Proces przygotowywania pasz nie może być chaotyczny!

Produkcja odpowiedniej paszy dla utrzymywanego stada krów mlecznych nie jest łatwa, czasami jedno zaniedbanie może skutkować wieloma kłopotami. O tym, na co należy zwracać największą uwagę, jakie błędy popełniają hodowcy i jak tych uchybień uniknąć, rozmawialiśmy z panem Piotrem Guzowskim z mazowieckiego Sypniewa. To doświadczony hodowca, który do przygotowania pożywienia dla swoich krów przykłada ogromną uwagę.

tekst i zdjęcia: Mateusz Uciński

Pan Piotr Guzowski swoje gospodarstwo – które, jak sam podkreśla, cały czas prężnie się rozwija – prowadzi od 2011 roku. Utrzymywanych w nim jest około 120 krów mlecznych, przy pełnej obsadzie bydła liczącej 230 sztuk. W stadzie nie hoduje się byczków, hodowla koncentruje się przede wszystkim na kierunku mlecznym. Na 100 ha uprawiana jest m.in. kukurydza (40 ha), utrzymywane są użytki zielone (ponad 40 ha), a reszta gruntów została obsiana lucerną i zbożami. Średnia wydajność mleczna w stadzie przekracza 10 tys. kg mleka i stale rośnie. Podczas doboru buhajów do kojarzeń hodowca z Sypniewa stawia przede wszystkim na długowieczność, wydajność i cechy pokrojowe ułatwiające udój. Zwierzęta przebywają w wybudowanej w 2017 roku nowoczesnej oborze wolnostanowiskowej i dojone są w hali udojowej. Pan Piotr nie wyklucza zmiany systemu na roboty, które jego zdaniem są zdecydowanie bardziej przyjazne dla krów i wspomagają prawidłowy i zrównoważony wzrost wydajności mlecznej. Nie trzeba nikomu tłumaczyć, że na sukces tego mazowieckiego stada niebagatelny wpływ ma prawidłowe przygotowanie pasz, o które spytaliśmy gospodarza.

Panie Piotrze, jak wygląda w Pańskiej hodowli kwestia żywienia?
Pozyskujemy pasze objętościowe z własnego gospodarstwa i przykładamy jak największą uwagę, żeby było to jak najlepiej i najwłaściwiej zrobione i dopracowane. W przypadku przygotowania sianokiszonki obserwujemy, co się dzieje na łąkach, jaka jest faza roślin, jakie są prognozy pogody i w odpowiednim momencie korzystamy z usług firmy usługowej dysponującej sieczkarnią. Zaznaczyć trzeba, że część łąk mamy torfowych i do takich terenów również należy podejść indywidualnie. Przy sianokiszonkach zwracamy uwagę, by trawy nie były wykłoszone i cięcie odbywało się w optymalnych warunkach. Ilość przesuszonego siana nie może przekraczać 4%. Następnie siano zbieramy i układamy w pryzmę, która musi być dobrze ugnieciona i dostosowana do wielkości stada. Nie może być za szeroka, lepiej, żeby była dłuższa, tak aby termin skarmiania był właściwy i pasza się nie psuła. Należy zwrócić też uwagę, aby pryzma była dobrze ubita, okryta, przykryta siatką i żeby użyty został odpowiedni preparat do zakiszania. W naszym gospodarstwie do ugniatania używamy wału z kół kolejowych, który bardzo przyśpiesza i usprawnia pracę, a do tego poprawia dokładność zagęszczenia. Oprócz tego jest też oszczędność w paliwie, bo jeden traktor jest w stanie doskonale ugnieść taką pryzmę. Nie stosujemy żadnych preparatów antyzagrzewaniowych do paszowozu, ponieważ w upały nic złego się nie działo, a krowy chętnie pobierały TMR. Dowodem na to jest fakt, że w gorące dni ilość mleka od stada spadła o 150 l na odbiór, czyli na dwa dni, co jest minimalnym ubytkiem. Warto jeszcze wspomnieć, że w tamtym roku mieliśmy aż pięć pokosów. Ostatni zbieraliśmy około 10 października.

Prawidłowo i starannie przygotowane pryzmy, co podkreśla hodowca, są gwarancją uzyskania pożywnej bazy paszowej dla stada

A jak jest z kiszonką z kukurydzy?
W przypadku kiszonki z kukurydzy też występuje faza obserwacji, na ogół tak od połowy września, kiedy patrzymy, jak układa się ziarniak i jak roślina podsycha, tak żeby uprawa miała w granicach 33% suchej masy. Ale to też zależy od gruntów – na lżejszych ziemiach inaczej dosycha ziarniak i na 40 ha trzeba to wszystko wyśrodkować.

Panie Piotrze, co można popsuć podczas przygotowywania pasz?
Naprawdę bardzo dużo. W przypadku przygotowania sianokiszonki trzeba, moim zdaniem, uważać przede wszystkim na zanieczyszczenie ziemią, zwłaszcza przy grabieniu i cięciu. Na wiosnę należy rozgarnąć kretowiska i zwrócić uwagę, żeby nie było także żadnego zanieczyszczenia organicznego, takiego jak obornik, bo potem to się mocno odbija na zdrowotności krów i mogą wystąpić u nich problemy z wątrobą. Trzeba dobrze ubić, zakisić i sprawdzić, czy siano nie jest zbyt przesuszone, żeby nie wdała się potem wtórna fermentacja.

Jak jest w Pańskim gospodarstwie z zagrzewaniem się paszy?
Na szczęście u mnie ten proces obecnie nie występuje. Pasza jest cyklicznie odkrywana w przypadku zapotrzebowania w gospodarstwie i nic złego się nie dzieje. Ale przyznam, że miałem z tym problem, i to duży. Wtedy zacząłem właśnie zwracać o wiele większą uwagę na odpowiednią wilgotność przy zbiorze. Kiedy siano było przesuszone, to potem nie było odpowiednio ubite, bo po prostu nie było odpowiedniej masy do takiego ubicia. Do tego pryzmy były za krótkie, a materiału zrzucanego za dużo, w dodatku niekoniecznie dobrze pociętego, tak że dłuższe frakcje o wiele gorzej się zagęszczały. To wszystko razem się kumulowało, dając negatywny efekt końcowy.

Czy coś można jeszcze zrobić, gdy dojdzie do zagrzania się sianokiszonki?
Jedyne co, to chyba tylko ją kompostować. Zdecydowanie nie polecam używania takiej paszy w przypadku krów mlecznych, zwłaszcza wysokoprodukcyjnych, gdyż takie sztuki mają i tak mocno obciążone wątroby, a pobieranie przez nie przegrzanej sianokiszonki może skutkować poważnymi problemami zdrowotnymi, o spadku wydajności nie wspominając.

Z czym miał Pan największy problem w swoim gospodarstwie, jeżeli chodzi o przygotowanie pasz?
Tak jak już wspomniałem, miałem problem z zagrzewaniem się sianokiszonki, ale podobna sytuacja powtórzyła się także z kiszonką z kukurydzy. Problem był natury technologicznej, gdyż sypkość zbiorów nie pozwalała na odpowiednie ubicie i uformowanie pryzm. Rozdzieliliśmy zbiory na dwie pryzmy i  kiedy na jednej były one ubijane, to na drugą były z kolei dowożone, i tak na przemian. Pozwoliło to podnieść boki, a do tego cała pryzma została odpowiednio dognieciona, co zniwelowało problemy z zagrzewaniem. Dodatkowo po skończonej pracy luźniejszy materiał był podgarniany ładowaczem i dobijany, aby pryzma była jak najbardziej zagęszczona.

Czy korzystacie Państwo w takich działaniach z pomocy zewnętrznej?
Tak, często korzystamy z pomocy federacyjnych doradców żywieniowych, chociażby odnośnie do ustalenia terminów zbioru czy poziomu wilgotności. Szczerze powiem, że nie wyobrażam sobie prowadzenia gospodarstwa bez takiego właśnie niezależnego doradztwa, jakie oferuje PFHBiPM. Zwłaszcza pomoc pana Zbyszka Wróblewskiego jest tutaj niezastąpiona i nieoceniona.

Panie Piotrze, jakie błędy najczęściej popełniają hodowcy podczas przygotowywania pasz dla swoich zwierząt?
Moim zdaniem do kardynalnych błędów należy przede wszystkim zbyt szybka praca przy przygotowywaniu pryzmy. Proces ubijania czy zakiszania często jest zbyt chaotyczny, niedokładny i niestaranny. Na ogół wynika to z braku czasu, kwestii sprzętowych i pracowniczych, ale mimo to polecałbym rozbicie paszy na dwie pryzmy, o czym wspominałem wcześniej, na pewno wymaga to więcej pracy, ale efekt jest o wiele lepszy. Poza tym dużo błędów występuje przy samym wybieraniu kiszonki, należy to robić ostrożnie i przemyślanie – etapami. Tak, aby nie napowietrzyć ścian, co może spowodować wtórną fermentację. Tutaj wspomnę także, że dużą rolę w przypadku pryzm czy silosów odgrywa ich usytuowanie w stosunku do stron świata. Wiadomo, że od południowej strony pryzma bardziej się nagrzewa, dlatego najbardziej wskazane jest umiejscawianie jej od północy. 

Piotr Guzowski prowadzi swoje gospodarstwo od 2011 i przykłada ogromną uwagę do produkcji pasz dla swoich krów

Nadchodzące wydarzenia