Z karuzeli na roboty!
Inwestycja w gospodarstwo to bardzo poważne przedsięwzięcie, do tego zwykle pracochłonne i bardzo kosztowne. Dlatego na ogół po wybudowaniu upragnionej obory następuje okres pewnego spokoju, aby dostosować stado do nowych warunków i – zwyczajnie, po ludzku – odpocząć. Niekiedy jednak sytuacja na rynku wymusza kolejne zmiany. Doświadczyli tego państwo Agnieszka i Mariusz Chojeccy z Poradzewa w woj. łódzkim, którzy postanowili dokonać kolejnych modernizacji obiektów gospodarskich, mimo że te wybudowane zostały niespełna dwa lata temu.
tekst i zdjęcia: Mateusz Uciński
Hodowla bydła mlecznego w Poradzewie prowadzona przez rodzinę Chojeckich ma długoletnią tradycję. Gospodarstwo zostało kupione jeszcze w latach 30. XX wieku, a po II wojnie światowej prowadził je dziadek pana Mariusza. Praktycznie od samego początku utrzymywane w nim były krowy mleczne. W latach 70. utrzymywano 12 sztuk, w latach 90. było ich już tylko kilka, ale od 1998 roku, kiedy spadła opłacalność trzody chlewnej, ojciec hodowcy postawił na hodowlę bydła i produkcję mleka, które stały się głównym źródłem dochodu. Obecnie państwo Chojeccy utrzymują ok. 750 sztuk bydła mlecznego, w tym ok. 300 krów dojnych. Bazę paszową dla stada zapewnia 330 ha gruntów, na których uprawia się rzepak (20 ha), pszenicę (27 ha), trawy (60 ha) i lucernę (10 ha). Resztę stanowią łąki (30 ha) i uprawy kukurydzy. Bardzo możliwe, że na poradzewskich polach pojawi się także cebula, jako urozmaicenie płodozmianu. Pan Mariusz zaznacza, że już kiedyś w gospodarstwie były uprawiane warzywa, i to z powodzeniem. Pewnym mankamentem jest położenie użytkowanych przez państwa Chojeckich gruntów, które zostały rozlokowane w różnych miejscach.
W utrzymywanym stadzie krowy do 100., 120. dnia są inseminowane, a potem, gdy występują jakiekolwiek problemy z zapłodnieniem, stosowane jest krycie haremowe. Hodowcy zwracają szczególną uwagę na takie cechy, jak płodność, wydajność mleczna, zdrowotność racic, a także – już na wyrost – dostosowanie zwierząt do robotów udojowych. Bardzo duży nacisk kładą na długowieczność utrzymywanych zwierząt, gdyż dzięki temu z jednej strony możliwy jest rozwój produkcji mlecznej, a z drugiej zysk ze sprzedaży jałówek. Brakowanie w stadzie jest na poziomie 30%, krowy są w nim średnio powyżej dwóch laktacji, chociaż zdarzają się i sztuki ośmioletnie.
Inwestycja do korekty
Jak nietrudno się domyślić, utrzymywanie tak dużego stada wymaga nie lada inwestycji, dlatego hodowcy z Poradzewa zdecydowali się na budowę nowej obory wolnostanowiskowej. W 2019 roku na ich posesji stanął nowoczesny obiekt, przeznaczony dla 260 krów, z karuzelą udojową wyposażoną w 28 stanowisk. Oborę zasiedlono i mogłoby się wydawać, że to już koniec usprawnień w tym gospodarstwie, jednak pojawił się pewien problem – narastające kłopoty z pracownikami. W związku z tym pod koniec 2021 roku zapadła decyzja o wymianie systemu doju z karuzelowego na automatyczny.
– Głównym powodem zmiany systemu doju w naszym gospodarstwie jest brak ludzi do pracy – opowiada pan Mariusz Chojecki. – Poza tym pracownicy są coraz drożsi, a do tego trudno znaleźć ludzi naprawdę odpowiedzialnych. Dlatego dążymy do tego, żeby wszystko to sobie jak najbardziej ułatwić. Nową oborę wybudowaliśmy w 2019 roku i do marca, a nawet kwietnia 2021 nie mieliśmy żadnych problemów z pracownikami: ani z ich pracą, ani z ich zatrudnieniem. Jednak od pewnego czasu rozpoczęły się żądania o wiele wyższe stawki, przy jednoczesnym, nie okłamujmy się, braku pożądanych umiejętności. Mamy na rynku pracy mnóstwo młodych ludzi, których stopień wyedukowania, a także zaangażowania w pracę jest bardzo niski. Porównując z osobami w starszym wieku, które były nauczone szacunku do pracy, podchodziły do niej bardzo sumiennie i poważnie traktowały swoje obowiązki, współczesna młodzież niestety nie ma szans. Wielokrotnie miałem sytuację, kiedy rano dostawałem SMS, że ktoś z młodej kadry nie przyjdzie do pracy, bo coś tam… Jednocześnie zaznaczyć muszę, że u nas w gospodarstwie zatrudniamy ludzi już od ponad 20 lat, mamy naprawdę różnorakie doświadczenia, i w tej chwili jest to najgorszy okres, jeżeli chodzi o pracowników, od kiedy pamiętam!
Pan Chojecki, planując swoją inwestycję, przewidział możliwość zmiany systemu doju i poszukując karuzeli udojowej do swojej obory, zdecydował się ostatecznie na zakup używanego urządzenia.
– Na pewno miały na to wpływ podróże – wspomina pan Mariusz. – Bardzo dużo jeździłem po Europie i oglądałem różne typy obór i systemów udojowych, żeby sprawdzić, co może najlepiej się sprawdzić w moim gospodarstwie. Zrozumiałem, że jeżeli mam się na coś nastawiać, to na produkcję dużej skali. Tym, co mnie zastanowiło, kiedy patrzyłem na zachodnie dojarnie, był fakt, że na przykład w Danii praktycznie wszyscy przestawiali się na udój automatyczny, czego powodem był właśnie brak ludzi chętnych do pracy w rolnictwie. Wtedy pomyślałem, że na pewno nie kupię nowego systemu udojowego, tylko używany, żeby w przypadku takiej sytuacji w Polsce móc bez żalu wymienić go na roboty udojowe. Jak się okazało, dobrze zrobiłem. Karuzela z drugiej ręki kosztowała mnie razem z montażem ok. 200 tys. zł. A nowa hala udojowa byłaby prawie czterokrotnie droższa, co robi znaczną różnicę.
W związku z powyższym w gospodarstwie państwa Chojeckich praca wre. Przerabiane są pomieszczenia magazynowe, w których przygotowane zostaną stanowiska dla pięciu robotów udojowych Gea. W miejscu, gdzie funkcjonowała karuzela, zostaną zamontowane legowiska dla krów. Głównym celem hodowców z Poradzewa jest jak najlepsze wykorzystanie budynków, tak aby podnieść rentowność i ekonomikę produkcji. Zwłaszcza że – jak twierdzą państwo Chojeccy – opłacalność produkcji spada, dlatego należy szukać możliwości ograniczenia kosztów. Instalacja robotów ma się rozpocząć już w styczniu, a pierwsze udoje przewidywane są w drugiej połowie marca.
– Pieniądze zainwestowane w krowy zawsze się zwrócą – zapewnia z mocą pan Mariusz. – Zamówiliśmy cztery roboty i powinny one obsłużyć 280 krów, ale podejrzewamy, że za jakiś czas zamontujemy jeszcze jedno takie urządzenie. Dlaczego? Ponieważ żeby uzyskiwać oczekiwane wydajności, roboty nie mogą być maksymalnie obciążone, czyli mówiąc kolokwialnie – doić na maksa. Najlepiej kiedy obsługują
60–65 krów.
Jako swoistą anegdotę warto tu przytoczyć fakt, że decyzja o wymianie systemu doju została podjęta w okresie wyjątkowo wzmożonej pracy, wtedy pan Mariusz zapytał żonę: budujemy dom czy montujemy roboty? Jak widać, plany mieszkaniowe muszą jeszcze poczekać…
Przede wszystkim – ekonomia
Pan Mariusz Chojecki jest z wykształcenia ekonomistą, co widać na każdym kroku, gdyż stara się w jak największym stopniu zracjonalizować funkcjonowanie swojego gospodarstwa. Aktywnie korzysta z usług oferowanych przez Polską Federację Hodowców Bydła i Producentów Mleka, takich jak ocena wartości użytkowej krów czy aplikacja Stado OnLine, jednak najbardziej przypadły mu do gustu testy cielności z próbek mleka metodą oznaczania glikoprotein PAG.
– O testach PAG dowiedziałem się od naszego zootechnika – wspomina pan Chojecki. – Postanowiłem je wypróbować, zwłaszcza że badanie cielności metodą USG wymagało w naszym stadzie zaangażowania dwóch pracowników do przeganiania krów, co było bardzo stresujące dla zwierząt. Metoda okazała się bardzo dobra, a do tego wygodna. Kosztowo wychodzi podobnie jak wizyta lekarza weterynarii, my nie tracimy czasu, a ten jest najważniejszy. Myślimy także o tym, żeby w razie potrzeby przeprowadzać jeszcze badanie cielności pomiędzy próbnymi udojami.
Zdaniem Mariusza Chojeckiego w obecnych, nie najłatwiejszych czasach dla rolnictwa i hodowli zwierzęcej najważniejsze są przede wszystkim przemyślane inwestycje i mądra, odpowiednio skalkulowana eliminacja kosztów w gospodarstwie.
– Cały czas nad czymś myślimy – informuje hodowca z Poradzewa. – Po zainstalowaniu robotów udojowych mamy w planach zakup paszowozu i może przyczepy samozbierającej. Dążymy do jak największych usprawnień w gospodarstwie. Mamy nadzieję, że pomoże nam w tym zastosowanie doju automatycznego, co z kolei ograniczy liczbę zatrudnianego personelu. Moim marzeniem jest rozbudowanie stada do 500 krów dojnych, ale to będzie w dużej mierze zależeć od powodzenia doju automatycznego.
Trzymamy kciuki za pomyślną realizację tych planów i za jakiś czas zamierzamy odwiedzić państwa Chojeckich, aby ocenić, jak sprawdziła się wymiana systemu udojowego.