„Drill, baby, drill!”
Na łamach naszego czasopisma staramy się unikać politycznych odniesień i komentarzy, chociaż mamy pełną świadomość, że rolnicze protesty zawsze są pokłosiem decyzji podejmowanych przez rządzących. W tych sporach szukamy raczej genezy i istoty problemu oraz możliwych dróg rozwiązania, starając się pokazać fakty oraz argumenty stron.
tekst: dr Michał Klimaszewski
Wyjątkiem od tej praktyki może być tylko wydarzenie, które odpowiada definicji dobrego filmu według Alfreda Hitchcocka. Czyli – zaczyna się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie rosnąć.
20 stycznia 2025 r. światowym trzęsieniem ziemi było zaprzysiężenie Donalda Trumpa na 47. prezydenta USA. I nie chodzi tutaj o sympatie polityczne, ale o decyzje, a raczej dekrety podpisane w dniu zaprzysiężenia, których skutki będą oddziaływać na gospodarki całego świata, w tym bez wątpienia na gospodarkę UE i Polski.
Sens decyzji zawiera się w wielokrotnie wypowiadanym w kampanii haśle „drill, baby, drill” (wierć, kochanie, wierć). Oznacza to, że Stany Zjednoczone swoją przyszłość jako lidera światowej gospodarki widzą w rozwoju własnej produkcji poprzez zapewnienie taniej energii pochodzącej z własnych zasobów węglowodorowych. Innymi słowy ropa i gaz wracają do łask w ramach posiadanych przez Stany Zjednoczone bogactw naturalnych. Cła importowe mają nie tylko wyrównać bilans handlu międzynarodowego z Chinami, ale zapewnić priorytet gospodarce amerykańskiej, jeżeli chodzi o rynki zbytu. Szerokie wykorzystanie paliw kopalnych w gospodarce Wuja Sama to czerwone światło dla wdrażania zielonego ładu w Europie. Dlaczego? Spójrzmy na kilka faktów.
Donald Trump po raz drugi wycofał swój kraj z porozumienia paryskiego, czyli kluczowego (głównie dla gospodarki europejskiej) dokumentu określającego cele klimatyczne. Najważniejszy z nich dotyczy ocieplenia ziemi na poziomie nie większym niż 1,5°C do końca wieku – w porównaniu do okresu przedindustrialnego. Dla realizacji tego celu Unia Europejska zobowiązała się do obniżenia poziomu emisji dwutlenku węgla o 55% do 2030 r. oraz do osiągnięcia stanu neutralności klimatycznej w 2050 r. Co na to inni giganci gospodarki? Chiny złożyły deklaracje, z których wynika, że w 2030 r. osiągną maksymalny poziom emisji i dopiero po tej dacie nastąpi ich redukcja. Przypomnijmy, że dzisiaj gospodarka chińska odpowiada za 1/3 światowej emisji CO2, a 2023 r., w stosunku do roku 2022, przyniósł zwiększenie tej emisji o kolejne 5% w skali kraju. Dodatkowo na arenie międzynarodowej Kraj Środka pokazuje się jako otwarty na inwestycje w źródła energii odnawialnej, skrupulatnie tuszując fakt budowy elektrowni węglowych o łącznej mocy przekraczającej 400 gigawatów. Dla porównania moc elektrowni węglowych w Polsce przekracza 30 gigawatów. Każdy zdroworozsądkowo myślący człowiek zrozumie, że wojna o tanią energetykę, czytaj: docelowo o niższą cenę oferowanego produktu, ograniczy chęć Chin do rezygnacji z paliw kopalnych. Drugi główny emitent CO2 do atmosfery, czyli USA (ok. 11% światowej emisji), właśnie oświadczył, że w porozumienie paryskie przestaje się bawić. Indie (trzeci największy emitent, 8% wkładu) mgliście obiecały, że zredukują zanieczyszczenie. I tu pytanie, jak zachowa się Unia Europejska, która z dumą ogłosiła, że w 2023 r. obniżyła swoją emisję o 8%. Notabene z szacunkowych danych wynika, że 2024 r. był rekordowy, jeżeli chodzi o emisję dwutlenku węgla. Ktoś powie, że taka redukcja to wspaniały sukces. No tak, ale gospodarka UE odpowiada za około 7% emisji, czyli wspomniana redukcja odciążyła planetę mniej więcej o 0,6% światowych emisji. Jeżeli dodamy, że sumarycznie rok do roku na świecie emisje rosną szybciej niż 0,5%, to oznacza, że nasze elektryki, pompy ciepła, fotowoltaika, wiatraki dały mizerny skutek. Koszt społeczny, jaki przy tym ponieśliśmy, zostawiam uwadze Czytelnika. Ciekawostką, a może raczej przestrogą niech będzie fakt, że wprowadzenie przez UE limitu emisji CO2 na rynku mocy ograniczyło liczbę podmiotów, które mogą konkurować w ramach tak zwanego rynku aukcji. Prostym językiem: oznacza to, że w Polsce możliwy jest scenariusz braku pokrycia całego zapotrzebowania na moc, niezbędnego do zapewnienia bezpieczeństwa dostaw. Aby rozwiązać ten problem, rząd wprowadza dodatkowe aukcje uzupełniające (gdzie limit CO2 został podniesiony), przy czym pierwsza z nich dotyczy już drugiej połowy bieżącego roku.
Kolejny element układanki „drill, baby, drill” to zupełny rozpad koalicji bankowej Net Zero, która poprzez politykę dystrybucji pieniądza na inwestycje promowała oczywiście wyłącznie te propagujące zieloną energię. Nawet w obszarze samochodów elektrycznych prezydent USA zapowiedział wycofanie ulgi podatkowej na poziomie 7500 USD za zakup elektryka oraz rezygnację z ograniczeń w zakresie rozwoju samochodów spalinowych.
I tutaj znowu kraje UE, szczególnie Niemcy, odczuwają kryzys związany z nieprzewidywalnością rynku motoryzacyjnego. 35-procentowymi cłami próbuje się ograniczyć import chińskich elektryków, ale okazuje się, że i modele spalinowe śmiało konkurują z europejskimi potentatami. Ci wciąż nie wiedzą, czy pójść w stronę elektryków, czy modernizować auta spalinowe, ale tutaj skala zapóźnień może być trudna do nadrobienia.
Na koniec pozostawiłem najistotniejsze pytanie. Czy polityczni włodarze Europy wyciągną właściwe wnioski, czy też dalej będą nas kierować na tory zielonego ładu? Przypomnę, że doradcy wskazują, że chociaż to właśnie paliwa kopalne są głównie odpowiedzialne za emisję gazów cieplarnianych, to drugim równie istotnym segmentem jest sektor rolniczy, a w szczególności produkcja mięsa.
Czy możemy mieć uzasadnioną obawę, że skoro w sektorze energetycznym, by zachować konkurencję europejskich produktów, trzeba będzie się zgodzić na daleko idące ustępstwa, to czy znajdą się pseudoeksperci, którzy ochoczo powiedzą: jeśli nie możemy się wziąć za energetykę, weźmy się za rolnictwo? Warto przypomnieć, że Dania zakreśliła ramy finansowe przyszłego podatku od metanu dla hodowców bydła. Czy inni pójdą jej tropem? Dyskusja nad sposobem wdrożenia w życie porozumienia z krajami grupy Mercosur może dać nam odpowiedź na temat przyszłości rolnictwa i hodowli w Polsce. Nie ma co ukrywać, że dzisiaj jest to jeden z najbardziej strategicznych obszarów z punktu widzenia, nieco chyba zapomnianej, polskiej racji stanu.
Cóż, zobaczymy, co przyniesie nam ten film, bo światowe trzęsienie ziemi za nami, a zgodnie z zapowiedzią napięcie… ma nieprzerwanie rosnąć.