Mikrobiogazownia to szansa, ale bez walki o kukurydzę!

Własna energia elektryczna, ciepło do ogrzania budynków i masa pofermentacyjna, którą można wykorzystać na polach – to najważniejsze korzyści zmniejszające koszty produkcji mleka, na które zwracali uwagę eksperci podczas konferencji „Biogazownie lokalne – korzyści, oszczędności, zysk” w Borku Wielkopolskim.

tekst i zdjęcia: Marcin Jajor

– Mamy duży potencjał substratowy, możliwości i fachowców, dzięki którym można efektywnie produkować biogaz i uzyskać dodatkowy przychód w gospodarstwie. Zdecydowanie warto inwestować w biogazownie – mówił dr Andrzej Lewicki z UP w Poznaniu. Jak podczas spotkania, którego współorganizatorem była PFHBiPM, wymieniał ekspert, obecnie w Polsce funkcjonuje ponad 440 biogazowni, w tym nieco ponad 170 rolniczych. Ich rodzaj i lokalizacja są uzależnione od uwarunkowań lokalnych, w tym przede wszystkim dostępu do substratu. Na ten moment zbliżamy się do 7 mln t rocznie substratów odpadowych wykorzystywanych w biogazowniach rolniczych. Trend jest wzrostowy, choć nie jest to dynamika, której byśmy oczekiwali. W wielu krajach można bowiem mówić już o tysiącach instalacji.

Leszek Hądzlik

Substrat: nie tylko cena się liczy

– Biogazownia rolnicza powinna się skupić na wykorzystaniu odpadów. Modele, w których do zasilania biogazowni jest wykorzystywana kiszonka z kukurydzy, muszą odejść do lamusa. Nie tylko z przyczyn środowiskowych, ale ze względów czysto finansowych. Substrat ten nie wychodzi korzystnie pod kątem optymalizacji finansowej całego przedsięwzięcia – zwracał uwagę przedstawiciel UP w Poznaniu. Jak dodawał, ten błąd popełniono w Niemczech, gdzie wsparcie do budowy instalacji biogazowej było tam na tyle wysokie, że opłacało się siać kukurydzę na tysiącach, a nawet milionach hektarów. To powodowało problemy środowiskowe i monokulturę. Będziemy mieli też do czynienia z dużą walką o substrat, tym bardziej że tamtejsze biogazownie będą się musiały zderzyć z realiami komercyjnego rynku.
– Naturalną przestrzenią dla budowy biogazowni są miejsca, gdzie powstają duże ilości odpadów z rynku rolno-spożywczego, co wiąże się z ich stosunkowo niewielkim kosztem. Z drugiej strony powstaje coraz więcej biogazowni, które są instalacjami typowo inwestycyjnymi – mówił ekspert i dodawał, że w ich przypadku szczególnie wskazana jest analiza ekonomiczna. Przyszły właściciel takiej biogazowni powinien rozpatrywać opłacalność inwestycji w kontekście kosztu wyprodukowania megawatogodziny na danym substracie. Musimy się zatem skupić na wykorzystaniu dostępnych odpadów, których cena jest niższa, a jednocześnie – przy odpowiednim nadzorze – mogą one zapewnić stabilną pracę instalacji i efektywne funkcjonowanie.
– Niestety w niektórych przypadkach inwestorom wydaje się, że jeśli płacą za substrat mniej niż za tonę świeżej masy, to będzie on opłacalny. Tymczasem każdy substrat ma inne parametry. Dlatego są biogazownie, które pracują z pełną mocą, ale mimo wszystko mają ujemny bilans ekonomiczny – mówił dr Lewicki.

dr Andrzej Lewicki

Mikrobiogazownie są uprzywilejowane

Zdaniem Adama Orzecha, prezesa zarządu Naturalna Energia.plus, potencjalny inwestor musi w pierwszej kolejności zadać sobie kluczowe pytanie: czy tak jak do tej pory zamierza hodować bydło, trzodę chlewną czy drób i zwyczajnie poprawić efektywność swojej pracy oraz produkować w bardziej zrównoważony sposób? Oznacza to w praktyce zagospodarowanie odpadów z własnego gospodarstwa oraz sprzedaż tylko nadwyżek wyprodukowanej energii, która będzie wykorzystywana głównie na potrzeby własne. A może celem przyszłego inwestora jest rozpoczęcie zupełnie nowej działalności biznesowej, tj. zgromadzenie odpowiednio dużo materii organicznej nadającej się do fermentacji, przekształconej w wyprodukowaną energię elektryczną by w całości sprzedawać ją na rynku? W tym ostatnim przypadku biogazownia wiąże się z nakładami rzędu 9–30 mln zł, wymaga od 30 000 do 300 000 t wielu substratów (własny odpad to za mało). Tu liczba i zakres procedur rośnie wraz ze wzrostem skali inwestycji.

Jak z kolei wymieniał specjalista, pojedyncza mikrobiogazownia to nakład rzędu od 1,5 do ok. 5 mln zł i wymaga znacznie mniej substratu, tj. od 3000 do 15 000 t/rok (własny odpad). Co jednak najważniejsze, wszystkie formalne procedury w tym zakresie są bardzo uproszczone.
– Mikrobiogazownie w polskim systemie prawnym są szczególnie uprzywilejowanie. Budowa może być realizowana jedynie na zgłoszenie. Nie wymagane są też dodatkowe zgody, konsultacje społeczne ani pozwolenia. To dalej działalność rolnicza, a grunt, na którym stoi biogazownia, dalej ma charakter rolniczy – podkreślał Orzech. Uzupełniał też, że istnieje prawny obowiązek przyłączenia biogazowni do sieci oraz kupna nadwyżek energii elektrycznej. – Procedury są proste i szybkie, a od decyzji do rozpoczęcia produkcji biogazu może minąć niespełna rok. Wszystko przez to, że w danym miejscu nie powstają żadne nowe odpady, które mogłyby stanowić zagrożenie – mówił Orzech.

Adam Orzech

Na co jeszcze warto zwrócić uwagę, decydując się na biogazownię? Jak dodawał Orzech, istotne znaczenie ma m.in. system utrzymania krów. Najlepiej sprawdza się gnojowica „tuż spod ogona”, a więc z obór z posadzkami pełnymi i zgarniaczami. Jej efektywność jest znacznie wyższa niż tej pozyskiwanej z obór z posadzkami rusztowymi, bo przebywając w zbiorniku, traci ona znaczną część swojego biogazowego potencjału. Inna zasada brzmi, że im bardziej wydajna krowa, tym bardziej wydajna biogazowo jest też gnojowica.

Co można zyskać?

Zgodnie z definicją przedstawioną przez Orzecha mikrobiogazownia może wyprodukować do 200 000 m3 biogazu rolniczego rocznie, co w praktyce odpowiada ok. 50 kWe. Ponadto w jej przypadku zakładana moc elektryczna wynosi do 50 kW + moc cieplna do 150 kW. Z kolei roczna produkcja energii netto oddana do użytkowania przez inwestora to 360 MW/h energii elektrycznej rocznie. Trzeba pamiętać, że substratem może być wyłącznie masa pochodząca z działalności rolniczej lub z przemysłu rolno-spożywczego.
– Mikrobiogazownię może zasilać gnojowica produkowana przez ok. 300 krów. Instalacja pokryje pełne zapotrzebowanie na energię elektryczną, a wyprodukowane nadwyżki będzie można sprzedać. Redukcja kosztów jest olbrzymia! – akcentował Orzech. Zwracał też uwagę na dodatkowe profity. Jest nim m.in. energia cieplna (400 MWh na potrzeby użytkownika). Dla przykładu instalacja 44 kW wystarcza do ogrzania dwóch domów jednorodzinnych. Do tego dochodzi zbiornik buforowy z wodą, którą można wykorzystać do celów higienicznych. Kolejną istotną korzyścią jest cenny nawóz w postaci pofermentu, który możemy wykorzystać na własnych gruntach, ograniczając w ten sposób zużycie nawozów sztucznych. – Jest nie tylko bardzo wartościowy i bezwonny, ale można go też bez ograniczeń wprowadzać do obrotu – mówił ekspert.

Biogazownia to mniejsze koszty

Jak podkreślał Martin Ziaja, prezes Okręgowego Związku Hodowców Bydła w Opolu oraz członek zarządu PFHBiPM, biogazownie stanowią szansę, ale mogą być też pewnym zagrożeniem. Z tym ostatnim mamy do czynienia, gdy jako substrat wykorzystywana jest kukurydza. O ziemię pod jej uprawę może się bowiem w przyszłości toczyć zaciekła walka. Co innego, jeśli biogaz produkowany jest w oparciu o gnojowicę. – Jako PFHBiPM będziemy zabiegać o to, żeby wsparcie na budowę biogazowni szło w kierunku producentów mleka, a nie dużych inwestorów! – zapowiadał Ziaja.

Prezes OZHB w Opolu mówił również o coraz większych oczekiwaniach ze strony konsumentów. Produkowana dzisiaj żywność nie tylko musi spełniać najwyższe standardy jakości, być produkowana z poszanowaniem zwierząt i w sposób zrównoważony, tj. przyjazny środowisku, ale również ma być jak najtańsza. To elementy, które bardzo trudno pogodzić.
– Tymczasem generowane są ogromne straty żywności, które rocznie sięgają 168 kg netto na mieszkańca rocznie, a łącznie z procesem produkcji – 235 kg na mieszkańca rocznie. Wiąże się z tym ogromny ślad węglowy! – wyliczał Ziaja. Dodawał, że oczywiście trudno polemizować z tym, że produkcja mleka wiąże się z określonym śladem węglowym, bo to fakt. Z drugiej strony hodowcy krów mlecznych jednocześnie uprawiają kukurydzę, która jest w stanie w jednym okresie wegetacyjnym pochłonąć do 40 t/ha CO2. Ponadto istnieje też mylne przeświadczenie, że krowa nisko wydajna (często utrzymywana na pastwisku) jest bardziej przyjazna środowisku.
– Prawda jest zupełnie inna, bo takie zwierzę na każdy litr wyprodukowanego mleka emituje ok. 23 g metanu, podczas gdy krowa rasy HF przy wydajności powyżej 10 000 l rocznie – 12 g metanu/litr wyprodukowanego mleka – wyliczał Ziaja. Dlatego zwiększając koncentrację i efektywność produkcji mleka, hodowcy są bardziej przyjaźni środowisku.

Martin Ziaja

Stawiamy na redukcję!

– Jako PFHBiPM stawiamy na redukcję emisji metanu. Dążymy do poprawy efektywności produkcji mleka i wzrostu wydajności krów, co idzie w parze z ograniczeniem emisji tego gazu w przeliczeniu na kilogram wyprodukowanego mleka. Przeciętne stado krów mlecznych pod oceną produkuje ponad 9000 kg mleka od krowy na rok. To lepszy rezultat niż w przypadku producentów mleka w Niemczech czy Francji – mówił Leszek Hądzlik, prezydent PFHBiPM.

Jak zwracał uwagę podczas spotkania w Borku Wielkopolskim, nie ma odwrotu od biogazowni, bo mogą one w znacznym stopniu ograniczyć koszty produkcji mleka. Wartością dodaną jest większa dbałość o środowisko, a tego oczekują konsumenci. 

Nadchodzące wydarzenia