Sery prosto z rancza
„A ja wybuduję sobie szklarnię” – śpiewał kiedyś w Opolu Rudi Schubert, opisując plany wielu Polaków. Dom nie ze szkła, lecz taki, w którym dojrzewałyby sery, był z kolei marzeniem pani Agnieszki Piętki z Kolonii Pogorzel w gminie Osieck. Marzenie się spełniło: 18 września tego roku nastąpiło uroczyste otwarcie serowarni i zagrody edukacyjnej. Nie mogło tam zabraknąć naszej redakcji.
Trzeba przyznać, że nawet pogoda sprzyjała państwu Agnieszce i Dariuszowi Piętkom w dniu, kiedy postanowili dokonać otwarcia swojej serowarni i pochwalić się produkowanymi w gospodarstwie wyrobami. Piękny, słoneczny dzień, zaproszeni goście, którzy zjawili się tłumnie, i gościnność hodowców sprawiły, że ten piątek miał atmosferę niewymuszonego letniego festynu. Nie bez znaczenia jest fakt, że pani Agnieszka jest osobą znaną i lubianą w okolicy. Angażuje się nie tylko w hodowlę bydła i produkcję mleka, udziela się także aktywnie w kole gospodyń wiejskich, należy do gminnego zespołu ludowego „Kądziołeczka” i bierze czynny udział w imprezach charytatywnych. Oprócz tego jest radną w Stowarzyszeniu LGD Natura i Kultura, członkiem spółdzielni mleczarskiej oraz stowarzyszeń: Sieć Dziedzictwa Kulinarnego, Polska Izba Produktu Regionalnego i Lokalnego, Mazowiecko-Podlaskie Stowarzyszenie Agroturystyczne i Organizacja Ekologiczna „Puszcza Mazowiecka”. Podkreślić należy, że w plebiscycie „Mistrzowie Agro 2019”, organizowanym w powiecie otwockim przez Polska Times, pani Agnieszka zdobyła pierwsze miejsce w kategorii „Gospodyni Roku”!
Hodowla na miarę potrzeb
Gospodarstwo w Kolonii Pogorzel pan Dariusz odziedziczył po swoich rodzicach i mimo że jednocześnie pracuje w Instytucie PAN w Celestynowie, to cały czas jest odpowiedzialny, wraz z synami, za prace polowe i żywienie bydła. Udojem krów i odchowem cieląt zajmuje się pani Agnieszka. W pracy gospodarzom bardzo pomaga ojciec pana Dariusza – Tadeusz. Na powierzchni 60 ha uprawiają pszenicę, owies i jęczmień, resztę stanowią łąki do produkcji siana i sianokiszonki oraz pastwiska, zlokalizowane wokół siedliska (ok. 15 ha). W hodowli jest około 30 sztuk dojnych i drugie tyle młodzieży i krów. Stado stanowią głównie mieszańce międzyrasowe, utrzymywane w zmodernizowanej w 2002 r. oborze uwięziowej. Wybór takich zwierząt nie jest przypadkowy: czysto rasowe HF-y są dosyć wymagające, także w kwestiach żywieniowych, a w gospodarstwie nie stosuje się kukurydzy, ponieważ niekorzystnie wpływa na jakość sera. Zwierzęta karmione są paszami własnymi i dokupowanymi paszami pełnoporcjowymi. Hodowczyni nie ukrywa, że kwestią, na którą zwraca szczególną uwagę, jest dbałość o to, aby utrzymywanym w gospodarstwie krowom powodziło się jak najlepiej. – W naszym gospodarstwie nie przykładamy jakiejś szczególnej uwagi do wydajności krów – zapewnia pani Agnieszka. – Zdecydowanie bardziej zależy nam na ich szeroko pojętym dobrostanie. Nasze zwierzęta są wypasane od maja do listopada, gdzie mają dostęp do świeżej wody, a także cień, bo pastwiska są otoczone lasami. Na noce stado zganiamy do obory.
Grunt to pomysł na siebie
Serowarska przygoda pani Piętki rozpoczęła się pięć lat temu, kiedy na rynku zniesiono kwoty mleczne. Gospodarstwo miało ogromną nadprodukcję mleka, za co groziły wysokie kary. Hodowcy szukali rozsądnej alternatywy – co zrobić z mlekiem? Właśnie wtedy pomyślano o produkcji serów. Jak wspomina hodowczyni, nie wszystko było takie proste, jak mogłoby się wydawać. Początkowo efekty pracy pani Agnieszki lądowały głównie na rodzimym stole, dopiero potem, po dwóch latach starań, serowarski biznes zaczął przynosić efekty. Trzeba pamiętać, że na tych terenach sery podpuszczkowe nie były zbyt popularne, tu robi się głównie sery twarogowe. Na szczęście na pogorzelskich wyrobach poznali się klienci. Obecnie w gospodarstwie wytwarza się także jogurty, kefiry, śmietanę i masło. Rozwój tej działalności był tylko kwestią czasu i odpowiedniej inwestycji. Tak powstała nowoczesna serowarnia.
– Zawsze chciałam, żeby moje gospodarstwo się różniło, żeby to nie było takie przysłowiowe dojenie krów, ale żeby obok tego działo się też coś innego, ciekawego, takiego jak właśnie serowarnia – opowiada pani Agnieszka. – Chciałam robić coś fajnego, żeby moje dzieci były ze mnie dumne i żeby w tym wszystkim zachować tradycję, zwłaszcza że już babcia mojego męża robiła sery. Widząc popyt na taki towar, postanowiłam, że i ja spróbuję. Jakiś czas temu byłam na szkoleniu prowadzonym przez Ośrodek Doradztwa Rolniczego i tam się dowiedziałam o rolniczym handlu detalicznym. Wtedy pomyślałam, że może to być ciekawy pomysł, który można połączyć z innymi możliwościami, jakie daje nasze gospodarstwo. Udało mi się pozyskać środki unijne na budowę serowarni, w której właśnie jesteśmy. Poza tym, widząc, jak pomału zanika polska wieś, staram się pokazać młodzieży, skąd naprawdę pochodzimy, jak się wytwarza tradycyjne sery, przekazać im rzetelną wiedzę na ten temat. Jesteśmy w trakcie tworzenia zagrody edukacyjnej nazywającej się „Ranczo na Kolonii”. Ten pomysł wynika z obserwacji, że ludzie chcą wypoczywać z dala od zgiełku miasta, dlatego postanowiliśmy postawić na agroturystykę. Poza tym takie usługi zepną w całość wszystko, co robimy w naszym gospodarstwie. Dlatego tuż obok serowarni wybudowaliśmy domek z czteroma miejscami sypialnymi, który będziemy wynajmować turystom, zwłaszcza że nasza okolica jest bardzo malownicza: mamy wiele zabytków, piękne lasy, a nawet jezioro.
Serowarnia bazuje wyłącznie na własnym mleku, bo – jak zaznacza hodowczyni – wyłącznie takiego może być pewna w stu procentach. Stado jest pod oceną wartości użytkowej bydła, hodowczyni ma pełną kontrolę nad jakością użytkowanego surowca, a także nad finalnym produktem. Poza tym zależało jej na tym, aby skrócić drogę od producenta do konsumenta.
Mazowieckie przysmaki
W pogorzelskiej wytwórni produkuje się głównie sery podpuszczkowe, świeże – aczkolwiek niedawno pojawiły się w sprzedaży sery dojrzewające. Te jednak, ze względu na dotychczasowe ograniczenia pomieszczeń, w których odbywała się produkcja, stanowiły tylko cząstkę asortymentu. Teraz, gdy ruszy profesjonalna serowarnia, zapewne to się zmieni.
Obecnie w serowarni przetwarzanych jest 300 litrów mleka dziennie. To całkiem sporo, zwłaszcza że, jak zauważa pani Agnieszka, na popyt nie można narzekać. – Rynek zbytu jest naprawdę obiecujący. W tej chwili mam sprzedaż bezpośrednią w gospodarstwie, jeżdżę także na targowiska i wstawiam moje produkty do okolicznych sklepów ze zdrową żywnością. My nie jesteśmy eko, ale staramy się produkować zdrowo i używać jak najmniej sztucznych dodatków, koncentrujemy się na jak najlepszej jakości surowca. Już te kilka lat temu, szukając pomysłu na nasze gospodarstwo, zwróciłam uwagę na to, że żywność w sklepach, przynajmniej w moim mniemaniu, pogorszyła się. Wydaje mi się, że tym rynkiem zawładnął bez reszty wielki przemysł spożywczy i dlatego inicjatywy takie jak nasza mają ogromną szansę na rozwój. Pomyślałam sobie: kurczę, mam własny surowiec, mogę robić coś dobrego, smacznego i nieszablonowego, zarabiać na własnym gospodarstwie i mieć z tego przyjemność. Bo tak naprawdę to właśnie dzięki serom nasze gospodarstwo zaczęło gdzieś tam być zauważalne i, co ważniejsze, rozpoznawalne. Uważam, że warto spróbować własnych sił, zwłaszcza gdy ma się własną hodowlę i można na niej zarobić jakieś pieniądze, do tego mając kontrolę od początku do końca nad procesem produkcji. Ma to sens, bo w tym momencie omijamy pośredników, którzy, nie okłamujmy się, zabierają znaczną część naszych dochodów. Ja ten procent zysków zachowuję dla siebie.
Pani Agnieszka śmieje się, że serowarnia to firma typowo rodzinna, gdyż pracuje w niej głównie ona, tylko w okresie letnim zatrudnia kogoś do pomocy. Aczkolwiek, jak przyznaje, w miarę rozwoju mlecznego biznesu powoli przestaje starczać jej czasu na indywidualne doglądanie produkcji. Nie ma się czemu dziwić, bo asortyment, którym dysponuje serowarnia, stale się powiększa. Samych serów podpuszczkowych jest już 18 rodzajów, a do tego dochodzą jeszcze sery dojrzewające i kwasowo-podpuszczkowe. Oprócz tego twarożki zwykłe i ziołowe oraz jogurty naturalne i z wsadem owocowym, kefiry, masło i maślanki. Możemy zdradzić, że pani Agnieszka eksperymentuje z serami typu camembert, ale dopóki nie uzna, że są idealne, nie wprowadzi ich do sprzedaży. Mimo że była na dwóch kursach serowarskich, to cały czas doskonali swój warsztat i dba, aby jej produkty były nie tylko smaczne, ale i bezpieczne. Serowarnia państwa Piętków jest pod stałym nadzorem Inspektoratu Weterynarii.
Sama wytwórnia powstawała od 2017 r. Budynek jest bardzo nowoczesny, zamontowano w nim odzysk ciepła, utworzono punkt przyjęcia mleka i pomieszczenia magazynowe. Wydzielono również część sklepową z ladami chłodniczymi. Zamontowano zautomatyzowany kocioł serowarski oraz maselnicę. Jak zapewniają właściciele, to nie koniec inwestycji w sprzęt.
Jak widać, było co świętować. Na uroczystym otwarciu nowej serowarni oczywiście nie zabrakło pysznych serów ani innych przysmaków, przygotowanych przez koło gospodyń wiejskich. Czas umilał swoimi przyśpiewkami gminny zespół „Kądziołeczka”, w którym udzielała się również gospodyni uroczystości. Nie zabrakło gości: sąsiadów, przyjaciół oraz przedstawicieli władz gminnych i powiatowych. Obecna była również pani poseł Bożena Żelazowska, która wyraźnie podkreśliła, że zarówno inicjatywa państwa Piętków, jak i mniejsze inicjatywy tego typu wynikają z wielkiej pasji i pracy tych ludzi i są dla niej wyjątkowe. Posłanka zwróciła uwagę, że to przedsięwzięcie nie jest wielkim biznesem, nie zostało odziedziczone, tylko z trudem wypracowane przez jego twórców.
Szczególną atrakcją tego przemiłego dnia w „Ranczu na Kolonii” był pokaz serowarski połączony z warsztatami, które poprowadził Krzysztof Jaworski – Serowar Żuławski – jeden z najlepszych polskich specjalistów w tej branży.
Pozostaje nam serdecznie pogratulować pomysłu i rezultatów tego przedsięwzięcia. Mamy nadzieję, że jeszcze nieraz odwiedzimy gospodarstwo państwa Agnieszki i Dariusza. Wszystkich do tego zachęcamy. Okolica przepiękna, gospodarze gościnni, a sery wyśmienite!