Elżbieta Kandulska – hodowczyni z pasją
Pani Elżbieta Kandulska z Borzysławia (woj. wielkopolskie) przez wiele dekad wyznaczała maksymalny pułap wydajności mlecznej krów utrzymywanych w Polsce. Hodowczyni w czerwcu 2020 r. definitywnie zakończyła prowadzenie hodowli bydła mlecznego w swoim gospodarstwie.
tekst i zdjęcia: RYSZARD LESIAKOWSKI
Uroczystość oficjalnego podziękowania pani Elżbiecie Kandulskiej za wkład w rozwój polskiej hodowli bydła mlecznego dyrekcja Regionu Oceny Poznań PFHBiPM planowała w marcu 2020 r., podczas spotkania podsumowującego wyniki prac hodowlanych w 2019 r. w woj. wielkopolskim. Z powodu pandemii koronawirusa uroczystość odwołano, podobnie jak wiele innych tego typu spotkań corocznie organizowanych przez Polską Federację. W tej sytuacji w imieniu dyrektora Regionu Oceny Poznań PFHBiPM Mariusza Chrobota stosowne podziękowania złożyły, w gospodarstwie hodowczyni, osoby na co dzień z nią współpracujące: inspektor nadzoru Kinga Fligiel i zootechnik oceny Norbert Włodarczak. Naturalnie, nie obyło się bez kwiatów, okolicznościowego dyplomu i statuetki – oczywiście w postaci krowy. Podobnych pamiątek pani Elżbieta Kandulska uzbierała dziesiątki, znajdują się na ścianach, meblach, półkach, w gablotach.
Gospodarstwo z tradycjami
– Część widocznych wyróżnień otrzymał mój ojciec, Władysław Kandulski. Stado krów było pod oceną użytkowości mlecznej nieprzerwanie od 1965 r. – wyjaśnia hodowczyni z Borzysławia. Informuje, że gospodarstwo o powierzchni 40 ha, w którym utrzymywano 18 krów o wysokiej wartości hodowlanej i użytkowej, przejęła w 1988 r. Świadczy o tym jeden z dyplomów z 1973 r., przyznany za wysoką średnią roczną wydajność mleczną stada, wynoszącą w tym czasie 6,9 tys. kg mleka. Warto zaznaczyć, że ten poziom średniej wydajności (6960 kg) oceniane krowy w Polsce uzyskały dopiero w 2010 r., a więc 37 lat później.
Po przejęciu gospodarstwa pani Elżbieta Kandulska pieczołowicie kultywowała rodzinne tradycje hodowlane, podkreślając, że od dzieciństwa jest to jej życiowa pasja. W 1993 r., 27 lat temu, średnia roczna wydajność mleczna krów w tej oborze wyniosła 10 028 kg mleka. W 2012 r. hodowczyni z Borzysławia ustanowiła krajowy rekord średniej wydajności mlecznej ze stada, wynoszący 15 586 kg mleka zawierającego 4,98% tłuszczu i 3,32% białka, co daje 1289 kg suchej masy (tłuszcz + białko). Stado liczyło w tym czasie 26 krów. Na uwagę zasługuje fakt, że średnioroczne wydajności w stadach objętych oceną użytkowości mlecznej powyżej 15 tys. kg mleka hodowcy uzyskiwali od 2018 r., czyli sześć lat później, ale dotychczas nikt nie przekroczył rekordu ustanowionego przez panią Elżbietę Kandulską. Hodowczyni informuje, że jej stado 32 razy zajęło pierwsze miejsce w kategorii wydajności mlecznej.
Długowieczne krowy
Wśród licznych dyplomów przyznanych hodowczyni z Borzysławia znajdują się także certyfikaty potwierdzające uzyskanie przez mlecznice wydajności życiowej powyżej 100 tys. kg mleka. – Dochowałam się sześciu stutysięcznych krów, rekordzistka wyprodukowała w ciągu swojego życia 119 708 kg mleka – informuje hodowczyni. Warto podkreślić, że jedna z tzw. długowiecznych krów wyprodukowała w szóstej laktacji aż 19 374 kg mleka. – Krowy były użytkowane przeciętnie 5–6 laktacji, ale zdarzały się sztuki produkujące dużo mleka nawet w dziesiątej laktacji – nadmienia rozmówczyni z Borzysławia.
Pani Elżbieta Kandulska jest hodowczynią w pełnym formacie. Imponujące są nie tylko uzyskiwane wyniki produkcyjne, ale także laury zdobyte na wystawach zwierząt hodowlanych. O tytuły czempiona hodowczyni rywalizowała zarówno na wystawach regionalnych, jak i o zasięgu krajowym. – Moje krowy i jałówki wystawiałam na krajowych wystawach zwierząt hodowlanych w Warszawie, które później odbywały się w Poznaniu. Jednego roku prezentowałam swoje zwierzęta na pięciu wystawach o różnych rangach – wspomina hodowczyni.
Wśród zdobytych laurów hodowlanych są też pamiątki zostawione przez zagraniczne delegacje. Hodowczyni gościła w Borzysławiu wycieczki z Europy, a nawet z Japonii i Chin. – Chińczycy zainteresowani byli zakupem w Polsce dużej liczby jałówek hodowlanych, ale ostatecznie do zawarcia kontraktu z naszym rządem nie doszło. Od nich otrzymałam porcelanowy serwis kawowy – nadmienia rozmówczyni.
Konsekwentnie realizować cel hodowlany
Bez wątpienia sukcesy pani Elżbiety Kandulskiej są efektem systematycznej pracy hodowlanej, prowadzonej przez dwa pokolenia. – W doborze par rodzicielskich współpracowałam ze specjalistami z Polskiej Federacji, m.in. z panią Anną Siekierską i panem Pawłem Przybylakiem. Ponadto w zakresie kojarzeń pomagali mi fachowcy ze spółki inseminacyjnej w Tulcach, w tym m.in. pan Krzysztof Grobelny – relacjonuje hodowczyni. Informuje, że w doborze buhajów kierowała się przede wszystkim cechami produkcyjnymi, a zwłaszcza składem mleka. – Decydowałam się na najlepsze nasienie buhajów z hodowli europejskich, amerykańskich oraz wyhodowanych w Polsce – nadmienia. Pytamy, czy z perspektywy kilkudziesięciu lat warto było inwestować w drogie nasienie rozpłodników – odpowiedź brzmi: tak, jest to opłacalne i zawsze warto ponosić koszty na postęp hodowlany. Trzeba też wspomnieć, że efektem prowadzonej pracy hodowlanej w tym stadzie było wiele krów wytypowanych przez specjalistów z Tulec na matki buhajów.
Troska o dobrostan
Bez wątpienia hodowla wysokowydajnych i długowiecznych krów wymaga dużej troski o dobrostan. W oborze hodowczyni z Borzysławia wiązało się to z dużym nakładem pracy ręcznej, ponieważ krowy były utrzymywane w starych budynkach w systemie uwięziowym. Kluczowe było poprawne żywienie krów, umożliwiające pełne wykorzystanie ich genetycznych predyspozycji do produkcji mleka. Uzyskiwane efekty dowodzą, że pani Elżbieta Kandulska osiągnęła w tym względzie perfekcję. – W zakresie żywienia krów współpracowałam z doradcami i naukowcami, skrupulatnie korzystałam z ich wiedzy i doświadczenia – nadmienia rozmówczyni. Informuje, że krowy otrzymywały pasze trzy razy dziennie i trzy razy dziennie były dojone za pomocą dojarki przewodowej. Na uwagę zasługuje dobra zdrowotność wymion. – Wysoka zawartość komórek somatycznych w mleku nie stanowiła problemu. Była to przede wszystkim zasługa wysokiej higieny podczas doju, a krowy doiłam zawsze tym samym aparatem udojowym. Ponadto w zakresie zdrowotności stada współpracowałam także ze specjalistami i naukowcami – mówi hodowczyni.
Pani Elżbieta Kandulska jest przykładem osoby w pełni zaangażowanej w hodowlę krów mlecznych. Dzięki jej pracy krajowa populacja bydła mlecznego zyskała wiele cennych genotypów. Jak się dowiedzieliśmy, stado krów z Borzysławia nabył w sierpniu 2020 r. jeden z hodowców na Podlasiu. Nabywcy życzymy sukcesów w doskonaleniu genetycznym własnego stada, a pani Elżbiecie Kandulskiej dużo zdrowia i spokojnej emerytury.