Hodowla pod roboty udojowe – na jakie cechy postawić?
– W oborze z robotem udojowym krowy powinny się doić szybko i komfortowo. Podstawą jest budowa wymienia, nóg i racic, ale również lokomocja oraz długowieczność – mówi Emilian Pogorzelak, doradca ds. hodowli PFHBiPM. Planujesz automatyczny dój w swojej oborze? – przeczytaj, od czego zacząć.
tekst i zdjęcia: Marcin Jajor
– Jeszcze kilka lat temu wprowadzanie krów do obory z robotem udojowym wiązało się z uczeniem się wyłącznie na własnych błędach. W dobie coraz bardziej zyskującego na popularności doju automatycznego zdecydowanie poprawiła się świadomość hodowców, którzy chętnie dzielą się swoimi doświadczeniami i spostrzeżeniami – mówi Emilian Pogorzelak z PFHBiPM. Jak zaznacza, przygotowanie danego gospodarstwa do pracy z robotem udojowym ma bardzo różny charakter i nadal zdarzają się stada, gdzie nie wszystko przebiega po myśli hodowców. Okazuje się, że wiele problemów można uniknąć dzięki optymalnej budowie krów, a więc takiej, która predysponuje zwierzęta do automatycznego doju. – Decydujące znaczenie ma też dotychczasowy system utrzymania krów i oddawania mleka. Ze względu na znaczny przeskok dużo trudniejsza dla krów, ale i samych hodowców jest zmiana na automatyczny system doju (i zarządzania stadem – przyp. red.) z obory uwięziowej w stosunku do zmiany z obory wolnostanowiskowej wyposażonej np. w halę udojową typu tandem – zwraca uwagę Emilian Pogorzelak.
W jaki sposób przygotować stado krów do automatycznego doju? Jakie powinniśmy obrać cele hodowlane i na które cechy szczególnie zwrócić uwagę, żeby uniknąć strat? Od czego zacząć i jak prowadzić hodowlę krów w kontekście planowanego montażu robotów udojowych oraz ich późniejszej eksploatacji?
Zacznij od rodowodu i celu hodowlanego
Do robota musimy przygotować stado pod kątem konkretnych cech funkcjonalnych. Prace najlepiej zacząć kilka lat przed planowanym zakupem urządzenia.
– Zanim zaczniemy jakiekolwiek prace hodowlane, należy dysponować jak największą pulą informacji w postaci głębokich rodowodów oraz wiadomościami zapisanymi w księgach hodowlanych bydła, w tym o użytkowości czy cechach związanych z płodnością – zauważa doradca ds. hodowli PFHBiPM. Dodaje, że przygotowując stado pod udój na robotach udojowych, powinno się w pierwszej kolejności oceniać pierwiastki (a najlepiej całe stado) pod względem typu i budowy. – To pierwszy krok, dzięki któremu zyskujemy wiedzę o mocnych i słabszych stronach naszych krów. Dzięki informacjom o tym, co należy poprawić, można przystąpić do selekcji samic w taki sposób, żeby powielać pożądane cechy i jednocześnie nie utrwalać w populacji cech, które nas nie interesują bądź są niekorzystne – mówi Emilian Pogorzelak.
Kluczowe jest też wyznaczenie sobie celu hodowlanego. Celem nadrzędnym powinno być wyhodowanie samic nadających się do doju automatycznego. Najważniejsza jest budowa nóg i racic, budowa wymienia oraz lokomocja (o tym za chwilę). Nie oznacza to jednak, że cel musi być jeden. – Są obory, które chcą poprawić budowę wymienia i dodatkowo nie mieć problemów z trudnymi porodami, a przy tym jeszcze produkować mleko A2A2. Nie da się jednak zrobić wszystkiego naraz, tj. poprawić jednocześnie wielu cech w krótkim czasie. Dlatego hodowca powinien wyznaczyć cel nadrzędny i ewentualnie inne, ale tylko takie, które będą możliwe do realizacji razem z podstawowym – ostrzega doradca ds. hodowli PFHBiPM.
Genomowanie stada się opłaca!
Kolejnym etapem prac jest szacowanie wartości hodowlanych, przy czym niezwykle ważna jest właśnie znajomość przodków. Wyniki prezentowane są w postaci indeksów selekcyjnych. Należy je interpretować jako wartości, które dany osobnik może przekazać swojemu potomstwu. PFHBiPM opracowała dwa indeksy selekcyjne dla rasy bydła rasy PHF, tj. PF (Produkcja i Funkcjonalność) i IE (Indeks Ekonomiczny). Mając wszystkie powyższe informacje, możemy przystąpić do selekcji samic zgodnie z założonym wcześniej celem hodowlanym oraz do precyzyjnego planu kojarzeń.
– Pracę hodowlaną w stadzie znacząco przyspiesza genomowanie, dzięki któremu zwiększamy dokładność podejmowanych decyzji. Z pobranego materiału biologicznego hodowca uzyskuje wiele cennych informacji i analiz, dlatego też można precyzyjnie i szybko uzyskać progres hodowlany. Z jednej próby otrzymujemy potwierdzenie pochodzenia po ojcu lub – w przypadku kiedy matka danej jałówki ma oznaczony genotyp – po parze rodzicielskiej. Gdy zdarzy się sytuacja, że któreś z rodziców zostanie wykluczone, to istnieje możliwość ustalenia alternatywnego rodzica – uwypukla Emilian Pogorzelak. Informuje też, że na podstawie pobranej próbki są również kreślone cechy monogenowe (przykładowo bezrożność lub rodzaj produkowanej kazeiny), a ponadto dowiadujemy się, czy nasze zwierzę nie jest nosicielem wad genetycznych, które np. mogą powodować zamieranie zarodków lub śmiertelność okołoporodową.
Selekcja samic i dobór buhajów
Kolej na selekcję samic, która może przebiegać wielotorowo w zależności od liczebności materiału żeńskiego. Pojawia się pytanie, czy hodowca może pozwolić sobie na sprzedaż jałówek, czy też jego gospodarstwo znajduje się na takim etapie rozwoju, że wszystkie samice muszą pozostać jako jałówki remontowe. Jak zaleca doradca ds. hodowli PFHBiPM, w przypadku samic:
- z najwyższymi wartościami hodowlanymi (zgodnymi z obranym przez nas celem hodowlanym) – wykorzystujemy nasienie seksowane. W ten sposób najwięcej pożądanych genotypów „zostaje” w naszym stadzie;
- z przeciętnymi wartościami hodowlanymi – powinniśmy zastosować nasienie konwencjonalne;
- niespełniających naszych oczekiwań – zwierzęta należy sprzedać (mogą się charakteryzować wieloma cechami, które są pożądane w innym stadzie) lub pokryć buhajami mięsnymi. Dzięki temu genotypy, które nas nie interesują, nie są powielane i dysponujemy dodatkowym przychodem z tytułu sprzedaży cieląt.
W tym miejscu warto podkreślić zalety programu do doboru par rodzicielskich – DoKo. Hodowca otrzymuje w nim raport z buhajem pierwszego wyboru oraz tym na kolejne krycia, a także wiele innych informacji, w tym m.in. ile porcji danego buhaja musi zakupić lub jaki jest poziom spokrewnienia pomiędzy kojarzoną parą. Buhaje należy dobierać w taki sposób, aby konsekwentnie doskonalić ważne dla nas cechy przy jednoczesnym minimalizowaniu tempa wzrostu inbredu i ryzyka pojawienia się wad genetycznych.
– Musimy postawić sobie zasadnicze pytanie, czy dany buhaj zrealizuje nasze cele hodowlane, a gdy ten warunek zostanie spełniony, wybieramy takiego, który jest najmniej spokrewniony z naszymi samicami – podkreśla Emilian Pogorzelak.
Ani zbyt pionowo, ani podsiebnie
Kolej na cechy, którymi powinno się charakteryzować zwierzę w oborze z automatycznym systemem doju. Jak podkreśla nasz rozmówca, niezwykle ważnym elementem jest budowa nóg i racic. Niezależnie od tego, czy zdecydowaliśmy się na kierowany, czy wolny ruch w oborze, krowy mają same chodzić do doju, ale też do stołu paszowego, na legowisko czy okólnik.
– Powinniśmy zwrócić szczególną uwagę na prawidłową budowę nóg, odpowiedni kąt racicy i ustawienie zadu. Krowy z nadmiernie obciążonymi stawami będą odczuwały dyskomfort, a nawet ból podczas chodzenia – zaznacza Emilian Pogorzelak. Nietrudno domyśleć się konsekwencji. Zwierzęta będą częściej leżeć, rzadziej oddawać mleko, zmniejszą pobranie pasz w robocie lub stacji paszowej, ale też ze zmniejszoną częstością będą korzystać ze stołu paszowego. Skończy się to spadkiem wydajności, większym ryzykiem występowania chorób metabolicznych i w konsekwencji – większą skalą eliminacji krów ze stada.
– Gdy spojrzymy na krowę od tyłu, nogi powinny być ustawione równolegle, a kąt racicy oscylować w granicach 45–60 stopni. Jeśli z kolei patrzymy na ustawienie nóg z boku, nie powinny być one ustawione zbyt pionowo lub podsiebnie – wymienia specjalista z PFHBiPM.
Przy cechach związanych z lokomocją nie należy również jego zdaniem zapominać o korekcji i kąpielach racic. Przykładowo ostatnia korekcja powinna być wykonana kilka miesięcy przed wpuszczeniem zwierząt do nowego obiektu. Na świeżo wykonanych posadzkach racice ścierają się szybciej, co w przypadku krów niedawno poddanych korekcji zwiększa ryzyko urazów i prowadzi do kulawizn.
Szerokie wymię z mocnym zawieszeniem
Im krócej krowa będzie się doić i mniej czasu spędzi w robocie, tym częstsze będą wizyty, co pozwoli na bardziej efektywne wykorzystanie urządzenia i poprawę ekonomiki produkcji mleka. Jak podkreśla ekspert, zwierzęta powinny się doić szybko i komfortowo, na co obok tempa oddawania mleka składa się także czas zakładania kubków udojowych. Tu ogromne znaczenie ma optymalna geometria wymienia.
– Gruczoł mlekowy powinien być dobrze rozwinięty, szeroki, z prawidłowym zawieszeniem i związaniem z powłokami brzusznymi, tj. nie może się kołysać podczas chodzenia. Mocne zawieszenie przednie i tylne gwarantuje, że w kolejnych laktacjach wymię nie będzie się zanadto obniżało, a ryzyko osłabienia lub zerwania więzadła środkowego będzie znacznie mniejsze. Nisko zawieszony gruczoł mlekowy może zdyskwalifikować krowę do doju w robocie, ponieważ jego ramię nie będzie w stanie założyć kubków udojowych. Niestety, taką krowę trzeba wybrakować – mówi przedstawiciel PFHBiPM. Według niego krowa dojona automatycznie powinna mieć strzyki umieszczone centralnie na dnie ćwiartek, niezbyt blisko siebie, aby urządzenie mogło szybko i precyzyjnie zlokalizować ich położenie i prawidłowo założyć kubki udojowe.
Nie za długie, nie za krótkie
Następną istotną cechą jest długość strzyków. Jak informuje Emilian Pogorzelak, zbyt krótkie strzyki mogą skutkować częstszym opadaniem kubka udojowego, a co za tym idzie – większą liczbą prób ponownego ich podłączenia. Zwiększa to ryzyko uszkodzenia zwieracza strzyka. Z kolei przy zbyt długich strzykach może dojść do zwężenia zatoki strzykowej, rogowacenia naskórka i podrażniania śródbłonka strzyka. Wszystko to może prowadzić do niepełnego opróżniania wymienia podczas doju, a w konsekwencji do podklinicznych stanów zapalnych gruczołu mlekowego. – Niestety, mimo planu całkowitego przejścia na dój automatyczny bariery związane z nieprawidłową długością strzyków były w niektórych stadach na tyle istotne, że część krów musiała być dalej dojona w tradycyjny sposób – zwraca uwagę nasz rozmówca.
Krok po kroku z doradcą PFHBiPM
W wyznaczeniu i dążeniu do realizacji celów hodowlanych na każdym etapie rozwoju gospodarstwa pomagają doradcy PFHBiPM, w tym ds. hodowli, którzy analizują wyniki OWH oraz weryfikują stado pod kątem cech fenotypowych. Jak relacjonuje Emilian Pogorzelak, podczas rozmowy z hodowcą doradcy ustalają w pierwszej kolejności, jakie są możliwości ekonomiczne i perspektywy na przyszłość, i dopiero wtedy wspólnie wyznaczają plan działania na kolejne lata. Zgodnie z nim utrwalane są pożądane fenotypy i genotypy w danej oborze, w tym z automatycznym systemem doju. Wsparcie oferowane jest zarówno na etapie planowania zmiany systemu doju na automatyczny, jak również w oborach, gdzie roboty udojowe już pracują.
– Osiągniecie długofalowych sukcesów bez pracy hodowlanej, korzystania z informacji zapisanych w księgach bydła mlecznego, genomowania i profesjonalnych kojarzeń może być trudne, a wręcz w dłuższej perspektywie niemożliwe – mówi nasz rozmówca. Jak zwraca uwagę, wydajność mleka to nie wszystko. Nie można zapominać o spokrewnieniu, inbredzie, budowie wymienia, lokomocji i wielu innych aspektach, bez analizy których na przestrzeni kilku następnych lat możemy się spodziewać wielu problemów, które ostatecznie przyczynią się do brakowania dobrych zwierząt i konieczności zakupu innych, tj. bardziej nadających się do doju w robocie udojowym.
– Nietrafione decyzje hodowlane i konieczność wymiany lub dokupowania materiału hodowlanego może znacznie ograniczyć zysk z produkcji mleka, a to kiepski scenariusz przy ryzyku wahań cen skupu mleka na rynku. W dzisiejszych niepewnych czasach produkcja zwierzęca powinna opierać się na stabilnych podstawach, a wsparcie oferowane przez doradców PFHBiPM może odegrać tu istotną rolę – kwituje Emilian Pogorzelak.
Przygotuj stado do doju w robocie
Planujesz budowę lub modernizację obory? Interesuje Cię zakup robotów udojowych, a może już z nich korzystasz i potrzebujesz profesjonalnego wsparcia? Skontaktuj się z doradcami ds. hodowli PFHBiPM. Podpowiemy, jak właściwie prowadzić hodowlę bydła – z myślą o komforcie doju i maksymalizacji zysków z produkcji mleka. Więcej informacji na pfhb.pl.
„Roboty nie dla leniwych”
– Na początku rozmawialiśmy o karuzelowej hali udojowej, ale ze względu na ograniczone zasoby ludzi chętnych do pracy ze zwierzętami zdecydowaliśmy się na instalację robotów udojowych – wspomina Kamila Pawlak z miejscowości Brudzewo (woj. wielkopolskie). Wraz z mężem Dariuszem prowadzi gospodarstwo rolne o areale 160 ha, nastawione na produkcję mleka. Punktem zwrotnym było przejęcie pałeczki po rodzicach w 2015 r., którzy utrzymywali 35 krów dojnych. Gdy w oborze zaczęło brakować miejsca, młodzi hodowcy zadali sobie pytanie: rozwijać czy likwidować? Zaryzykowali i w 2022 r. postawili nową oborę na 240 szt. z trzema robotami udojowymi GEA. Do jej pory została zasiedlona nieco ponad 160 krowami, które dają średnio ok. 34 l mleka dziennie (rekordzistki – ok. 60 l mleka dziennie). Zwierzęta oddają mleko średnio trzy razy na dobę, w tym niektóre sztuki pięć razy na dobę.
– Od decyzji do realizacji budowy obory minęło pięć lat. W tym czasie staraliśmy się jak najlepiej przygotować stado do automatycznego doju. Skupiliśmy się gównie na poprawie budowy wymienia i mocnych nogach, tym bardziej że zwierzęta były do tej pory (w starej oborze wolnostanowiskowej – przyp. red.) utrzymywane na głębokiej ściółce – mówi hodowczyni. Dodatkowo postawiła na genomowanie, którym objęte są wszystkie wchodzące do stada jałowice. Wysiłek się opłacił, bo z 65 krów, którymi został obsadzony nowy budynek – kryteriów doju automatycznego nie spełniła tylko jedna krowa z nieprawidłową budową wymienia.
Praca hodowlana
– W stadzie regularnie przeprowadzana jest ocena typu i budowy zwierząt pod kątem realizacji celów hodowlanych. Sprawdzamy, nad czym należy dalej pracować – mówi Jan Pawłowski, doradca ds. hodowli PFHBiPM. Wraz z bohaterką naszego reportażu w doborze buhajów zwracają uwagę przede wszystkim na przednie i tylne zawieszenie wymienia. Duże znaczenie ma także ustawienie zadu, tak by ograniczyć potencjalne trudne porody. Hodowczyni nie przywiązuje już tak dużej wagi do wydajności mlecznej krów, jak robiła to dawniej. Kluczowym celem hodowlanym stało się wydłużenie okresu użytkowania krów.
– Pokrywamy wszystkie potrzeby pokarmowe zwierząt dzięki dobrze zbilansowanej dawce pokarmowej, ale pozwalamy, by produkowały we własnym tempie – dodaje Kamila Pawlak. Podkreśla, że dzięki wieloletniej, odpowiedzialnie prowadzonej selekcji i hodowli w stadzie nie ma ani jednej sztuki, z którą robot miałby trudności przy podłączaniu kubków udojowych. Krowy samodzielnie wchodzą też do robotów udojowych, bez potrzeby ich poganiania. Za sukces należy ponadto uznać ograniczenie średniej LKS w mleku, która obecnie nie przekracza 200 tys./ml mleka.
– Nie zawsze było łatwo, bo inwestycja w nową oborę i roboty udojowe pochłonęła 10 lat życia i sporo środków finansowych. Spędziłam z krowami niejedną noc. Nie wyobrażam sobie jednak innej pracy, tym bardziej że dzisiaj zupełnie zmienił się jej charakter. To nie jest tak, że przy robotach nie trzeba pracować. Trzeba, tylko inaczej – zwraca uwagę Kamila Pawlak. W ramach swoich codziennych obowiązków m.in. przynajmniej raz w ciągu dnia (najczęściej kilka razy) weryfikuje wszystkie zdarzenia w stadzie – na przykład jak zwierzęta pobierały paszę i czy któraś ze sztuk nie dała mniej mleka, niż powinna. Uzupełnia też na bieżąco informacje w SOL-u i dwukrotnie w ciągu dnia czyści roboty udojowe.
Plany na przyszłość
Jak wspomniano wcześniej, głównym celem bohaterki naszego reportażu jest wydłużenie okresu użytkowania krów. Obecnie zwierzęta produkują mleko średnio przez 3,5 laktacji.
– Dawniej kryliśmy zwierzęta tylko do piątej laktacji. Teraz to się zmieniło, a więc są krowy, które mogą z powodzeniem produkować mleko nawet w 6. laktacji. Satysfakcjonującym wynikiem dla całego stada byłaby dla mnie produkcja średnio przez cztery laktacje – zaznacza hodowczyni. To niewątpliwie przyczyni się do szybszego pełnego zasiedlenia obory, a w przyszłości – być może także do inwestycji w kolejną, czego nasza rozmówczyni nie wyklucza.