To my dbamy o zwierzęta!
Debata o zootechnice bardzo często odbywa się bez zootechników! Naszą odpowiedzią mogłyby być kampanie społeczne, które mówiłyby, że nasza praca jest korzyścią każdego z obywateli. Że to my dbamy o dobrostan zwierząt, bo się nimi zajmujemy – mówił dr Mateusz Rawski podczas XIX Forum Zootechniczno-Weterynaryjnego w Poznaniu.
tekst i zdjęcia: Marcin Jajor
Zaniedbania w komunikacji społecznej mogą się stać barierą dla budowania racjonalnych relacji człowiek–zwierzę – podkreślał prof. Piotr Ślusarz, prorektor UP w Poznaniu, otwierając obrady plenarne Forum, które odbyły się pod hasłem „Dobrostan – kluczowy element nowoczesnej hodowli i zdrowia zwierząt”. Jak uzasadniał prof. Adam Cieślak, przewodniczący komitetu organizacyjnego, dobrostan nie tylko bezpośrednio wpływa na zdrowie zwierząt i jakość produkcji, lecz także odgrywa kluczową rolę w budowaniu zrównoważonego rolnictwa. Ogromne znaczenie ma też ekonomia. Bo lepszy komfort krów idzie w parze z efektywniejszą produkcją mleka.
Co tu zjeść? Krowa lubi mieć wybór
Jak podkreślał dr Florian Leiber z Instytutu Badawczego Rolnictwa Ekologicznego w Szwajcarii, choć zwierzęta gospodarskie zawsze powinniśmy postrzegać w kontekście ekonomicznym, tj. w jakim zakresie pochodzące od nich produkty będą w stanie zaspokoić potrzeby rosnącej populacji ludzi i jakie korzyści będą mieli z tego rolnicy – nie możemy już na nie patrzeć tylko jak na element produkcji. Dlatego w dzisiejszych czasach definicja uwzględniająca tzw. pięć wolności to za mało. Zwierzęta powinny mieć możliwość wyrażania naturalnych zachowań w naturalnym środowisku.
– Badania wykazały, że przeżuwacze są w stanie samodzielnie bilansować swoją dietę poprzez selekcjonowanie poszczególnych roślin na pastwisku, jeśli mają taką możliwość – mówił dr Leiber. Jak zaznaczał, to zagadnienie ma nieco głębszy wymiar, bo różnorodność biologiczna roślin obejmuje wiele różnych substancji, które mają działanie przeciwdrobnoustrojowe. Może to oznaczać, że krowy – decydując się na taką czy inną roślinę – mogą tym samym decydować o składzie mikroflory żwacza, co przekłada się na m.in. stan zdrowia, metabolizm białka czy emisję metanu. Naukowiec doszedł do takiego wniosku na podstawie badań przeprowadzonych na pastwisku, które podzielono na strefy z różnymi roślinami.
– Krowy miały swoje profile preferencji smakowych, które były skorelowane z ich biologią i okresem użytkowania. Przykładowo zwierzę z wysoką produkcją mleka szczególnie upodobało sobie strefę bogatą w białko, podczas gdy inne – z niską produkcją mleka tuż przed zasuszeniem – preferowało strefę bogatą w olejki eteryczne – sygnalizował prelegent ze Szwajcarii. Zaznaczał, że istotą jego doświadczeń jest stworzenie modelu, w którym krowa będzie mogła wpływać na swoje zdrowie zgodnie z tezą: „Jeśli krowy są w stanie wybierać, muszą wybierać, aby czuć się dobrze”. W praktyce można ją wdrożyć poprzez m.in.: stosowanie różnorodnych mieszanek traw na pastwiskach (z udziałem ziół), stworzenie dodatkowej strefy pobierania pasz w oborze czy system żywienia z dostępem do siana. – Rolnicy, którzy w większym zakresie zadbają o dobrostan zwierząt, mają prawo oczekiwać wyższej ceny w skupie mleka. Pytanie, czy konsument jest w stanie zapłacić za mleko krów, które mają wybór – poddawał pod dyskusję dr Leiber.
Nie fanaberia, lecz konkretne pieniądze
Jak nawiązywała prof. Bugumiła Pilarczyk z ZUT w Szczecinie, mleko pozyskiwane od krów, które się wypasają, zawiera m.in. więcej witamin rozpuszczalnych w tłuszczach, PUFA i ma lepszy stosunek kwasów omega-6 do omega-3. Ponadto zmiana systemu żywienia krów z TMR na pastwiskowy zwiększa o 137% zawartość sprzężonego kwasu linolowego (CLA) w mleku. Taki produkt ma działanie antymiażdżycowe, antynowotworowe, wspomaga redukcję tkanki tłuszczowej i wzmacnia układ odpornościowy. Według badań, na które powoływała się przedstawicielka ZUT w Szczecinie, europejscy konsumenci, w tym Polacy, deklarują gotowość do zapłacenia wyższej ceny za produkty pochodzące od zwierząt hodowanych w warunkach o podwyższonym standardzie dobrostanu. Niestety, deklaracje to jedno, a rzeczywistość to już zupełnie coś innego, bo stojąc przy sklepowej kasie, polscy konsumenci zwracają uwagę przede wszystkim na cenę. – Może odpowiedzią na ten problem byłyby rzetelne certyfikaty i dobre oznakowanie produktów – sugerowała prof. Pilarczyk, dodając, że za wprowadzeniem oznakowania informującego o warunkach hodowli zwierząt opowiada się 80% Polaków, a prawie 63% respondentów deklaruje, że zapłaci więcej za produkty z certyfikatem dobrostanu zwierząt i pochodzące ze zrównoważonej produkcji.
– Oczywiście hodowcy obawiają się, że znaczne koszty, które ponieśli z tytułu poprawy dobrostanu, nie zwrócą się. Tym bardziej jeśli oferowane z tego tytułu dopłaty zostaną zniesione, a podwyższone standardy produkcji pozostaną. Nie oznacza to jednak, że poprawa warunków bytowania krów nie przynosi korzyści. Wręcz przeciwnie – podkreślała prof. Pilarczyk.
Jak wyliczała, w dłuższej perspektywie możemy uniknąć wielu strat związanych m.in. z technopatiamii (koszt leczenia pojedynczego przypadku to 643 zł, a do tego dochodzi 5–10-procentowy spadek wydajności mlecznej) czy stresem cieplnym (spadek wydajności mlecznej krów nawet o 30–35%). Z kolei poprawa dobrostanu przez zastosowanie czochradła poprawia skalę produkcji mleka od krowy o ok. 5–12%, co w przeliczeniu na 35 krów dało w ciągu roku zysk ok. 13 tys. zł. – Każda dodatkowa godzina odpoczynku to zwiększenie dobowej produkcji mleka o 1,7 kg – akcentowała prof. Pilarczyk.
Czy jesteśmy gotowi do zmian?
– Jednym z kluczowych wyznaczników dobrostanu krów są kulawizny – mówiła na forum dr Katarzyna Rzewuska z PFHBiPM. To wniosek, który można wysunąć z trwającego i realizowanego przez PFHBiPM od 8 lat projektu „CGen korekcja”, którego celem było i jest opracowanie metodyki genetycznego doskonalenia zdrowia racic. – Jak się okazało, genetykę od środowiska dzieli tylko jeden krok i chcąc mówić o zdrowiu racic, trzeba się zagłębić także w warunki utrzymania krów, zgodnie z ideą całościowego podejścia do hodowli. Mamy potencjał genetyczny, z którego możemy czerpać, ale funkcjonuje on w konkretnych uwarunkowaniach, które stwarzamy – wskazywała dr Rzewuska.
W swojej prezentacji skupiła się na kluczowych krokach w ramach koncepcji „sygnały krów”, tj. „patrz, myśl i działaj”, w której trzeba opierać się na faktach, potem je przeanalizować, a na końcu reagować. – Bardzo ważna jest wiedza o naturalnych zachowaniach krów, a więc etap rozumienia zwierząt, znajomości ich potrzeb i możliwości ich zaspokojenia – informowała dr Rzewuska. Ekspertka PFHBiPM przedstawiła model, w którym funkcjonują cztery domeny fizyczne (wraz z przykładami):
- żywienie – dostęp do paszy i wody, kondycja BCS;
- zdrowie – mastitis i inne choroby, mobilność (kulawizny), uszkodzenia skóry;
- środowisko – jakość legowisk, czystość krów i dostęp do pastwiska;
- zachowania i interakcje – ekspresja zachowań, dystans do człowieka.
Zanim jednak przejdziemy do obserwacji zwierząt, dobrze wiedzieć, co mamy zaobserwować. Informacje warto oprzeć o: reakcję zwierząt na środowisko, w którym funkcjonuje, pomiary i odniesienie ich do zaleceń (np. długość legowiska), a także zarządzanie na podstawie protokołów i ich realizację.
– Coraz więcej sygnałów pochodzi od różnego rodzaju systemów pomiarowych, które dostarczają danych na zupełnie innym poziomie. I mogłoby się wydawać, że urządzenia wykonają za nas pracę. Niestety, to dopiero początek – mówiła dr Rzewuska, podając przykład czasu leżenia krów, które według zaleceń powinny odpoczywać ok. 12,5 godz. w ciągu doby. Co, jeśli ten czas jest krótszy? Czy jesteśmy od razu w stanie podjąć działania?
– Niestety, to, ile krowa leży na legowisku, zależy od bardzo wielu czynników i nie ma prostych rozwiązań. Należy wziąć pod uwagę m.in. wygodę legowiska, stres cieplny, zarządzanie stadem, które wpływa na rytm dobowy krów, obsadę zwierząt, zachowania hierarchiczne i stan zdrowotny, w tym kulawizny – przekonywała dr Rzewuska. Tak wygląda sytuacja z wieloma innymi problemami w stadzie, w tym stresem cieplnym czy wspomnianymi kulawiznami, w przypadku których mnogość czynników i korelacji daleko przekracza ramy niniejszego artykułu. – Ostatecznie zawsze trzeba sobie też zadać pytanie, czy jesteśmy gotowi do podejmowania działań. Czy zamiast oporu, który pojawia się w pierwszym odruchu, za monitoringiem będzie stała chęć zmian w przypadku, jeśli sytuacja nie będzie nas zadowalała? – kwitowała przedstawicielka PFHBiPM.
Społeczeństwo nie wie, kim jest zootechnik
– Coraz częściej debata o zootechnice odbywa się bez zootechników – alarmował dr Mateusz Rawski z UP w Poznaniu. Jak zwracał uwagę, obecnie żyjemy w najlepszych czasach dla gatunku ludzkiego. Nie jesteśmy głodni, mamy najdłuższą średnią długość życia oraz dostęp do wiedzy. Prawie każdy z nas trzyma też w kieszeni urządzenie, które ma większą moc obliczeniową niż wszystkie komputery, które wysłały człowieka na księżyc w 1969 r. Niestety, ma to swoje konsekwencje. Jest nią dezinformacja. Stąd bardzo często wykorzystywane są paradokumenty, które działając na emocje, odwracają uwagę od największego zagrożenia dla środowiska, jakim są paliwa kopalniane. Musimy zatem nauczyć się mówić językiem, który będzie trafiał do społeczeństwa, tym bardziej że współczesny człowiek ma coraz mniejszy kontakt z rolnictwem. To daje duże pole do popisu dla organizacji, które są przeciwne rolnictwu, w tym produkcji zwierzęcej.
– Kiedyś cieszyliśmy się, że mięso jest w sklepie. Potem, że mamy na nie pieniądze, następnie, że można wybrać mięso takie, jakie się chce. Dzisiaj ważne jest to, że możemy kupić mięso od szczęśliwych zwierząt, choć tak naprawdę przeciętny konsument nie wie, czym jest to szczęście – wskazywał dr Rawski. Jak dodawał, to samo dotyczy zawodu zootechnika. W przeliczeniu na mieszkańca Polski zjadamy dzisiaj blisko 80 kg mięsa rocznie (276 kg mleka wraz z przetworami, bez masła; wg GUS) – ten stan ma swoich bohaterów i są nimi właśnie zootechnicy oraz lekarze weterynarii.
– Jesteśmy bardzo mało widoczni jako grupa zawodowa, a równocześnie zmienia się profil naszego studenta. Dawniej powodem podjęcia studiów było przejęcie gospodarstwa po rodzicach, dzisiaj pada odpowiedź: „lubię zwierzęta”. Ale zwierzęta nie potrzebują miłości, tylko specjalistycznej opieki i dobrostanu – mówił dr Rawski. – Biorąc pod uwagę te czynniki – kontynuował – konsument na pytanie: „Czy chcesz poprawy dobrostanu kur poprzez likwidację systemu klatkowego”, gdzie system klatkowy i dobrostan kur nie są ze sobą sprzeczne – odpowiedź jest jednoznaczna. Co gorsza, większość tego rodzaju badań społecznych powstaje z inicjatywy organizacji, które dążą do ograniczenia, a nawet likwidacji hodowli zwierząt, a nie ze środowiska naukowców czy ekspertów. W ten sposób debata o zootechnice odbywa się bez zootechników, a kolejne sieci sprzedażowe podejmują decyzje nie na podstawie decyzji klientów, tylko właśnie kampanii społecznych, w których nie pada pytanie o rolę naszego rolnictwa w wyżywieniu obywateli.
– Musimy się coraz częściej odzywać i uczestniczyć w rozmowach z przedstawicielami organizacji prozwierzęcych. W przestrzeni medialnej jest bardzo mało informacji o pozytywnych aspektach produkcji zwierzęcej […]. Naszą odpowiedzią mogłyby być kampanie społeczne o tym, że nasza praca jest korzyścią każdego z obywateli. Że to my dbamy o dobrostan zwierząt, bo się nimi zajmujemy, a nie osoby, które przeciwstawiają się zootechnice. Musimy edukować i ta odpowiedzialność jest po naszej stronie – przekonywał dr Rawski.
Obserwuj krowę na legowisku
– Trzeba patrzeć, żeby rzeczywiście zobaczyć – podkreślała podczas odbywających się w ramach konferencji warsztatów Emilia Zawadzka z PFHBiPM. W swoim wystąpieniu skupiła się na praktycznych przykładach, pokazując najważniejsze aspekty zachowania zwierząt m.in. na legowisku, przy stole paszowym, w stresie cieplnym czy na mało komfortowej posadzce. W tym ostatnim przypadku można zaobserwować m.in. pozycję asekuracyjną z wyciągniętymi kończynami tylnymi ku tyłowi.
– Wiele wniosków można też wyciągnąć ze sposobu, w jaki krowa wstaje z legowiska. W komfortowych warunkach zwierzę będzie wstawało powoli i niechętnie wyjdzie na korytarz spacerowy. Warto też zwrócić uwagę na głowę, którą krowa przesunie o ok. 0,5 m ku przodowi. W przypadku gdy nie ma odpowiedniej przestrzeni, zwierzę wstaje w asekuracyjny sposób i prawie natychmiast się cofnie, po czym może nastąpić oddanie kału. To objaw stresu i nieprawidłowej konstrukcji legowisk – mówiła Zawadzka.
Specjalistka zwracała też uwagę na właściwy montaż rury karkowej w obrębie stołu paszowego. W wielu oborach jest zamontowana zbyt nisko, co doprowadza do otarć i urazów w obrębie grzbietów, bo chcąc się dostać do paszy, krowy napierają na rurę. A czasami rurę wystarczy przesunąć kilka centymetrów do góry. Krowy podziękują za to większym pobraniem pasz i wyższą wydajnością mleczną.
Dużo uwagi wymaga również grupa krów w okresie zasuszenia, które w wielu oborach są w zbyt dobrej kondycji i borykają się z kulawiznami. Te zwierzęta będą stwarzały wiele problemów i generowały spore straty, przed którymi może nas ustrzec dobra obserwacja i opieka – mówiła Zawadzka.