Obora z łóżkami wodnymi
Budowa nowego obiektu gospodarczego dla krów zawsze jest wyzwaniem, ponieważ trzeba w nim połączyć jak najlepsze wykorzystanie dobrostanu zwierząt z wygodą pracy ich właścicieli. Państwu Iwonie i Przemysławowi Kawulom z Frydrychowa to się udało. Ich nowa obora jest przestronna, funkcjonalna, a do tego – nie bójmy się tego słowa – po prostu ładna!
tekst i zdjęcia: Mateusz Uciński
Przodkowie pana Przemysława Kawuli pochodzą z Podhala, jednak od trzech pokoleń rodzina ta prowadzi gospodarstwo we Frydrychowie – wsi położonej w województwie kujawsko-pomorskim, niedaleko Golubia-Dobrzynia. Powodem migracji z górskich terenów była przedwojenna parcelacja majątku ziemskiego i możliwość nabycia 10 ha gruntów, na których się osiedlili. Po zakończeniu II wojny światowej i powrocie z robót przymusowych w Niemczech pradziadkowie pana Kawuli wybudowali pierwsze budynki gospodarcze, które z biegiem czasu ulegały modernizacjom i zmieniały przeznaczenie. W gospodarstwie hodowano owce, kaczki, krowy, trzodę chlewną, a także uprawiano fasolę i tytoń.
Stawiając na bydło
Na hodowli bydła mlecznego skoncentrowano się pod koniec lat 90. ubiegłego wieku, kiedy gospodarstwem zarządzali rodzice obecnego właściciela. W 2002 roku zapadła decyzja o wybudowaniu obory wolnostanowiskowej na 56 sztuk krów z halą udojową, co 20 lat temu było nie lada przedsięwzięciem. Kiedy w 2017 roku hodowlę przejął pan Przemysław wraz z żoną Iwoną, po pewnym czasie okazało się, że dotychczasowa infrastruktura nie jest wystarczająca dla stale powiększającego się stada. Hodowcy z Frydrychowa zaczęli planować budowę nowego obiektu, w którym dojenie będzie się odbywać za pomocą robotów. Jak to zwykle bywa w takich przypadkach, państwo Kawulowie odwiedzili wiele obór, m.in. w województwie wielkopolskim, gdzie szukali inspiracji odpowiadających ich potrzebom. Szczególnie im się spodobały obiekty wybudowane z wykorzystaniem drzewa klejonego.
– Chcieliśmy wybudować obiekt jednocześnie funkcjonalny, ale także taki, który będzie cieszył oko – wspomina pan Przemysław. – Nie okłamujmy się, to ma być przede wszystkim obiekt dla nas! Taki, żeby się w nim miło pracowało. Do tego drewno jest o wiele odporniejsze na upływ czasu i nie koroduje tak jak stal.
Kiedy gospodarze ustalili już, na jakim budynku im zależy, przystąpili do realizacji swojego zamierzenia. Po zgromadzeniu odpowiedniej dokumentacji i wymaganych pozwoleń rozpoczęli pracę nad nową oborą. Budowa rozpoczęła się 16 listopada 2020 roku, a 16 listopada 2021 roku, czyli równy rok po pierwszym przysłowiowym wbiciu łopaty, w nowym, gotowym obiekcie zagościły już pierwsze krowy.
Zaznaczyć trzeba, że wykonawcy całego projektu zapewnili i zabezpieczyli dostawy materiałów budowlanych w dobrych cenach, uprzedzając kryzys na rynku, który nadszedł kilka miesięcy później.
Obora ze wszech miar przyjazna
Jak już wspominaliśmy, w nowo powstałym budynku z drewna klejonego została zbudowana więźba, krokwie są wycinane, a konstrukcja wspiera się na stalowych słupach. Obiekt jest długi na 66 m, szeroki na 38 m, a wysoki na 12,5 m. Do tego dobudowano budynek socjalny o wymiarach 13 × 10 m. Obora przeznaczona jest dla 176 krów, łącznie ze sztukami z boksów dla krów ciężarnych i zasuszonych. Obecnie dojone są 92 sztuki, a 25 jest zasuszonych. Zbiornik na mleko ma pojemność 12 tys. litrów.
Ściany budynku stanowią kurtyny, których podnoszenie reguluje stacja pogodowa. Składają się one z trzech warstw: przeciwwietrznej, ochraniającej od ptactwa i powłoki całkowicie jednolitej. Indywidualne użycie każdej z tych warstw również definiowane jest przez stację meteorologiczną. W stropie znajduje się otwarty przez cały czas świetlik, pokryty poliwęglanem oraz siatką zabezpieczającą przed ptactwem.
Podkreślić należy, że obiekt jest bardzo jasny (kiedy robiliśmy w nim zdjęcia, zaciągnięte były kurtyny, co zupełnie nie przeszkadzało w fotografowaniu). W miarę potrzeb dodatkowo oświetlany jest lampami LED, w części gospodarczej rozmieszczono 22 takie punkty świetlne. Kierowane są one systemem Dali, pozwalającym na autonomiczne działanie i indywidualne programowanie każdej z lamp. O natężeniu światła decyduje czujnik zmierzchu. Zwierzętom zapewniono 16 godzin zrównoważonego oświetlenia.
– Dzięki temu systemowi praktycznie nie ingerujemy w źródła światła w naszym obiekcie – zapewnia pan Kawula. – Wszystko można tak zaprogramować, aby potem móc bez problemu pracować. Odpowiednie strefy, takie jak legowiska, są mniej oświetlone, podczas gdy otoczenie robotów – bardziej.
W oborze zainstalowano dwa roboty udojowe, pracują w niej także automaty do podgarniania paszy i czyszczenia rusztów.
– Nasza obora jest tak przemyślana, abyśmy we dwoje mogli ją bez problemu obsługiwać – opowiada pani Iwona. – Dlatego bardzo ważne było dla nas podgarnianie paszy, które teraz jest w gestii robota, a kiedyś zajmowało nam dużo czasu podczas codziennej pracy.
Aby zaoszczędzić czas, gospodarze zrezygnowali ze stosowanych wcześniej legowisk słomiano-wapiennych, instalując w nowym obiekcie legowiska wodne, nazywane żartobliwie przez pana Przemysława łóżkami wodnymi. Każdy z takich materacy zawiera w sobie, w poszczególnych komorach, ok. 50 l wody. Rozwiązanie to okazało się strzałem w dziesiątkę, gdyż krowy praktycznie od pierwszego dnia je zaakceptowały i bez problemu się na nich kładły.
Posadzka obory jest na rusztach, które ułożone są w różnych kierunkach, tak aby krowy przemieszczając się, nie wpadały w poślizg. Ruchem zwierząt kierują bramki selekcyjne, które skutecznie rozładowują zatory w pomieszczeniu i pozwalają na precyzyjne rozmieszczenie krów we wszystkich częściach obiektu.
Pożywienie podawane jest na dwóch stołach paszowych, umiejscowionych nie pośrodku, ale po bokach budynku. Każdy z nich posiada szerokość ok. 4,5 m.
– O takim rozwiązaniu zadecydował po pierwsze fakt, że chcieliśmy mieć kurtyny sięgające do samego dołu – informuje pani Iwona. – Gdyby stół paszowy był pośrodku, legowiska znalazłyby się przy kurtynach, co skutkowałoby owiewaniem krów, a to mogłoby wpływać na ich zdrowie. Po drugie, umiejscowienie stołu paszowego przy ścianach daje w przyszłości możliwość zastosowania automatycznego, samobieżnego systemu żywienia. Teraz jest możliwość obejścia naszej obory dookoła bez przeszkód, co sprzyja takiemu rozwiązaniu.
W budynku dla krów dostępnych jest dziesięć poideł. Cyrkulacja wody zapobiega zamarzaniu. Na tyle obiektu zamontowano dwa czochradła dla bydła.
Wracając do systemu dojenia we Frydrychowie, umiejscowienie robotów udojowych pośrodku obory obok siebie okazało się bardzo dobrym posunięciem.
– Zauważyliśmy, że kiedy mamy dwa roboty skumulowane, działa to pozytywnie na sprawność dojenia – podkreśla pan Przemysław. – Widzimy, że kiedy jeden robot jest zajęty, to krowa idzie do drugiego. Nie ma przestojów, dojenie trwa nieprzerwanie. Zwłaszcza że średnia udojów w naszej oborze to 3,1 doju na dobę.
Efekty już widać
Jak podkreślają państwo Kawulowie, przy planowaniu i realizacji swojej inwestycji mieli dużo szczęścia. Nie było problemów z uzyskaniem pozwoleń, roboty budowlane przebiegły praktycznie bez przestojów i jeszcze po całkiem dobrych cenach. Firmy realizujące zamówienie dołożyły wszelkich starań, aby zamawiający byli zadowoleni z finalnego efektu. Ba, nawet zasiedlenie krowami i przygotowanie ich do doju za pomocą robota przebiegło bez większych kłopotów.
Teraz, z perspektywy kilku miesięcy, hodowcy mocno akcentują, że różnica w jakości pracy między starą oborą a nową jest nieporównywalna. W starym budynku, jak wspomina pani Iwona, dojenie w hali udojowej zajmowało po trzy godziny rano i wieczorem, do tego dochodziły jeszcze prace w obejściu. Teraz większość tych problemów zniknęła, co pozwala państwu Kawulom skoncentrować się na pracy hodowlanej i doskonaleniu stada.
– W tej chwili doimy 38 l od sztuki, a nasza średnia wydajność to ok. 12 tys. litrów – mówi pan Przemysław. – Jest to ewidentnie efekt zmiany systemu utrzymania naszych zwierząt. To naprawdę doskonały przykład na to, jak dobrostan zwierząt wpływa na wydajność mleczną w stadzie. Nie zmienialiśmy praktycznie nic w żywieniu, a w gruncie rzeczy od razu po przeprowadzce ilość udojonego mleka od jednej krowy zwiększyła się o 6 l!
Dla hodowców z Frydrychowa nie jest już ważna wydajność zwierząt, liczy się prędkość oddawania mleka. W tym kierunku podążają obecnie działania genetyczne w ich stadzie. Ogromne znaczenie ma wspominany dobrostan, a także zdrowotność stada. Od czterech lat dla hodowli przygotowywane są autoszczepionki i bardzo zwraca się uwagę na profilaktykę doju. Jaskrawym dowodem na pomyślność takich działań jest fakt, że liczba komórek somatycznych w stadzie utrzymuje się na średnim poziomie 80–100 tys.
W przyszłości państwo Kawulowie myślą o rozbiórce starszych zabudowań, które nie nadają się już do modernizacji, i nad wybudowaniem w ich miejscu jałownika. W planach jest także zakup nowego wozu paszowego, gdyż obecnie używany po powiększeniu hodowli nie jest już wystarczający.
Pozostaje nam z całego serca pogratulować inwestycji. Trzymamy kciuki za dalszy rozwój gospodarstwa.
Państwo Kawulowie postawili na nowoczesność i rozwiązania sprzyjające codziennej pracy ze stadem