Ocena krów z robotem

– Istnieje mylna opinia, że jeśli przechodzisz na automatyczny system doju, to nie potrzebujesz oceny wartości użytkowej krów mlecznych. To nieprawda – podkreśla Rafał Morawski, kierownik wydziału ds. strategii oceny PFHBiPM.

tekst i zdjęcia: Marcin Jajor
W metodzie oceny B odpowiedzialność za przeprowadzenie wszystkich czynności w ramach próbnego udoju, w tym podłączenie i odłączenie samplera, a także zarejestrowanie zdarzeń, spoczywa na hodowcy.

W Polsce pierwszy robot udojowy został zainstalowany w 2008 r. Od tego czasu bardzo dużo się zmieniło. Hodowcy zaufali tym urządzeniom i coraz częściej decydują się na nie we własnych oborach. Są one często motorem zmian, tj. budowy nowej obory czy modernizacji dotychczasowego budynku w celu poprawy dobrostanu krów. – Hodowcy chcą też lepiej zarządzać stadami i bardziej elastycznie podchodzić do swojego czasu pracy. To szczególnie ważne dla nowego pokolenia hodowców, tj. ludzi, którzy są otwarci na nowe technologie i potrafią pracować z systemami informatycznymi oraz urządzeniami mobilnymi – podkreśla Rafał Morawski z PFHBiPM. Jak dodaje, w 2022 r. w oborach pod oceną wartości użytkowej krów mlecznych PFHBiPM pracowało 706 robotów udojowych w nieco ponad 390 stadach z pogłowiem ok. 39 200 krów mlecznych. Rok później było 396 robotów udojowych w blisko 486 stadach, gdzie mleko produkowało ok. 49 500 krów (wg Wyników oceny PFHBiPM za 2022 i 2023 r.). Tymczasem w 2024 r. w 576 stadach znajdujących się pod oceną pracowało już 1078 robotów udojowych (dodatkowo w przypadku 48 robotów ocena była prowadzona metodą AT4). Za ich pomocą mleko było pozyskiwane od ok. 57 300 krów.

Rafał Morawski, kierownik wydziału ds. strategii oceny PFHBiPM.

Dane do zarządzania: liczy się perspektywa

Według przedstawiciela PFHBiPM dzięki robotom udojowym hodowca dysponuje znacznie szerszym zakresem informacji o krowach niż w przypadku tradycyjnego systemu doju, ale ich zakres nadal jest ograniczony w stosunku do danych pozyskiwanych przy prowadzeniu oceny wartości użytkowej krów mlecznych PFHBiPM i ma nieco inny charakter. – Robot nie zastąpi informacji z oceny wartości użytkowej krów mlecznych. Dane z robota są „tu i teraz”, podczas gdy PFHBiPM przedstawia informacje w dużo szerszej perspektywie, w tym szczególnie w zakresie archiwum wszystkich zdarzeń, nie mówiąc już o postępie hodowlanym czy użytkowym. Automatyczny system doju i ocena krów powinny być zatem stosowane równolegle – podkreśla Morawski.

Jak informuje, dla obór z automatycznym systemem doju (także ze skomputeryzowanymi halami udojowymi wyposażonymi w skalibrowane mierniki z automatycznym systemem rejestracji mleka) PFHBiPM oferuje dwie metody oceny, tj. z grupy A i B. Ich warianty to odpowiednio AR4, AR6 i AR8 oraz BR4, BR6 i BR8. W obu przypadkach odstępy między kolejnymi próbnymi dojami wynoszą 4, 6 lub 8 tygodni. W metodzie A z hodowcą ściśle współpracuje zootechnik oceny PFHBiPM, który w zależności od danego wariantu co 4, 6 lub 8 tygodni przyjeżdża do gospodarstwa, podłącza sampler, który pobiera próbki mleka, a następnie rejestruje dane w specjalnej aplikacji i pobiera plik z systemu zarządzania stadem. A zatem to on nadzoruje cały proces pobrania próbek mleka i wszystkie zadania związane z oceną wartości użytkowej krów mlecznych. A co z metodą B?

Zostań zootechnikiem oceny

– To nowość, którą oferujemy od stycznia 2024 r. W metodzie oceny B funkcję zootechnika pełni wyszkolony przez PFHBiPM hodowca lub inna upoważniona przez niego osoba, a odpowiedzialność za przeprowadzenie wszystkich czynności w ramach próbnego udoju, w tym podłączenie i odłączenie samplera oraz zarejestrowanie wszystkich zdarzeń, spoczywa bezpośrednio na hodowcy. Może on przy tym skorzystać z naszego samplera lub własnego – zaznacza Morawski. Uzupełnia, że hodowcy zabiegali o taką możliwość m.in. ze względu na bioasekurację stada, ograniczenie liczby osób w oborze czy redukcję kosztów.

Wszystkie osoby, które są zainteresowane oceną metodą B (BR4, BR6 lub BR8), powinny zgłosić się do zootechnika oceny lub do biura PFHBiPM w danym regionie. Kolejny krok to wyznaczenie terminu szkolenia, które odbywa się przez trzy następujące po sobie próbne udoje, a zatem raz na miesiąc (BR4), raz na 1,5 miesiąca (BR6) lub co dwa miesiące (BR8). Jak dodaje Morawski, hodowca jest szkolony we własnej oborze. Najistotniejszym elementem kursu jest zapoznanie się z obsługą aplikacji Fernando, za pomocą której hodowca samodzielnie będzie musiał wprowadzać zdarzenia, tj. przybycie, ubycie, wycielenie czy zasuszenie. Kolejny krok to jednodniowe szkolenie stacjonarne w siedzibie danego regionu. Tu można się zapoznać z całą „kuchnią” oceny wartości użytkowej krów mlecznych, w tym m.in. z pracą laboratorium oceny mleka. Ostatni etap to test sprawdzający w postaci krótkiej ankiety wiedzy.

– Po uzyskaniu pozytywnego wyniku hodowca otrzymuje stosowne uprawnienia, czyli zostaje zarejestrowany w naszym systemie, uzyskuje dostęp do naszej aplikacji i otrzymuje numer zootechnika przypisany wyłącznie do własnej obory. W ten sposób staje się zootechnikiem oceny we własnym stadzie – mówi Morawski.

Zdaniem Magdaleny Jaśkowiak analizy, które przygotowuje PFHBiPM, są niezwykle cenne. Hodowczyni nie wyobraża sobie pracy bez tych informacji pomimo danych, których dostarczają roboty.

Ile można zyskać?

Od tego momentu hodowca jest odpowiedzialny za przeprowadzenie próbnego doju, tj. za pobranie reprezentatywnych próbek mleka i ich identyfikację oraz rejestrację ilości mleka, a także wprowadzanie zdarzeń i dokonywanie inwentaryzacji całego stada. Wbrew pozorom szkolenie nie jest skomplikowane, ale trzeba pamiętać, że tylko dokładna praca przy pobraniu prób mleka i wprowadzaniu zdarzeń idzie w parze z uzyskaniem rzetelnych wyników. Zgodnie ze statystykami PFHBiPM znakomita większość hodowców, którzy zainwestowali w automatyczny system doju, korzysta z metody oceny AR4. Spośród wspomnianych wcześniej ok. 57 300 krów w 576 stadach obejmuje ona ok. 45 000 krów w 470 stadach, gdzie pracują 783 roboty udojowe (łącznie metodą AR4, AR6 i AR8 w Polsce było ocenianych ok. 54 600 krów w 556 stadach z 955 robotami udojowymi). Nadal zdecydowanie mniej popularna jest metoda B, bo dotyczy ok. 2800 krów w 20 stadach, dojonych za pomocą 46 robotów (wg danych PFHBiPM, stan na grudzień br.).

– Warto podkreślić, że warianty oceny użytkowości krów mlecznych w metodzie B w stosunku do metody oceny AR są o ok. 30% tańsze, a to ważny argument z punktu widzenia wielu hodowców – podkreśla Morawski.

Przykładowo w przypadku hodowców wyposażonych we własne urządzenia pomiarowe roczna stawka za ocenę użytkowości mlecznej pojedynczej krowy metodą BR4 w stadzie poniżej 300 krów wynosi 10,84 zł, a przy pogłowiu ponad 1000 krów – 8,66 zł/szt. W metodzie AR4 stawki wynoszą odpowiednio 15,71 zł/szt. i 12,56 zł/szt. Jeśli z kolei hodowca podczas próbnych udojów korzysta z samplerów PFHBiPM, stawki za ocenę to: 11,69 zł (BR4) i 16,95 zł (AR4) przy stadzie poniżej 300 krów oraz 9,36 zł (BR4) i 13,57 zł (AR4) przy stadzie powyżej 1000 krów. W obu przedstawionych przykładach (z i bez samplera), niezależnie od pogłowia krów, stawka za ocenę metodą B jest o 31% niższa niż metodą A. Z analogiczną sytuacją mamy do czynienia, gdy porównamy stawki za ocenę wartości użytkowej krów mlecznych metodą BR6 i AR6 oraz BR8 i AR8. 

Magdalena i Michał Jaśkowiak zdecydowali się na metodę oceny BR4. Krowy są dojone za pomocą dwóch robotów udojowych, które pracują od listopada 2023 r.

Raporty robią robotę
Na metodę oceny BR4 zdecydowali się Magdalena i Michał Jaśkowiak z miejscowości Sulęcin (woj. wielkopolskie). Hodowcy usłyszeli o takiej możliwości podczas jednego ze szkoleń PFHBiPM. Zgłosili się na kurs i od września 2024 r. sami odpowiadają za wszystkie czynności związane z oceną krów we własnym stadzie. Ale od początku.

Selekcja stada i roboty
Bohaterowie naszego reportażu przejęli gospodarstwo po rodzicach ok. 25 lat temu. Od tamtego czasu udało im się powiększyć stado z 10 do ponad 200 krów o przeciętnej wydajności ok. 9000 kg od krowy na rok. Niestety ograniczone zasoby ziemi (aktualnie hodowcy gospodarują na ok. 80 ha, w tym 34 ha własnych) stwarzały wiele problemów natury organizacyjnej. Mnóstwo wysiłku kosztowała ich przede wszystkim organizacja bazy paszowej. Bardzo pracochłonny był też dój na stosunkowo niewielkiej hali udojowej 2 × 7 typu „rybia ość” – jednorazowo zajmował ok. 3,5 godziny. Do tego dochodziły koszty związane ze spłatą wybudowanej w 2017 r. wolnostanowiskowej obory. Dlatego hodowcy postanowili całkowicie przedefiniować swoje gospodarstwo z: „produkcji mleka na hodowlę krów”. Przede wszystkim poprzez instalację dwóch robotów udojowych (pracują od listopada 2023 r.) zautomatyzowali dój. Zmniejszyli też stado o połowę, tj. do ok. 100 krów dojnych. Jak przyznają, w procesie selekcjonowania zwierząt nieocenione były informacje dostarczane przez PFHBiPM.

Metoda jak na wymiar
– Bardzo dobrym rozwiązaniem okazała się też dla nas ocena krów metodą B. Wcześniej korzystaliśmy z A8, w przypadku której odstęp pomiędzy kolejnymi próbnymi dojami wynosił 8 tygodni. Nowa metoda okazała się dużo tańsza, co wpłynęło na decyzję o pobieraniu próbnych udojów co 4 tygodnie, a to zdecydowanie poszerzyło zakres danych – podkreśla Magdalena Jaśkowiak. Jak zaznacza, kurs nie był trudny, a dzięki niemu wszystkie czekające ją zadania związane z oceną znała od podszewki. – Zapisałam sobie wszystko, co trzeba zrobić, krok po kroku. Nowością było jedynie podłączanie samplera do robota, ale i to okazało się bardzo proste. Oczywiście trzy razy wszystko sprawdzam i zajmuje to trochę więcej czasu, ale absolutnie nie zmieniło to naszego systemu pracy – mówi nasza rozmówczyni.

Stawiamy na jakość
Dzisiaj rolnicy dostrzegają, jak ważnym i potrzebnym narzędziem są dane oferowane przez PFHBiPM. Dzięki nim weryfikują parametry mleka, dawkę pokarmową krów czy analizują stan zdrowotny stada krów.

– PFHBiPM robi fenomenalną robotę i analizy, które przygotowuje, są niezwykle cenne. Dziś, pomimo danych, których dostarczają roboty, nie wyobrażamy sobie pracy bez tych informacji. Te pochodzące z PFHBiPM traktuję jako wyjściowe. Bardzo cenię sobie też program SOL, który jest praktyczny i przejrzysty – zwraca uwagę Magdalena Jaśkowiak.

Jak dodają hodowcy, ostatecznie nie żałują rewolucji, którą przeprowadzili w gospodarstwie, bo przeszli z ilości na jakość, tj. zdecydowanie poprawili dobrostan zwierząt i zmniejszyli nakłady pracy poprzez lepsze zarządzanie stadem. Wpłynęło to m.in. na poprawę wydajności krów, które aktualnie dają przeciętnie ok. 11 500 kg mleka od krowy na rok. – Dawniej nasze krowy średnio stały co najmniej godzinę w oczekiwaniu na dój. W tym czasie nie leżały i nie jadły. Teraz pobierają paszę, doją się, kiedy chcą, i nie są przeganiane – kwituje Michał Jaśkowiak.

Reklama

Nadchodzące wydarzenia