Prezentowanie bydła na wystawach – diabeł tkwi w szczegółach
Jestem przekonana, że każdy z hodowców ma w swoim stadzie diament – jałówkę lub krowę – który warto pokazać publicznie, na ringu. Ale nie każdy się na to zdecyduje. Jeśli jednak hodowca zechce podjąć trud rywalizacji i przygotowań do wystawy, to warto pamiętać o tym, że diament, aby prawdziwie zachwycić sędziego i publiczność, potrzebuje oszlifowania i oprawy – wówczas zmienia się w drogocenny brylant. A tę oprawę może mu zapewnić sam hodowca lub osoba w jego imieniu prowadząca zwierzę, bo nasz klejnot, choć sam w sobie jest piękny, musi być dobrze zaprezentowany na ringu. Innymi słowy: prezentowane zwierzę i prowadzący je człowiek powinni być duetem, w którym jedno zależy od drugiego i tylko razem mogą odnieść sukces.
Słuchamy i odpowiadamy na zapotrzebowanie
Dziś mamy już za sobą zmagania hodowców na najważniejszej w tym roku imprezie, jaką dla wszystkich gatunków zwierząt gospodarskich była XXX Narodowa Wystawa Zwierząt Hodowlanych w Poznaniu. Na ringu, w pawilonie 4, zespół sędziowski wybrał czempiony i superczempiony bydła ras mlecznych. Nadal jednak przed nami kilkanaście regionalnych wystaw i w wielu gospodarstwach w całym kraju przygotowania zwierząt idą pełną parą. W nieco alegorycznym wstępie przez „oszlifowanie” chciałam określić pielęgnację jałówki lub krowy: przycięcie racic, przygotowanie żywieniowe, nauczenie trzymania głowy na wysokości linii grzbietu i spokojnego chodzenia krok za krokiem, a w końcu jej wymycie i ostrzyżenie. Wszystkie te czynności są niezbędne przed wystawą i dziś już sobie nie wyobrażamy, aby pojechać na wystawę nie wykonawszy ich. Ale nie o tym będzie dzisiejsza relacja.
Włoski sędzia Giuseppe Beltramino, który był w ubiegłym roku jurorem na XI Ogólnopolskiej Wystawie Bydła Hodowlanego w Minikowie, uświadomił nam, że o sukcesie na wystawie decyduje nie tylko piękna pokrojowo jałówka lub krowa, jego zdaniem aż 30% tego sukcesu stanowi sposób zaprezentowania zwierzęcia na ringu podczas wyceny. To wielka sztuka, której trzeba się nauczyć, a opowieści, że pięknie zbudowana jałówka lub krowa sama się na ringu obroni, trzeba schować między bajki i wytrwale trenować oprowadzanie. Najlepiej pod okiem doświadczonej osoby. Trzeba też poznać podstawy obowiązujących procedur ringowych, zasady reagowania osoby oprowadzającej bydło na polecenia sędziego i tajniki prezentowania, aby podkreślić zalety budowy zwierzęcia. Włoski sędzia po wycenie w Minikowie szczerze nam powiedział, co było ze strony naszych oprowadzających nieprofesjonalne, a jemu psuło radość z sędziowania.
Już wtedy pojawił się pomysł zorganizowania dla hodowców szkoleń z oprowadzania bydła. A że inicjatywa wychodziła od samych hodowców, okazało się, że wprowadzenie tej idei w życie będzie możliwe: hodowcy udostępnią swoje zwierzęta i miejsce, PFHBiPM przekaże wiedzę i doświadczenie. Taki układ musi zaowocować wyższym poziomem prezentowania najpiękniejszych sztuk bydła na naszych ringach! Dotychczas odbyły się cztery takie szkolenia: dwa na Podlasiu oraz po jednym na Podkarpaciu i na zachodzie kraju, w województwie lubuskim.
Moja relacja pokaże, jak praktycznie, na warsztatach zorganizowanych w gospodarstwie pana Wiesława Kuleszy na Podlasiu i w znanym z wieloletnich tradycji hodowlanych ośrodku zarodowym HZZ Osowa Sień sp. z o.o. na fermie w Jędrzychowicach, podnosiliśmy kwalifikacje w prezentowaniu bydła na ringu i respektowaniu procedur ringowych, czyli „oprawę brylantów” – jałówek i krów wybranych na wystawę. Spotkania te, jak zresztą i pozostałe, miały ten sam przebieg co do merytorycznej zawartości, a obejmowała ona część teoretyczną w postaci prezentacji oraz praktyczny pokaz i ćwiczenie podstawowych umiejętności, które powinien posiadać każdy oprowadzający bydło podczas wyceny na ringu. Autorką prezentacji oraz instruktorem podczas części praktycznej była Emilia Zawadzka, doradca ds. hodowli PFHBiPM. Ćwiczyć mógł każdy, kto nie obawiał się chwycić kantarkę i poprowadzić jałówkę lub krowę.
Podobnie, ale w swoim stylu
Warto powiedzieć nie tylko o podobieństwach, ale też o faktach powodujących, że wspomniane dwa spotkania miały swój indywidualny styl. Szkolenie, podczas którego gościny udzielił pan Wiesław Kulesza, było bardziej kameralne, dla uczestników z województwa podlaskiego, ale można było zauważyć, że wielu kursantów to młodzi lub bardzo młodzi hodowcy. Niezwykle pokrzepiające jest, że młodzież garnie się do wiedzy o wystawach i te działania budzą jej entuzjazm. Taki obrazek, jak na zdjęciu 1, to moim zdaniem najpiękniejszy widok, jaki można sobie wyobrazić w kontekście omawianego tematu. Ponadto warsztaty w Rębiszewie-Zegadłach zaszczycili dyrektor ds. hodowli Agnieszka Nowosielska i dyrektor Regionu Oceny Wschód Adam Kamiński, co samo w sobie pokazuje ich znaczenie i wagę.
Z kolei na warsztaty zorganizowane na fermie w Jędrzychowicach, należącej do spółki Hodowla Zwierząt Zarodowych Osowa Sień, uczestnicy przybyli nie tylko z sąsiadującego z lubuskim województwa wielkopolskiego, ale też z zachodniopomorskiego, dolnośląskiego, łódzkiego, a nawet z opolskiego. Byli to głównie pracownicy spółek KOWR, które szykowały się do narodowej wystawy w Poznaniu. Przybyli też i aktywnie brali udział w ćwiczeniach uczniowie z klasy o profilu weterynaryjnym z Technikum nr 6 „Przyrodniczego” w Głogowie. W sumie ponad 50 osób podnosiło swoje wystawowe kwalifikacje i kompetencje. Liczba zwierząt udostępnionych do ćwiczeń pozwalała na zaaranżowanie sytuacji jak na miniwystawie, a w roli sędziego wystąpił Roman Januszewski, kierownik Działu Hodowli. Na koniec gospodarze tego przedsięwzięcia, prezes zarządu HZZ Osowa Sień sp. z o.o. Jan Pabierowski i główny hodowca spółki Janusz Kędziora, zadeklarowali gotowość organizowania podobnych spotkań co roku, jeśli tylko będzie taka potrzeba.
Korzystając ze zdjęć zrobionych podczas obu wspomnianych szkoleń, chciałabym przekazać, jakie zasady i istotne informacje zostały przypomniane oraz przećwiczone przez ich aktywnych uczestników.
Pierwsza lekcja – bez niej nawet nie próbuj iść dalej
Najważniejszą czynnością, jaką powinien wykonać hodowca przygotowujący jałówkę lub krowę do wystawy – jeszcze zanim zacznie ją uczyć „wystawowego” chodzenia – jest przyzwyczajenie zwierzęcia do trzymania głowy na wysokości linii grzbietu. Przez hodowców, u których odbywały się warsztaty, to działanie zostało wykonane wcześniej, w zaciszu obory, sumiennie i solidnie. Bez tego nawet nie byłoby co marzyć o przetrenowaniu procedur ringowych. Dlaczego to jest takie ważne i jak się do tego zabrać? Dla bydła naturalna postawa jest taka, jak przy pobieraniu paszy, z głową pochyloną nad podłożem. Dlatego trzymanie głowy wysoko, na wysokości kłębu musi być wytrenowane, a mięśnie, dzięki którym taką pozycję zwierzę jest w stanie utrzymać bez zmęczenia, muszą się do tego przyzwyczaić. Osiąga się to dzięki co najmniej tygodniowemu treningowi, polegającemu na przywiązaniu jałówki (koniecznie po odpasieniu i napojeniu) na godzinę dziennie do odpowiednio do wzrostu zwierzęcia wysoko położonej rury na specjalnie przygotowanym miejscu, gdzie podłoże nie jest śliskie. Lepiej zacząć od krótszego treningu i stopniowo wydłużać czas ustawienia w tej niezwyczajnej dla zwierzęcia pozycji. Nie można zostawić zwierzęcia bez opieki, a treningowa linka powinna być zawiązana na specjalny węzeł, umożliwiający szybkie uwolnienie z uwięzi, w razie gdyby jałówka zaczęła się nadmiernie szarpać lub nawet się przewróciła. Każdy młody hodowca po kursie lub członek zespołu pielęgnacyjnego potrafi pokazać, na czym to polega. Trening trzymania głowy to lekcja, którą obowiązkowo trzeba odrobić, a bez tego próby uczenia chodzenia mogą się bardzo wydłużyć, być wyczerpujące dla obu stron lub nawet skończyć się niepowodzeniem.
Zamiana linki treningowej na kantarkę wystawową
Wskazane jest, aby trening chodzenia przeprowadzać przy użyciu linki tzw. treningowej. Jest ona wykonana ze sznurka propylenowego, służy też do mycia zwierzęcia. Linka propylenowa, wysychając, nie kurczy się i nie uwiera jałówki, a prawidłowo założona pozwala bezpiecznie panować nad zwierzęciem. Jednak gdy termin wystawy już się zbliża, trzeba zamienić tę linkę na wystawową kantarkę i przyzwyczaić do niej naszą jałówkę. Takie eleganckie ogłowie ma część skórzaną i część złożoną z łańcuszka, posiada też spinki i karabińczyk. Prowadząca warsztaty Emilia pokazała, jak założyć i dopasować kantarkę, aby wystające metalowe części nie drażniły skóry jałówki. Zasadą jest, że osoba prowadząca idzie z lewej strony zwierzęcia i trzyma kantarkę w lewej ręce. Trzeba uważać, aby pasek był schludnie zwinięty, a nie zwisał bezwładnie, jak na zdjęciu 2. Użycie prawej wolnej ręki prowadzącego jałówkę jest tak ważne do osiągnięcia mistrzostwa w pozycjonowaniu i prezentowaniu zwierzęcia, że warto to przypomnieć. Po pierwsze, oprowadzający musi sobie wyrobić nawyk podtrzymywania skóry na lewym policzku jałówki. Dlaczego? Bo to pomaga mu zacieśnić kontakt ze zwierzęciem, bardzo ważny i oczekiwany przez jałówkę, a ponadto przeciągnięcie nadmiaru skóry w swoją stronę powoduje optyczne wyszczuplenie profilu głowy od strony sędziego, dzięki czemu wydaje się ona bardziej sucha i szlachetniejsza. Trzeba to robić tak, jak na zdjęciu 3. Prawą dłoń wykorzystujemy też przy pozycjonowaniu nóg jałówki, opierając ją delikatnie na łopatce, wymuszamy, aby poruszyła się w pożądanym kierunku, jak to robi prowadząca na zdjęciu 4. To także kolejny element kontaktu człowieka z jałówką, a zwierzę szybko przyzwyczaja się do dotyku ręki i uczy się, czego człowiek od niego chce. Dobrze jest nauczyć jałówkę szybkiego reagowania na dotyk na grzbiecie i pod brzuchem, aby w razie potrzeby skorygować linię grzbietu.
Ruszamy do przodu na ring
Przy prowadzeniu jałówki na ring trzeba pamiętać o prawidłowym trzymaniu lewej ręki. Przedramię prowadzącego powinno znajdować się na wysokości pyska jałówki, tak aby linia grzbietu i głowa stanowiły prawie jedną linię, jak na zdjęciu 5. Po wprowadzeniu sztuki na ring musimy pamiętać, że zwierzęta chodzą po nim zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Często asystent sędziego, krocząc przed pierwszym zwierzęciem, wyznacza ten kierunek. Oprowadzający z kolei muszą zachować: po pierwsze – kolejność, w jakiej zostali wpuszczeni na ring, a po drugie – około półtorametrowe odstępy między zwierzętami, jak na zdjęciu 6. Tempo prowadzenia swojego zwierzęcia trzeba więc dostosować do tego, w jakim chodzą inne sztuki po ringu. Zarówno pośpieszanie poprzedzającego zwierzęcia, jak i zbyt wolny krok – powodujący, że między dwoma kolejnymi sztukami wytwarza się zbyt duża luka – są nieprawidłowym postępowaniem, niemile widzianym i krytykowanym przez sędziów. Prowadzący musi też reagować w sytuacji, gdy jego zwierzę poczuje chęć załatwienia potrzeby fizjologicznej – powinien wtedy zatrzymać się i odczekać odpowiednią chwilę, a wszyscy oprowadzający za nim powinni zrobić to samo. Innym powodem zatrzymania się całego ruchu na ringu jest sygnał dany przez sędziego. Dzielenie uwagi między prowadzone zwierzę a to, co robi i pokazuje ręką lub obiema rękami sędzia, jest ważną umiejętnością wymaganą od oprowadzającego. Ta podzielność uwagi jest konieczna podczas całego procesu oceny na ringu. Sędzia zatrzymuje na chwilę zwierzęta i zaczyna indywidualną ocenę każdego z nich. Ważne jest wtedy, aby juror miał dość miejsca, żeby obejrzeć jałówkę z tyłu. Unikać też należy zbytniego „przytulania się” do bandy wyznaczającej ring, bo to utrudnia sędziemu ocenę zwierząt.
Poprawiamy ustawienie nóg przy pomocy głowy
Czy to jakaś pomyłka? Nie! Na ringu pewne zachowania są niemile widziane przez sędziego. Do nich należy używanie przez oprowadzającego nóg do pozycjonowania kończyn prezentowanego zwierzęcia. Nie jest dobrze odbierane przez sędziego, gdy prowadzący zbyt agresywnie nadeptuje na racicę lub kopie zwierzę pod ratkę, aby przestawiło nogę w inną pozycję. Nasza instruktorka podczas warsztatów pokazywała, jak prawidłowo wykonuje się tę czynność, gdy zwierzę stoi w szeregu albo sędzia podchodzi do indywidualnej oceny i bacznie patrzy na jałówkę, zwraca uwagę na wszystkie szczegóły, również na ustawienie kończyn, co jest bardzo ważne. Zaprezentowała, jak osiągnąć efekt przy pomocy wyłącznie ogłowia, stosując krótkie, ale stanowcze ruchy, jakby potrząsając głową zwierzęcia, co sprawia, że na chwilkę odrywa nogi od podłoża i tę chwilę można wykorzystać do zmiany ich ustawienia na pożądane. Szkoda, że nie da się tego uwiecznić na zdjęciu, można raczej pokazać na krótkim filmiku, ale proszę mi wierzyć, to skutkuje. Trzeba jednak ćwiczyć, aby wprawnie posługiwać się tą metodą na ringu. Tak jak na zdjęciu 7 powinna być ustawiona jałówka stojąca na pierwszej pozycji w szeregu, mająca szansę na tytuł czempiona w swojej grupie, lub gdy sędzia zbliża się do niej, przystępując do indywidualnych oględzin. W taki sposób prezentuje się długość tułowia i otwartość żeber, cechy pokroju istotne u bydła mlecznego.
W szeregu przed wyborem czempiona
Wszyscy wiedzą, że bydło ocenia się na ringu metodą porównawczą. Sędzia, obserwując zwierzęta kroczące wkoło ringu, porównuje je między sobą, by jako ostatni etap wyceny ustawić je w szeregu, jego zdaniem, od najlepszego po najsłabsze. Już podkreślałam, o czym była też mowa na warsztatach, jak ważne jest reagowanie oprowadzającego na sygnały dawane przez sędziego. Ustawiając szereg, sędzia najczęściej bardzo szybko wskazuje ręką zwierzęta mające zajmować kolejne miejsca. Podobnie szybko trzeba się wtedy przemieścić w odpowiednie miejsce. Ważne jest, aby jednak zachować odstępy między zwierzętami, tak jak widać na zdjęciu 8. W tym ustawieniu sędzia nadal podejmuje decyzje, porównując między sobą zwierzęta z przodu i od tyłu. Zwłaszcza przy ocenie krów i ich wymion jest to bardzo ważna chwila. To ostatni moment na korekcję ustawienia w szeregu. Najczęściej stosuje się przestawienie na wyższą pozycję, rzadziej wycofanie na dalsze miejsce w szeregu. Podczas szkoleń, po zademonstrowaniu przez instruktorkę, jak to prawidłowo zrobić, uczestnicy mieli możliwość przetrenować ten wcale niełatwy manewr pod okiem Emilii. Czasem nie tylko zmiana pozycji w szeregu wymaga tej operacji, jest ona przydatna także wtedy, gdy niecierpliwe zwierzę zbytnio się kręci i za blisko przesunie się w kierunku sąsiadki. Wtedy też trzeba posłużyć się metodą wyprowadzenia zwierzęcia do przodu szeregu, wykonać nawrót i wprowadzić je w opuszczone przed chwilą miejsce, przejść tak daleko do tyłu, aby można było swobodnie wykonać drugi nawrót i wprowadzić sztukę z powrotem na swoje miejsce, z zachowaniem odpowiedniego odstępu od sąsiednich zwierząt, równając przednie kończyny i głowę z innymi w szeregu.
Korzyści nie do przecenienia
Chociaż większość obowiązujących przy oprowadzaniu zasad nie zmienia się od lat, gdy zostały opracowane i wprowadzone w życie, ich znajomość nie jest całkiem oczywista dla wszystkich. Tu praktyka robi swoje, a przypomnienie sobie procedur ringowych nigdy nie zaszkodzi. Najlepiej to zrobić pod okiem doświadczonego nauczyciela. Szkolenia z oprowadzania miały charakter otwarty, udział mógł wziąć każdy, kto wcześniej zgłosił chęć uczestniczenia w warsztatach. Śmiało można powiedzieć, że co najmniej kilkadziesiąt osób z kraju zdobyło nowe wiadomości lub odświeżyło sobie wcześniej poznane informacje z tej dziedziny. Teraz tylko czekać, jak właśnie ci hodowcy zabłysną na lokalnych ringach dobrze opanowanymi umiejętnościami, a ich wysiłki przyniosą nagrody dla prezentowanych przez nich zwierząt. Dodać trzeba, że tak samo ważne jak zdobyta wiedza są też kuluarowe rozmowy, okazja do spotkania się z dawno niewidzianymi kolegami po fachu i wspólny posiłek po skończonym treningu.
tekst: Anna Siekierska