Kolczyki TST jako środek identyfikacji, narzędzie do genotypowania i zwalczania BVD
Pan Emil od jakiegoś czasu korzysta z kolczyków TST, które służą jako środek identyfikacji i ułatwiają genotypowanie, ale również pomagają w walce z BVD. Jak sam przyznaje, w jego stadzie choroba ta występowała kiedyś, gdy kupowali jałówki. Teraz została zwalczona, głównie dzięki temu, że obsadę uzupełnia za pomocą materiału hodowlanego z własnego gospodarstwa. Dodatkowo wszystkie zwierzęta są szczepione. Poleca jednakże zakup kolczyków TST w tych miejscach, gdzie problem istnieje. Uważa, że w sytuacjach problemowych trzeba badać wszystkie zwierzęta na nosicielstwo PI. Niewybrakowanie tzw. sztuk PI (zwierzęta trwale zakażone) uważa za podstawowy błąd w zwalczaniu BVD. W identyfikacji sztuk PI pomocny może być kolczyk TST.
rozmawiał: MichaŁ Krukowski
Korzystacie Państwo z kolczyków TST, które służą nie tylko jako system identyfikacji, ale także do jednoczesnego pobierania fragmentu tkanki z ucha. Czemu postawiliście na te kolczyki?
Postawiliśmy na kolczyki TST, bo jest to duże ułatwienie dla naszego gospodarstwa. Kilka pożytecznych rzeczy można wykonać za pomocą jednego strzału kolczykownicy: pobieramy materiał genetyczny do genotypowania, oznaczamy środkiem identyfikacyjnym i mamy możliwości prewencyjne pod kątem choroby BVD. Jest to o tyle wygodniejsze, że nie trzeba później cieląt łapać, narażać na dodatkowy stres. W naszym stadzie genotypujemy wszystkie jałóweczki, więc teraz wszystkie będą kolczykowane tym typem kolczyka – TST.
Gospodarstwo Rodzinne Dzięgielewscy znajduje się w województwie podlaskim, w gminie Stawiski. Utrzymuje 900 sztuk bydła, z czego 360 to krowy dojne, a 100 – buhaje opasowe. Choć nastawione jest głównie na produkcję mleka, zajmuje się również sprzedażą buhajów hodowlanych. Krowy dojone są na hali udojowej typu karuzela. Obszar zaplecza paszowego gospodarstwa wynosi ok. 500 ha, łącznie z dzierżawami, z czego 230 ha zajmuje kukurydza, 70 ha – lucerna, a 100 ha – trawy. Pozostały areał przeznaczony jest pod uprawę zbóż. Gospodarstwo słynie z innowacyjnych rozwiązań i otwartości na nowinki technologiczne.
Jak Pan dzieli pulę kolczyków w gospodarstwie?
Nawet gdy sprzedajemy buhaje, są one zakolczykowane kolczykiem typu TST. Pod kątem BVD oczywiście. Zakupiłem ostatnio te kolczyki w ilości 50 kompletów. Jeżeli chodzi o jałóweczki, to mamy zabezpieczonych 300 kompletów, które służą zarówno do BVD, jak i do genotypowania.
Czy widzi Pan różnicę pod kątem walorów użytkowych i zdrowotnych między kolczykami TST a zwykłymi?
Nie widzę pod kątem użytkowym różnic między tym typem kolczyków a kolczykami zwykłymi. Nie zauważam większej ilości wypięć czy różnic w jakości wykonania. Choć trudno jest mówić o tym teraz, bo korzystamy z tych kolczyków dopiero od roku i nie mamy ich jeszcze na krowach. Więcej problemów mieliśmy ze zwykłymi kolczykami. Jednakowoż podczas zamykania kolczykownicy trzeba być ostrożnym, żeby mieć gwarancję, że materiał genetyczny został poprawnie pobrany i zamknięty szczelnie w próbówce. Pod kątem zdrowotnym też nic nie zauważam, ale zawsze pilnuję dezynfekcji kolczykownicy i maksymalizuję poziom sterylności wykonywanego kolczykowania. Kolczykownicę najczęściej dokładnie wycieramy ściereczkami do strzyków. Nie zauważyłem ran ani problemów w okolicach uszu. Stosujemy rękawiczki podczas kolczykowania, i polecam to innym. Dbamy też o przechowywanie pobranego materiału. Trafia on do torebek, następnie do specjalnej, przeznaczonej do tego zamrażarki, skąd jest po pewnym czasie zdawany do laboratorium, najczęściej poprzez doradcę ds. hodowli z PFHBiPM.
Jakie ma Pan oczekiwania jako młody, ale doświadczony hodowca wobec idealnego kolczyka w przyszłości?
Zastanawiam się nad tym. Na pewno chciałbym, żeby kolczyki mierzyły temperaturę. Byłaby to duża wygoda. Podobnie jak możliwość zamieszczenia imienia ojca, co pomogłoby w znacznym stopniu w identyfikacji podczas codziennych przeglądów stada. Tak jak jest to w Stanach Zjednoczonych. Przecież imię ojca znane jest dziewięć miesięcy wcześniej, więc mogłoby być to w jakiś sposób dodrukowane na kolczyku. Podobnie jak i data urodzenia – byłoby dobrze, gdyby była zapisana na kolczyku. Wtedy jest możliwość reakcji i selekcji. Widać po dacie urodzenia, czy dana sztuka odstaje od reszty grupy, czy nie. Słyszałem też, że na Węgrzech kolczyki są większe. Moim zdaniem sprawdziłoby się to i w Polsce. Można byłoby wtedy zamieścić więcej informacji. Numery są widoczne z daleka. Hodujemy również rasę brown swiss, która ma dużo włosów na powierzchni uszu. Te włosy nieraz zasłaniają to, co jest napisane na kolczyku. Dla mnie, gdyby rozmiar kolczyka był większy, byłoby lepiej.
Czy genotypowanie w Pana stadzie odbywa się wyłącznie pod kątem wyodrębnienia sztuk produkujących mleko A2A2? Jakie są jeszcze ważne korzyści z genotypowania?
Nie wszystko robimy pod kątem mleka A2A2. U nas robimy to głównie pod kątem doboru odpowiednich buhajów do tych sztuk, które są genomowane. Widzimy wartości tych zwierząt. Stawiamy na poprawianie pokroju w kolejnym pokoleniu. Najlepszy dobór pozwoli nam na lepszy postęp genetyczny. Dążenie do perfekcji w produkcji mleka. Dodatkowym atutem genotypowania jest także poznanie ewentualnych chorób genetycznych w stadzie i eliminowanie zagrożeń. Dowiadujemy się także o cechach użytkowych danej sztuki. Uważam, że trzeba też robić więcej badań na mleku A2A2, żeby podkreślić jego mocne strony. Wiem, że są ludzie, którzy kupują to mleko w wielu krajach.
Czy widzi Pan jakieś wady analizy genomowej?
Genotypowanie posiada również wady, np. dokładność oceny na poziomie 60–70%, co często zakłamuje prawdziwą wartość zwierzęcia. Sądzę, że warto zgłębić rodowody i dopasowywać pary rodzicielskie w taki sposób, aby kolejne pokolenie było lepsze nie tylko w indeksach, ale także miało lepszą jakość. Chcę to podkreślić. Bardziej szukałbym problemów w doprecyzowaniu indeksów, gdyż dla mnie jest zbyt duża rozbieżność między indeksami, a potem między wycenami. To należy doszacować.
Niedawno odbywało się u Państwa szkolenie organizowane przez PFHBiPM dotyczące mleka A2A2, dziś spotykamy się w sprawie kolczyków TST. Znani są Państwo w środowisku hodowlanym z otwartości na nowe technologie, na mądre nowinki. Czy innowacyjność to przyszłość polskich gospodarstw?
Im bardziej dbamy o dobrostan, tym bardziej dbamy o zdrowotność krów. Za pomocą innowacyjnych rozwiązań wprowadza się perfekcyjność, do której dążymy. Można dbać o budowę, pokrój, rozwój genetyczny zwierząt. Ta wiedza stwarza możliwości do natychmiastowego reagowania na pojawiające się problemy. To jest dziś bardzo ważne, podobnie jak szukanie nowych źródeł dochodów w gospodarstwie. Nam chodzi także o dążenie do długowieczności tych zwierząt i prowadzenie prawdziwej, nowoczesnej hodowli. Korzystamy z federacyjnego programu Rutyna+ od 2017 roku i to jest jeden z naszych kluczy do dbałości o wspomniany pokrój, długowieczność i dążenie do krów idealnych w prawdziwej hodowli. Rutyna+ powoduje, że dobór jest bardziej kompletny. Korzystamy ze wszystkich możliwości, jakie daje nam ocena, pod którą jesteśmy nieprzerwanie od 2007 roku. Korzystamy z doradztwa, które przekazuje nam Federacja. Wykorzystujemy również selekcję genomową przy doborze biorczyń i dawczyń zarodków. Obecnie staramy się w gospodarstwie zmaksymalizować postęp hodowlany za pomocą embriotransferu. Naszym celem jest zminimalizowanie potomstwa najsłabszych rodzin krów ze stada za pomocą embrionów pozyskiwanych z najbardziej docenianych rodzin krów. Do tego zakupiliśmy embriony z Europy i Kanady, aby wprowadzić do naszego stada zwierzęta jeszcze lepszej jakości.
Dziękuję za rozmowę.