Kiedy bezpieczeństwo kuleje
Praca korektora racic do najłatwiejszych i najbezpieczniejszych nie należy. Korektor jednak wiele może powiedzieć o funkcjonowaniu stada w oborze i wskazać newralgiczne punkty, nad którymi warto się pochylić, aby zapewnić bezkolizyjne bytowanie zwierząt w budynkach gospodarskich. Swoimi obserwacjami podzielił się z nami pan Szymon Zajączek, korektor z wieloletnią praktyką.
autor: Mateusz Uciński
Panie Szymonie, jako korektor racic odwiedzający wiele gospodarstw, na jakie najbardziej niebezpieczne miejsca w oborze zwróciłby Pan uwagę?
Moim zdaniem są to posadzki. Zazwyczaj są śliskie i dochodzi przez nie do największej liczby uszkodzeń i wypadków. To znaczy: krowy mogą się na nich „rozjechać” czy wywrócić. A jeśli one się wywracają, to mogą równie dobrze wywrócić też nas.
Jakie, Pana zdaniem, są najgorsze posadzki w oborach?
Zdecydowanie nienacięte. Jeżeli stary beton jest wypychany jakąś metalową łyżką, to jest on śliski jak lodowisko. A do tego nienacięte ruszty, które też potrafią być bardzo śliskie.
Rozumiem, że mowa raczej o oborach starego typu, prawda?
Tak, ale w nowych obiektach, gdzie jest ruszt, na który nie została położona żadna guma ani nie jest on nacięty – krowy też się wywracają.
Które miejsce w oborze jest najbardziej newralgiczne? Czy są to przepędy, czy inna przestrzeń, gdzie krowy bytują?
Są to głównie przepędy, bo tam krowy zakręcają – tam pojawia się największe ryzyko poślizgów i wywrotek. Przykładowo, oglądając filmy z amerykańskich farm w Teksasie czy Arizonie, widziałem, że tamtejsi hodowcy niwelują to ryzyko, stosując dużo mobilnych bramek, które dowolnie się ustawia i przestawia.
Jakie jest największe niebezpieczeństwo dla osób wykonujących zabiegi korektorskie?
Jest to moim zdaniem brak bramek odgradzających albo zbyt niskie bramki. Jako korektorzy bardzo często musimy używać swoich bramek, żeby zamienić zastaną w gospodarstwie przegrodę. Krowy bowiem na nią skaczą i to grozi zranieniem zwierzęcia, a także korektora. Ogólnie problemem jest brak przepędów, odpowiedniego miejsca do korekcji. Zazwyczaj wszystko trzeba organizować na bieżąco. Dlatego korektorzy wożą ze sobą dużo bramek i tym sposobem sami stwarzają sobie odpowiednią przestrzeń do pracy. Dodatkowym kłopotem jest przepełnienie w oborze, przez które ciężko wejść z odpowiednim sprzętem, a co dopiero później robić korekcję.
Jak Pan ocenia przygotowanie zwierząt do korekcji przez hodowców?
Na ogół nie mogę narzekać. Rolnicy, z którymi współpracujemy, szykują dla nas grupę zwierząt do korekty, jednak nie ma wyznaczonego do tego konkretnego miejsca, więc sami musimy je sobie znaleźć i odpowiednio przygotować do pracy.
Jeszcze wracając do kwestii bramek, czy Pana zdaniem – pytam pod kątem bezpieczeństwa w oborze – lepiej by to funkcjonowało, gdyby były zainstalowane bramki, przepędy itd.?
Tak, w ten sposób działa to w systemie BudBox. Nie pamiętam, kto go wymyślił, ale świetnie się sprawdza. Jest to bezstresowe naganianie, tylko trzeba mieć do tego wyznaczone miejsce.
A mógłby Pan o tym powiedzieć kilka słów? Czytałem o tym, ale chciałbym usłyszeć „recenzję” z ust korektora racic.
Budbox to miejsce, do którego wpędzamy krowę jedną bramką. Obok jest wejście do przepędu i wpędzamy do niego tyle krów, ile się zmieści, a następnie zamykamy za sobą bramkę. Wtedy zwierzęta robią koło i zawsze podążają tam, skąd weszły, ale że bramka jest tam zamknięta, to my, jako korektorzy, niejako oszukujemy krowy i wchodzą one bezpośrednio do przepędu.
Sprytnie. Panie Szymonie, a jakie na są najlepsze, najbezpieczniejsze posadzki w oborze?
Moim zdaniem to pełna posadzka nacięta w karo.
Czy jest to duży koszt dla hodowcy, żeby przygotować coś takiego nawet w starej oborze?
To jest niewielki koszt, tym bardziej jeśli uwzględnimy potencjalne koszty wynikające z urazów. Firmy, które nacinają posadzki, nie biorą za to wielkich pieniędzy, a robią to naprawdę dobrze. Przynosi to ogromne efekty i realnie zmniejsza liczbę wypadków.
No tak, jeżeli krowie przydarzy się wypadek, to na ogół oznacza usunięcie jej ze stada… Bo z tego, co wiem, rzadko leczy się urazy, prawda?
Niestety tak. Jeżeli krowa się „rozjedzie”, to trudno już coś z tym zrobić. A proszę wierzyć, że koszt takiej ubyłej krowy jest większy niż przygotowania odpowiedniej posadzki.
Zostawmy na chwilę kwestię korekty racic. Jakie widzi Pan inne miejsca w oborze, gdzie to bezpieczeństwo „kuleje”?
Wydaje mi się, że musimy tu uwzględnić aspekt ludzki. Jak wiadomo, praca ze zwierzętami zazwyczaj polega na tym, że jest dużo ludzi, którzy przeganiając krowy, próbując je pokierować czy to na halę udojową, czy do zabiegów, stresują zwierzęta, jeśli nie wykorzystuje się przy tym żadnych bramek ani przepędów. A krowa nie wie, czego chcą od niej ludzie i w jakim kierunku powinna się udać. Dodatkowo mało ludzi potrafi odpowiednio naganiać zwierzęta; zazwyczaj odbywa się to „na hura”. A największym problemem, jaki obecnie obserwuję, jest przepełnienie. Budynki nie są z gumy, zaś rolnicy wpuszczają do nich coraz więcej krów. To natomiast powoduje ogromne problemy, bo krowy są cały czas zestresowane. To jest tak, jakbyśmy zamknęli 10 ludzi na metrze kwadratowym – nikt nie czułby się komfortowo. Przebywanie w takiej oborze stwarza zagrożenie również dla ludzi, ponieważ na trzymane w niej zwierzęta cały czas oddziałuje kortyzol, czyli hormon stresu.
Jeżeli zestawimy obory uwięziowe i obory wolnostanowiskowe, to jak Pana zdaniem wygląda kwestia bezpieczeństwa w tych dwóch typach budynków gospodarskich?
Wydaje mi się, że dobrze zaprojektowana wolnostanowiskowa obora jest bezpieczniejsza od uwięziowej. Chociażby z powodu samego doju na hali bądź też w robocie. Na „uwięziówce” trzeba się „kłaść” pod krowy, aby je wydoić, co stwarza ryzyko, że zwierzę kopnie, nastąpi czy się spłoszy. Może nas uderzyć samo wiązanie krów, a zwierzę może ubóść.
Panie Szymonie, ostatnie pytanie: kiedy jedzie Pan na korekcję, to czego się Pan najbardziej obawia?
Tego, że nie będę mógł podjechać pod oborę, a potem, że będę miał problem z wyładowaniem i zainstalowaniem sprzętu niezbędnego w mojej pracy. Zdarza się, że bramy są albo za wąskie, albo za niskie. Wtedy więc zostaje jedynie przerzucanie sprzętu górą, ładowarką czy czymś takim. A to stwarza ryzyko, że coś się zerwie i maszyna może zostać uszkodzona. Druga rzecz: praca szlifierką także nie jest zbyt bezpieczna, zwłaszcza przy dość płochliwych zwierzętach. Może bowiem dojść do wypadku, zacięcia itp.