Jak poprawić dobrostan… hodowcy

Ostatnimi czasy dyskusja w przestrzeni publicznej zdominowana jest przez problem dobrostanu krów. Na szczęście coraz więcej zaczyna się mówić też o dobrostanie hodowcy. Bo przecież, gdy hodowca nie będzie zadowolony z warunków swojej pracy, to „rzuci” to bydło i tę całą hodowlę, użeranie się z produkcją pasz, modlenie się o suche żniwa i deszczowe wiosny – i zamieni obory na hurtownię czy inne dyskoteki. Zastanówmy się w takim razie, jakie czynniki mogą poprawić dobrostan hodowcy.

tekst: Agnieszka Antczak

Co spędza sen z powiek każdego, kto utrzymuje się z produkcji mleka? Nie wiem jak Państwo, ale ja zawsze martwiłam się o wydajność. Te codzienne pomiary mleka w zbiorniku – czy trzymamy poziom? Czy jest go więcej, czy, nie daj Boże, mniej niż wczoraj? I analizowanie – dlaczego jest mniej? Dlaczego więcej? I jakim kosztem? Bo zwykle dużo mleka to więcej pieniędzy, ale tylko wtedy, gdy przychodu za mleko nie zżerają inne koszty. A koszty weterynarii rosną. Inne zresztą też. Płacz i płać. Ciągły stres.

Tymczasem, gdy już pracując w Federacji, w 2019 r. byliśmy z SOL-Asystentami z wizytą w oborze w Drzewcach, świętej pamięci Marian Lipowczyk powiedział, że w ogóle nie patrzy na wydajność. Zwraca uwagę wyłącznie na to, czy krowom niczego nie brakuje i czy są zdrowe. A wydajność jest oczywistym efektem końcowym dobrego samopoczucia i zdrowia krów.

I jak się zastanowić, to jest świetne podejście do problemu. Jeśli celem staje się zapewnienie krowom zdrowia i optymalnych warunków do produkcji mleka, to łatwiej uporządkować sobie wszystkie działania, które należy podjąć. Zaczynamy wtedy pracę u podstaw, kontrolujemy przyczyny kłopotów, a nie tylko analizujemy skutki, mierząc ilości mleka w tanku.

Dobrostan krowy dobrostanem hodowcy

Mamy całkiem spory wpływ na stworzenie krowom dobrych warunków do wytwarzania i oddawania mleka. Potocznie mówi się na to „zapewnienie dobrostanu”. Ale tak naprawdę to po prostu właściwe przygotowanie linii produkcyjnej. Wiem, nie brzmi to poetycko. Ba, może nawet brutalnie. Krowa jako środek produkcji. Tak samo jak ciągnik. Oburzające. Ale to nie jest tekst dla laików. Jakoś nikt nie ma wątpliwości, że o nowoczesny, naszpikowany elektroniką ciągnik dbamy szczególnie i pilnujemy, żeby był właściwie eksploatowany. A w przypadku krów – różnie to bywa. A to przecież one są właściwymi producentkami. Po co kupujemy dobre ciągniki, dobry sprzęt? Żeby dobrze uprawić ziemię. Żeby zebrać lepsze plony. Żeby zrobić lepszą paszę. A potem wrzucamy tę superpaszę, wyprodukowaną za ciężkie pieniądze, krowom, które nie mają zapewnionych właściwych warunków do zamiany tej paszy w mleko… To jak zainwestować w pompy ciepła i ogrzewać nieocieplony dom z nieszczelnymi oknami. A czasem nawet bez szyb.

Dobra wiadomość – to się opłaci

Pomyślmy, czego potrzebują krowy, żeby dobrze się czuć i produkować bez przeszkód.

Gdybyśmy ustalili hierarchię potrzeb naszych zwierząt, to tak jak u ludzi na pierwszym planie byłoby… tak, żywienie. Generalnie, jeśli porównamy potrzeby zwierząt i ludzi, to dojdziemy do wniosku, że w zasadniczych aspektach są bardzo podobne.

Zacznijmy od potrzeb zaspokajania głodu i pragnienia.
Nie podlega dyskusji, że żywienie jest najważniejszym elementem w chowie i hodowli bydła mlecznego. Pisaliśmy o tym wielokrotnie i nikogo raczej nie trzeba w tej kwestii przekonywać. Bez właściwego zbilansowania dawki pokarmowej nie będzie zdrowych racic, zdrowego wymienia, w ogóle zdrowej krowy. Jednocześnie żywienie jest największym kosztem w produkcji mleka. W dodatku z badań przeprowadzonych przez FADN* wynika, że koszty pasz rosną wraz z wydajnością krów mlecznych. Konkretnie – koszty pasz w monitorowanych gospodarstwach o wysokiej wydajności były dwukrotnie większe niż w gospodarstwach, w których krowy doiły na poziomie 4000–5000 kg rocznie (więcej informacji na ten temat znajdziecie Państwo w artykule „Co ma wpływ na opłacalność produkcji mleka?” J. Pośniak i K. Słoniewskiego na stronie pfhbipm.pl).

Czy jest wybór?

Może więc opłaca się oszczędzać na paszach? W szczególności na jakości pasz? W końcu, jeśli krowa będzie najedzona, to jaka różnica, czy gorszą, czy lepszą paszą?

Wszystko zależy od koncepcji. Bo tak już jest, że w hodowli bydła wszystkie czynniki są ze sobą ściśle powiązane. Jeśli nie zależy nam na mleku, to, w przypadku niektórych ras, może nawet się udać.

Co jednak będzie się działo, jeśli mamy krowy o niezłej genetyce, ale postanowimy przyoszczędzić na paszach dla nich?
Po pierwsze, jeśli staramy się mieć coraz lepsze krowy, czyli kupujemy drogie jałówki, płacimy za inseminację i drogie nasienie dobrych buhajów, łożymy na odchów potomstwa, dochowujemy się krów o wysokim potencjale, a potem tego potencjału nie wykorzystujemy, to jest to co najmniej nielogiczne.
Po drugie, krowy wysokowydajne będą produkować mleko kosztem własnych zasobów. W krótkim czasie odbije się to na ich kondycji – ale przede wszystkim na rozrodzie. A im gorszy rozród, tym większe koszty produkcji mleka. Pamiętać należy, że w przypadku deficytów wynikających ze zubożenia dawki paszowej w pierwszej kolejności organizm „odcina” funkcje rozrodcze – od manifestacji rui poczynając, na atrofii jajników kończąc. Bywałam w gospodarstwach, w których oszczędzano na paszach, za to inwestowano w synchronizację rui, suplementację witaminami i cudownymi środkami na płodność. Gospodarze byli wręcz dumni, że tak „dbają” o krowy. Na dowód tego pokazywali długie faktury za leki i suplementy.

Tymczasem, gdy dawka pokarmowa jest źle zbilansowana, nie pomoże żaden suplement. Zwykle kończy się zwiększonym brakowaniem w stadzie.

Efekt niewłaściwego żywienia krów? Dobrostan krów – słaby, dobrostan hodowcy – jeszcze gorszy.

Wspomniane badania FADN-u potwierdzają koncepcję inwestowania w żywienie krów wysokowydajnych. Wyliczono, że wprawdzie w wysokowydajnych gospodarstwach koszty zakupu pasz oraz koszty treściwych pasz własnej produkcji wzrosły o 2000 zł, ale przełożyło się to na wzrost przychodów z produkcji mleka o 5000 zł.

Jak się dostać do stołu?

Gdy już mamy dobrze zbilansowaną dawkę żywieniową, nie zepsujmy tego. Żeby pasza została właściwie wykorzystana, musi być dostępna dla każdej krowy. I każda krowa musi do niej dojść. Na nogach. Najlepiej zdrowych.

Jaka jest recepta na zdrowe nogi? Oczywiście tu też podstawą jest żywienie. Przy obecnej wydajności naszych krów żywienie ma wpływ na wszystkie aspekty życia zwierzęcia. Ale tuż za żywieniem fundamentalne znaczenie ma bezpieczne, stabilne, suche, nieśliskie podłoże. Trzeba zwrócić uwagę na właściwe zaprojektowanie odpowiednio szerokich dróg przepędowych. Na zapewnienie stabilności i odpowiedniej przyczepności podłoża. W przypadku podłóg rusztowych – zadbać o odpowiednią szerokość szczelin tak, żeby racice w nie nie wpadały. Konieczne jest także ustalenie właściwej częstości przejazdów zgarniaka na korytarzu gnojowym, żeby, na przykład (jak się zdarza), fala gnojowicy długości trzech metrów nie zalewała krowich nóg i legowisk.

Legowiska

Bardzo często przyczyną kulawizn są źle skonstruowane legowiska – zbyt wysokie lub zbyt krótkie. Najgorsza kombinacja to połączenie obu tych cech. Krowa, wchodząc na legowisko lub wstając, nie ma właściwego oparcia dla racic, staje na krawędzi, obciąża racicę, która się zsuwa, często ocierając wrażliwą skórę między palcami. Czasem dochodzi do złamania rogu racicy. Gotowa recepta na kulawiznę.

Konstrukcja legowisk to często… nieporozumienie, rodem z końca XIX wieku, kiedy nie zwracano uwagi na to, żeby krowie wygodnie było się położyć i wstać, tylko żeby w ograniczonej przestrzeni zmieściło się jak najwięcej zwierząt. Do tej pory spotyka się opinie, że legowisk może być 10–15% mniej niż krów, bo przecież nie wszystkie naraz odpoczywają.

Zasadnicza uwaga: w ciągu doby krowy leżą ok. 10–14 godzin. Jednak gdy leżą, to tak naprawdę wcale nie odpoczywają. Na sen przeznaczają krótkie, 5-minutowe sesje, ok. 10 razy w ciągu nocy, co łącznie daje ok. 60 minut. Większość czasu przypadającego na leżenie, ok. 8–9 godzin, przeznaczają na przeżuwanie. Czyli pracują. Potrafią przeżuwać pokarm, wykonując 40–70 ruchów żuchwą na jeden odłyknięty kęs. Aby przeżuć 1 kg suchej masy kiszonki z kukurydzy krowa potrzebuje od 40 do 70 minut, kiszonki z traw – od 100 do 120 minut, a słomy – od 110 do 160 minut. Dopiero po przeżuciu krowa odpoczywa. Łącznie sen i odpoczynek zajmuje ok. 4 godzin na dobę.

Od efektywności okresu przeżuwania zależy produkcja mleka. Jeśli krowa nie ma się gdzie położyć po odpasie lub doju, musi długo szukać legowiska lub jest zepchnięta ze swojego przez silniejszą, wyżej stojącą w hierarchii koleżankę, czas leżenia może ulec skróceniu nawet do 5 godzin. Skraca się też czas efektywnego przeżuwania. A więc mniej jest „paliwa” do produkcji mleka.

Krowy w pierwszej kolejności wybierają wygodne miejsca do leżenia. Oczywiście, najbardziej lubią kłaść się na suchym podłożu, nieograniczonym wygrodzeniami. Jeśli muszą wybierać legowiska, to starają się omijać te najmniej wygodne – za krótkie, za długie, za wysokie lub mokre.

Bardzo często do najgorszych miejscówek należą legowiska usytuowane pod ścianami. Nierzadko ogranicznik karkowy wygrodzenia legowiska ulokowany jest tak blisko ściany, że krowa, wstając, rozbiłaby głowę o mur. Leży więc zadem w korytarzu gnojowym. Wymię z kolei leży na betonie. Czy to komfortowa pozycja dla producentki mleka?

Dysponując wiedzą, że właściwie nakarmiona krowa produkuje mleko, leżąc i przeżuwając, należy pamiętać, żeby stworzyć jej wygodne warunki do takiej produkcji. Można dyskutować, które podłoże jest lepsze – słoma, piasek, może separat? Wszystkie rozwiązania mają swoje wady i zalety, należy więc rozsądnie dostosować wybór do możliwości gospodarstwa. Oby zapewniały suche, higieniczne warunki. Natomiast, jeśli zależy nam na mleku, nie można akceptować niedopasowanych do kalibru krowy legowisk. Długość legowiska musi być większa od długości krowy, o czym konstruktorzy często zapominają. W pierwszej fazie kładzenia się i wstawania bydło wysuwa głowę do przodu. Dla krów ta odległość wynosi około 70 cm. Gdy zwierzę już leży, zad znajduje się około 50 cm do tyłu w stosunku do pozycji stojącej. I, żeby oszczędzić sobie kłopotów, lepiej o tym pamiętać.

Jak ocenić, czy legowiska w oborze są prawidłowe?

Jak większość działań – „ po owocach”. Jeśli krowy chętnie i długo leżą, mieszcząc się na legowisku, są czyste, nie ma charakterystycznej skorupy zaschniętego gnoju po biodra, nie widać otarć na nogach, w szczególności na stawach skokowych i nadgarstkowych, nie ma złamanych racic ani złamanych ogonów, wymię nie leży na korytarzu gnojowym – to możemy uznać, że legowiska są w porządku. Wskaźnikiem, że krowy mają wygodne legowiska, jest też brak widoku krów stojących bez celu, oczekujących na zwolnienie się jakiegoś miejsca do leżenia.

Jeśli natomiast widzimy, że legowiska są puste, a zwierzęta wolą leżeć na podłogach, jeśli wiele krów stoi i czeka, a przy okazji w stadzie obserwujemy sporo kulawizn – konieczna jest interwencja. Niestety, jest to zwykle interwencja w infrastrukturze.

W przypadku legowisk znajdujących się tuż pod ścianą niektórzy hodowcy decydują się na wyburzenie ściany i zbudowanie jej o metr dalej lub zastępują ją kurtyną. Nie zawsze jest to możliwe ze względów konstrukcyjnych; takie zmiany należy przeprowadzać z rozwagą. Jeśli jednak ktoś dopiero zaczyna budować oborę, to oszczędzi sobie i zwierzętom wiele problemów, zachowując odpowiednie odległości. Proszę pamiętać – legowiska są dla krów.

Stoły paszowe

Udostępnienie stołów paszowych to kolejny kluczowy element zapewnienia krowom komfortu. Wprawdzie głodne zwierzę wciśnie się nawet w ciasną przestrzeń pomiędzy koleżankami, żeby z przekrzywioną na bok głową naskubać trochę paszy, ale to nie jest sytuacja, o którą nam chodzi.
Należy zwrócić uwagę na wygrodzenia stołów paszowych. Stosowane drabiny paszowe często są przyczyną otarć lub obrzęków na karku i jeśli takie przypadki widać w stadzie, warto pomyśleć o podniesieniu ogranicznika karkowego.

Innym ważnym aspektem dotyczącym stołu paszowego jest liczba miejsc umożliwiająca zwierzętom jednoczesne żerowanie. Według zaleceń sprzed 2019 r. dostęp do stołu paszowego powinien wynosić od 0,40 do 0,65 mb na krowę (obecnie coraz częściej mówi się o zwiększeniu tej przestrzeni do 0,8 mb na krowę przy stole paszowym, co skutkowałoby zwiększeniem kosztów budowy nowej obory o jakieś 20%).

Przy obliczaniu długości drabiny paszowej często przyjmuje się założenie, że przy stole paszowym zwierzęta zazwyczaj się rotują i nie wszystkie krowy podchodzą do paszy jednocześnie. Obliczono, że jedna krowa podchodzi do stołu paszowego 12 razy, łącznie zajmuje jej to 5 godzin, więc dwie krowy mogą dzielić się jednym stanowiskiem paszowym.

Jest to prawda, o ile pasza na stole paszowym jest dostępna praktycznie przez cały dzień, a krowy podchodzą do niej grupami – na przykład w rytmie wychodzenia z hali udojowej. Taki system sprawdza się też przy doju za pomocą robotów, szczególnie gdy krowy mają do nich niewymuszony dostęp.

Jak ocenić, czy krowy mają odpowiedni dostęp do stołu paszowego?

Należy obserwować. Czy przy stole paszowym krowy nie są stłoczone, nie przepychają się, nie walczą o dostęp do drabiny paszowej. Czy nie widać krów stojących i czekających na zwolnienie się miejsca przy stole. Trzeba się zastanowić, dlaczego w czasie karmienia część krów nie podchodzi do stołu, tylko leży na legowiskach. Jeśli leżące krowy nie przeżuwają, to jest duże prawdopodobieństwo, że nie mają siły walczyć o dostęp do zatłoczonego stołu paszowego.

Czy możemy dopuszczać do sytuacji, w której choćby kilka krów nie może się najeść? Pamiętajmy, że produkcja mleka to praca zbiorowa i liczy się każde zwierzę. Sukces produkcji mleka zależy przede wszystkim od przeciętnych krów. Pomyślmy. Ile mamy w stadzie krów najbardziej wydajnych? Rekordzistek. Może 10%? Może 20%? O ile możemy podnieść jeszcze ich wydajność? I jakim kosztem?

Spróbujmy przyjrzeć się krowom przeciętnym. Dojonym codziennie, bez fajerwerków, bez rekordów, „niewidocznych” na co dzień. To w nich tkwią potężne, niewykorzystane rezerwy. Paradoksalnie – jeśli uruchomimy te rezerwy, to efekt skali może nas zaskoczyć. Przeliczmy. Jeśli w oborze 50 krów mamy 5 czempionek – niech doją np. 13 000 kg w 305-dniowej laktacji (czyli średnio 42 kg dziennie) – to otrzymujemy od nich rocznie 65 000 kg mleka.
Pozostałe 45 szt. o wydajności powiedzmy 7000 kg (niecałe 23 kg dziennie) to 315 000 kg mleka.

Jeśli podniesiemy wydajność tych słabych krów – o 1 kg dziennie w okresie 305 dni laktacji – to zyskujemy: 305 × 45 = 13 725 kg dodatkowo. Czy to dużo, czy mało? Miesięcznie dodatkowo 1350 kg, czyli (przy cenie 2 zł/kg) 2700 zł więcej w miesiącu za mleko, przy wykonywaniu – tylko może bardziej efektywnie – codziennych, tych samych czynności.

Wbrew pozorom poprawić wydajność o 1 kg dziennie (czyli 0,5 kg na dój) wcale nie jest tak trudno. Czasem wystarczy korekta dotychczasowych, być może nie do końca funkcjonalnych, procedur. Na przykład zmiana pory karmienia, poprawa zbilansowania dawki, odpowiednie ustawienie śrutownika do paszy treściwej (krowy nie lubią drobno zmielonej, „świńskiej” śruty), regularne czyszczenie poideł czy zapewnienie stałego dostępu do paszy na stole paszowym choćby poprzez regularne podgarnianie. Czasem nie obejdzie się jednak bez poniesienia kosztów: na poprawę podłóg, legowisk, wprowadzenie koniecznych zmian w infrastrukturze. Ale raz wprowadzone sensowne poprawki w infrastrukturze lub procedurach będą procentowały latami.

Nawiasem mówiąc, w listopadowym numerze „HiChB” prezentowano rewelacyjne konstrukcje legowisk i stołów paszowych w oborze pana Dziechciaronka. Elastyczne, przyjazne dla krów wygrodzenia z tworzywa świetnie się sprawdzają i wygląda na to, że krowy je lubią.

Woda

Wszystkie opisane wyżej zasady dostępności do stołu paszowego i legowisk dotyczą także dostępu do poideł. Różnica polega na tym, że jest wiele rodzajów poideł i należy oszacować ich wydajność oraz dopasować do warunków we własnej oborze. Zwykle w systemach wolnostanowiskowych krowy korzystają z poideł rzadziej niż krowy na uwięzi, które piją nawet 20 razy na dobę i mają do dyspozycji poidło przez cały czas. Krowa w ciągu minuty jest w stanie pobrać 10–20 litrów wody. Na wyprodukowanie 1 l mleka zawierającego 90% wody potrzeba jej około 3 l. Natomiast na 1 kg suchej masy pobranej paszy krowa musi wypić 5 l wody. Czyli żeby wyprodukować 25 kg mleka, przy pobraniu 25 kg suchej masy pasz, krowa potrzebuje ok. 200 l wody (łącznie z wodą znajdującą się w paszy, oczywiście).

Najczęściej krowa pije podczas odpasu oraz bezpośrednio po doju. Jeśli w tych momentach trafi na kolejkę do poidła lub woda będzie napływać zbyt wolno, łatwo się zniechęci lub po prostu zostanie odepchnięta od poidła przez następne spragnione krowy. Wróci na legowisko i zacznie przeżuwać. Efektywność przeżuwania przy niedostatku wody spada. Spada również apetyt – przy kolejnej wizycie przy stole paszowym pobranie paszy może być mniejsze nawet o 30%.

Obliczono, że pobranie wody mniejsze o 40% powoduje 25-procentowy spadek mleczności. Deficyt wody wpływa też niekorzystnie na samopoczucie krów: stają się one niespokojne, apatyczne lub agresywne.

Poidła powinny być czyszczone na bieżąco – nie ze względu na kontrolę czy wymóg „2 razy dziennie”, tylko dlatego, że krowa lubi czystą wodę. Najchętniej w temperaturze 14–20°C. Lubi też, jeśli wody jest na tyle dużo, żeby zanurzyć pysk, po śluzawicę. Możliwość bezstresowego dostępu do poidła i komfort picia powoduje, że pobudzany jest apetyt, co zwiększa ilość wypijanej wody, sprzyjając z kolei wzrostowi wydajności.

Czego jeszcze brakuje?

Gdy krowa jest najedzona, po bezpiecznym spacerze do stołu paszowego, gdzie wygodnie pobrała paszę, napiła się już czystej wody, nie tłocząc się w kolejce do poidła, a następnie wygodnie położyła się na czystym legowisku i przeżuwa, mamy co najmniej połowę sukcesu.

Na przestrzeni ostatnich 20 lat baza wiedzy o krowach bardzo się powiększyła. Wiemy już, że komfort termiczny krów to temperatura otoczenia od −7 do ok. 15oC. Czyli najgorszym, co się może zdarzyć, są upalne dni. Wysokie temperatury przeszkadzają krowom zarówno w oborze, jak i na pastwisku.

Należy powoli rewidować nasze wyobrażenia o komforcie wynikającym z wypasu. Trzeba się zastanowić, czy wychodzenie na pastwiska dla wszystkich krów jest dobrodziejstwem. Na razie wyobrażenia społeczeństwa o dobrostanie krów pochodzą z sielankowych reklam, gdzie mleczne krowy, nierzadko z cielętami u boku, brodzą w szmaragdowej, soczystej trawie po nadgarstki. I rośnie presja konsumentów, by dążyć do takiego wizerunku gospodarstwa mlecznego. A finalnie z takimi wymaganiami musi zmagać się rolnik – hodowca.

Tymczasem w naszej rzeczywistości coraz mniej jest (i będzie) zielonych, soczystych pastwisk, a nasze współczesne krowy produkują 10 000–15 000 litrów mleka na laktację, a nie, jak ich poprzedniczki, 5000–6000 litrów. A to zasadniczo zmienia ich potrzeby. Wysokoprodukcyjne krowy, dźwigające w wymionach 20–30 kg mleka są coraz mniej chętne do biegania po pastwiskach.

Polska jest krajem, w którym, między innymi ze względu na rozdrobnione rolnictwo, na uwięzi utrzymuje się znacznie więcej bydła niż w krajach, gdzie rolnictwo jest bardziej skoncentrowane. Większość obór wciąż jest uwięziowych. Z proporcji, które obserwujemy wśród obór pod OWUB, wynika, że obory uwięziowe stanowią prawie 80%. Proporcje te zmieniają się coraz bardziej na korzyść obór wolnostanowiskowych; wg niektórych danych liczba obór uwięziowych i wolnostanowiskowych powoli się wyrównuje. Pokrzepia też fakt, że w oborach wolnostanowiskowych, mimo że jest ich mniej, utrzymywane jest prawie 50% krów mlecznych.

Nic nie jest czarno-białe

Dla zwierząt żyjących na łańcuchu pastwisko jest wybawieniem. O ile pogoda sprzyja, a pastwisko zapewnia możliwość pobierania zielonki, to wszystko jest w porządku. Jeśli zdroworozsądkowo, gdy doskwierają wysokie temperatury, hodowca decyduje się na wypas zwierząt nocą, to też dobre rozwiązanie.

Nie znaczy to jednak, że sam dostęp do pastwiska decyduje o spełnieniu wymagań dobrostanowych. Według opinii EFSA** największe zagrożenia dla krów związane z pastwiskami to: stres termiczny, pasożyty, zaburzenia metaboliczne, niektóre schorzenia układu ruchu i racic (np. owrzodzenia podeszwy). Jeśli na pastwisku brakuje schronienia przed słońcem lub deszczem; nie ma stałego dostępu do wody ani wystarczającego zabezpieczenia w składniki odżywcze; nie jest stosowana profilaktyka antypasożytnicza, ochrona przeciw owadom; drogi przepędowe są źle utrzymane – na przykład śliskie lub zakamienione; a bydło jest poganiane podczas dojścia na pastwisko – to należy poważnie przemyśleć podjęcie się tej praktyki.

Dobrze przygotowanym pastwiskiem z pewnością nie pogardzą też krowy utrzymywane w systemie wolnostanowiskowym, chociaż tu sytuacja może wyglądać różnie. Wykonano parę eksperymentów, które wykazały, że gdy w oborze spełni się odpowiednie warunki termiczne oraz zapewni się zwierzętom możliwość wygodnego położenia się (najczęściej na suchej słomie, bez wyznaczonych legowisk), to krowy wybierają pozostanie w oborze. I wcale nie należy się temu dziwić.

Natomiast, jeśli to możliwe, zawsze warto zapewnić pastwisko krowom zasuszonym oraz jałówkom. Przez kilka lat miałam okazję całodobowo utrzymywać krowy zasuszone na pastwisku aż do 3 tygodni przed wycieleniem i taki system (w oborach 200 i 450 krów) świetnie się sprawdził. „Wybiegane” krowy łatwiej się cieliły i były zahartowane. Te, które wracały do obory jesienią, miały już zimową, gęstą okrywę włosową. W sezonach pastwiskowych utrzymywałam tak wszystkie krowy zasuszone.

Zdrowy rozsądek zawsze w cenie

Wymagania dobrostanowe powinny zależeć od przyjętego systemu produkcji i mam nadzieję, że w końcu zostanie to zauważone przez decydentów. W dużych oborach, mimo braku pastwisk, też można utrzymać wysoki poziom komfortu krów. Podobnie jak u ludzi – dobrostan można osiągnąć nie tylko w domku z ogrodem i basenem, ale i na 20. piętrze komfortowego apartamentowca.

Co zrobić, żeby krowy dobrze się czuły w oborach?

W budynku możemy chociaż częściowo zapanować nad temperaturą. Na etapie budowy obory należy rozważyć położenie budynku, uwzględniając nasłonecznienie i dominujące kierunki wiatru. W istniejących już budynkach warto natomiast zadbać o zacienienie w newralgicznych momentach dnia oraz o wentylację, pamiętając, że krowy nie lubią przeciągów. Dobrym pomysłem jest też zamontowanie zraszaczy skoordynowanych z wentylatorami, na przykład w poczekalni przed halą udojową.

Właściwy przepływ powietrza przyczynia się zarówno do odświeżenia powietrza, którym zwierzęta oddychają, jak i zapobiega kondensacji pary wodnej na skórze. Wentylacja grawitacyjna, kalenicowa oraz wentylacja wymuszona stanowią dobrą kombinację, która, oprócz zapewniania doraźnego komfortu, ogranicza ryzyko chorób układu oddechowego bydła.

Kolejnym czynnikiem wpływającym na zdrowie i komfort zwierząt jest oświetlenie. Naturalne światło jest kluczowe dla dobrostanu zwierząt, ale przede wszystkim poprawia funkcje rozrodcze. Właściwe oświetlenie warto zapewnić, na przykład stosując świetliki i przezroczyste materiały.

Idealnym rozwiązaniem jest też dodatkowe zapewnienie dostępu do wybiegów, gdzie zwierzęta mogą zażywać jednocześnie ruchu, świeżego powietrza i światła.

Dlaczego obory wolnostanowiskowe

Dziś nikogo chyba nie trzeba przekonywać, że epoka obór uwięziowych dobiega końca. Utrzymywanie bydła w systemie uwięziowym jest niezgodne z behawiorem tych zwierząt. Mimo że częstotliwość występowania mastitis, kulawizn i chorób metabolicznych nie różni się zasadniczo w przypadku stosowania systemu wolnostanowiskowego bądź uwięziowego (EFSA, 2023), to jednak stwierdza się, że ograniczenie ruchu i naturalnych zachowań prowadzi do zaburzeń układowych, a ponadto jest powszechnie uznawane za niehumanitarne.

W obecnej sytuacji rynek produktów zwierzęcych jest silnie konkurencyjny, a decydujący wpływ na niego mają sygnały płynące od konsumentów. Wymagania konsumentów odnośnie do warunków produkcji nie ograniczają się przy tym do spełnienia wymogów sanitarno-higienicznych. Coraz częściej na decyzję o zakupie produktów pochodzenia zwierzęcego wpływają kwestie etyczne. Na rynku zauważalny jest bojkot konsumencki, na tyle silny, że dotknął już boleśnie inne branże – np. przemysł kosmetyczny (niekupowanie kosmetyków testowanych na zwierzętach), drobiarski (postępujący bojkot jaj z chowu klatkowego i brojlerów przemysłowych), a nawet przemysł spożywczy (postępujący bojkot plastikowych opakowań).

Ten sam mechanizm dotyczy rynku mleka i wołowiny. Sieci handlowe, dostosowując się do wymagań konsumentów, będą dyktować hodowcom warunki. To najbardziej niebezpieczny układ, bo handlowcy po prostu przestaną kupować produkty z gospodarstw niespełniających narzuconych warunków. Dodatkowo w grę wchodzi lobby przemysłu roślinnego z ofertą „mleka” pozyskiwanego w sposób „ekologiczny” i nieobarczony „torturami krów”. Producenci mleka muszą zatem zdać sobie sprawę z faktu, że decyzje odnośnie tego, co i w jaki sposób produkują, są i będą im narzucane z zewnątrz.

Warto natomiast wskazać, że sposobem na dostosowanie się producentów do oczekiwań konsumentów może (i powinno) być aktywne oddziaływanie na tychże konsumentów. Jednym z najbardziej wizerunkowych działań jest rezygnacja z utrzymywania bydła w systemie uwięziowym.

Zalety systemu wolnostanowiskowego

W obecnych realiach system wolnostanowiskowy jest najbardziej zbliżony do warunków, w których możliwa jest realizacja potrzeb behawioralnych: zaspokojenie instynktu stadnego, możliwości kontaktów społecznych, swobodnego ruchu, a jednocześnie ścierania tworzywa racic oraz korzystania z urządzeń zwiększających komfort zwierzęcia, takich jak czochradła, natryski czy wentylatory. Stwarza zatem warunki do realizacji „pięciu wolności”, które są obecnie uważane za podstawę racjonalnej oceny dobrostanu zwierząt, na co zwracają uwagę konsumenci.

Bezuwięziowe utrzymanie bydła (zwłaszcza krów) ma też szereg zalet z punktu widzenia ludzi pracujących w produkcji bydlęcej. Taki system utrzymania stwarza warunki do mechanizacji i automatyzacji obsługi zwierząt, począwszy od zadawania pasz, po usuwanie obornika. To z kolei zmniejsza pracochłonność produkcji i obniża związane z nią koszty. Wolnostanowiskowe utrzymanie ułatwia podział zwierząt na grupy technologiczne, co umożliwia między innymi precyzyjne żywienie oraz pozwala dostosować przestrzeń do wymogów zwierząt w różnym wieku i stanie fizjologicznym. Dój prowadzony w halach udojowych jest mniej pracochłonny i bardziej wygodny dla wykonujących go ludzi. W dobie problemów z pozyskiwaniem pracowników – szczególnie dojarzy – do pracy w oborach ma to istotne znaczenie. Pracownicy najemni często nie decydują się na pracę w oborach uwięziowych ze względu na uciążliwość przeprowadzania doju i obsługi stanowisk.

Dój w halach udojowych nie powoduje również tak intensywnego przyzwyczajenia się krów do jednego obsługującego dojarza, dzięki czemu minimalizowany jest stres zwierzęcia związany ze zmianą obsługi (rotacją pracowników).

Obora wolnostanowiskowa otwiera także możliwość wprowadzenia robotów udojowych. Szlak został już przetarty, roboty wypracowują sobie coraz lepszą markę, a ich serwisowanie jest coraz sprawniejsze. Dobrze działające roboty z pewnością korzystnie wpływają na dobrostan hodowcy, ujmując problemów, choćby ze znalezieniem dojarzy.

Zazdroszczę obecnym hodowcom, że mogą dziś korzystać z wiedzy i narzędzi poprawiających pracę i efektywność użytkowania krów mlecznych. Jeszcze 10–20 lat temu duża część działań na rzecz dobrostanu krów była raczej intuicyjna; jako hodowcy wprowadzaliśmy nowe rozwiązania na własne ryzyko i nie wiedzieliśmy, czy takie akcje są do końca zasadne. Pamiętacie, Państwo, jak wyglądały tabulogramy? Nie mieliśmy SOL-a, kolorków na RW, automatycznego przesyłania danych do ARiMR, elektronicznych świadectw inseminacji. To też są udogodnienia, które wpływają na dobre samopoczucie hodowcy. Może dziś już nikt tego nie docenia, bo to takie oczywiste jak internet w domu i zagrodzie. Korzystajmy więc z udogodnień dla ludzi i zwierząt i nie bójmy się oczekiwać coraz więcej. Bo to jest droga do zapewnienia właściwego komfortu pracy człowieka i krowy. I przez wydajność do pieniędzy. 

*FADN – Farm Accountancy Data Network – europejski system zbierania danych rachunkowych z gospodarstw rolnych.
**EFSA – European Food Safety Authority – Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności.

Reklama

Nadchodzące wydarzenia