Podzielona Europa

Od 10 do 21 listopada w Brazylii będzie miała miejsce kolejna konferencja pod egidą Organizacji Narodów Zjednoczonych poświęcona zmianom klimatycznym. Będzie to 30. spotkanie przywódców światowych i jak zawsze jego założeniem jest sformułowanie politycznych deklaracji i podjęcie działań związanych z ochroną klimatu. Warto przypomnieć, że na 21. spotkaniu tego gremium zostało podpisane porozumienie paryskie wyznaczające cele polityki klimatycznej Europy i świata.

tekst: dr. Michał Klimaszewski

W związku z tym wydarzeniem organy Unii Europejskiej podjęły działania, aby w imieniu zjednoczonej Europy zawieźć na szczyt klimatyczny nową deklarację w zakresie walki ze zmianami klimatu. Przypomnę, że celem tzw. Zielonego Ładu jest osiągnięcie do roku 2050 neutralności klimatycznej w gospodarce europejskiej.

Ponieważ perspektywa ta wydaje się dosyć odległa, Komisja Europejska rozpoczęła prace legislacyjne nad propozycją, zgodnie z którą do roku 2040 miałaby nastąpić 90-procentowa redukcja emisji gazów cieplarnianych. Wielu liderów politycznych z różnych krajów, między innymi Francji, Włoch, Czech czy Polski, wyraźnie wskazuje, że jest to cel po prostu nieosiągalny. Po drugiej stronie są Niemcy oraz Dania, sprawująca obecnie w UE prezydencję. Warto wspomnieć, że w zakresie redukcji emisji w sektorze rolnictwa w Danii wypracowano konsensus społeczny – od 2030 roku będzie tam obowiązywać opłata za emisje dwutlenku węgla od zwierząt hodowlanych. W przypadku krów będzie to początkowo 40, a później 100 euro rocznie od sztuki.

Z punktu widzenia przebiegu procesu legislacyjnego kluczową rolę sprawuje ta grupa parlamentarna, której zadaniem będzie prowadzenie negocjacji dotyczących nowego celu klimatycznego, a także sporządzenie raportu w tej sprawie oraz zgłoszenie stosownych rekomendacji. Ku zdziwieniu wielu polityków rola ta przypadła grupie Patrioci dla Europy, która to grupa, najdelikatniej ujmując, jest w opozycji do działań klimatycznych alarmistów. Ci ostatni próbowali jeszcze, przysłowiowym rzutem na taśmę, zmienić sposób działania nad nowym aktem prawnym, tak aby prace mogły być prowadzone w tzw. procedurze przyspieszonej. Jednak Europosłowie odrzucili ten wniosek. Zdaniem ekspertów oznacza to, że na szczycie w Brazylii nie zostanie przedstawiona propozycja 90-procentowej redukcji emisji.

Zastanawiając się nad skutkami takiej regulacji, warto przypomnieć, że już w 2025 roku obowiązek uiszczania opłaty emisyjnej – tzw. ETS 2 – obejmie środki transportu oraz właścicieli domów prywatnych. Ponieważ i jedni, i drudzy korzystają z paliw kopalnych (ropa, gaz, węgiel), europejscy politycy uznali, że najwyższy czas obciążyć takie osoby opłatami podobnymi do tych, które dziś płacą energetyczni giganci. Według zapowiedzi związane z tym podwyżki cen nośników energetycznych wyniosą kilkaset złotych, a specjalnie wprowadzony Społeczny Fundusz Klimatyczny będzie wypłacał rekompensaty dla osób o najniższych dochodach, dotkniętych skutkami podwyżek.

A co, jeśli włodarze Europy będą dalej dążyć do realizacji celów klimatycznych? Odpowiedź jest prosta, chociaż nikt nie chce jej głośno wyartykułować. Po ETS 2, obejmującym transport i budynki mieszkalne, przyjdzie czas na ETS 3, czyli rolnictwo – a tu jest już olbrzymie pole do popisu. Emisje zwierzęce, nawozy, sposób uprawy areałów rolnych – te obszary mogą być źródłem opłat środowiskowych, czytaj: podnieść koszty produkcji.

Dzisiaj, kiedy rolnicy czy hodowcy są utożsamiani z bezpieczeństwem żywnościowym oraz tworzą dobrze zorganizowane środowisko, politycy liczą się z ich głosem. Ale kiedy na przykład poprzez realizację umowy Mercosur spadnie znaczenie gospodarek krajowych w obszarze dostarczania taniej żywności, to obawa, że znaczenie społeczne tej grupy zawodowej spadnie, jest uzasadniona.

Co więcej, oczywistym jest, że według dzisiejszego sposobu liczenia emisji bez ingerencji w sektor rolniczy nie zostanie zrealizowany ostateczny cel UE w zakresie polityki klimatycznej. I tu znowu musi wybrzmieć gorzka i smutna prawda. Zróżnicowanie gospodarek krajowych UE sprawia, że trudno znaleźć akceptowany przez wszystkich modus operandi. To, co dobre dla Polski, Czech i Włoch, może nie być dobre dla Hiszpanii czy Francji. To, co ważne dla Greka, pozostaje bez znaczenia dla Litwina czy Łotysza. I nie jest to oznaką złej woli każdej ze stron. Po prostu gospodarki zawsze będą ze sobą konkurować, a warunki geograficzne, klimatyczne, dostęp do określonego rodzaju zasobów czy technologii są i będą czynnikami budującymi przewagę rynkową. Dzisiaj ta przewaga rynkowa jest konstruowana wokół regulacji prawnych, a to, jak uczy doświadczenie, nie jest stabilny fundament wzrostu gospodarczego. Dlatego zamiast zgody i współpracy w Unii Europejskiej narasta coraz większy spór. 