Przeczekać drożyznę
Rok 2021 z pewnością nie należy do najbardziej udanych, jeśli chodzi o hodowlę bydła i produkcję mleka. Nadal szaleje pandemia koronawirusa, a z ekonomicznego punktu widzenia – o ile ceny za surowiec utrzymują się na całkiem niezłym, stabilnym poziomie, o tyle sytuacja na rynku pasz, które drastycznie zdrożały, wygląda zdecydowanie gorzej. Te przeciwności jednak nie zrażają hodowców, którzy wytrwale kontynuują swoją pracę. Należą do nich państwo Ewa i Piotr Zawistowscy ze Skłodów-Piotrowic na Mazowszu.
tekst i zdjęcia: Mateusz Uciński
Można powiedzieć, że siłą mazowieckich hodowli bydła mlecznego jest ich zdecydowanie rodzinny charakter. Państwo Ewa i Piotr Zawistowscy od 2005 roku prowadzą wspólnie gospodarstwo, które ma bogatą przeszłość hodowlaną. Utrzymywanych jest w nim 300 sztuk bydła, z czego 132 to krowy dojne o średniej wydajności 10,6 tys. kg mleka. Zwierzęta utrzymywane są w wybudowanej w 2008 roku oborze wolnostanowiskowej i dojone w hali udojowej typu rybia ość (2 × 10). Bazę paszową zapewniają uprawy kukurydzy, zbóż i traw rozlokowane na 140 ha gruntów.
Hodowlany rok 2021
Hodowcy zarówno w tym roku, jak i w minionych latach koncentrują się przede wszystkim na poprawie w stadzie rozrodu i pokroju. Dobierając buhaje do kojarzeń, zwracają dużą uwagę na takie cechy, jak zdrowotność, wydajność oraz mocne nogi, gdyż wśród zwierząt zdarzają się dolegliwości kręgosłupa. Państwo Zawistowscy nie ukrywają, że duże zmiany w stadzie nastąpiły, kiedy zaczęli korzystać z oceny wartości użytkowej bydła.
– Kiedy zaczynaliśmy hodować, wydajność naszych krów oscylowała w okolicach 6 tys. kg mleka – wspomina pan Piotr. – Potem, po wybudowaniu nowej obory i wejściu pod ocenę, w niedługim czasie zaobserwowaliśmy najpierw pierwszy duży skok wydajnościowy, bo aż o 2 tys. kg, a potem kolejny, do średniej ze stada oscylującej w granicach 10 tys. kg. Na początku bardzo nas to cieszyło, ale z czasem przywykliśmy do takich osiągnięć i traktujemy je jako normę.
Co do kłopotów zdrowotnych w utrzymywanym stadzie, kluczowy jest wspomniany problem związany z dolegliwościami kręgosłupa, które były powodem sporej liczby ubyć w mijającym roku. Przyczyną mogą być duże gabaryty zwierząt, a także rusztowa podłoga w oborze. Hodowcy sezonowo – wiosną i jesienią – borykają się z mastitis, jednak dzięki stosowanej profilaktyce i leczeniu, dolegliwości te nie przekładają się ani na drastyczne spadki wydajności, ani na liczbę komórek somatycznych czy jakość produkowanego surowca.
Mijający rok – co akcentują państwo Zawistowscy – jest szczególnie trudny ze względu na bardzo duże podwyżki pasz i dodatków paszowych, co mocno rzutuje na ogólną ekonomikę prowadzenia hodowli. Efektem wzrostów cenowych, zwłaszcza dotyczących soi, było zwiększenie w żywieniu krów dawki mocznika. Przedsięwzięcie to jednak nie przyniosło zamierzonych efektów i zostało porzucone.
W gospodarstwie zaczęto korzystać z usług doradców hodowlanych Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka w celu przeprowadzenia odpowiednich doborów do kojarzeń. Jak się okazało, był to strzał w dziesiątkę, bo hodowcom bardzo przypadła do gustu wiedza i profesjonalizm pracownika Federacji.
Niezbędne PAG-i
Państwu Zawistowskim niewątpliwie bardzo pomaga w prowadzeniu stada stosowanie testów cielności z próbek mleka. Popularne PAG-i używane są w gospodarstwie praktycznie od czasu wprowadzenia tej technologii na polski rynek.
– Kiedy tylko dowiedziałam się od zootechnika oceny, że wchodzi taka usługa, to bardzo się ucieszyłam – wspomina pani Ewa. – Idealnie to nam się pokrywało z tym, co robiliśmy w gospodarstwie, bo zawsze badaliśmy i badamy nasze krowy na cielność 32. dnia od zacielenia. Wtedy przyjeżdża lekarz weterynarii i robi im USG. Jednak potem, żeby potwierdzić jeszcze, czy ciąża się utrzymała, używamy właśnie testów cielności PAG. Jest to idealne rozwiązanie, bo już nie stresuje się krów, które, jak wiadomo, nie przepadają za wizytami weterynaryjnymi, a tu wszystko jest nieinwazyjne. Zaznaczyć jednocześnie muszę, że wszystkie sztuki są u nas przygotowywane do rozrodu hormonalnie, a testy cielności z mleka bardzo dobrze wpasowują się w nasz system zarządzania rozrodem.
Próbki do badania są pobierane w gospodarstwie państwa Zawistowskich podczas próbnego udoju, co hodowcy bardzo sobie chwalą, gdyż w natłoku prac gospodarskich sami mieliby problem, aby zrobić to indywidualnie, a potem przesłać do laboratorium. Badanie na obecność glikoprotein ciążowych metodą PAG jest przeprowadzane u zacielonych sztuk po trzech miesiącach od inseminacji, a potem tuż przed zasuszeniem.
Taka inwestycja w kontrolę rozrodu jest dla państwa Zawistowskich bardzo ważna, gdyż wiele jałówek z ich stada jest odsprzedawanych do dalszej hodowli – to efekt krycia nasieniem seksowanym. Jak podkreśla z dumą Piotr Zawistowski, od kiedy rozrodem zajęła się jego żona, wszystko działa jak w zegarku. Biorąc pod uwagę, że hodowcom udało się uzyskać przeciętnie jedno cielę na rok od krowy, jest to bardzo dobre osiągnięcie, świadczące o dużym doświadczeniu.
Rok 2021 powoli się kończy. Nie był najgorszy – jak podkreślają państwo Zawistowscy – ale bywały lepsze lata. Na pewno nie sprzyjał inwestycjom, co trochę martwi hodowców, bo musieli odłożyć na bok swoje plany. W gospodarstwie miały powstać w niedługim czasie hala na słomę i obora dla krowiej młodzieży, jednak wysokie ceny materiałów budowlanych zdecydowanie nie zachęcają do podejmowania takich inwestycji.
– Trzeba przeczekać drożyznę – deklaruje pan Piotr. – A potem pomyśli się, co robić dalej.