Mleczarstwo nie jest osobnym bytem
Spółdzielcza Mleczarnia Spomlek to jeden z najprężniej rozwijających się zakładów w branży przetwórstwa mleka. Stawia na innowacje i wyznacza rynkowe trendy, żywo i dynamicznie reaguje na potrzeby zarówno konsumentów, jak i kontrahentów. Na czele przedsiębiorstwa stoi prezes zarządu Edward Bajko, z którym rozmawialiśmy o sukcesach mleczarni, obawach związanych z rosnącą inflacją i europejską polityką Zielonego Ładu, a także o planach na przyszłość.
tekst i zdjęcia: Mateusz Uciński
Panie Prezesie, zacznę od gratulacji. Podczas Forum Spółdzielczości Mleczarskiej, które odbyło się w Białymstoku, ogłoszono wyniki Rankingu Spółdzielni Mleczarskich i nagrodzono laureatów. Uzyskał Pan nagrodę w kategorii Manager Roku. To bardzo duże wyróżnienie, zwłaszcza biorąc pod uwagę, jak trudny i nieprzewidywalny bywa rodzimy rynek mleczarski. Co, Pana zdaniem, jest siłą, kluczem do sukcesu Spółdzielczej Mleczarni Spomlek?
Kluczem do sukcesu każdej firmy są ludzie, którzy ją tworzą, ich zaangażowanie, ale także codzienne zadowolenie z tego, co robią i jak widzą swoją przyszłość. Zapytałem ostatnio kilka osób w firmie, jaki jest, ich zdaniem, cel istnienia naszego przedsiębiorstwa, nasza firmowa strategia. Na tak postawione pytanie managerowie najczęściej odpowiadają hasłami o nieustannym rozwoju, ekspansji, dostarczaniu społeczeństwu najwyższej jakości wszelakich dóbr. Im większa firma, tym bardziej nadęte hasła. Ja widzę to trochę inaczej. Mało kto z nas idzie rano do pracy z myślą, by z zapałem realizować tak ogólnie sformułowane ambitne cele. Nasze potrzeby są bardziej przyziemne i nie ma co się tego wstydzić. Staram się, by pracownikom chciało się co rano przyjść do firmy, a rolnikom dostarczać do nas mleko. To jest warunek konieczny, by myśleć o sukcesach firmy, niezależnie od tego, jak będziemy je formułować.
Skoro rozmawiamy o sukcesach, warto wspomnieć o jednym z ciekawszych Państwa pomysłów, a mianowicie o restauracji Bursztynowa, która podczas ostatniej edycji festiwalu Restaurant Week zdobyła aż cztery nagrody w plebiscycie gości. Wygląda zatem na to, że Polacy coraz bardziej przekonują się do serów, zwłaszcza tych, które produkuje Państwa mleczarnia?
Restauracja Bursztynowa w Warszawie powstała pod wpływem rozmów z konsumentami, ich stale pogłębianej wiedzy na temat serów i ich walorów oraz eksperymentowania z tymi produktami w zaciszu domowym. Smakosze często pytali nas o łączenie serów z dodatkami i procentowymi trunkami oraz komponowanie deski serów. Bardziej otwarci dopominali się przepisów kulinarnych na dania z serami, które mogą przygotować dla rodziny, znajomych. Bursztynowa jest naszą odpowiedzią na wszystkie potrzeby, a jednocześnie przekazem marketingowym, że sery są „sexy i pasują nie tylko do dań, ale także świetnie komponują się z deserami. Polski konsument otworzył swoje kubki smakowe na sery twarde pod wpływem zdobytych doświadczeń za granicami kraju, ale także dzięki bogatemu zapleczu restauracji, które w swoich ofertach często posiadają dania z różnych zakątków świata. To wszystko sprzyja sprzedaży serów długodojrzewających: Bursztyn, Rubin, Szafir, które mamy w swojej ofercie. Po prawie 20 latach od produkcji pierwszego w Polsce sera Bursztyn dojrzewającego co najmniej od sześciu miesięcy jego sprzedaż stale rośnie i na rynku stał się on ikoną serów premium. Cieszy nas również fakt, że inne mleczarnie czerpią z naszych doświadczeń, a konsumenci mają w czym wybierać.
Jak ocenia Pan obecną sytuację na rynku mleczarskim? Coraz częściej pojawiają się głosy o zbliżających się „ciężkich czasach” dla tego sektora.
Rynek mleka, który jest coraz bardziej zintegrowany z rynkiem światowym, rządzi się dużą zmiennością. Dzisiaj ceny surowca są na dobrym poziomie i zgodnie z prognozami ekspertów na najbliższe miesiące, nic nie powinno się zmienić. Głosy o zbliżających się „ciężkich czasach” wynikają pewnie z zapowiedzi Unii Europejskiej o wprowadzeniu Zielonego Ładu i strategii „Od pola do stołu”. Jeżeli zostanie ona wdrożona w takiej formule jak obecnie, to możemy się spodziewać tych „ciężkich czasów”. Komisja Europejska nie kryje, że Zielony Ład zmierza do zmniejszenia produkcji rolnej, co zapewne negatywnie wpłynie na sytuację finansową gospodarstw. Zwiększenie udziału rolnictwa ekologicznego spowoduje wyższe koszty produkcji, których najprawdopodobniej nie uda się przerzucić w całości na kolejnych uczestników całego łańcucha żywnościowego. Stracą przede wszystkim rolnik i końcowy konsument. Korzyścią ma być ochrona przyrody, to ważny cel, ale rolnictwo nie jest w stanie samotnie ponosić tych kosztów.
Od pewnego czasu krąży dowcip o tym, że jeżeli inflacja będzie narastała w takim tempie, to niedługo pierwsze pytanie w teleturnieju „Milionerzy” warte będzie milion złotych. Czy ten wzrost widać w funkcjonowaniu mechanizmów rynku mleczarskiego?
Każda gałąź produkcji jest podatna na sytuację w danym kraju. Mleczarstwo nie jest osobnym bytem i inflacja ma ogromny wpływ na jego funkcjonowanie. Podwyżki cen widać na każdym etapie produkcji, począwszy od energii, szczepionek, materiałów bezpośrednich, środków czystości po koszty logistyki i opłat za media. Inflacja przekroczyła już wyraźnie 5%, natomiast wzrost cen nabiału na półkach jest jeszcze sporo niższy, ale to tylko kwestia czasu. Konsumenci, a najpierw sieci handlowe, muszą zrozumieć, że nie damy rady funkcjonować bez adekwatnych do wzrostu kosztów produkcji podwyżek cen nabiału w sklepach.
Czy nadal istnieje problem z niezbyt uczciwymi praktykami sieci handlowych?
Problem jest ten sam od lat. Niektóre sieci zmieniły roczne kontrakty na kwartalne bądź półroczne negocjacje cen. To jest oczywiście na plus zarówno dla nich, gdy w sytuacji spadku cen surowca żądają niższych cen realizacji, jak i dla przetwórców, którzy w przypadku wzrostu cen mogą negocjować nowe warunki. To już jest pewien postęp i przy niskiej inflacji takie okresy zamrożenia negocjacji cenowych działają stabilizująco na rynek. Niestety przy rosnących, jak dzisiaj, nieustannie kosztach produkcji negocjować ceny powinniśmy praktycznie przed każdą dostawą. W wielu branżach tak właśnie się dzieje. W przypadku relacji dostawców z sieciami handlowymi negocjacje w praktyce ciągną się tygodniami i nawet jeżeli wywalczymy zgodę na podwyżki, to i tak ich poziom jest już nieadekwatny do aktualnej sytuacji kosztowej. Praktycznie niewiele udało się wywalczyć w sprawie zapisów w umowach dotyczących kar za niewywiązanie się z ilościami i terminami dostaw. To jest powód tego, że mleczarnie zmuszone są kupować obecnie mleko na rynku przerzutowym po absurdalnie wysokich cenach. Przy brakach własnego surowca alternatywą są wysokie kary za brak dostaw do sieci handlowych. Niestety nie działa to w drugą stronę. W przypadku spadku sprzedaży sieć kupuje towar w takiej ilości, jaka jej pasuje. To jest nieuczciwe wykorzystywanie przewagi rynkowej. Obecnie nie ma widoków na zmiany w tym aspekcie.
Jaka, Pana zdaniem, jest kondycja dostawców mleka? Trzeba przyznać, że dosyć mocno uderzyły w nich wszechobecne w dobie pandemii podwyżki pasz.
Kondycja hodowców bydła mlecznego zależy między innymi od stopnia ich zakredytowania oraz dostępności własnych pasz. Rentowność spadła u tych rolników, którzy kupują pasze na wolnym rynku, gdzie ceny wzrosły niekiedy o 50–80%. Podwyżek pasz, usług, mediów nie rekompensują wysokie obecnie ceny mleka. Trzeba więc szukać oszczędności wszędzie, gdzie to możliwe. Nasza spółdzielnia na takie ciężkie czasy stworzyła w 2016 roku Fundusz Stabilizacji i Rozwoju. Środki gromadzone w dobrych czasach na indywidualnych kontach rolników mogą być wykorzystane w czasach, kiedy jest trudna sytuacja w gospodarstwach.
Jak w obecnej sytuacji radzi sobie SM Spomlek? Macie Państwo jakiś sposób na rosnące koszty produkcji?
Nie mamy złotego środka, dlatego robimy to, co inne firmy: szukamy oszczędności tam, gdzie się da, i nie ma to wpływu na jakość naszej produkcji. Od lat inwestujemy w optymalizację zużycia zasobów naturalnych, prowadzimy działania zmierzające do ograniczenia zużycia energii elektrycznej i wody, Rozpoczęliśmy inwestycję w zakresie trigeneracji – wytwarzamy energię elektryczną o mocy 1 MW, a całe ciepło odpadowe zamienione zostanie w wodę lodową, wykorzystywaną w procesach technologicznych. Jej zadaniem ma być pełny odzysk ciepła i zimna w zakładzie. To są działania, które długookresowo wpływają na zmniejszenie kosztów produkcji.
Jakie plany na przyszłość ma Spółdzielcza Mleczarnia Spomlek? Na czym zamierzacie Państwo się skupić w bliższej i dalszej perspektywie?
Stale unowocześniamy park maszynowy, inwestujemy w działania ograniczające wpływ produkcji na środowisko naturalne. W najbliższych planach jest przeniesienie i rozszerzenie działalności firmy, tj. działu zaopatrzenia rolników. W tym celu kupiliśmy działkę z budynkami, magazynami, gdzie będziemy prowadzić sprzedaż materiałów do produkcji rolnej, jednocześnie rozszerzając asortyment i dostępność zróżnicowanych produktów, między innymi dla naszych rolników. W obszarze produkcyjnym realizujemy projekt „Innowacyjne zielone mleko”. Mówiąc w największym skrócie, chodzi o produkcję serów z mleka od krów, które nie są karmione kiszonkami z kukurydzy i mają stały dostęp do pastwisk.
Dziękuję za rozmowę.