Konferencja ICAR 2023 – rezyliencja i sensory – czyli różne wymiary nowoczesnej hodowli

Przesłaniem tegorocznej konferencji ICAR była hodowla krów charakteryzujących się rezyliencją, a więc elastycznych i dzięki temu odpornych na zmienne warunki środowiskowe.

tekst: dr Katarzyna Rzewuska

Kiedy jednak natykamy się w hodowli na takie określenia jak „rezyliencja” wielu z nas nie wie o co chodzi. Jasne staje się więc, że najlepiej zacząć od ustalenia definicji, aby wszyscy rozmawiali o tym samym. Odróżnienie rezyliencji od odporności jest dość trudne. Pierwsze wiąże się raczej z pogorszeniem warunków środowiskowych, drugie – z ich zmiennością. Próbę doprecyzowania tematu podjęli w wykładzie plenarnym Peter Amer (Abacus Bio) i Nick Friggens (INRAe). Upraszczając, możemy powiedzieć, że rezyliencja to elastyczność, która pozwala na utrzymanie produkcji pomimo niesprzyjających i zmiennych uwarunkowań. Oznacza to, że gdybyśmy byli w stanie zapewnić stabilność środowiska, nie potrzebowalibyśmy rezyliencji. Jednak mimo dobrych chęci mierzymy się z takimi wyzwaniami, jak stres cieplny, problemy z bazą paszową czy choroby wywołane coraz nowszymi patogenami. Dodatkowo, z powodu wzrastającej liczby ludności, coraz mniejszy areał będzie dostępny pod produkcję pasz. Zapowiada się więc dalsze pogorszenie warunków produkcji mleka.

Jak zapytani hodowcy definiowali krowę rezylientną? Jako anonimową, praktycznie niechorującą i bez problemu się zacielającą.

Nie ma jasnej definicji, która pozwala na mierzenie tej cechy w sposób obiektywny, zwłaszcza że wiele czynników wpływa na to zjawisko. Zależnie od czynnika powodującego stres środowiskowy odpowiedź organizmu może być innego typu i uruchamiać inne mechanizmy – odpowiedź organizmu na suszę zapewne różni się od odpowiedzi na choroby. Nie ma też jasności, co tak właściwie mierzyć, więc sprawdzane są różne podejścia: od mierzenia siły odpowiedzi na wystąpienie czynnika stresogennego przez określanie współczynnika regeneracji po sprawdzanie zmienności. Jednak w każdej z tych propozycji otwarte zostaje pytanie, co właściwie oznaczają odchylenia i jak je interpretować.

Skoro więc nie mamy jak mierzyć samej rezyliencji, próbujemy mierzyć jej konsekwencje. Przyglądamy się długowieczności, zdolności do regularnego zacielania się, liczbie przypadków chorobowych. Podejście to jednak wymaga uwzględnienia specyfiki stada oraz ustalenia wskaźników referencyjnych. Tylko w takim przypadku można będzie je wykorzystać w zarządzaniu czy doskonaleniu genetycznym.

Kolejnym problemem jest to, że trudno w dobrych stadach o rejestrowanie danych pozwalających na doskonalenie rezyliencji. Zbieranie danych wymaga występowania zaburzeń warunków środowiskowych, tego nikt nie chce kreować wyłącznie dla zbierania danych pod przyszłe doskonalenie. Dodatkowo różnice w sposobach zarządzania i podejmowania decyzji o brakowaniu wpływają na obraz sytuacji i możliwości jej obiektywnej oceny.

Innym aspektem jest podejście do efektywności produkcji w dwóch perspektywach czasowych: krótkoterminowej i długoterminowej. Nadmierna koncentracja na produkcji w krótkim okresie ogranicza rezyliencję, jednak kiedy patrzymy na efekty długofalowe, to są one pozytywnie skorelowane. W przypadku takiej analizy obserwujemy, że na produkcję nie jest przeznaczana całość zasobów. Część energii przeznaczana jest na rezerwy ciała, które następnie stanowią podstawę dla odporności i długowieczności. Tu właśnie kryje się źródło większej skuteczności bardziej złożonych celów hodowlanych, uwzględniających więcej aspektów i pozwalających na uzyskanie bardziej zrównoważonych zwierząt.

Jeżeli jesteśmy przy indeksach selekcyjnych, to prelegenci podsumowali także swoje doświadczenia związane z preferencjami hodowców. Okazuje się, że nie znajdują w nich odzwierciedlenia ani typ gospodarstwa, ani sposób utrzymania zwierząt (np. wykorzystywanie pastwiskowania czy robotów udojowych). Kluczowym czynnikiem jest perspektywa samego hodowcy jako osoby. Można tu zaobserwować kilka kierunków: maksymalizację produkcji, minimalizację kosztów, poprawę jakości produktu, pokrój zwierząt i odporność na konkretne choroby.

W ten sposób od tematu rezyliencji łatwo można przejść do kwestii innych nowych cech, głównie tych, których mierzenie jest związane z wykorzystaniem technologii. W pierwszej kolejności pojawia się możliwość wykorzystania danych z systemów AMS (robotów udojowych). Gerben de Jong (CRV) podał, że w Holandii na bazie współpracy z firmą Lely szacuje się wartości hodowlane dla takich cech, jak: budowa wymienia, szybkość doju, częstotliwość wizyt, efektywność wizyt (kilogramy mleka na minutę spędzoną w robocie udojowym), szybkość rozpoczęcia korzystania z robota (w przypadku jałówek). Jednocześnie wykorzystanie informacji z robotów w hodowli ma swoje ograniczenia. Są one związane zarówno z dostępem do danych, jak i możliwością powiązania tych danych z cechami o realnym znaczeniu dla hodowców. Nie są to jedyne wyzwania. Świetnie podsumował to Jeffrey Bewley reprezentujący amerykański związek holsztynów. Czasem w świecie nowych technologii potykamy się o rzeczywistość. W wielu rejonach rolniczych nie ma dostępu do Internetu – o czym często zapominają twórcy rozwiązań informatycznych dla hodowców bydła. Innym przyziemnym problemem jest kwestia żywotności baterii czy wymagana infrastruktura, w tym ilość kabli (w USA znacznym problemem jest przegryzanie ich przez szopy). Z kolei bardziej „ludzkim” wyzwaniem jest wzajemne zrozumienie. Dotyczy ono zwłaszcza potrzeb samych hodowców, a to dlatego, że wśród twórców innowacyjnych rozwiązań mało kiedy są osoby znające się na krowach lub chociaż mające wyobrażenie o hodowli. Wychodzą one często z założenia, że trzeba dopasować rzeczywistość do technologii, co – jak wiemy – w przypadku hodowli bydła jest raczej niewykonalne. Dodatkowo dla hodowcy ważna jest nie technologia sama w sobie, lecz informacja, jaką może dzięki niej uzyskać. Mówiąc wprost, nie wszystkie dane są wartościowe.

Jeśli nawet już się wszyscy zrozumiemy, to często dostarczane rozwiązania są nieporównywalne, tzn. każdy z dostawców niby mierzy to samo, ale wyniki są bardzo rozbieżne – zostało to zaprezentowane na przykładzie cech związanych ze zdrowiem i dobrostanem (czas przeżuwania, czas leżenia i aktywności). A przecież na rynku czujników mamy coraz więcej graczy. To pociąga za sobą coraz większe wymagania dotyczące integracji, bo hodowcy oczekują rozwiązań zintegrowanych, a nie funkcjonujących w odrębnych bańkach. Jednak czy jest to w interesie poszczególnych dostawców? Każdy wdraża rozwiązania w opracowanych przez siebie formatach. Wszystko wskazuje na to, w przypadku wykorzystania sensorów do mierzenia cech funkcjonalnych rola ICAR będzie nieodzowna. Potrzebna jest standaryzacja oraz specjaliści łączący umiejętności z różnych obszarów.

Jak widać, wiele jest do zrobienia, i to na różnych poziomach. Z jednej strony otwiera się ogrom możliwości, z drugiej każda z możliwości pociąga za sobą ogrom wyzwań. Problemy te nie są możliwe do rozwiązania na poziomie pojedynczego gospodarstwa, dlatego ważne są spotkania umożliwiające podjęcie rozmów pomiędzy dostawcami technologii a reprezentantami hodowców. Kluczowe jest, aby wszystkie strony nawzajem się usłyszały, bo każda ze stron ma swoje racje i swoje motywacje. Dlatego tak ważne jest, abyśmy na tych spotkaniach byli obecni i mieli wpływ na przebieg rozmów. 

Wyzwania środowiskowe

  • Większa zmienność środowiska – występowanie ekstremów.
  • Stres cieplny.
  • Zmienność w jakości i ilości dostępnej paszy.
  • Nowe patogeny.

Nadchodzące wydarzenia