Współpraca korektora z hodowcą jest niezbędna!
Profesjonalna korekcja racic to praca bardzo odpowiedzialna. O przybliżenie jej specyfiki poprosiliśmy pana Piotra Jaźwińskiego, który od 16 lat zajmuje się korekcją racic i prowadzi własną firmę, zatrudniającą 10 osób. Najczęściej swoje usługi świadczy na terenie wschodniego Mazowsza i zachodniego Podlasia.
tekst i zdjęcia: Mateusz Uciński
Jakie schorzenia może rozpoznać wyłącznie korektor i dlaczego informacja o nich jest ważna dla hodowcy?
Na wstępie trzeba od razu zaznaczyć, że gospodarz (hodowca) widzi tak naprawdę tylko to, że krowa ulega kontuzji albo kuleje, nie zna szczegółów. Schorzenia racic mamy w tej chwili skonsolidowane w różnych grupach. Najważniejszą z nich jest ta zawierająca wszystkie choroby zakaźne, takie jak DD, czyli Dermatitis digitalis, zwana także chorobą Mortellaro. Rozpoznać ją może tylko korektor, który ma racicę przed oczami i może ocenić stopień zaawansowania. Dzięki tej obserwacji, pokazującej stadium schorzenia, można ocenić, jaka jest ogólnie sytuacja w stadzie i na jakie elementy należy położyć szczególny nacisk. Czy skupić się bardziej na kąpieli racic, czy na zabiegach korekcyjnych, profilaktyce, a nawet na zmianie żywienia.
Z jakimi schorzeniami spotyka się Pan najczęściej?
Zdecydowanie jest to wspomniane wcześniej Dermatitis digitalis. Jest to choroba bakteryjna, najczęściej występująca w oborach wolnostanowiskowych, gdzie może być nią zainfekowanych nawet 50% utrzymywanego stada. Jest groźna z punktu widzenia nie tylko medycznego, ale także ekonomicznego, gdyż nieleczona, prowadzi do pokaźnego spadku mleczności krów. Kiedy dodamy do tego stan zdrowotny takich zwierząt, który ostatecznie powoduje ich ubycie ze stada, widzimy, że choroba ta uderza bardzo mocno w rentowność gospodarstwa.
Co jest ważniejsze dla hodowców: skuteczne leczenie schorzeń racic czy profilaktyka ich występowania?
Na pierwszym miejscu zdecydowanie stawiałbym na profilaktykę. Chociaż generuje ona, podobnie jak korekcja racic, określone koszty, to jednak w ogólnym rozliczeniu wychodzi taniej. Proszę zwrócić uwagę, że hodowca w przypadku zachorowania, nie dość, że ponosi koszty leczenia, wizyty korektora, to jeszcze ma wymierne straty w produkcji mleka.
Skoro rozmawiamy o profilaktyce, to jak to wygląda w rodzimych hodowlach?
Zauważyłem, że im większe gospodarstwo, tym większą uwagę jego właściciele zwracają na działania profilaktyczne, takie jak regularne wizyty korektorów czy kąpiele racic. Wtedy stan stada bardzo się poprawia, a my jesteśmy wzywani na ogół do jakiś działań nagłych, interwencyjnych.
Na co hodowcy powinni zwracać uwagę, współpracując z korektorem?
Moim zdaniem hodowca powinien zwracać uwagę na to, jakim sprzętem dysponuje dana firma zajmująca się korekcją racic. Ważne jest także, żeby korektorzy posiadali odpowiednią wiedzę, którą ugruntowują i poszerzają szkoleniami. Mówię to, ponieważ działając w tej branży od ponad 16 lat, sam widzę, że mimo iż temat nie jest specjalnie złożony, to i tak cały czas uczę się czegoś nowego. Bogatszy o tę nową wiedzę, mogę ją przekazać gospodarzowi, aby poprawić jego warunki pracy.
Na jakiej podstawie hodowca jest w stanie ocenić, czy korekcja została wykonana prawidłowo?
Najlepszym wyznacznikiem tego, czy zabieg został wykonany prawidłowo, przede wszystkim jest to, jak krowy chodzą po takiej korekcji oraz brak drastycznych spadków w produkcji mleka. Pamiętać należy, że zwykle po naszej wizycie w oborze następuje lekki spadek, widoczny przy doju, wynika to na ogół ze stresu, jakiego doświadczają krowy podczas zabiegu. Ale po upływie dnia lub dwóch wszystko powinno wrócić do normy. Uczulam, że jeżeli po tygodniu od korekcji krowy nadal kuleją, ilość mleka spada, to należy się tym poważnie zainteresować. Kolejna kwestia, którą należy poruszyć – pamiętajmy, że po wykonaniu zabiegu hodowca przez jakiś czas powinien mieć spokój, na ogół dwa, trzy miesiące. Oczywiście mogą się trafić jakieś pojedyncze przypadki, ale zachorowania czy problemy z racicami przez wspomniany okres nie powinny pojawiać się masowo, bo to właśnie świadczy o błędnie wykonanej pracy przez korektora.
W takim razie, co Pańskim zdaniem oznacza dobrze wykonana korekcja racic?
Tutaj musimy mocno zaakcentować pewien fakt – przy zabiegu korekcji bardzo ważna jest współpraca korektora z hodowcą, tak aby obie strony miały z tego korzyść. Mnie zależy na tym, aby tak wykonać swoją usługę, bym nie musiał przyjeżdżać ponownie i poprawiać, z kolei gospodarz po dobrze wykonanej korekcji ma zapewniony na jakiś czas wspomniany przeze mnie spokój. Nie musi się martwić, czy wzywać lekarza weterynarii.
Jak wygląda podział odpowiedzialności za zdrowotność racic w stadzie między korektorem i hodowcą? Jakie działania ze strony hodowcy są najczęściej wymagane?
Obsługując obory wolnostanowiskowe, zwykle proszę hodowców, aby wykonywali kąpiele racic, dostarczam do tego schematy, tłumaczę i podpowiadam, jak to najlepiej zrobić. Wiąże się to ze wspomnianą wcześniej chorobą DD. Zwracam swoim klientom uwagę na zachowanie odpowiedniego dobrostanu w stadzie, co ma kluczowe znaczenie dla zdrowotności racic. Sam z kolei zapewniam sprzęt, który jest sprawny, czysty i zdezynfekowany, tak samo my dbamy o higienę związaną z ewentualnym przenoszeniem zarazków i patogenów.
Jakie jest prawdopodobieństwo przeniesienia chorób racic podczas korekcji?
Naturalnie, istnieje taka możliwość, ale zachowanie ostrożności, mycie i odkażanie sprzętu minimalizuje takie ryzyko. Ja do mycia poskromu używam specjalnych preparatów chemicznych, a także dezynfekuję noże używane podczas zabiegów. Staram się, krótko mówiąc, zrobić wszystko, aby zapobiec możliwości przeniesienia chorób na inne zwierzęta.
Które błędy prowadzące do chorób racic są popełniane najczęściej przez hodowców?
Ogólnie rzecz ujmując, pierwsze w kolejce są błędy żywieniowe, tuż za nimi plasują się uchybienia w dobrostanie zwierząt, takie jak zaniedbane posadzki, brud – warunki sprzyjające namnażaniu bakterii.
Czy możliwe jest istnienie stada, w którym nie byłaby konieczna korekcja racic?
Przy wolnostanowiskowym systemie użytkowania bydła i wydajnościach powyżej 8 tys. kg mleka według mnie takiej możliwości praktycznie nie ma. Jeżeli ktoś mówi, że nie potrzebuje korekcji racic w swoim stadzie, to… się bardzo myli.
Czy istnieje, według Pana, jakiś najlepszy sposób obsługi stad?
Nie. Każde stado powinno być obsługiwane w sposób indywidualny, zwłaszcza że różnią je systemy utrzymania czy pomysły gospodarza na prowadzenie hodowli. Oczywiście mam pewne schematy, jeżeli chodzi o swoją pracę, staram się pracować na zasadzie „serwisów” w przypadku dużych gospodarstw, czyli raz na miesiąc odwiedzać takie stada, sprawdzać, czy nie ma sztuk interwencyjnych i takich, które wymagają korekcji częściej niż co pół roku.
Dlaczego warto uczestniczyć w projekcie „CGen korekcja”?
Uczestniczę w nim od samego początku i bardzo pomaga mi to w mojej pracy, ponieważ korzystam z informacji zapisanych w odpowiedniej aplikacji, stworzonej na potrzeby projektu. Mając przy sobie tablet, widzę, jaki jest stan każdej sztuki, co było przy niej robione, jakie zabiegi zostały zastosowane, a poza tym ułatwia mi to dysponowanie moimi pracownikami i daje im o wiele większą samodzielność. W programie jest wiele zaawansowanych funkcji, pozwalających mnie, doświadczonemu korektorowi, na planowanie działań w stadzie. Krótko mówiąc, mam pełną wiedzę o krowach, którymi się opiekuję, i kontrolę nad wszystkimi działaniami związanymi z ich utrzymaniem.
Jakie znaczenie ma rejestracja schorzeń?
Daje nam pełną wiedzę o tym, co się dzieje w danej hodowli. Na przykład w gospodarstwie, gdzie jest 50 krów i choroby racic występują średnio u pięciu sztuk, nagle przy kolejnej wizycie korektora takich zwierząt jest o wiele więcej. Wtedy, na podstawie danych z aplikacji, mogę wyciągnąć wnioski i określić, w którym momencie nastąpiło pogorszenie kondycji. Dane te mogą służyć również hodowcy, który też powinien przeanalizować swoje działania w gospodarstwie, takie jak zmiany w żywieniu czy ewentualne zaniechania.
Czy wprowadzenie do codziennej pracy klasyfikacji chorób według atlasu stanowiło wyzwanie i jakie schorzenia racic są najtrudniejsze do rozpoznania?
Mogę się pochwalić, że dzięki atlasowi w tej chwili udaje mi się bez problemu diagnozować większość chorób, pomogły w tym także szkolenia organizowane przez Polską Federację Hodowców Bydła i Producentów Mleka. Zdecydowanie problemem numer jeden jest schorzenie DD, gdyż jego przebieg jest wieloetapowy i bywa czasami mylący.
Czy dane zarejestrowane w aplikacji „CGen korekcja” pozwalają zmienić sposób, w jaki zarządza się zdrowotnością racic w stadzie?
Oczywiście. Dla mnie jest to najlepsze rozwiązanie z możliwych i już nie wyobrażam sobie pracy bez tego programu.