Zootechnicznie i produktowo
Hotel „Warszawianka” w Jachrance był miejscem, gdzie 21 lutego odbyła się konferencja „Nowy Wymiar Zootechniki” zorganizowana przez firmę Timac Agro. Imprezie, obok prezentacji nowych produktów, towarzyszyły wykłady merytoryczne dotyczące profesjonalnej hodowli krów mlecznych.
tekst: Mateusz Uciński
Firma Timac Agro działa na polskim rynku już od prawie 20 lat i jest doskonale znana rolnikom z produkcji nawozów granulowanych i płynnych oraz produktów przeznaczonych dla zwierząt hodowlanych, od których rozpoczęła się jej działalność w Polsce. Podczas zorganizowanego pod koniec lutego sympozjum zaprezentowano nowe produkty i zadbano o odpowiedni transfer wiedzy, w postaci wykładów znakomitych specjalistów z dziedziny hodowli, żywienia i rozrodu bydła mlecznego.
Wszystko o kwasicy
Pierwsza prelekcja należała do prof. dr. hab., inż. Zygmunta Kowalskiego z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie i dotyczyła szeroko pojętej profilaktyki kwasicy bydła. Uczony zwrócił uwagę, że kwasica żwacza to zaburzenie pokarmowe powodowane przez niefizjologicznie niskie pH w żwaczu. Chorobę możemy podzielić na dwa typy – ostrą (czyli mleczanową) i podostrą (potocznie nazywaną SARA, czyli subacute rumen acidosis). W pierwszym przypadku mówimy o sytuacji, kiedy poziom pH w żwaczu jest poniżej przedziału 5,0–5,2. Występuje wtedy nadmiar kwasu mlekowego w żwaczu, co z kolei powoduje ostre objawy kliniczne i stanowi zagrożenie dla życia zwierzęcia. Drugi przypadek to sytuacja, kiedy poziom pH w żwaczu jest poniżej przedziału 5,5–5,8, co jest spowodowane nadmiarem lotnych kwasów tłuszczowych w płynie żwacza. Objawy pojawiają się dopiero po kilku tygodniach i nie ma bezpośredniego zagrożenia życia. Mimo to właśnie SARA stanowi największy problem w gospodarstwach mlecznych, znacznie wpływa na kondycję i wydajność utrzymywanych w nich zwierząt.
Przyczyn podostrej kwasicy żwacza można upatrywać w składzie dawki żywieniowej (za dużo ziarna zbóż, za szybka zmiana dawki, za mało włókna strukturalnego, co powoduje małą stymulację do przeżuwania i produkcji śliny, zbyt strawna pasza objętościowa), procesie zadawania pasz (za mała częstotliwość karmienia, złe przygotowanie dawki, błędy w mieszaniu, nadmierne rozdrobnienie cząstek pasz objętościowych, słabe rozdrobnienie ziarna) oraz w systemie utrzymania zwierząt (za mały dostęp do stołu paszowego, stres cieplny, niewygodne stanowiska i hierarchia w stadzie).
Profesor Kowalski zwrócił także uwagę na pobieranie nadmiernych ilości łatwostrawnych węglowodanów coraz większą koncentrację energii netto w dawkach pokarmowych oraz na niewłaściwe mieszanie pasz TMR, skutkujące zbyt małymi cząsteczkami paszy, brakiem włókna efektywnego oraz możliwością sortowania przez krowę zadanej dawki pokarmowej. Warto zauważyć, że im więcej krowa pobiera suchej masy, tym większe jest ryzyko wystąpienia SARA, dlatego lepiej, gdy pobiera pasze częściej, ale w mniejszej ilości na jeden odpas. Tak zwane żywienie do woli, zapewniające 5% niedojadów, zmniejsza ryzyko kwasicy, gdyż krowa, która ma dużo paszy, prawdopodobnie potrafi w pewnym zakresie regulować pH w żwaczu.
Znaczny wpływ na ryzyko wystąpienia kwasicy mają zachowania zwierząt. Na przykład u krów pierwiastek przyczyną choroby może być fakt, że nie miały one wystarczająco dużo czasu, aby nauczyć się pobierania dawek gęstych energetycznie. Do tego dochodzi dominacja starszych krów, które jedzą więcej na jeden odpas. Zapewnić należy także odpowiednią ilość miejsca przy stole paszowym, tak by na jedno zwierzę przypadało ok. 60–70 cm przestrzeni. Warto wspomnieć, że ryzyko wystąpienia kwasicy rośnie podczas stresu cieplnego, którego doświadczają zwierzęta. Następuje wtedy zmniejszenie poboru paszy, a co za tym idzie także przeżuwania, często pojawia się ślinotok, wpływający na niższe pH w żwaczu.
Profesor Kowalski wskazał konsekwencje SARA, do których zaliczył zmniejszenie wydajności mleka i zawartego w nim tłuszczu, utratę kondycji (BCS), ogólne pogorszenie zdrowia prowadzące do kulawizn, owrzodzenia wątroby, infekcji nerek i serca, a finalnie do przedwczesnego brakowania chorej sztuki ze stada. Uczony zachęcał do wprowadzenia w gospodarstwach prewencji dobrostanowej, skupionej na wygodnych legowiskach, nieprzeładowanych kojcach, dobrym dostępie do stołu paszowego i systemach schładzania krów. Jednocześnie podkreślił, że najlepszą metodą zapobiegania SARA jest systematyczna kontrola żywienia.
Gdzie ten zysk?!
Następny wykład poprowadził dr inż. Zbigniew Lach. Tytuł wystąpienia brzmiał „Rozród krów, czyli dlaczego wciąż za mało zarabiamy na mleku”. Na początku prelekcji zwrócił uwagę, że do 2050 roku na naszej planecie będzie ok. 9 mld ludzi, a zapotrzebowanie na żywność wzrośnie o 30%. Wtedy niezbędny będzie dostęp do nowych rozwiązań w produkcji żywności dla zaspokojenia potrzeb tak dużej populacji. Rynek mleka jest i będzie rynkiem niepewnym z powodu wybuchu epidemii chorób zwierzęcych, ograniczeń w handlu, zmian klimatycznych czy polityki bezpieczeństwa żywnościowego rządów różnych krajów. Jedyną szansą na utrzymanie się na tym rynku jest efektywniejsze produkowanie mleka, przejawiające się mądrością w kosztach produkcji, poprawą wartości genetycznej bydła mlecznego, poprawą wskaźników rozrodu i znalezieniem alternatywnego źródła dochodu, np. produkcji wołowiny.
Prelegent zwrócił uwagę, że stymulowanie rytmu reprodukcji stada jest fundamentem sukcesu ekonomicznego fermy mlecznej. Zauważył też, że niesatysfakcjonujący rozród krów mlecznych ma podłoże wieloczynnikowe, a sama ciąża nie może być miarą sukcesu rozrodu. Według badań 50% zysku krowa daje w pierwszych stu dniach laktacji, zatem istotne jest, aby każda krowa wchodziła w laktację jak najczęściej. Jako najdokładniejszy miernik skuteczności rozrodu uczony uznał wskaźnik Pregnancy Rate, wyliczany wzorem PR + HDR × CR, gdzie HDR to wskaźnik wykrywania rui, a CR – wskaźnik wycieleń. Opanowanie tej reguły pozwala dokładnie ocenić potencjał reprodukcyjny utrzymywanego stada oraz jego ekonomię, na którą składają się: liczba urodzonych w ciągu roku cieląt, sprzedanych w ciągu roku buhajków i jałówek cielnych, utrzymywanych jałówek niezbędnych do remontu stada oraz ilość mleka produkowanego powyżej kosztów produkcji.
Dr Lach zwrócił uwagę, że jeden dzień bez ciąży u krowy powyżej 100.– 110. dnia laktacji kosztuje średnio 15–25 zł, a jedna stracona, niewykorzystana ruja to średni koszt 420 zł, co w przypadku stada 100 krów daje 42 tys. zł rocznej straty. Uczony zauważył, że wartość krowy ma znaczenie w procesie decyzyjnym, czyli wtedy, kiedy mamy wybór – np. czy zwierzę należy pozostawić w stadzie, czy warto inwestować w leczenie danych sztuk lub jak długo wykorzystywać konkretną krowę do rozrodu. Wartość krowy to przyszła rentowność danej sztuki w porównaniu z jej wymianą na jałówkę cielną. Ekonomiczna wartość krowy wynika z tego, jaka ona jest i jak wypada na tle stada, w którym jest utrzymywana, w zestawieniu z wartościami rynkowymi, takimi jak cena mleka, cena żywca, wartość cielęcia czy cena jałówki cielnej.
Kończąc wystąpienie, dr Lach podkreślił, że jego zdaniem hodowlanym pomysłem na większy zysk jest stosowanie w przypadku jałówek i części krów nasienia sortowanego i genotypowanie wszystkich urodzonych jałówek. Jako przykład podał sytuację, w której na 100 krów potrzebnych jest 30 jałówek na remont stada, uwzględniając dodatkowych 5 jałówek jako bufor. W tym układzie 100 krów rodzi rocznie 65 cieliczek, z których 35 o najwyższym indeksie gPF pozostaje w stadzie, a reszta trafia do sprzedaży. Dzięki takiemu rozwiązaniu hodowca ma mniej pracy, ponosi mniejsze koszty żywienia, leczenia czy inseminacji. Potrzebuje mniej budynków i mniej pól pod uprawę paszy, a do tego w jego gospodarstwie szybciej zachodzi postęp hodowlany, gdyż w stadzie zostają tylko najlepsze sztuki. Dr Lach mocno zaakcentował, że tylko zaspokojenie pokarmowych potrzeb zwierząt przy jednoczesnym zapewnieniu im zdrowia oraz prawidłowego rytmu rozrodu daje hodowcy największą rentowność z utrzymywanego stada.
Nowości w ofercie
Podczas konferencji firma Timac Agro przedstawiła trzy linie produktowe: Spadea, Ceteia oraz Luneo, mające stanowić mocną odpowiedź ma problemy, które zwykle występują w cyklu produkcji zwierzęcej. Nowa gama produktów zawiera bloki mineralne, mikrogranulowane dodatki paszowe oraz lizawki w formie wiader.
Pierwsza z zaprezentowanych linii, Spadea, ma sprzyjać optymalizacji dawki pokarmowej oraz poprawie wydajności produkcyjnej poprzez efektywniejsze wykorzystanie paszy, co z kolei przekłada się na zdrowie zwierząt i wynik ekonomiczny stada. Produkty te mają zastosowanie w hodowli bydła, trzody chlewnej i drobiu.
Preparaty z linii Ceteia mają wspierać zdrowotność zwierząt, szczególnie w okresach stresogennych, związanych m.in. z grupowaniem czy zmianami temperatur i innymi czynnikami środowiskowymi. Przeznaczone są dla bydła, świń, owiec, kóz i koni.
Trzecia linia, Luneo, to produkty przeznaczone dla zwierząt rosnących – zarówno dla bydła mlecznego, jak i opasowego. Preparaty te mają także korzystnie wpływać na parametry rozrodu i bezpieczeństwo wycieleń.