Obora z wiaty na maszyny
Wykorzystanie starych zabudowań do produkcji mleka wymaga dużo pomysłowości. Wykazał się nią hodowca z Wielkopolski, który z determinacją budował stado krów od podstaw.
tekst i zdjęcia: RYSZARD LESIAKOWSKI
W ubiegłym roku zakupiłem w Austrii 46 pierwiastek rasy simentalskiej i 4 holsztyńsko-fryzyjskie, które przybyły do gospodarstwa w dwóch transportach: w lipcu i listopadzie 2019 r. Wcześniej w gospodarstwie nie było krów mlecznych, zajmowaliśmy się opasem bydła – relacjonuje Bartosz Jakubowski, prowadzący z żoną Izabelą oraz teściami Barbarą i Pawłem Białymi gospodarstwo w Wonieściu (powiat kościański) o powierzchni 75 ha. Informuje, że przejęli je z żoną w czerwcu ubiegłego roku i postanowili zmienić kierunek produkcji, co było spowodowane spadkiem opłacalności produkcji żywca wołowego oraz możliwością comiesięcznego zasilania budżetu domowego wypłatami za sprzedane mleko. – Do comiesięcznych wypłat byłem wcześniej przyzwyczajony, ponieważ jestem absolwentem Politechniki Poznańskiej i pracowałem zawodowo. Wprawdzie wychowałem się w mieście, ale rolnictwo zawsze mnie pasjonowało i każdą wolną chwilę, każde wakacje spędzałem w gospodarstwie wujostwa. Od 2015 r. nawiązałem współpracę z teściem w zakresie opasu buhajków. Zaczynaliśmy od 20 sztuk, a w 2019 r. utrzymywaliśmy 150 – relacjonuje hodowca. Wyjaśnia, że przez kilka ostatnich lat pracował w wyuczonym zawodzie, a po godzinach pomagał w gospodarstwie, które od ponad roku prowadzi z żoną na własny rachunek. Rozmówca informuje, że w związku z decyzją o produkcji mleka zainteresował się bydłem, które nie ma bardzo wysokich wymagań odnośnie do jakości pasz i żywienia, ponieważ ze względu na brak doświadczenia mógłby nie podołać wymaganiom krów holsztyńsko-fryzyjskich. – Ostatecznie wybór padł na krowy rasy simentalskiej i po roku użytkowania jestem z nich zadowolony – nadmienia rozmówca.
Organizacja produkcji mleka
– Opasy utrzymywaliśmy w różnych budynkach, ale żaden nie nadawał się do produkcji mleka. Z przyczyn finansowych budowa nowej obory nie wchodziła w rachubę, pozostała przebudowa dotychczasowych zabudowań – relacjonuje Bartosz Jakubowski. Hodowca na potrzeby zakupionych krów dostosował dwie przylegające do siebie wiaty na maszyny rolnicze oraz starą stodołę. W zaadaptowanych wiatach przebywają krowy w okresie laktacji, a w przebudowanej stodole sztuki cielące się i zasuszone. Cielęta i młodzież żeńską młody gospodarz odchowuje w innych starych budynkach.
Adaptacja zabudowań dla krów w laktacji
Duża kubatura wiat na maszyny ułatwiła ich zagospodarowanie na oborę. Większą, o wymiarach 8 × 27 m, wykorzystano na ściółkowe legowiska dla krów (patrz schemat). Pasza jest zadawana pod dobudowanym zadaszeniem, będącym przedłużeniem jednospadowego dachu wiaty. Pod zadaszeniem mieści się stół paszowy o szerokości 4 m oraz ścielony słomą korytarz paszowy o szerokości 3,5 m. Zatem łączna szerokość dobudówki wynosi 7,5 m, a długość – 27 m. Dostawiona wiata ma konstrukcję mieszaną. Na stalowych słupach nośnych, wykonanych z rur o średnicy 120 mm, opiera się drewniana konstrukcja dachu, pokrytego blachą. – W części legowiskowej krowy korzystają z podwójnych poideł kulowych, które na zimę nie zamarzają. Drabinę paszową stanowi rura karkowa – nadmienił hodowca. Informuje, że w przyszłości w pełnej, podłużnej ścianie wiaty zamierza wykonać duże otwory w celu zwiększenia wymiany powietrza w części legowiskowej. Rozważa także montaż wentylatorów nad korytarzem paszowym, które byłyby uruchamiane podczas letnich upałów.
Drugą, mniejszą wiatę, o wymiarach 8 × 9, rozmówca wykorzystał na dojarnię typu „rybia ość” (2 × 5), którą można rozbudować do 16 stanowisk udojowych (2 × 8). Ruch krów podczas doju przebiega następująco: z części legowiskowej zwierzęta wchodzą do dojarni, grupa wydojonych krów wychodzi na zewnątrz hali udojowej i przemieszczając się po okólniku, wchodzi na korytarz paszowy. – Niestety, w wiatach dla krów dojnych nie starczyło miejsca na schładzalnik, dlatego mieści się on nieco dalej, w wybudowanym od podstaw budynku. Udojone mleko płynie do schładzalnika za pośrednictwem zewnętrznego, napowietrznego rurociągu – wyjaśnia Bartosz Jakubowski.
OBORA ZE STODOŁY
Hodowca z Wonieścia do potrzeb krów dostosował także starą murowaną stodołę o wymiarach 7 × 27 m. We wnętrzu budynku nie było słupów nośnych, co ułatwiło przebudowę. Teraz mieszczą się w nim dwa ścielone słomą kojce: jeden dla krów zasuszonych, a drugi dla sztuk w okresie okołoporodowym. Mankamentem jest nieprzejazdowy i dość wąski stół paszowy. – Pokrycie dachowe stodoły jest wykonane z eternitu, które wymienię, przy okazji w kalenicy dachu wykonam szczelinę wywiewną, aby usprawnić wymianę powietrza – relacjonuje rozmówca. Nadmienia, że do stodoły dostawiona jest przybudówka, w której mieści się wspominany schładzalnik na mleko o pojemności 4 tys. litrów.
Mechanizacja pracy w oborze
We wszystkich budynkach krowy przebywają na ściółce. Obornik jest usuwany za pomocą ładowarki przegubowej, latem dwa razy w tygodniu, a w okresie zimy raz na tydzień. Nieczystości z korytarza paszowego są ładowane na przyczepę i codziennie wywożone. Przygotowanie pasz usprawnia zaczepiany do ciągnika wóz paszowy o pojemności 8 m³. – Obecnie dla krów w okresie laktacji przygotowuję jeden TMR, który pokrywa dzienną produkcję ok. 28 kg mleka. W przeliczeniu na sztukę w jego skład wchodzi: 25 kg kiszonki z kukurydzy, 12 kg kiszonki z traw, 3 kg kiszonki z lucerny, 3 kg kiszonych wysłodków buraczanych, 2 kg śruty zbożowej, 0,5 kg śruty kukurydzianej, 2 kg poekstrakcyjnej śruty rzepakowej, 1 kg poekstrakcyjnej śruty sojowej oraz dodatki mineralno-witaminowe. Krowy zasuszone karmię kiszonką z traw – opowiada hodowca. Informuje, że stado jest dojone dwa razy dziennie przez dwie osoby, co łącznie trwa półtorej godziny.
Obecnie w gospodarstwie pracują trzy osoby, tj. rozmówca z teściami. – Duże wsparcie otrzymuję także od mojego ojca, który pracując jako kierowca zawodowy, angażuje się w pracę w gospodarstwie. Żona jest zatrudniona w administracji pobliskiego szpitala i oprócz tego pomaga mi w prowadzeniu dokumentacji gospodarstwa – nadmienia rolnik.
Jedno stanowisko dla krowy za ok. 3600 zł netto
– Rozpoczynając przygodę z produkcją mleka bez własnych krów i potrzebnych dla nich budynków, nie chciałem ponosić na wstępie bardzo wysokich wydatków. Jestem zwolennikiem stopniowego rozwoju gospodarstwa oraz zdobywania potrzebnych umiejętności i doświadczenia – opowiada hodowca. Informuje, że na uruchomienie produkcji mleka w starych zabudowaniach wydał ok. 180 tys. zł netto. Kwota ta obejmuje wzniesienie wiaty, pod którą mieszczą się stół i korytarz paszowy, przebudowę wiaty na halę udojową oraz wzniesienie pomieszczenia na schładzalnik do mleka. Wyposażenie dojarni i schładzalnik na mleko rozmówca kupił jako urządzenia używane. Nadmienia, że większość prac budowlanych wykonał we własnym zakresie, w czym uczestniczyła także najbliższa rodzina. Jedynie montaż wyposażenia dojarni i schładzalnika wykonała profesjonalna firma. W zaadaptowanych budynkach przebywa obecnie 50 krów, zatem na jedno stanowisko dla krowy rozmówca wydał ok. 3600 zł netto (180 000/50). – Modernizacja starych zabudowań wiąże się z kompromisem między dobrostanem zwierząt a funkcjonalnością budynków. Takim kompromisem są moje obory, od czegoś chciałem zacząć – mówi młody rolnik.
Trafne decyzje
– Dzięki zakupowi w Austrii 46 pierwiastek w cenie ok. 8 tys. zł za sztukę produkcja mleka ruszyła niemal natychmiast. Zależało mi na szybkim odzyskiwaniu zainwestowanych pieniędzy. Sprowadzenie jałówek cielnych wiązałoby się z kilkumiesięcznym utrzymaniem nieproduktywnych zwierząt – opowiada Bartosz Jakubowski. Informuje, że ze względu na stres, jakiego doznały zakupione zwierzęta, spowodowany transportem, zmianą miejsca i paszy, nie oczekiwał rewelacyjnej wydajności mlecznej w pierwszej laktacji. Ukształtowała się ona na poziomie ok. 7500 l mleka średnio od krowy. – Sztuki, które się u mnie wycieliły, uzyskują wyższą wydajność. Obecnie średnia dzienna produkcja mleka wynosi ok. 28 l mleka od sztuki, a rekordzistka wyprodukowała 45 l – relacjonuje hodowca. Jego zdaniem krowy rasy simentalskiej nie stwarzają wielu problemów. Charakteryzują się dobrą zdrowotnością wymion i racic, same się cielą. Produkowane mleko ma dobry skład, co się przekłada na uzyskiwaną za nie cenę. Za litr surowca o zawartości 4,2% tłuszczu i 3,45% białka hodowca otrzymuje obecnie 1,4 zł netto. Mililitr mleka zawiera 120–180 tys. komórek somatycznych. – W dobrej cenie można sprzedać buhajki rasy simentalskiej. Jest na nie wielu chętnych, za zwierzę w wieku 2–3 tygodni płacą 1600 zł. Jest to dodatkowy dochód w gospodarstwie – mówi rozmówca.
Trzeba podkreślić, że młody hodowca, jako nowicjusz w produkcji mleka, bardzo dobrze radzi sobie z zarządzaniem stadem, w czym pomocni są lekarz weterynarii i doradca żywieniowy. – Wiele decyzji podejmuję na podstawie raportów wynikowych z próbnych udojów, które są kopalnią informacji o krowach i stadzie. Na podstawie badania mleka za pomocą testów PAG monitoruję cielność samic. Jest to wiarygodna i wygodna metoda, innej nie stosuję – mówi Bartosz Jakubowski. Hodowca zainteresowany jest doskonaleniem genetycznym stada. Informuje, że niska cena nasienia buhajów nie jest dla niego priorytetem, ponieważ w przyszłości chciałby uzyskiwać dochody także ze sprzedaży jałówek i buhajków hodowlanych.