Ustawa łańcuchowa: Świeże spojrzenie na nowe regulacje

Ostatnio w świecie rolnictwa dużo mówi się o ustawie łańcuchowej, która miała być odpowiedzią na problemy producentów żywności w starciach z dużymi graczami, takimi jak przetwórcy czy sieci handlowe. Oficjalnie nazywana Ustawą o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom handlowym w obrocie produktami rolnymi i spożywczymi, ma na celu stworzenie bardziej uczciwych zasad współpracy w łańcuchu dostaw. Ale jak to wygląda w praktyce? Czy faktycznie pomaga rolnikom?

tekst: Michał Korytko

Po co ta ustawa?

Nowe przepisy mają chronić rolników przed nieuczciwymi praktykami. Chodzi tu o sytuacje, w których duże firmy mogą wymuszać dodatkowe rabaty, opóźniać płatności albo zmieniać warunki umowy na swoją korzyść. W teorii brzmi świetnie – rolnicy mają zyskać większą kontrolę i poczucie bezpieczeństwa. Kluczowym wymogiem jest teraz zawieranie pisemnych umów, które jasno określają wszystkie szczegóły dostaw, takie jak cena, ilość i terminy.

Co to oznacza dla rolników?

Z jednej strony, pisemne umowy to dobra rzecz, bo dają jasność i zapobiegają nadużyciom. Ale z drugiej strony, dla wielu hodowców bydła mlecznego jest to dodatkowa „papierologia”. Małe gospodarstwa, które nie dysponują czasem ani pieniędzmi na zatrudnianie prawników, mogą mieć problem z przygotowaniem takich dokumentów. I chociaż przepisy miały wyrównać szanse, to w praktyce często bywa tak, że duże mleczarnie nadal dyktują warunki.

Kto tego pilnuje?

Za egzekwowanie przepisów odpowiada Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK). Może on nakładać kary na firmy łamiące przepisy – i to całkiem spore, sięgające nawet 3% rocznego obrotu. Ale jak to bywa w Polsce, teoria teorią, a praktyka… No cóż, sprawy przed UOKiK potrafią trwać bardzo długo. A w tym czasie rolnicy, którzy zgłosili problem, mogą nadal czekać na swoje pieniądze albo walczyć z niesprawiedliwymi warunkami.

Gdzie są haczyki?

Pierwszy problem to brak jasnych definicji. Co dokładnie oznacza „nieuczciwa praktyka”? Choć ustawa wymienia różne przypadki, to wciąż jest wiele sytuacji, które nie są wyraźnie określone. Na przykład rabaty – niby nie można ich wymuszać, ale co, jeśli są „oczekiwane” w negocjacjach?

Druga sprawa to koszty. Przygotowanie umów, konsultacje prawne, negocjacje – to wszystko wymaga czasu i pieniędzy, których małe gospodarstwa często nie mają. Dla wielu rolników to po prostu kolejne obciążenie zamiast ułatwienia.

Czy są jakieś sukcesy?

Nie można jednak powiedzieć, że ustawa nic nie zmienia. Są regiony, gdzie dzięki nowym przepisom rolnicy zyskali lepsze warunki: szybsze płatności, bardziej przejrzyste zasady współpracy. Ale słyszy się również o historiach mniej optymistycznych, gdzie sprawy ciągną się w nieskończoność, a efekty są mizerne.

Co można poprawić?

Aby te przepisy naprawdę działały, potrzeba kilku zmian. Po pierwsze, trzeba doprecyzować, co dokładnie jest dozwolone, a co nie. Po drugie, procesy rozpatrywania skarg przez UOKiK muszą być szybsze. No i przydałoby się więcej wsparcia dla rolników – na przykład szkolenia lub bezpłatna pomoc prawna.

Wątpliwa skuteczność nowych zasad

Jednym z głównych punktów ustawy jest obowiązek zawierania pisemnych umów na każdą transakcję. Choć na pierwszy rzut oka może się to wydawać korzystne, wielu rolników obawia się, że w rzeczywistości będzie to działać na ich niekorzyść. W szczególności mniejsi producenci, o ograniczonych zasobach, mogą mieć trudności z negocjacją korzystnych warunków umów z dużymi podmiotami. Co więcej, pojawia się pytanie, czy takie umowy rzeczywiście zagwarantują uczciwość, skoro duże mleczarnie i przetwórcy mogą korzystać z przewagi negocjacyjnej, narzucając swoje warunki.

Krytycy wskazują również, że obowiązkowa dokumentacja i bardziej rygorystyczne wymogi formalne stanowią dodatkowe obciążenie dla hodowców. Rolnicy, którzy i tak już borykają się z rosnącymi kosztami produkcji, teraz muszą ponosić koszty związane z zatrudnieniem prawników czy doradców do przygotowania umów. Wielu obawia się, że zamiast pomagać, ustawa jeszcze bardziej komplikuje biurokrację i formalności, które odbierają czas potrzebny na codzienną pracę w gospodarstwie.

Polityczne tło ustawy

Ustawa łańcuchowa była szeroko komentowana na scenie politycznej. Przedstawiciele rządu podkreślali, że jest to krok w stronę budowy sprawiedliwego rynku. Minister rolnictwa argumentował, że nowe przepisy wzmocnią pozycję rolników i pozwolą im na większą kontrolę nad swoimi przychodami. Premier z kolei stwierdził, że ustawa jest „historycznym wsparciem dla polskiego rolnictwa” i dowodem na zaangażowanie rządu w poprawę sytuacji na wsi.
Z drugiej strony, opozycja oraz niektórzy eksperci branżowi krytykowali ustawę jako niepraktyczną i zbyt ogólnikową. Zdaniem polityków opozycyjnych regulacja nie uwzględnia realiów rynku mleczarskiego, gdzie to przetwórcy i sieci handlowe mają największy wpływ na ceny. Wskazywano, że bez skutecznych mechanizmów egzekwowania przepisów, ustawa pozostanie jedynie pustym zapisem.

Praktyczne trudności

Hodowcy bydła mlecznego już teraz sygnalizują, że wprowadzenie ustawy wiąże się z wieloma problemami. Jednym z głównych zarzutów jest brak precyzji w określaniu, jak powinny być egzekwowane przepisy. Choć Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów ma czuwać nad przestrzeganiem prawa, to wiele spraw wymaga żmudnych postępowań, co oznacza, że rolnicy mogą przez długi czas nie otrzymać należnych im pieniędzy lub rekompensat za łamanie umów.

Ponadto pojawia się problem nierówności w relacjach między rolnikami a mleczarniami. Wiele dużych przetwórni mleka nadal próbuje obchodzić przepisy, na przykład poprzez zlecanie dostaw pośrednikom lub stosowanie innych mechanizmów, które pozwalają uniknąć bezpośredniej odpowiedzialności wobec dostawców. W efekcie, zamiast uproszczenia, rynek staje się jeszcze bardziej skomplikowany.

Głos hodowców

Wielu hodowców bydła mlecznego wyraża frustrację wobec zmian, które przyniosła ustawa. „Regulacje miały ułatwić życie rolnikom, ale w rzeczywistości wprowadziły więcej komplikacji. Umowy, które musimy zawierać, nie dają gwarancji lepszych cen, a wymagania formalne są tak zawiłe, że czasami trudno się w tym wszystkim połapać” – można wyczytać w komentarzach na portalach społecznościowych.

Nie brakuje jednak głosów poparcia dla nowych regulacji. „Widzę w tych przepisach potencjał, ale musimy mieć więcej czasu, aby się z nimi oswoić i wdrożyć je w codzienną praktykę. Kluczowe jest, by państwo skutecznie pilnowało przestrzegania tych zasad, bo bez tego wszystkie założenia pozostaną jedynie teorią” – komentuje inny hodowca.

Szansa czy zagrożenie?

Nie sposób jednoznacznie ocenić wpływu ustawy łańcuchowej na sektor mleczarski. Z jednej strony, przepisy mogą rzeczywiście poprawić pozycję negocjacyjną rolników i ograniczyć nieuczciwe praktyki handlowe. Z drugiej, niejasności w interpretacji prawa i trudności z jego egzekwowaniem sprawiają, że wielu hodowców obawia się, że zamiast pomocy ustawa przyniesie więcej problemów.

Kluczowe będzie to, jak szybko i skutecznie rząd oraz instytucje nadzorcze będą w stanie reagować na zgłaszane problemy. Bez odpowiedniego wsparcia i edukacji rolników nowe regulacje mogą stać się kolejnym obciążeniem zamiast narzędziem wsparcia. W obecnej sytuacji wydaje się, że ustawa łańcuchowa jest zarówno szansą, jak i zagrożeniem – a jej rzeczywisty wpływ zależy od tego, jak zostanie wdrożona w praktyce. 

Reklama

Nadchodzące wydarzenia