Komfortowa ferma dla 500 krów
Inwestycja w dobrostan krów zapewnia szybki zwrot poniesionych nakładów – taką zasadą, budując nową oborę, z żelazną konsekwencją kierowała się rodzina Kamińskich z Krzykał w woj. warmińsko-mazurskim.
tekst i zdjęcia: RYSZARD LESIAKOWSKI
Od marca bieżącego roku użytkujemy nową oborę dla 500 krów. Budynki były wzniesione już w ubiegłym roku, ale z powodu pandemii koronawirusa opóźniły się dostawy niektórych elementów wyposażenia dojarni – opowiada Franciszek Kamiński, użytkujący wraz z synami Arturem, Karolem i Patrykiem grunty o powierzchni ok. 600 ha, na których wspólnie utrzymują obecnie 250 krów o średniej rocznej wydajności rzędu 11,1 tys. kg mleka. Jak informują rozmówcy, priorytetem budowy nowego obiektu był przede wszystkim wysoki standard dobrostanu zwierząt i bezpieczeństwo pracy przy ich obsłudze.
– Aby nie popełnić błędów i wybrać najkorzystniejsze dla zwierząt rozwiązania, zwiedziliśmy wiele obiektów w kraju i za granicą. Przyjrzałem się rozwiązaniom technologicznym w gospodarstwach europejskich rolników, a synowie w podobnym celu wyjechali do USA. Zdobyte doświadczenia wykorzystaliśmy w projektowaniu naszej nowej obory – relacjonuje senior. Jak wyjaśnia, rodzina wspólnie podejmuje decyzje istotne dla rozwoju gospodarstwa, co nie oznacza, że nie ma różnicy zdań, ale zawsze udaje się znaleźć konsensus. – Mamy podział kompetencji i obowiązków: Artur odpowiada za prace polowe, Karol za żywienie, Patryk zajmuje się rozrodem stada i jego genetycznym doskonaleniem, a senior sprawuje pieczę nad całością – opowiadają rozmówcy.
– Dzięki zaangażowaniu synów nasze gospodarstwo się rozwinęło. Rozpoczynałem w 1997 r. od 16 ha i 11 krów utrzymywanych w oborze uwięziowej, którą systematycznie rozbudowywałem i ostatecznie dostosowałem do chowu wolnostanowiskowego. Krowy były dojone w hali udojowej typu „rybia ość” (2 × 4). Ostatnio utrzymywaliśmy w niej ok. 200 krów, dziennie dój trwał 12–14 godz., więc inwestycja była konieczna – opowiada Franciszek Kamiński.
Szerokie korytarze, duża kubatura
W nowej oborze w oczy rzucają się duże przestrzenie. – Nie oszczędzaliśmy miejsca dla zwierząt, zarówno na legowiskach, korytarzach spacerowych, jak i przy stole paszowym – mówi senior. Nowy budynek ma stalową konstrukcję, słupy nośne rozstawione są co 6,25 m w osi podwójnych boksów legowiskowych. – Taka lokalizacja podpór nie koliduje z ciągami technologicznymi obory i nie ogranicza dostępu do stołu paszowego – nadmienia hodowca.
Pokrycie dachowe wykonano z płyty warstwowej z sześciocentymetrową warstwą ocieplenia. W kalenicy dachu jest otwór wywiewny wentylacji grawitacyjnej o szerokości 3 m, który zakrywa półkolisty świetlik z przezroczystych płyt poliwęglanowych. Podłużne ściany zewnętrzne do wysokości 1 m stanowi mur. Nad nim znajduje się 3,5-metrowa niezabudowana przestrzeń, zasłaniana za pomocą kurtyn sterowanych automatycznie, stosownie do sygnałów wysyłanych ze stacji pogodowej. Łączna wysokość ścian podłużnych wynosi 4,5 m, a budynek w kalenicy mierzy 12 m wysokości. Duża kubatura budynku (120 m na 37 m) wraz ze sprawną wentylacją kalenicową zapewniają dobry mikroklimat. – W okresie upałów przed przegrzaniem krowy chroni termiczna izolacja pokrycia dachowego. W przyszłości zamontujemy system schładzania z wykorzystaniem zraszaczy i wentylatorów – nadmienia hodowca.
We wnętrzu obory, wzdłuż podłużnej osi budynku, przebiega przejazdowy stół paszowy o szerokości 6 m. Z każdej jego strony znajduje się podwójny rząd legowisk o łącznej długości 5,5 m oraz jeden rząd legowisk przyściennych o długości 3 m. Dostęp zwierząt do stołu paszowego umożliwiają przylegające do niego korytarze spacerowe o szerokości 4 m. Między legowiskami szerokość korytarzy wynosi 3 m. Na uwagę zasługują duże przestrzenie wokół poideł i czochradeł, które są zamontowane w przejściach między boksami legowiskowymi o szerokości 4,5 m.
Wygodne i higieniczne legowiska
– W ostatniej chwili zmieniliśmy typ boksów legowiskowych z głębokich, wyłożonych materacem wapniowo‑słomianym na wysokie, z materacem wodnym. Moim zdaniem jest to lepsza alternatywa. Materace wodne zapewniają zwierzętom higienę i wygodę – relacjonuje Franciszek Kamiński. Wyjaśnia, że materac firmy Spinder składa się z dwóch komór wypełnionych wodą, a z ich powierzchni samoistnie odprowadzane są resztki mleka i mocz, co zmniejsza ryzyko zapaleń wymienia.
Legowiska są obszerne: mają szerokość 1,25 m i długość 2,75 lub 3 m. Rozdzielają je samonośne przegrody firmy Spinder, pozbawione są słupków nośnych w części legowiskowej, co zwiększa komfort zwierząt podczas kładzenia się i wstawania. Zmianę pozycji ułatwia także odpowiednio wygięta rura karkowa.
Obora podzielna jest na cztery sektory, każdy wyposażony w dwa czochradła i trzy poidła wannowe, każde o długości 3 m. Drabina paszowa na całej długości jest zatrzaskowa, zatem każda krowa ma wydzielone miejsce do pobierania paszy. – W okresie jesienno-zimowym produkcja mleka będzie stymulowana dzięki wydłużeniu dnia świetlnego za pomocą rozwieszonych energooszczędnych lamp ledowych, którymi steruje komputer – informuje hodowca.
Gospodarka gnojowicą
Korytarze spacerowe wykonano jako pełne posadzki betonowe z ryflowaną powierzchnią, co zapewnia zwierzętom pewne stąpanie. Czyszczenie powierzchni spacerowych przebiega automatycznie, za pomocą zgarniaków łańcuchowych typu Delta, które uruchamiają się co dwie godziny.
Nieczystości zgarniane są do szczeliny zrzutowej, znajdującej się nad kanałem poprzecznym przebiegającym w połowie długości obory. Kanał poprzeczny (o szerokości 6 m i głębokości 4 m) w zasadzie jest zbiornikiem na płynne odchody, zamontowany w nim mikser gnojowicy, pracując, nie dopuszcza do powstawania tzw. kożucha. Gdy kanał się zapełni, zemulgowana gnojowica jest przepompowywana do zewnętrznego zbiornika naziemnego o pojemności 44 tys. m³, wyposażonego w dwa miksery. Wozy asenizacyjne mogą być napełniane dwoma sposobami: z dużego zbiornika, wtedy gnojowica jest zasysana dzięki pracy pompy zamontowanej na beczkowozie, lub poprzez przepompowanie gnojowicy z kanału poprzecznego do beczkowozu za pomocą pompy funkcjonującej w przepompowni (części kanału poprzecznego). Technologię gospodarki gnojowicą na tej fermie zaprojektowała firma DeLaval.
Karuzela dla krów
Zwierzęta, aby przedostać się do hali udojowej, przechodzą przez tzw. łącznik (schemat). Następnie wchodzą do poczekalni, gdzie funkcjonuje poganiacz firmy DeLaval (ECG 300), usprawniający wchodzenie krów na stanowiska udojowe. Poganiacz wyposażony jest w elastyczny zgarniacz, który w drodze powrotnej, po zakończonym doju, czyści betonową posadzkę poczekalni.
Krowy na nowej fermie w gospodarstwie Kamińskich dojone są w zewnętrznej dojarni karuzelowej E100 firmy DeLaval, będącej najnowszą konstrukcją tego producenta. Na obrotowej platformie mieści się 40 stanowisk udojowych. Dój jest w znacznym stopniu zautomatyzowany.
Rolą dojarza jest wykonanie tzw. pianowania przedudojowego strzyków, wyczyszczenie ich oraz założenie kubków udojowych. Podciśnienie włącza się automatycznie, wystarczy, że dojarz uniesie aparat udojowy (funkcja Comfort start). Stanowiskowy system doju M200 nadzoruje dój i zapobiega pustodojowi. Po nałożeniu kubków udojowych na strzyki czujniki rozpoznają, czy krowa „przypuściła” mleko, jeśli nie, to następuje automatyczne obniżenie podciśnienia. – Po zakończonym doju aparaty udojowe są automatycznie zdejmowane, a następnie płukane oraz dezynfekowane. Zapobiega to przenoszeniu patogenów z krowy na krowę – informuje hodowca. Przed zejściem krów z karuzeli robot TRS automatycznie wykonuje dipping poudojowy strzyków.
Jak informują hodowcy, obecnie średnia zawartość komórek somatycznych w mleku od ok. 250 krów wynosi ok. 200 tys. Zdrowotność wymion monitoruje system zarządzania stadem DeLpro za pomocą czujników mierzących przewodność elektryczną mleka. System wykrywa także krew w mleku, o czym dojarz jest informowany przez sygnały wizualne i dźwiękowe.
– Po wyjściu z dojarni krowy przechodzą przez wagę, dzięki czemu możliwe jest monitorowanie kondycji krów. System DeLpro wykrywa sztuki nadmiernie tracące masę ciała lub zatuczające się – relacjonuje Franciszek Kamiński. Wskazuje także na trójdrożną bramkę, przez którą przechodzą wydojone krowy. Umożliwia ona automatyczne skierowanie zwierząt do obory lub do dwóch wydzielonych kojców zabiegowych, co znacznie ułatwia zarządzanie stadem.
Komfort pracy dojarza zapewnia ruchomy podest, którego poziom można dostosować do wysokości osoby dojącej. Stanowisko dojarza jest wyposażone w duży monitor dotykowy ze schematem dojarni, na którym są ponumerowane stanowiska udojowe. Kolory tych stanowisk zmieniają się zależnie od sytuacji.
– Obecnie dwie osoby obsługujące dojarnię w ciągu godziny doją 170 krów. Teraz dój 240 krów zajmuje ok. 1 godz. i 20 min, dziennie pozyskiwanie mleka trwa 2 godz. i 40 min. W starej oborze dój 200 krów trwał dziennie ponad 12 godz. – informuje Franciszek Kamiński.
Schładzanie mleka i podgrzewanie wody
Na nowej fermie w Krzykałach funkcjonuje energooszczędny system schładzania mleka z jednoczesnym podgrzewaniem wody pitnej dla krów. Udojone mleko przechowywane jest w zewnętrznej chłodni wieżowej firmy DeLaval o pojemności 30 tys. l. Zanim udojone mleko trafi do schładzalnika, napotyka płytowy wymiennik ciepła, przez który przepływa zimna woda wodociągowa. W wymienniku woda ogrzewa się i zasila zbiornik o pojemności 5 m³, który funkcjonuje podobnie jak hydrofor. Ogrzana woda o temperaturze ok. 15°C jest kierowana do poideł. Z kolei mleko wstępnie schłodzone z ok. 36°C do 12–14°C wpływa do schładzalnika, w którym uzyskuje temperaturę ok. 4°C.
– Krowy wychodzące z hali udojowej kierują się w pierwszej kolejności do poideł, aby napić się letniej wody. Piją ją bardzo chętnie. Podgrzewanie wody nic mnie nie kosztuje, mało tego, za schładzanie mleka z ok. 36°C do ok. 14°C też nie płacę – informuje rozmówca. W opinii specjalistów z DeLaval wstępne schładzanie mleka daje oszczędność ok. 10 kWh na każde tysiąc litrów schłodzonego surowca.
Hodowla bydła na wysokim poziomie
– Stado budujemy w oparciu o własny materiał hodowlany, nie zakupiliśmy ani jednej jałówki i krowy, jedynie przed kilkoma laty sprowadziliśmy zarodki z USA. Hodowlą bydła szczególnie pasjonuje się jeden z synów – relacjonuje hodowca. – Naszym celem jest stworzenie zarodowego stada krów w oparciu o amerykańską hodowlę. W tym celu stosujemy nowoczesne technologie hodowlane i rozrodu – opowiada Patryk Kamiński. Informuje, że w stadzie jest 100 jałóweczek z genomową wartością hodowlaną, określoną w jednym z laboratoriów w USA na podstawie wysłanej tam próbki materiału genetycznego. – Koszt analizy jednej próbki i stosownych obliczeń wynosi ok. 200 zł – nadmienia rozmówca. Jak informuje, w stadzie są jałówki z indeksem gTPI wynoszącym 2,7 tys. punktów. – Po znakomitym buhaju Mogul z amerykańskiej hodowli mamy ok. 300 córek. Buhaj ten przekazuje cechy wysokiej produkcji i dobrej płodności. Jego córki bardzo dobrze spisują się w naszym stadzie – mówi Patryk Kamiński.
Aby od najcenniejszych genetycznie jałówek pozyskać jak najwięcej potomstwa, hodowcy z Krzykał od pięciu lat wypłukują od nich zarodki, które następnie przenoszą do biorczyń. Dotychczas zarodki wypłukano od ok. 70 młodych samic, skala tego zabiegu z roku na rok rośnie, ponieważ zwiększa się liczba wartościowej młodzieży. Jak informuje rozmówca, od jednej jałówki po dwóch płukaniach udało się uzyskać nawet 54 zarodki, po ich transplantacji do biorczyń uzyskano 46 ciąż, z których urodziło się 42 cieląt. – Przeciętnie od jednej wypłukanej jałówki uzyskujemy 5–6 pełnowartościowych zarodków, a po przełożeniu do biorczyń rodzi się przeciętnie troje cieląt – mówi Patryk Kamiński, który na fermie zajmuje się także rozrodem stada. Jak informuje, od pięciu lat rutynowo praktykuje hormonalne sterowanie rozrodem, średni okres międzywycieleniowy (OMW) wynosi 382 dni. Nasienie seksowane jest stosowane do krycia jałówek, pierwiastek i starszych krów. – Podejmuję cztery próby krycia nasieniem seksowanym, później stosuję nasienie konwencjonalne. Skuteczność krycia jałówek nasieniem seksowanym wynosi 60–65%, a krów – ok. 55%. Latem, zwłaszcza podczas upałów, skuteczność jest niższa – dzieli się doświadczeniem hodowca.
W stadzie prowadzona jest selekcja hodowlana, ukierunkowana obecnie przede wszystkim na cechy produkcyjne. Pierwiastki niewykazujące potencjału do produkcji mleka są eliminowane. – Obecnie średnia roczna wydajność wynosi 11,1 tys. kg mleka od krowy, celem jest przeciętna produkcja rzędu 13 tys. kg/krowę. Po zasiedleniu obory planujemy zwiększyć przychody z produkcji mleka, sprzedając jałówki hodowlane. Nasze stado jest wolne od BVD i IBR, zwierząt nie szczepimy przeciwko tym chorobom – informują hodowcy.
Rodzinna inwestycja
Pytamy o koszty budowy nowoczesnej fermy dla 500 krów. – Budynki wraz z wyposażeniem, zewnętrznym schładzalnikiem mleka i naziemnym zbiornikiem na gnojowicę kosztowały łącznie ok. 13 mln zł – informuje Franciszek Kamiński. Zatem koszt jednego stanowiska to wydatek rzędu 26 tys. zł. Dzięki wspólnemu wysiłkowi rodziny udało się stworzyć duży, bardzo komfortowy obiekt dla zwierząt, który nie wymaga intensywnej pracy przy ich obsłudze. Rodzinę zjednoczyły hodowlana pasja i duże ambicje w tym zakresie.