Podstawa to zdrowie cieląt!
Odpowiednie warunki zoohigieniczne, obora spełniająca wymogi dobrostanu zwierząt, szeroko zakrojona profilaktyka, do tego kontrola żywienia i chorób zakaźnych – to cechy zdecydowanie wyróżniające nowoczesne i rentowne gospodarstwo mleczne. Wszystkie te kryteria spełnia hodowla państwa Moniki i Tomasza Szczygielskich, usytuowana w mazowieckiej wsi Zabruzdy-Kolonia. Udało nam się spotkać z tymi hodowcami i porozmawiać o ich doskonałych osiągnięciach.
tekst i zdjęcia: Mateusz Uciński
Państwo Szczygielscy gospodarstwo przejęli w 2004 r. od rodziców pani Moniki. Początkowo nie byli pewni, jaki kierunek działań obrać, ale ostatecznie postawili na hodowlę bydła mlecznego, które utrzymywali w starych obiektach, starając się, by mimo braku miejsca, stado liczyło jak najwięcej zwierząt. Ostatecznie w 2016 r. zapadła decyzja o budowie nowej, przestronnej obory. Inwestycję rozpoczęto jesienią tego samego roku. Do nowego obiektu, tym razem wolnostanowiskowego i zaopatrzonego w halę udojową typu autotandem, krowy zostały wprowadzone w lutym 2017. Obora została wyposażona m.in. w pięciometrowy stół paszowy, podłogę na rusztach i legowiska wyłożone materacami. W budynku wydzielono porodówkę, zainstalowano roboty do czyszczenia i podgarniania paszy, zamontowano wentylatory, dwie stacje paszowe i kurtyny z płótna żaglowego. Aby zapewnić obiektowi pełną obsadę, hodowcy posiłkowali się zakupem jałówek i pierwiastek z Niemiec, ponieważ chcieli, aby nowa obora funkcjonowała w stu procentach. Przez następne lata państwu Szczygielskim udało się mocno podbudować swoje stado i obecnie to oni odsprzedają jałówki.
Hodowla to przede wszystkim wiedza
Trzeba przyznać, że obydwoje hodowcy wykonują swoją pracę z wielką pasją. Starają się uczestniczyć w różnego rodzaju szkoleniach i konferencjach naukowych Ostatnio dołączyli do Akademii Zdrowego Wymienia, czyli programu wspierającego profilaktykę mastitis, stworzonego przez firmę De Heus. W ich gospodarstwie został przeprowadzony audyt w grupie krów zasuszanych, bo jak zauważył opiekujący się stadem doradca żywieniowy, problem mastitis w gospodarstwie Szczygielskich niemal nie występuje.
– Gospodarstwo państwa Szczygielskich to doskonały przykład na to, że lepiej zapobiegać, niż leczyć. Profilaktyka odgrywa tu dużą rolę, a wspiera ją wysoki poziom dobrostanu, jaki zapewniła nowa obora oraz troska o zbilansowane żywienie. Takie połączenie sprawia, że powszechny wśród producentów mleka problem zapalenia wymion u krów w tym gospodarstwie jest w zasadzie marginalny – mówi Jacek Marton, doradca żywieniowy De Heus opiekujący się tym gospodarstwem. W takich warunkach można skupiać się na zdrowym podnoszeniu wyników produkcyjnych.
– Bardzo dobrze oceniam wszelkie działania edukacyjne prowadzone przez De Heus – deklaruje pan Szczygielski. – Ciekawe wykłady są prowadzone przez ludzi, którzy na tym się znają, a to jest bezcenne. Nie jest sztuką jechać na szkolenie, ale z tego szkolenia skorzystać, wynieść chociaż 10% wiedzy i ją wykorzystać. Właśnie tak pracujemy z doradcą w naszym gospodarstwie.
Państwo Szczygielscy stawiają przede wszystkim na długowieczność i zdrowie swoich krów, których średnia wydajność to prawie 13 tys. kg mleka, co w zupełności zapewnia utrzymanie gospodarstwu. Pan Tomasz samodzielnie inseminuje zwierzęta, praktycznie wszystkie jałówki w hodowli zostały zgenomowane. Buhaje są dobierane pod kątem wspomnianej wcześniej długowieczności, zdrowia racic i odpowiedniego skład uzyskiwanego surowca. Stado jest pod stałą, comiesięczną opieką weterynaryjną i po upływie 30 dni od krycia zacielone sztuki badane są metodą USG. Przyjęto zasadę, że krowa, która do 42. dnia po wycieleniu nie wykazuje żadnych objawów rui, ustawiana jest hormonalnie. Wszystkie jałówki i krowy, które dobrze pokazują ruję, oraz sztuki przygotowane hormonalnie są kryte nasieniem seksowanym. Dlatego przy 70 krowach dojnych w gospodarstwie utrzymywanych jest ok. 140 jałówek, od młodziutkich sztuk po już zacielone. Pozwala to na niewprowadzanie żadnych obcych zwierząt do stada i bazowanie wyłącznie na własnym materiale hodowlanym.
– Dopiero kiedy przeprowadzimy remont stada, uzupełniając ubyłe sztuki młodzieżą, jeżeli nam coś zostaje, odsprzedajemy takie zwierzęta do innych hodowli – podkreśla pani Monika. – Ale są to raczej pojedyncze przypadki. Nasze krowy w gospodarstwie przebywają średnio przez trzy laktacje, chociaż za czasów starej obory okres ten wynosił około pięciu, jednak wiązało się to z o wiele niższą wydajnością.
Stawiając na profilaktykę…
Pan Szczygielski dobitnie podkreśla, że najważniejsza w gospodarstwie jest odpowiednia profilaktyka, bo nie o to chodzi, żeby leczyć, ale żeby zapobiegać. W stadzie raz na dwa miesiące przeprowadzana jest korekcja racic, co w oborze na tzw. rusztach jest bardzo ważne. Wprowadzone zostały także kąpiele racic, dezynfekcja stanowisk i szczepienia. Dużo uwagi poświęca się higienie doju, stosując dipping i konserwację urządzeń udojowych. Nie zapomniano także o najmłodszych zwierzętach.
– Bardzo ważne jest, aby zapewnić cielakom odpowiedni start! – akcentuje pani Monika. – Kluczowe jest, żeby miały dobrej jakości siarę i były nią napojone w ciągu czterech godzin od urodzenia, żeby jak najwięcej przeciwciał dostało się do organizmu. Staramy się w jak największym stopniu zapobiegać chorobom u młodych zwierząt, zwłaszcza biegunkom, bo zdajemy sobie sprawę, że zdrowe cielę to dobry materiał genetyczny i inwestycja na przyszłość.
– To jest jedna z trzech najlepszych obsługiwanych przeze mnie hodowli – podkreśla Krzysztof Grono, lekarz weterynarii obsługujący stado państwa Szczygielskich. – Bardzo dba się w nim o profilaktykę i dobrostan zwierząt. A wiadomo, że jeżeli ten warunek jest spełniony, to problemów ze zwierzętami jest o wiele mniej. Odpowiednie warunki zoohigieniczne, dobra obora, a do tego kontrola żywienia i chorób zakaźnych to wymogi, których spełnienie – jak to jest w tym przypadku – gwarantuje opłacalne i niesprawiające problemów zdrowotnych stado. Wystarczy sprawdzić raporty wynikowe z oceny, żeby zobaczyć, na jak wysokim poziomie jest utrzymywane tu bydło.
W kwestiach żywieniowych hodowcy zaufali firmie De Heus. Zaufanie procentuje, czego dowodem są rezultaty osiągane dzięki zastosowaniu m.in. preparatów mlekozastępczych czy dodatków paszowych. – Mamy pełne zaufanie do doradcy, który zajmuje się naszym gospodarstwem – podkreśla pan Tomasz. – Razem badamy każdą paszę objętościową i na tej bazie przygotowujemy TMR idealnie dopasowany do potrzeb naszego stada. Testujemy także nowe produkty, które mają w swojej ofercie, i jeżeli się sprawdzą w naszym stadzie, to wprowadzamy je do dawki żywieniowej.
Państwo Szczygielscy uprawiają ok. 80 ha gruntów, obsianych kukurydzą, trawą i lucerną, z których – jak podkreślają – uzyskują wystarczającą ilość paszy objętościowej. Pasza treściwa jest dokupowana. Mijający rok był dla gospodarzy bardzo urodzajny i udało się im przygotować kiszonkę z kukurydzy w „rękawie”, która powinna wystarczyć na ok. 1,5 roku. Część zbiorów została sprzedana na ziarno.
Hodowcy na razie nie planują żadnych inwestycji, koncentrują się na utrzymaniu obecnego poziomu gospodarstwa, zwłaszcza że podwyżki cen paliwa, gazu czy nawozów nie napawają optymizmem. Ostatnio w gospodarstwie została zamontowana instalacja fotowoltaiczna, państwo Szczygielscy liczą, że inwestycja ta przyniesie oczekiwane oszczędności.