Metan – nie przespać tematu

Hodowcy są w trakcie prac polowych, bo żniwa w całej pełni, trudno więc oczekiwać, aby skupili uwagę na dwóch niezwykle istotnych informacjach, które właśnie w tym okresie pojawiły się w przestrzeni publicznej. Pierwsza dotyczy podatku klimatycznego, jaki hodowcy duńscy będą uiszczać od zwierząt gospodarskich, druga – opublikowanego w dzienniku urzędowym Unii Europejskiej w dniu 15 lipca Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2024/1787 z dnia 13 czerwca 2024 roku w sprawie redukcji emisji metanu w sektorze energetycznym oraz zmieniającego rozporządzenia (UE) 2019/942.

tekst: Michał Klimaszewski zdjęcia: freepik.com

W przypadku tej pierwszej wskazano, że od 2030 roku właściciel krowy w Danii zapłaci rocznie ok. 16 euro za krowę, przy czym opłata ta będzie rokrocznie wzrastać, aż osiągnie kwotę 100 euro w roku 2035. Oczywiście wszystko przez metan pochodzący z fermentacji jelitowej przeżuwaczy. Dania chce dać przykład innym krajom i pokazać, jak walczy ze zmianami klimatycznymi. Druga informacja jest tylko z pozoru niewinna, ponieważ dotyczy wyłącznie sektora energetycznego, czyli kopalni węglowych lub przedsiębiorstw przetwarzających ropę naftową albo gaz.

Ale spójrzmy na to z innej strony. W dokumentach unijnych – mowa o Rezolucji Parlamentu Europejskiego z dnia 21 października 2021 roku w sprawie strategii UE na rzecz ograniczenia emisji metanu, która wyraźnie wskazuje, że redukcja emisji metanu w zakresie, w jakim jest zależna od działalności człowieka, jest jedną z „najbardziej opłacalnych strategii, która pozwoli szybko ograniczyć tempo ocieplania się klimatu oraz zapewni znaczny wkład w globalne wysiłki na rzecz ograniczenia wzrostu temperatury do 1,5°C. Ograniczenie emisji metanu może mieć znaczny i szybszy wpływ na spowolnienie tempa globalnego ocieplenia niż ograniczenie emisji CO2. Ten sam dokument wskazuje, że sektor rolniczy odpowiada za 40% emisji metanu pochodzącego z działalności człowieka. To o 5% więcej niż metan pochodzący z przerobów paliw kopalnych. 80% tej emisji pochodzi z obornika oraz od zwierząt gospodarskich.

Oznacza to, że za chwilę Unia weźmie się za nas, czyli za hodowców. Za chwilę zaleje nas kilkaset artykułów naukowych podkreślających szkodliwość metanu. Nie chcę być prorokiem, ale myślę, że w okolicach 2028 roku dowiemy się, że co prawda dwutlenek węgla jest szkodliwy dla środowiska, ale metan jest znacznie gorszy.

Zmanipulowana po raz kolejny opinia publiczna będzie patrzyła na hodowców jako źródło nieszczęścia klimatycznego. Powtarzam się – ale trzeba coś zrobić, żeby wizerunek krowy nie był, tak jak ma to miejsce obecnie, symbolem emisji zanieczyszczeń w rolnictwie!

Oczywiście Unia ma już dzisiaj rozwiązania, co z tym fantem zrobić w przyszłości. Przede wszystkim zmienić naszą dietę. Autorzy przywołanej Rezolucji napisali: „Dieta Europejczyków nie jest zgodna z zaleceniami dotyczącymi zdrowego sposobu odżywiania się. W całej populacji konieczna jest zmiana wzorców konsumpcji ukierunkowana na spożywanie zdrowszej żywności, na zdrowszą dietę i zdrowszy styl życia. Większe spożycie roślin i żywności pochodzenia roślinnego ze zrównoważonej produkcji, takich jak świeże owoce i warzywa, zboża pełnoziarniste i rośliny strączkowe, oraz rozwiązanie problemu nadmiernego spożycia mięsa i produktów ultraprzetworzonych”. Po drugie w sprawę muszą się włączyć politycy, aby stworzyć jasne zasady ramowe dotyczące sektora produkcji zwierzęcej, zapewnić pewien stopień przewidywalności (czytaj: pomiaru i ograniczania emisji). Do tego dochodzi rezygnacja z nawozów azotowych i wprowadzenie dodatków paszowych ograniczających wydzielanie metanu.

Dlaczego jeszcze tego nie zrobili? Bo – jak sami piszą – pomimo wzrostu emisji metanu w ostatnich pięciu latach związanych z powiększaniem stad hodowlanych źródła jego emisji są rozproszone, trudne do zmierzenia i weryfikacji. Przekładając to na język praktyczny, najpierw wmówią nam odpowiedzialność (bo nie da się jej policzyć), a potem zapewne zaproponują jakąś opłatę na wzór tej wprowadzanej aktualnie przez Duńczyków.

Istota działania instytucji europejskich w obszarze kreowania prawa bazuje na odraczaniu wejścia określonych wymogów w życie. Elektryczne samochody (2035 rok), ograniczanie metanu w rolnictwie (od 2030 roku) – te odlegle terminy mają w założeniu dać niezbędny czas na przygotowanie się do zmian, z drugiej strony niwelują ewentualne protesty społeczne. Bo my, jako społeczeństwo, patrzymy na pewne rzeczy z niedowierzaniem – licząc, że rządzący wycofają się ze swoich pomysłów. Znamy takie sytuacje z podwórka krajowego, kiedy decyzją polityczną w ostatniej chwili odraczano nakładanie określonych obowiązków. Takim przykładem może być KSeF, czyli platforma do wystawiania i otrzymywania faktur drogą elektroniczną. Nałożona przepisami unijnymi reforma w wystawianiu faktur, miała obowiązywać od stycznia tego roku, termin jednak przełożono, a dzisiaj już wiemy, że planowana data wejścia w życie to 1 lutego 2026 roku. Czy podobnie będzie z dyskusją o metanie? Już dzisiaj hodowcy muszą zadbać o powołanie odpowiednich zespołów i rozpoczęcie debaty o planowanych zmianach. Problemem od strony naukowej zajęła się Polska Federacja Hodowców Bydła i Producentów Mleka, szczególnie dr hab. Marcin Pszczoła z Centrum Genetycznego, który podkreślał wpływ wykorzystania badań genetycznych na ograniczania emisji metanu. Ale tu potrzeba znacznie szerszej dyskusji hodowców, naukowców, prawników. Za trzy, cztery lata będzie za późno, bo – jak widzimy – inni gracze europejscy będą zasłaniali się argumentem o wprowadzeniu stosownych rozwiązań. 

Reklama

Nadchodzące wydarzenia