Nadmiar regulacji jest ostatnią rzeczą, jakiej potrzebują rolnicy
Jesień 2019 r. była bardzo gorąca w rolnictwie. Nie chodzi o panującą wtedy aurę, ale o normy klimatyczne. Wściekli europejscy rolnicy wyszli na drogi, aby zaprotestować przeciwko zielonym zasadom, jakie serwują im Komisja Europejska i rządy wielu krajów. Protesty rolników, w tym hodowców bydła mlecznego, przelały się przez Niemcy, Holandię, Francję i Irlandię. Czy to dopiero początek ich walki z coraz surowszymi normami?
tekst: Radosław Iwański (na podstawie: Deutsche Welle, BBC, The Guardian, Politico, NLTimes)
Haga
Rolnicy czują, że podejmują wysiłki w celu ograniczenia emisji azotu, których nikt nie dostrzega. Dlatego tysiące z nich wjechało ciągnikami pod koniec października do holenderskiej Hagi, by zaprotestować przeciwko ograniczeniu emisji azotu. – W ciągu ostatnich 20 lat sektor rolny poruszał się tam i z powrotem zgodnie z zasadami narzuconymi przez polityków – powiedział Eddy van Wezel, rolnik z Huijbergen, który pojechał traktorem do holenderskiej stolicy legislacyjnej ze swoim młodym synem. – Teraz serwują nam oni kolejny ciężar nadzwyczajnych środków w celu zwalczania emisji azotu – dodał. Najwyższy sąd administracyjny w Holandii orzekł, że przepisy rządowe dotyczące wydawania pozwoleń na budowę obiektów w działalności rolniczej, która emituje duże ilości azotu, są sprzeczne z przepisami UE. To zmusiło władze lokalne do zatrzymania blisko 18 tys. projektów infrastrukturalnych i budowlanych. Dodatkowo konsumenci w Holandii postrzegają farmy jako te, które „trują”, i jako te, które mogą ograniczyć emisję azotu, a to wkurza rolników.
Październikowy protest to już trzecia masowa demonstracja rolników, bo wiele prowincji przyjęło nowe zasady dotyczące emisji azotu, mówiąc producentom rolnym, że trzymają za dużo zwierząt niż powinni.
Po „marszu rolników” na Hagę „front legislacyjny” się załamał. Niektóre holenderskie rady prowincjonalne uchyliły surowsze zasady, a jedna zawiesiła je. Rząd centralny potępił te decyzje, bo w jego ocenie niepokojące jest to, że różne reguły w różnych prowincjach spowodują regulacyjny ból głowy.
Czy producenci w innych krajach UE mogą wkrótce napotkać te same problemy? Urzędnicy Komisji Europejskiej przyznali, wobec protestów w Holandii, że zarządzanie zanieczyszczeniem azotanami jest „jednym z największych wyzwań środowiskowych” nie tylko dla Holandii, ale także dla innych krajów UE, a Komisja Europejska nie planuje zmiany odpowiednich dyrektyw dotyczących przyrody.
To kwestia czasu, zanim w Niemczech odbędzie się podobna sprawa sądowa. Na razie sądy niemieckie stosują znacznie wyższą wartość progową do pomiaru wpływu emisji azotu na środowisko, niż wymaga tego prawodawstwo UE. Holenderscy rolnicy chcą, aby zastosowano wobec nich te same luźniejsze normy. Uważają, że tracą konkurencyjność. Ostrzegają, że jeśli zasady się nie zmienią, ich traktory powrócą na drogi i zablokują cały kraj.
Niemcy
Wielkie protesty spowodowały zatrzymanie ruchu także w niemieckim Bonn. Tam również rolnicy korzystali z traktorów, aby przeciwstawić się skargom – obarczaniu ich niesłusznie odpowiedzialnością za problemy środowiskowe. Nie chcą oni coraz bardziej uciążliwych przepisów.
W Niemczech protesty miały miejsce w 17 miastach, zwłaszcza w Bonn, gdzie mieści się Ministerstwo Rolnictwa, ale także w Berlinie, Monachium, Bayreuth, Erfurcie, Rendsburgu, Hanowerze, Oldenburgu, Stuttgarcie, Fryburgu, Lipsku i Görlitz. Do Bonn przyjechało, według regionalnej organizacji rolników RLV, prawie 6 tys. protestujących, którzy zgromadzili się na centralnym placu miasta, podczas gdy 2 tys. traktorów stało poza miastem w proteście, manifestując swój gniew w sprawie ostatnich zmian w polityce rolnej i środowiskowej.
– Niezależnie od tego, czy chodziło o przepisy dotyczące nawozów, czy ochrony przed owadami, za każdym rogiem były nowsze i ostrzejsze wymagania – powiedział Bernhard Conzen, prezydent RLV. – Rolnikom powiedziano, że powinni rozrzucać mniej obornika, unikać środków ochrony roślin lub w ogóle nie wykorzystywać swojej ziemi, ponieważ została ona przekształcona w obszary chronione – dodał. Według niego głośne protesty powinny dać jasno do zrozumienia, że „tak nie może być”.
– Nadal jesteśmy narodowym kozłem ofiarnym, jeśli chodzi o debatę na temat azotanów – powiedział hodowca świń i bydła z okolic Nordhorn. – Nie jesteśmy przekonani, że pomiary wykonane ostatnio są prawidłowe – mam wrażenie, że tylko najgorsze przypadki były zgłaszane, ale wszyscy jesteśmy zobowiązani do przyjęcia zbiorowej odpowiedzialności za niewielu grzeszników – mówił.
– Chcemy zobaczyć uczciwe badania nad tym, skąd tak naprawdę pochodzi zawartość azotanów w wodach gruntowych – powiedział inny rolnik z Bawarii. – Nie twierdzę, że nasze nawozy nie przyczyniają się do tego – przyznał. – Ale są też inne przyczyny – my, rolnicy, jesteśmy jedynymi celami rządu, a to jest niesprawiedliwe – dodał. Inni mu wtórowali. – Kiedy mamy ograniczyć zużycie nawozów o 20%, tak jak tego chce rząd, oznacza to, że nasze rośliny otrzymują 20% mniej składników odżywczych każdego roku, co będzie miało odpowiedni wpływ na nasze plony i dochody – mówili.
Rolnicy zgromadzeni w Berlinie chcieli utrzymania dopłat rolnych, aby zapobiec upadkowi jeszcze większej liczby gospodarstw. – Gdyby ceny naszych produktów były znacznie wyższe, nie potrzebowalibyśmy żadnych dotacji – powiedział rolnik z Oldenburga. – Ale wtedy byłaby również duża presja cenowa ze strony Europy Wschodniej i innych narodów, które, również na skutek umów handlowych, utrudniają nam życie z powodu ich taniego eksportu – mówili producenci. – Nie powinniśmy w ogóle mówić o dotacjach – powiedział rolnik z Bawarii. – Nazwałbym je rekompensatą za koszty, które ponosimy w wyniku wysokich standardów produkcji. Bez takich płatności mielibyśmy katastrofę na naszym rynku w stosunku do krajów, w których standardy produkcji nie są tak wysokie – dodawali.
Niemieccy rolnicy są zdania, że rząd nie wziął pod uwagę ich interesów, próbując przeforsować jeszcze więcej regulacji. Protestują, bo chcą, żeby przemyślał swoją obecną politykę.
Niemieccy rolnicy chcą dialogu, o co zwrócili się do minister środowiska. Przyznają, że są zmęczeni faktem, że federalny minister środowiska podąża jedynie za ideologicznymi wymogami obrońców przyrody, nie doceniając wysiłków, które poczynili od lat.
Dublin
Protestowali rolnicy nie tylko w Europie kontynentalnej. Irlandzcy farmerzy blokowali stolicę swojego kraju przez dwa dni. Też traktorami. Wręczyli list ministrowi rolnictwa, w którym omówili szereg kwestii dotyczących nadmiernych wymagań środowiskowych, niskich cen na wołowinę i obaw przed importem mięsa z krajów Ameryki Południowej (umowa pomiędzy UE a Mercosurem). Ostrzegli, że jeśli nie dojdzie do postępu, wrócą na ulice. Irlandzcy farmerzy uważają, że ich produkcja jest nierentowna. Oskarżyli swojego ministra o zawodzenie irlandzkich rolników.
Francja
Francuscy rolnicy blokowali autostrady, by zaprotestować przeciwko „waleniu rolnictwa”. Rozgniewani polityką rządu, która, jak twierdzą, zagraża ich biznesom, wjechali do Paryża na swoich traktorach. Rozrzucili siano na Alei Champs-Elysees i zajęli ulice prowadzące w kierunku Place de la Concorde. „Macron, odpowiedz nam! Ratuj rolników ” – można było przeczytać na ich sztandarach. Związki rolnicze zażądały spotkania z prezydentem, aby wyrazić ubolewanie z powodu prowadzonej polityki, która według nich szkodzi rolnictwu. Macorn z nimi nie rozmawiał, spotkali się za to z ministrem rolnictwa. Przedstawili swoje racje.
Ustawa żywnościowa przyjęta przez rząd Macrona, mająca na celu zapewnienie rolnikom bardziej sprawiedliwego udziału w zyskach, nie rozwiała ich niezadowolenia z powodu skromnych dochodów. Minister bronił rządu. – Mieszkańcy miast i ekolodzy powinni przestać oczerniać rolników – powiedział szef francuskiego resortu rolnictwa.
Protest był podobny do blokady przeprowadzonej w środę przez irlandzkich rolników w Dublinie, chociaż oba wydarzenia nie były skoordynowane. Wśród rolników rośnie niezadowolenie z powodu tego, co nazywają „agrofobią”, czyli krytyką rolnictwa w kwestiach stosowania pestycydów i dobrostanu zwierząt. – Jesteśmy nowymi kozłami ofiarnymi. Jak tylko coś pójdzie nie tak, to wina rolników – powiedział Jean-Yves Bricourt, lider jednej z organizacji rolniczych. – Jesteśmy traktowani jak przestępcy – dodał.
Rolnicy obwiniają Macrona za to, że spieszy się z wprowadzeniem zakazu stosowania glifosatu, wykraczając poza obecną politykę Unii Europejskiej, chociaż rząd obiecał wyłączenia dla gospodarstw, które nie mają realnej alternatywy.
Macron był również krytykowany przez rolników w związku z umowami handlowymi UE z Kanadą i blokiem Mercosur w krajach Ameryki Południowej, które, według producentów rolnych, będą importować tańsze produkty rolne, niespełniające standardów obowiązujących w UE.
Stop „agrofobii”
Rolnictwo stało się gorącym tematem w europejskiej polityce. Producenci rolni podkreślają, że nie chcą być ofiarami wykorzystywania zwierząt i postrzegani jako ci, którzy zanieczyszczają środowisko. Chcą chronić swoje rodziny, ich przyszłość i swój styl życia. Twierdzą, że niesprawiedliwie pokazuje się w Europie, wpływ produkcji rolnej na środowisko. „Nikt nie powinien zapominać, że rolnicy zapewniają żywność, a bez rolnictwa nie ma przyszłości” – to bez wątpienia hasła minionej jesieni w Europie.