Kto jest niegospodarny – Federacja czy minister?
Zmniejszenie stawek dotacji na postęp biologiczny w produkcji zwierzęcej jest efektem niegospodarności ministra rolnictwa. Podstawa prawna, podana w projekcie rozporządzenia zabierającego hodowcom pieniądze, nie pozostawia w tej sprawie najmniejszych złudzeń.
tekst: Radosław Iwański
8 maja br. został zaprezentowany projekt rozporządzenia ministra rolnictwa „w sprawie stawek dotacji przedmiotowych dla różnych podmiotów wykonujących zadania na rzecz rolnictwa”. To rozporządzenie zostało przesłane w celu konsultacji społecznych także do związków branżowych zrzeszających hodowców zwierząt, w tym do Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka. Należy nadmienić, że w wyniku cięć stawek dotacji na postęp biologiczny stratni są również, oprócz hodowców bydła mlecznego i producentów mleka, hodowcy bydła mięsnego, świń, koni, owiec, kóz i drobiu, zrzeszeni w swoich związkach branżowych. Co jest karygodne – uznali wszyscy – dotacje zostają zabrane hodowcom w połowie roku. Sprzeciw wobec ministerialnych zamiarów wyrazili wszyscy: Polska Federacja Hodowców Bydła i Producentów Mleka, Polski Związek Hodowców i Producentów Bydła Mięsnego, Polski Związek Hodowców i Producentów Trzody Chlewnej „Polsus”, Polski Związek Hodowców Koni, Polski Związek Owczarski, Stowarzyszenie Hodowców i Użytkowników Kłusaków, Krajowa Rada Izb Rolniczych i Federacja Branżowych Związków Producentów Rolnych. Minister postanowił zabrać rolnikom ok. 50 mln złotych na tzw. postęp biologiczny, czyli blisko 60% dotychczasowych środków przeznaczanych na ten cel.
Winny minister
Z przekazanych materiałów wynika, że zmiana poziomu dofinansowania jest efektem blokady wydatków budżetowych. Minister rolnictwa wskazał, że blokada została dokonana na podstawie art. 177 ust. 3 pkt ustawy o finansach publicznych, co oznacza, że dokonał jej minister finansów. Wskazanie art. 177 ust. 1 pkt 2 i 3 przywołanej ustawy jako podstaw prawnych blokady wskazuje, że jej przyczyną jest opóźnienie w realizacji zadań ministra rolnictwa (pkt 2) oraz nadmiar posiadanych środków w budżecie ministra rolnictwa (pkt 3). Nie wskazano jako podstawy prawnej art. 177 ust. 1 pkt 1 mówiącego o nieprawidłowościach. Oznacza to, że przywołane podstawy prawne wskazują na błędy w działaniu resortu rolnictwa, a nie Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka.
W projekcie rozporządzenia wykreślono również zapisy dotyczące refundowania kosztów nagród przyznanych i wypłacanych za zwierzęta na wystawach i innych imprezach, gdzie pokazywane są zwierzęta hodowlane. Wykreślono z niego zatem dotacje do nagród dla hodowców, których samice zdobyły najwyższe laury na Ogólnopolskiej Wystawie Zwierząt Hodowlanych oraz jakiekolwiek wsparcie do organizacji tej wystawy. Zgodnie z projektem rozporządzenia ministra rolnictwa nic nie otrzymają hodowcy, których samice zdobyły tytuły czempionów lub wiceczempionów na regionalnych, okręgowych, wojewódzkich i branżowych wystawach zwierząt hodowlanych. Jak wspomniałem powyżej, we wszystkich innych zadaniach realizowanych na rzecz hodowli lub hodowców bydła mlecznego i producentów mleka stawki dotacji zostały zmniejszone o blisko 58% w stosunku do obecnie obowiązujących! Roczna stawka dotacji na prowadzenie ksiąg hodowlanych, zgodnie z projektem rozporządzenia ministra rolnictwa, będzie wynosiła 2,3 mln zł (dotychczas była na poziomie blisko 5,5 mln zł), a ta na prowadzenie wartości użytkowej bydła ras mlecznych zmniejszy się z ponad 44 mln zł do niespełna 19 mln zł!
Hodowcy mają załatać dziurę
Dotacje na postęp hodowlany w przypadku Polskiej Federacji trafiały bezpośrednio do hodowców bydła mlecznego i producentów mleka. W zamian otrzymywali oni od swojego związku darmowe prowadzenie ksiąg hodowlanych i tańszą, w porównaniu do rynkowych cen, usługę oceniającą wartość użytkową bydła mlecznego. Oprócz tego – z czego nie wszyscy zdawali sobie sprawę, i nadal nie zdają – otrzymywali wyliczoną wartość hodowlaną swojego bydła, samic i samców, w tym również buhajów importowanych zarejestrowanych w polskiej bazie Symlek, którą prowadzi Polska Federacja. Korzyści płynące z dotowania przez Skarb Państwa postępu hodowlanego były wielorakie. Były – bo nie wiadomo, czy będą – ponieważ do czasu wydania numeru 7. „Hodowli i Chowu Bydła” projekt powyższego rozporządzenia ciągle miał status projektu.
Niestety, jeżeli to prawo wejdzie w życie, to jego koszty poniosą hodowcy, co zresztą nie jest ukrywane w uzasadnieniu do ministerialnego rozporządzenia. Projekt bezpośrednio oddziałuje na organizacje hodowców i na producentów. „W związku z propozycją zmniejszenia rocznych stawek dotacji na realizowane przez nich zadania, konieczne będzie obciążanie hodowców zwiększonymi kosztami usług polegających na prowadzeniu ksiąg hodowlanych oraz prowadzeniu wartości użytkowej lub hodowlanej zwierząt gospodarskich…” – czytamy w jego uzasadnieniu. Według ministerstwa rolnictwa, co zresztą słusznie podkreślono, istnieje zagrożenie, że polscy hodowcy (MŚP – mali i średni przedsiębiorcy, którzy byli adresatami dotacji hodowlanej) będą rezygnować z utrzymywania stad hodowlanych zwierząt gospodarskich lub będą ubiegać się o wpisanie swoich zwierząt do ksiąg hodowlanych prowadzonych w innych państwach członkowskich Unii Europejskiej oraz poddawać je ocenie wartości użytkowej i hodowlanej w tych krajach ze względu na korzystniejsze finansowo warunki realizacji tych usług. Ministerstwo mówi wprost: hodowcy zwierząt będą musieli pokryć z własnej kieszeni blisko 58% kosztów prowadzenia ksiąg hodowlanych i realizacji oceny wartości użytkowej bydła mlecznego (przyznane dotacje przez MRiRW przedstawia tabela 2).
Rozliczona każda złotówka
Przez blisko 15 lat hodowcy skorzystali z ponad 500 mln zł dotacji, którą wykorzystali w zasadzie w 100%. W tym czasie różne jednostki kontrolowały ją wielokrotnie. Do kontrolujących podmiotów należą m.in. Urząd Skarbowy, Urząd Kontroli Skarbowej, Krajowe Centrum Hodowli i Rozrodu Zwierząt i Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Ta ostatnia instytucja czyniła to wielokrotnie, także podczas obecnej kadencji Parlamentu i obecnie sprawującej władze koalicji rządzącej.
W ciągu minionych lat kontrolerzy ze wspomnianych instytucji zakwestionowali wydatkowanie nieco ponad 80 tys. zł, co stanowi 0,02% kwoty przyznanych dotacji na przestrzeni dekady (lata 2007–2017). Powyższa kwota nawet nie zbliżyła się do tzw. progu istotności, czyli 5% kwestionowanych wydatków, wyznaczanego przez Najwyższą Izbę Kontroli, co tylko potwierdza prawidłowe prowadzenie rachunkowości i sporządzania sprawozdań finansowych. Skrupulatni kontrolerzy wyłapali m.in. tzw. błędy pisarskie, czyli nieprawidłowo wpisany numer dokumentu czy brak daty na dokumencie. Jakie wydatki jeszcze kwestionowano? Na przykład przyczepiono się do zakupu nawigacji, z której korzysta zootechnik. Kwestionowano zakup zestawów do prezentacji bydła (spodnie, koszule, krawaty), czy koszty przeprowadzonych modyfikacji systemu Symlek, które dotyczyły wprowadzania parametru kazeiny czy też parametrów genetycznych. Czy te modyfikacje systemu teleinformatycznego, którego właścicielem jest Skarb Państwa, nie były powiązane z hodowlą bydła? Polska Federacja, uznając je za nieistotne – wyraźnie trzeba podkreślić, że stanowiły one 0,02% przyznanej dotacji na przestrzeni dekady – nie odwoływała się od decyzji kontrolnych do sądów administracyjnych. Zapewne by to uczyniła, gdyby kwestionowane były wyższe kwoty.