Czy jest życie po brexicie?
„Być albo nie być” – to szekspirowskie pytanie idealnie wpasowuje się w trwającą od 2016 roku dyskusję dotyczącą opuszczenia przez Wielką Brytanię struktur Unii Europejskiej. Nie ma w tym nic dziwnego, bo kiedy to nastąpi, na naszym kontynencie zajdą bardzo poważne zmiany gospodarcze, które dotkną wszystkie rynki i branże z nimi związane. Nie ominą także produkcji mleka i jego przetworów. Nad konsekwencjami, jakie wywoła brexit, zastanawiano się podczas 17. Międzynarodowego Forum Mleczarskiego w Serocku.
tekst: Mateusz Uciński
Zmęczenie materiału. Tak chyba najkrócej i bardzo kolokwialnie można nazwać to, co się wiąże z planowanym przez Wielką Brytanię opuszczeniem Unii Europejskiej. Nieustająca szarpanina brytyjskich polityków, wewnątrzpartyjne spory i zbliżająca się data kończąca długoletnie członkostwo tego kraju w zjednoczonej Europie. Do tego praktycznie same niewiadome, które nie pozwalają w racjonalny sposób przygotować się do nowej gospodarczej rzeczywistości. Alternatywa „miękkiego”, czyli w miarę złagodzonego obustronnymi umowami handlowymi brexitu, równoważy się z wizją „twardego” odejścia, którego skutki mogą być katastrofalne. Zaledwie dzień wcześniej, zanim powstał ten tekst, brytyjski rząd opublikował raport związany z ewentualnym brexitem bez umowy. W dokumencie pod nazwą „Yellowhammer” opisano negatywne dla Wielkiej Brytanii skutki wyjścia z UE bez porozumienia, takie jak duże zakłócenia w dostawach leków, paliwa i niektórych rodzajów świeżej żywności, w tym także tak bardzo nas interesujących produktów mleczarskich. Biorąc pod uwagę patową sytuację w brytyjskim rządzie, ten scenariusz jest, niestety, bardzo prawdopodobny.
Kolejny mleczny kryzys?
Wielu analityków rynku obawia się, że sytuacja w przypadku „twardego” brexitu może przypominać tę z 2014 roku, kiedy wprowadzono embargo na kontakty handlowe z Rosją, co poskutkowało potężnym załamaniem rynku mlecznego. O ile w przypadku brexitu nie można mówić o żadnych zakazach, to skala utrudnień w przepływie towarów może być ogromna. Do tego dochodzi kwestia wprowadzenia nowych kontyngentów eksportowo-importowych dla obecnych i nowych graczy w tej branży. Bo nie okłamujmy się, że jest, o co grać. Przypomnijmy, że Wielka Brytania w ciągu ostatnich 10 lat z eksportera stała się potężnym importerem produktów mleczarskich, a jej wyjście ze struktur unijnych oznacza, że tysiące ton mleka będzie musiało znaleźć nowe rynki zbytu. Po analizie parametrów przytoczonych w prezentowanych tabelach widoczna jest skala problemu – prawdopodobnie ogromne ilości mleka i jego produktów będą zalegać w unijnych magazynach. Naturalnie, ta sytuacja najbardziej dotknie czołowych eksporterów do Wielkiej Brytanii, czyli Francję, Irlandię i Holandię, mających największy udział w brytyjskim rynku mleczarskim, odpowiednio 32,13% i 11%. Polska, ze swoimi skromnymi 2% wpływu na ten rynek, tracąc je, solidnie to odczuje. Nasi eksporterzy będą musieli szukać nowych odbiorców dla 11 752 ton serów czy 11 941 ton świeżych produktów mleczarskich, co wobec mocno wysyconego rynku wcale nie jest takie łatwe. Trzeba pamiętać, że konkurencja spoza Unii Europejskiej nie śpi i już teraz prezydent USA Donald Trump zapowiedział, że w razie twardego brexitu zapewni Zjednoczonemu Królestwu dostawy amerykańskich produktów, na niezwykle preferencyjnych warunkach. A skoro oni mogą, to tylko patrzeć, jak zaczną napływać oferty z Nowej Zelandii.
Według szacunków twardy brexit boleśnie dotknie około 700 tys. gospodarstw mlecznych, 12 tys. zakładów mleczarskich i 300 tys. pracowników mleczarstwa w 28 krajach Unii Europejskiej, a bezumowne wyjście Wielkiej Brytanii ze struktur UE poważnie zakłóci łańcuch dostaw, spowoduje znaczący wzrost cen, kosztami wyższych ceł zostaną obciążeni nie tylko importerzy i eksporterzy produktów mlecznych, ale także my – konsumenci!
Strategie na przyszłość
Goście zaproszeni na 17. Międzynarodowe Forum Mleczarskie w Serocku doskonale zdawali sobie sprawę z powagi sytuacji i tego, jakie skutki może przynieść odejście Wielkiej Brytanii, która, jeśli nic się nie zmieni, opuści Unię już 31 października.
Michel Nalet, prezydent EDA, zwrócił uwagę, że według sondaży aż 87% firm zajmujących się eksportem do Wielkiej Brytanii absolutnie nie jest przygotowanych na skutki brexitu. Największym ryzykiem są obciążeni producenci produktów o niskiej trwałości, takich jak jogurty, mleko, masło, których transport zostanie wstrzymany ze względu na biurokrację. Prezydent EDA zaznaczył, że brak umowy to szaleństwo, a uniknięcie konsekwencji twardego brexitu jest niemożliwe. Dlatego dyskusja na ten temat powinna się odbyć wcześniej niż 31 października, zanim zostanie podjęta ostateczna decyzja, niezależnie od tego, jakie ustalenia podejmie Wielka Brytania.
Zdaniem Marie-Christine Le Gal z Francji, radcy rolnego w Polsce, na Węgrzech, Litwie, Łotwie i w Estonii, największy problem, zwłaszcza w przypadku jej kraju, mogą stanowić wzmożone kontrole, zwiększenie działań administracyjnych czy rozszerzenie niezbędnej logistyki. Powinniśmy dążyć – jak podkreślała pani Le Gal – do utrzymania obecnych standardów i wymogów dotyczących unijnych towarów, aby nadal obowiązywały one po brexicie. Dodatkowo pewnym rozwiązaniem może być dywersyfikacja firm i szukanie innych rynków zbytu.
Obawy wyraził także Tomasso Mario Abrate, wiceprzewodniczący Copa–Cogeca. Zwrócił uwagę, że Włosi martwią się o swoje produkty, takie jak sery, jogurty i mleko, w większości posiadające oznaczenia geograficzne, co może spowodować, że gdy trafią na rynek brytyjski, będą droższe i w rezultacie nie będą się cieszyć takim zainteresowaniem konsumentów jak dotąd. Poza tym – co również zaakcentował Abrate – twardy brexit może spowodować rozwój szarej strefy i przemytu niektórych towarów, zwłaszcza między Irlandią a Wielką Brytanią.
Obawy wyraziła również Agnieszka Maliszewska, dyrektor Polskiej Izby Mleka, która podkreśliła, że – przyjmując najczarniejszy scenariusz tej sytuacji – najbardziej ucierpią rolnicy i producenci mleka.
W dyskusji wziął także udział Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi Jan Krzysztof Ardanowski, który uważa, że Komisja Europejska powinna w tej bardzo trudnej sytuacji znaleźć rozwiązanie, nawet krótkotrwałe i przejściowe, w postaci pomocy dotyczącej ewentualnego kryzysu. – Oczekuję od Komisji Europejskiej uruchomienia mechanizmów wsparcia dla producentów mleka po zamknięciu rynku Wlk. Brytanii – akcentował polski minister. – Poza tym, być może, w związku ze zbliżającym się brexitem powinniśmy rozważyć także ograniczenie produkcji mleka w granicach Unii Europejskiej.
Minister Ardanowski w swoim wystąpieniu skrytykował również funkcjonowanie rodzimych spółdzielni mleczarskich za brak ich współpracy w kontekście zmian, jakie przyniesie brexit.
– Tam, gdzie dominacja prezesów spółdzielni jest znacząca, a rolnikom przypisuje się tylko rolę chłopa dojącego krowy, to obawiam się, że koszty brexitu spadną na rolników – ostrzegał Jan Krzysztof Ardanowski. – Tam, gdzie spółdzielnia ma odpowiednią konstytucję, może tak nie być, bo tam interesy producentów mleka są stawiane na pierwszym miejscu.
Konkluzja, co do której zgodni byli praktycznie wszyscy uczestnicy serockiej dyskusji, jest następująca: brexit wywoła spadek cen mleka, będący skutkiem nadpodaży tego surowca na rynku europejskim, oraz spowoduje tworzenie się zapasów mleka w proszku i masła w magazynach. Niewykluczony jest także spadek cen dla producentów, co może być wymuszone przez przetwórców i ich kontakty z sieciami handlowymi. Jaki wpływ to wszystko będzie miało na spożycie mleka i jego przetworów, trudno ocenić, ale tu również należy się liczyć ze spadkami.
Pocieszający jest fakt, że podczas forum w Serocku podpisano Wspólną Deklarację Ministrów Rolnictwa Estonii, Łotwy, Litwy i Polski, w której zaprezentowano uzgodnione wspólne stanowisko. Dotyczy ono kwestii zapewnienia odpowiedniego budżetu na wdrożenie nowych celów i wyzwań Wspólnej Polityki Rolnej, zapewnienia równych warunków konkurencji poprzez wyrównanie płatności bezpośrednich, a także uruchomienia przez Komisję Europejską nadzwyczajnych środków na rzecz zarządzania kryzysowego, uwzględniającego ryzyko związane z twardym brexitem – który, nie oszukujmy się, dla rynku mleczarskiego może się okazać równie, a może nawet bardziej katastrofalny niż rosyjskie embargo.