Wartość hodowlana a zyski z produkcji mleka
Skuteczna inseminacja i wycielenie to warunki niezbędne do rozpoczęcia laktacji. Do tego dochodzi parę dodatkowych elementów, takich jak np. miejsce w oborze, żywienie czy dojenie. Produkcja mleka, oparta na tych prostych elementach, przy bardzo sprzyjającej koniunkturze może przynosić nie tylko satysfakcję, ale i określone korzyści finansowe. Jednak analizując cenę mleka na przestrzeni dłuższego czasu, przy rosnących kosztach produkcji, remontu, leczenia i coraz większych wymaganiach, jakie muszą być spełniane w czasie produkcji, dotrzymanie powyższych warunków coraz częściej nie wystarcza nawet, by przetrwać.
tekst: Dr hab. Tomasz Strabel, prof. UPP, zdjęcia: Zofia Borowska-Dobrowolska
Tyle samo korzyści z selekcji, co z poprawy żywienia
Nie dziwi zatem malejąca liczba gospodarstw. Tendencja ta jest obserwowana od lat w wielu krajach. Przed producentami mleka stoi coraz więcej wyzwań. Okazuje się, że bez rozwoju i związanych z tym inwestycji trudno o utrzymanie rentowności czy przetrwanie okresów dekoniunktury. Analizując rosnącą w ostatnich latach wydajność mleka, widać wyraźnie, że w gospodarstwach mlecznych dokonał się ogromny postęp w zakresie zwiększania produkcyjności. Mamy wielu doradców żywieniowych i zootechnicznych, którzy pomagają hodowcom nie tylko w żywieniu, ale także w wielu innych aspektach związanych z produkcją mleka. Coraz wyższe osiągnięcia produkcyjne krów to również efekt doskonalenia genetycznego na drodze selekcji. Przeanalizowano, że w przypadku niektórych cech, np. wydajności tłuszczu, wzrost produkcji na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat jest w takim samym stopniu efektem poprawy żywienia, co selekcji. I tu bardzo często pokutuje mit, że doskonalenie genetyczne poszło tak daleko, że efekty produkcyjne zależą już wyłącznie od żywienia i innych czynników środowiskowych. Gdyby to była prawda, wszystkie żyjące obecnie krowy byłyby równie doskonałe, a tak nie jest. Jedne dają więcej mleka, inne mniej, jedne częściej chorują, inne rzadziej, jedne trzeba brakować szybko, inne mają problemy z rozrodem, a jeszcze inne są bardziej długowieczne i stwarzają mniej kłopotów. Łatwo to zaobserwować praktycznie w każdym stadzie. Za zróżnicowanie krów odpowiadają, w różnym stopniu dla różnych cech, m.in. ich geny. Odkryto to już dawno, opracowano metody oceny ich wartości i rozpoczęto doskonalenie genetyczne poprzez selekcję genów o najwyższych wartościach. Okazało się, że największe efekty zaczęła ona przynosić przez selekcję buhajów ocenianych na córkach. Cel był prosty: inseminować samice coraz lepszymi buhajami, aby następne pokolenia krów stawały się coraz lepsze.
Wybór nasienia – pierwszy stopień wtajemniczenia
Wartość genów buhaja, którego rola polega na tym, by stał się ojcem kolejnego, lepszego pokolenia, to nic innego jak wartość hodowlana. Związek między użytkowością samic a wartością hodowlaną ich ojców weryfikowano już wiele razy, także w odniesieniu do buhajów ocenianych na podstawie ich genomu. Okazało się, że mechanizmy genetycznego doskonalenia działają także wtedy, gdy prowadzi się ocenę genomową. Mimo że wartość hodowlana takich buhajów jest określana z mniejszą dokładnością niż wartość buhajów ocenianych na córkach, wiadomo, że przynosi wymierne korzyści. Wdrożenie 10 lat temu selekcji genomowej przyspieszyło postęp i umożliwiło doskonalenie jeszcze większej liczby cech. Co ciekawe, współcześnie w rankingach buhajów niektóre z nich oceniane są na tak niewielkiej liczbie córek, że dokładność ich oceny jest niższa niż dokładność oceny buhajów genomowych. Genetyka działa i choć w pojedynczych przypadkach efekty nie muszą być zgodne z oczekiwaniami, to globalnie przynosi wymierne korzyści. Stosowanie coraz lepszych buhajów to główne źródło postępu hodowlanego, jednak nie wszyscy z niego równo korzystają. Wielokrotnie pokazywano, że w Polsce popularność buhajów o niskiej wartości hodowlanej jest równie wysoka, jak tych najlepszych. Każdy może sprawdzić, jak duża jest rozpiętość wartości hodowlanej buhajów, których nasienie jest dostępne na polskim rynku, wystarczy wejść na stronę Centrum Genetycznego (cgen.pl/indeksy) i sprawdzić rankingi na bazie indeksów. O ile różnice w cenie nasienia buhajów oferowanych na rynku dochodzą zwykle do stu złotych, o tyle różnice w wartościach hodowlanych buhajów wahają się aż w tysiącach złotych zysku z każdej przyszłej laktacji ich córek. Dzięki wdrożonemu w ubiegłym roku Indeksowi Ekonomicznemu porównanie ceny nasienia do jego wartości stało się niezwykle proste. Analiza wartości hodowlanej krów pokazuje, że ponad 2/3 z nich ma dodatnie wartości Indeksu Ekonomicznego i jednocześnie pewna część buhajów ma wartości ujemne. Łączenie w pary zwierząt z tych dwóch grup oznacza, że ich potomstwo będzie gorsze pod względem potencjału produkcyjnego od swoich matek, co sprawi, że utrzymanie rentowności gospodarstwa mlecznego w przyszłości będzie jeszcze większym wyzwaniem Zamiast postępu nastąpi regres. Stosowanie nasienia buhajów o wysokiej wartości hodowlanej jest najtańszym sposobem korzystania z postępu, umożliwiającym zachowanie konkurencyjności. Prawda ta nigdy nie była tak oczywista, jak w sytuacji, gdy wartość hodowlaną buhaja wyrażoną w złotówkach można porównać z ceną słomki jego nasienia. Dodatkowo duża liczba ocenianych cech sprawia, że hodowcy mogą indywidualnie dobierać buhaje najbardziej odpowiednie dla ich stada. Taką metodę działania można określić pierwszym stopniem wtajemniczenia, odnosi się to do wszystkich, którzy utrzymują się z produkcji mleka. Jeśli jednak jest to jedyna aktywność hodowlana hodowcy, nazwałbym ją działaniem na pół gwizdka.
Selekcja samic – drugi stopień wtajemniczenia
Doskonalenie genetyczne stada na drodze stosowania odpowiednich buhajów to dopiero połowa możliwości. Wszak przyszłe krowy produkujące mleko otrzymują geny nie tylko od ojców, ale także, w takiej samej ilości, od swoich matek. Odpowiedź na pytanie, w jaki sposób hodowca może to wykorzystać, to drugi stopień wtajemniczenia. Zastanówmy się, kto zostaje matką przyszłych krów. Mogą to być krowy, które produkują mleko w naszym stadzie, będące w pierwszej, drugiej czy kolejnych laktacjach, albo jałówki. Jak wybrać z nich te, które powinny zostać matkami przyszłych jałówek remontowych? Żeby przymierzać się do odpowiedzi na to pytanie, musimy się upewnić, czy długowieczność w naszym stadzie, rozród i odchów jałówek są na takim poziomie, byśmy mogli zrezygnować z inseminacji niektórych samic jako matek przyszłych krów i je brakować, czy też inseminować nasieniem buhajów mięsnych. Pomocne może tu być nasienie sortowane, ale jeśli na skuteczną inseminację zużywamy wiele jego porcji, korzystanie z takiego nasienia może być nieopłacalne. Stąd wniosek, że drugi stopień wtajemniczenia dotyczy wyłącznie stad, gdzie dobrostan i zarządzanie rozrodem są na odpowiednio przyzwoitym poziomie. Zakładając, że już wiemy, że nie będziemy mieli problemu z odchowem jałówek i zapewnieniem remontu, jeśli do ich wyprodukowania wykorzystamy tylko część samic, to otwierają się przed nami dodatkowe możliwości, wynikające z selekcji samic. Tu nasuwa się kolejne pytanie: co o nich wiemy? Jeśli są to krowy i znamy ich budowę czy wydajność, to musimy sobie wyjaśnić, jak te informacje przekładają się na ich wartości hodowlane. Odpowiedzią jest odziedziczalność, która właśnie to mierzy. Niestety odziedziczalność wielu ważnych cech jest średnia lub niska, co oznacza, że selekcja samic oparta wyłącznie na ich zaobserwowanej użytkowości nie będzie skuteczna. Trudno w ogóle będzie ją uzyskać, gdy selekcję w kierunku poprawy cech związanych z rozrodem czy np. budową nóg będziemy chcieli uzyskać na podstawie obserwacji tych cech poczynionych na kandydatkach do selekcji. Jeszcze gorzej, jeśli hodowcy zależy na poprawie długowieczności, bo jeśli się dowiemy, że krowa była długowieczna, to będzie najprawdopodobniej za późno, by stała się matką, a wiele jałówek z młodszych pokoleń przewyższy ją swoją wartością. Podobny problem braku dobrych podstaw do prowadzenia skutecznej selekcji dotyczy jałówek, o których cechach użytkowych wiemy niewiele. Niektórzy posiłkują się wydajnością matki i jeśli jest to jakaś informacja, to znowu jej przełożenie na wartość hodowlaną córki jest nieduże, gdyż ważne są cechy funkcjonalne – praktycznie ta metoda nie zadziała. I tu z pomocą przychodzi genotypowanie samic. Ta relatywnie tania informacja, odnosząca koszt genotypowania do ceny krowy czy jałówki cielnej, pozwala na wybór spośród krów tych sztuk, które warto by się stały matkami. Albo inaczej, wskazanie tych, które nimi na pewno nie powinny zostać, bo nie pomogą odpowiednio polepszyć następnego pokolenia. Jeśli są wśród nich sztuki naprawdę dobre, np. z pierwszych 20% populacji, co można sprawdzić na stronie Indeksu Ekonomicznego (cgen.pl/indeks-ekonomiczny, zakładka wyniki), to warto pokusić się o stosowanie nasienia sortowanego. Dzięki temu będziemy niemal pewni, że wybrane samice staną się matkami córek. Stosowanie nasienia sortowanego pozwala skupić uwagę na najlepszych samicach, wtedy okazuje się, że potrzebujemy jeszcze mniej matek. Ma to ogromne znaczenie – pozwala uzyskać każdemu producentowi mleka jeszcze lepsze efekty w zakresie podnoszenia wartości stada. Ostrzejsza selekcja samic – to następne pokolenie o jeszcze wyższej wartości hodowlanej, jeśli posługujemy się Indeksem Ekonomicznym, i jeszcze większe zyski z każdej laktacji. Podobnie rzecz się ma z jałówkami. Ich selekcję można przeprowadzić po zgenotypowaniu. Najlepiej zrobić to zaraz po urodzeniu, kiedy możemy już poznać wyniki loterii: czy dana sztuka otrzymała od swoich rodziców trochę lepsze czy trochę gorsze geny niż te, których należało się spodziewać. Loteria ta ma miejsce nawet wtedy, gdy rodzicami są wybitne sztuki. Warto znać jej wyniki, by lepiej poznać swoje samice i wygrać z konkurencją.
Niezwykle skuteczna, bo dokładna, selekcja samic zgenotypowanych
Po 10 latach od wprowadzenia selekcji genomowej doskonale wiemy, że w każdym stadzie, gdzie genotypowano samice, ich osiągnięcia w zakresie użytkowości są silnie związane z wartościami hodowlanymi, które poznaliśmy, gdy były jałówkami. Dzieje się tak niezależnie od tego, czy stada są przeciętne, czy najlepsze. Najczęściej najwięcej korzyści produkcyjnych (są także najłatwiejsze w utrzymaniu) dają sztuki o najwyższych genomowych wartościach hodowlanych. Wiemy też, że hodowcy, którzy wykorzystują oba omówione stopnie wtajemniczenia – doskonalenia genetycznego – zauważyli, że zwiększanie zysków z tych działań jest równie efektywne, co z doskonalenia żywienia. Wobec opinii, które mówią, że poprawa żywienia staje się coraz trudniejsza i kosztowniejsza, wykorzystanie tych szans staje się jeszcze bardziej atrakcyjne. Robią to już masowo zarówno hodowcy, jak i producenci mleka w wielu krajach, szkoda więc, by nasi z tego nie korzystali. Kluczem do sukcesu jest odpowiednio wykorzystana informacja o wartości hodowlanej samic, która w przypadku ocen genomowych jest bardzo dokładna i może być niezwykle pomocna w zarządzaniu.