Robotyzacja obór powszechnieje
Polscy hodowcy bydła mlecznego coraz częściej decydują się na automatyzację produkcji mleka w swoich gospodarstwach. Niekiedy są to wręcz rewolucyjne zmiany w technologii utrzymania krów – prezentujemy przykład z Wielkopolski.
tekst i zdjęcia: RYSZARD LESIAKOWSKI
Od sierpnia ub.r. użytkuję bezściełową oborę wolnostanowiskową, wyposażoną w dwa roboty, jeden zastępuje mnie podczas doju, a drugi automatycznie czyści posadzki ażurowe – opowiada Dariusz Kołaczkowski prowadzący wraz z partnerką Magdaleną Maćkowiak 30-hektarowe gospodarstwo w Staniewie w powiecie krotoszyńskim. Obecnie utrzymują w nim 53 krowy o średniej rocznej wydajności rzędu 10,7 tys. kg mleka. Jak informują, wcześniej 31 krów przebywało w oborze uwięziowej, dojono je za pomocą dojarki bańkowej. – W starym budynku nie było możliwości zmechanizowania prac, wszystkie czynności wykonywaliśmy ręcznie. Codziennie praca fizyczna zajmowała czterem osobom co najmniej sześć godzin. Pomagali nam moi rodzice – relacjonuje hodowca. Jak informuje, gospodarstwo przejął w 2012 roku, mając wizję nowej obory z robotem udojowym. W tym czasie stado liczyło 23 krowy o średniej rocznej wydajności ok. 7 tys. kg mleka. Do 2017 roku w gospodarstwie prowadzono także tucz trzody chlewnej w cyklu zamkniętym, stado podstawowe liczyło 4–5 loch. – Miejsce świń zajęły opasy, rocznie sprzedajemy ok. 16 buhajów o masie ok. 750 kg. Od przyszłego roku rezygnujemy z tego kierunku produkcji i będziemy zajmować się wyłącznie produkcją mleka – mówią rozmówcy. Jak informują, do realizacji zamysłu budowy nowej obory doszło w lipcu 2020 roku, kiedy ruszyły roboty budowlane, które znacznie się przedłużyły z powodu trwającej wówczas pandemii koronawirusa.
Obora z dachem jednospadowym
– Wąska działka siedliskowa znacząco wpłynęła na kształt nowej obory – nadmienia hodowca. Jest to budynek dostawiony do starych zabudowań. Przylega do nich część podłużnej ściany nowego obiektu z dachem jednospadowym. Bezsłupowa konstrukcja budynku umożliwia dowolne zagospodarowanie wnętrza. Stalowe ramy nośne o rozpiętości 15,4 m rozstawione są co 5,6 m. Pokrycie dachowe wykonano z płyty warstwowej z 8-centymetrowym ociepleniem. Ściany podłużne budynku są różnej wysokości, tj. 7,1 i 4,1 m. Wyższa (do wysokości 2 m) jest wykona z żelbetu, powyżej znajduje się niezabudowana przestrzeń o wysokości 5,1 m. Niższa ściana podłużna (do wysokości 0,75 m) jest także żelbetowa, a niezabudowana przestrzeń ma wysokość 4,35 m. W chłodne i wietrze dni wolne przestrzenie w ścianach podłużnych są zasłaniane za pomocą kurtyn.
W nowej oborze znajduje się przejazdowy stół paszowy o szerokości 3,65 m, który przebiega wzdłuż jednej ze ścian podłużnych. Graniczy z nim korytarz spacerowy o szerokości 3,5 m, za którym znajduje się rząd podwójnych boksów legowiskowych o łącznej długości 4,8 m, zatem jedno stanowisko ma długość 2,4 m (patrz schemat).
– Zdecydowałem się na bezściełowy system utrzymania krów, ponieważ jest najmniej pracochłonny w późniejszym użytkowaniu, czyszczenie posadzek ażurowych i wywożenie nieczystości łatwo można zmechanizować. Mankamentem tego systemu są wysokie koszty budowy przyziemia obory – argumentuje swój wybór hodowca. Jak informuje, kanały na gnojowicę o głębokości 1,25 m znajdują się pod posadzkami ażurowymi korytarzy spacerowych, stołem paszowym i boksami legowiskowymi. Ich objętość umożliwia przechowywanie płynnych nieczystości przez sześć miesięcy. Kanały tworzą slalomowy obieg gnojowicy podczas jej mieszania. – Mieszadło uruchamiam raz na tydzień na około pół godziny, napędza je silnik elektryczny o mocy 15 kW – nadmienia hodowca. Przewiewny budynek sprawia, że panuje w nim dobry mikroklimat, mimo że pod całą powierzchnią posadzek przechowywana jest gnojowica.
Wygodne i higieniczne legowiska
Rozmówcy ze Staniewa dołożyli wiele starań, aby zapewnić krowom w nowej oborze jak najlepszy komfort. Wysokie boksy legowiskowe wyścielone są materacem wodnym. – Z tych legowisk krowy chętnie korzystają, powierzchnię materacy można łatwo utrzymać w czystości, ponieważ mocz i resztki mleka samoistnie spływają, co zmniejsza ryzyko zapaleń wymienia. Dodatkowo powierzchnię legowisk posypuję co dwa tygodnie preparatem uzyskanym ze zmielonej skały wapiennej, który ma właściwości dezynfekcyjne i osuszające – mówi hodowca. Na uwagę zasługują samonośne przegrody międzylegowiskowe, które w części legowiskowej nie mają podpór, co zapewnia zwierzętom komfort podczas kładzenia się i wstawania. Zmianę pozycji ułatwia także odpowiednio wygięta rura karkowa. – Komfort wypoczynku wpływa na zdrowie racic, a to z kolei przekłada się na ogólną zdrowotność krów i ich produkcyjność. Dobrej zdrowotności racic sprzyjają także czyste posadzki, po których stąpają krowy. Dlatego zdecydowałem się na zakup robota Discovery do czyszczenia betonowych rusztów, który bardzo dobrze się spisuje w tej roli – nadmienia hodowca.
W nowej oborze rozmówca przewidział kojec porodowy ścielony słomą. W tym miejscu zamiast betonowego rusztu zakrywającego kanał na gnojowicę jest betonowa płyta perforowana, umożliwiająca odprowadzanie płynnych nieczystości. W budynku jest także wydzielone miejsce dla krów zasuszonych, które zajmują boksy legowiskowe mieszczące się przy jednej ze ścian szczytowych.
Robot udojowy ma wiele funkcji
– Zdecydowaliśmy się na robot udojowy funkcjonujący w systemie wolnego ruchu krów, ponieważ zapewnia on zwierzętom w oborze maksymalną swobodę. Nie wymaga dodatkowych urządzeń w postaci bramek kierunkowych, tak jak jest to w systemie o kierowanym ruchu krów – opowiadają rozmówcy. Jak informują, na korzyść Lely przemawia bliskość serwisu, tj. niespełna 40 km, oraz wiele urządzeń tej firmy zainstalowanych w okolicy. – Nasz robot udojowy jest setnym zamontowanym przez lokalnego dystrybutora – nadmienia pani Magdalena Maćkowiak. Jak informuje, robot udojowy to nie tylko maszyna do dojenia krów, oferuje znacznie więcej. Urządzenie mierzy aktywność ruchową, przeżuwanie i połykanie, przewodność elektryczną mleka oraz określa zawartość tłuszczu, białka i laktozy w mleku każdej wydojonej krowy. Ponadto dokładnie monitorowane jest spożycie paszy treściwej, zadawanej podczas doju. Zbieranie wielu informacji o zwierzętach ułatwia zarządzanie stadem i podejmowanie trafnych decyzji.
– Dzięki pomiarowi aktywności ruchowej krów i przeżuwania robot wykrywa ruje i podpowiada optymalny termin krycia. System jest bardzo pomocny w wykrywaniu zwłaszcza tzw. cichych rui – opowiadają rozmówcy. W ich opinii system monitorowania rui krów sprawdza się bardzo dobrze. Potwierdzają to zadowalające parametry rozrodu stada, okres międzywycieleniowy wynosi ok. 390 dni, a na ciążę zużywa się dwie porcje nasienia.
Aktualnie od 48 krów robot Astronaut A5 pozyskuje dziennie ok. 1,5 tys. litrów mleka. Przeciętnie mlecznica doi się trzy razy na dobę. Produkowane mleko jest bardzo dobrej jakości. W surowcu znajduje się od 170 do 200 tys. komórek somatycznych, co świadczy o dobrej zdrowotności wymion.
Trudne początki
– Przeprowadzanie krów z obory uwięziowej do wolnostanowiskowej z posadzką ażurową i przyuczenie ich do korzystania z robota udojowego było bardzo dużym wyzwaniem. Przez pierwszy tydzień praktycznie cała rodzina nie wychodziła z nowej obory, pracowaliśmy dzień i noc. Po tygodniu zmagań pierwsze sztuki nauczyły się korzystania z robota udojowego, a zanim całe stado doiło się samodzielnie, minęło ok. 1,5 miesiąca. Z 31 krów utrzymywanych w oborze uwięziowej do doju automatycznego nie nadawały się 4 sztuki, które wybrakowałem – relacjonuje Dariusz Kołaczkowski. Jak informuje, obecnie większej uwagi wymagają jedynie niektóre krowy świeżo wycielone, które po upływie około trzech dni same wchodzą do boksu udojowego. Pierwiastki natomiast są grupą wymagającą szczególnej uwagi, ponieważ wcześniej trzeba je oswoić z urządzeniem.
– Służy do tego specjalny program, który na tydzień przed wycieleniem jałówek przyucza je do korzystania z robota. Przechodzą one przez boks udojowy i otrzymują paszę. Ramię wykonuje obok zwierzęcia wszystkie czynności udojowe i dzięki temu przyzwyczaja się ono do różnych dźwięków – wyjaśnia hodowca. Informuje, że w nowej oborze nastąpiła także zmiana sposobu żywienia krów, które teraz otrzymują na stół paszowy TMR sporządzany w wozie paszowym wyposażonym w poziome ślimaki. Spokojnemu pobieraniu paszy sprzyja zatrzaskowa drabina paszowa, która wydzielając każdemu zwierzęciu dostęp do stołu paszowego, zapobiega rywalizacji o pokarm.
Więcej czasu na zarządzanie stadem
– Nasza praca w nowej oborze zmieniła się diametralnie, zostały wyeliminowane najbardziej uciążliwe prace przy obsłudze zwierząt, tj. dojenie krów i usuwanie nieczystości. Teraz pracujemy we dwójkę, a wcześniej, przy mniejszym stadzie, zajęcie miały cztery osoby. Nasza rola sprowadza się obecnie do nadzorowania urządzeń i stada. Więcej czasu możemy też poświęcić na obserwację zwierząt i zarządzanie nim – mówi pani Magdalena. – Codziennie rano i po południu przeglądam raporty generowane przez robota. Sprawdzam, czy wszystkie krowy się wydoiły w ciągu ostatnich dziesięciu godzin, jeżeli nie, to trzeba je doprowadzić boksu udojowego. W ciągu doby są to jedna, dwie sztuki, a czasami nie ma żadnej. W zarządzaniu stadem pomocny jest wykaz krów wymagających szczególnej uwagi, np. wykazujących objawy rui, z podejrzeniem zapalenia wymienia czy z zaburzeniami przeżuwania. Dzięki szybkiej reakcji można zapobiec rozwojowi mastitis i zaburzeniom metabolicznym – uzupełnia Dariusz Kołaczkowski. Jego zdaniem zaletą automatyzacji prac w oborze jest duża swoboda w organizowaniu dnia pracy, ponieważ znacznie ubyło czynności, które trzeba wykonywać codziennie o ściśle określonych porach. Dzięki temu praca w gospodarstwie jest bardziej komfortowa, łatwiej pogodzić prace polowe z codzienną obsługą zwierząt w oborze. – Więcej czasu mamy też dla siebie i dla naszych dzieci, 10-letniej Zuzi i 9-letniego Franka – podkreślają hodowcy.
Nowoczesność kosztuje
Pytamy rozmówców, ile kosztuje stworzenie komfortowych warunków pracy w oborze i zapewnienie zwierzętom dobrostanu. – Inwestycja pochłonęła ok. 2,3 mln zł. Koszt ten obejmuje wzniesienie budynku, utwardzenie terenu na powierzchni ok. 1000 m², zakup wyposażenia, w tym m.in.: robota udojowego Astronaut A5, robota do czyszczenia rusztów Discovery, schładzalnika mleka o pojemności 6 tys. l, czochradła, trzech poideł, przegród międzylegowiskowych, materaców wodnych, zatrzaskowej drabiny paszowej – odpowiada hodowca. Jak informuje, kosztowne okazało się wykonanie przyziemia, na które wydał ok. 800 tys. zł. Budynek jest przeznaczony dla 60 krów, zatem koszt stanowiska dla jednej sztuki wynosi ok. 38,3 tys. zł (2,3 mln/60). Zakładając, że obora będzie użytkowana 15 lat, roczne obciążenie jednego stanowiska wynosi ok. 2,55 tys. zł (38,3 tys./15). Krowy w tym stadzie produkują średnio w roku ok. 10,7 tys. kg mleka. Łatwo obliczyć, że inwestycja obciąża każdy kilogram wyprodukowanego białego surowca kwotą ok. 0,24 zł (2,55 tys./10,7 tys.). Natomiast przy wydajności rzędu 13 tys. kg/szt./rok kilogram mleka byłby obciążony kwotą ok. 0,2 zł (2,55 tys./13 tys.).
Kurs na poprawę efektywności ekonomicznej
Z pewnością nowa obora stwarza wyśmienite warunki do efektywnej produkcji mleka. Hodowla krów w tym gospodarstwie ma długą tradycję, ocena użytkowości mlecznej jest prowadzona od 25 lat. Były więc wiarygodne dane do prowadzenia skutecznej selekcji hodowlanej w kierunku cech produkcyjnych, co w przeszłości skutkowało, i nadal skutkuje, ponadprzeciętną wydajnością mleczną krów.
Obecna podczas naszej wizyty w gospodarstwie Małgorzata Bajodek, pełniąca funkcję zootechnika oceny w Polskiej Federacji, informuje, że dysponuje sprzętem do automatycznego pobierania prób mleka podczas doju krów w robocie udojowym.
– Roboty udojowe nie są przeszkodą w prowadzeniu oceny użytkowości mlecznej krów. Uzyskiwane comiesięczne raporty wynikowe z Polskiej Federacji są bardzo dobrym uzupełnieniem informacji generowanych przez robota udojowego – nadmienia hodowca ze Staniewa i przekonuje, że praca hodowlana w stadzie krów mlecznych jest procesem ciągłym.
– Na kilka lat przed wybudowaniem nowej obory do kojarzeń wybierałem buhaje, które przekazywały cechy poprawnej budowy wymienia, nadającego się do doju automatycznego. Obecnie zwracam także uwagę na poprawną budowę kończyn i racic. W doborze par rodzicielskich współpracuję z doradcą hodowlanym Polskiej Federacji – mówi Dariusz Kołaczkowski. Jak informuje, dzięki stosowaniu nasienia seksowanego rodzi się dużo jałówek, co przy dobrym rozrodzie stada umożliwia prowadzenie selekcji hodowlanej. Hodowca dalszej poprawy efektywności produkcji mleka upatruje także w doskonaleniu bazy paszowej i żywienia.
– Z myślą o poprawie rentowności produkcji mleka zainwestowaliśmy w dwie instalacje fotowoltaiczne o mocach 4 i 18,5 kW. Mniejsza pokrywa potrzeby gospodarstwa domowego i obecnie za energię elektryczną zużywaną przez naszą rodzinę płacimy symboliczne kwoty. Druga instalacja natomiast, zasilająca oborę, została zamontowana później, kiedy obowiązywał nowy system rozliczania prosumentów, który jest mniej korzystny. Niemniej dzięki instalacji o mocy 18,5 kW za zużytą energię elektryczną w oborze w ciągu całego roku będziemy płacić mniej o ok. 70% w porównaniu z opłatą standardową, tj. bez produkowania i przesyłania energii elektrycznej do sieci energetycznej. Tani prąd to niższe koszty produkcji mleka – mówią rozmówcy.