Przewidywalny rynek mleka
Powinniśmy sobie odpowiedzieć na wiele pytań, w tym na to, jaki powinien być model naszego mleczarstwa – mówi dr Piotr Szajner z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej, rysując dobre perspektywy dla branży. Ekonomista wygłosił otwarty wykład dotyczący m.in. czynników wpływających na ceny mleka, co dało możliwość porozmawiania z nim.
tekst i zdjęcie: Radosław Iwański
Czy rynek mleka w Polsce nadal jest przewidywalny?
On jest przewidywalny, ale determinowany przez tendencje światowe. Dlatego też działania na tym rynku o charakterze lokalnym nie rozwiązują kłopotów globalnych. To, co się dzieje na świecie na tym rynku, przekłada się na rynki krajowe, w tym na nasz unijny rynek.
Sytuacja na globalnym rynku determinuje ceny skupu w Polsce. Jakie inne czynniki na nie wpływają?
Ceny na światowym rynku mleka determinują te w naszym kraju. Jeśli na świecie koniunktura na produkty mleczne jest dobra, to taka sama jest u nas. To wynika z tego, że blisko 30% produkcji eksportujemy z naszego kraju. W tej kwestii nic się nie zmieniło od dawna.
A jakie inne czynniki wpływają na ceny skupu mleka uzyskiwane przez naszych hodowców?
Ceny determinuje także wiele czynników regionalnych. Prężne regiony w Polsce w produkcji mleka, takie jak Podlasie, Wielkopolska, część Mazowsza, Polska zachodnia, a także województwa warmińsko-mazurskie oraz kujawsko-pomorskie, charakteryzują wysokie ceny skupu mleka. Prężne w produkcji tego surowca jest także województwo łódzkie, ale nie wiem, dlaczego tam właśnie ceny mleka są niższe niż w tych wcześniej wymienionych. Na ceny wpływa także skala produkcji. Oczywiście o cenach decyduje zakład przetwórczy i to, co on produkuje. Im większą wartość dodaną wyprodukuje spółdzielnia mleczarska, tym więcej zapłaci swoim właścicielom za kupione od nich mleko. Na wartość mleka wpływa także jego skład, o czym hodowcy dobrze wiedzą. Dotychczas lepiej płacono za białko, ale po wzroście cen masła na świecie tłuszcz mleczny jest cenniejszy, choć wartość relacji tłuszczu do białka zależy od profilu produkcji w zakładzie mleczarskim.
U nas dominuje spółdzielczy model funkcjonowania zakładów mleczarskich. Jak ta forma wpływa na ceny skupu mleka? Pytam o to dlatego, że w swoim wykładzie o determinantach cen skupu mleka w Polsce mówił Pan o tym, że u nas rosną one szybciej niż ceny zbytu produktów mlecznych i ich ceny detaliczne, zupełnie inaczej niż na zachodzie Europy. Inni ekonomiści, przysłuchujący się tej prelekcji, podkreślali w dyskusji, że dzieje się tak, gdyż to właśnie spółdzielnie biorą na siebie koszty wzrostu cen mleka, godząc się na niższy zysk ze swojej działalności?
Sytuacja wysokości płaconych cen za mleko różnie wygląda w różnych spółdzielniach. Presja członków spółdzielni, czyli de facto ich właścicieli, na ceny skupu mleka jest bardzo duża, co nie ulega wątpliwości. Celem działalności spółdzielni jest zaspokajanie potrzeb jej właścicieli, czyli hodowców bydła mlecznego i producentów mleka, a przez to wypracowywane przez nie zyski nie muszą być wysokie, choć nie wolno zapominać o inwestycjach w rozwój. Przez to, że system spółdzielczy w branży mleczarskiej występuje w Polsce, patrząc na jej wyniki finansowe, można zauważyć, że jej rentowność nie jest wysoka. Nie zapominajmy o tym, że ceny skupu mleka charakteryzują się dużą zmiennością. Znamy dokładnie takie sytuacje, gdy spadają ceny skupu mleka i ceny zbytu produktów mleczarskich przez spółdzielnie, a w detalu nic się wtedy nie dzieje.
Nasz rynek jest wyjątkowy pod względem relacji cen skupu mleka i zbytu produktów mleczarskich do cen detalicznych. Czy tak możemy go definiować?
Taka charakterystyka jest zbyt daleko posunięta. W różnych okresach relacje cen różnie wyglądają. Wszystko zależy od tego, na jakie okresy spojrzymy. Nie możemy tak mówić również dlatego, że oznaczałoby to, że hodowcy są bardzo silni w łańcuchu marketingowym, a przecież wiemy, jaka jest ich pozycja. Nieraz było tak, że hodowcy finansowali handel detaliczny czy też działalność własnych spółdzielni, spinając własny rachunek ekonomiczny, maksymalnie ograniczając koszty produkcji. Zmienność cen skupu mleka jest bardzo duża, a przez to jego produkcja jest obarczona dużym ryzykiem. Z taką sytuacją hodowcy muszą sobie radzić i do niej muszą się dostosować.
Czy cykl koniunkturalny w produkcji mleka trwa dwa lata? Czy jest tendencja do jego skracania?
Nie skraca się. W zasadzie jest dwuletni. Czasami okazuje się, że jest krótszy, na co ma wpływ globalna sytuacja w branży. Wtedy gdy ceny są wysokie, koniecznie trzeba robić zapasy na chudsze czasy. Odkładanie na nie jest najprostszym systemem zarządzania ryzykiem w produkcji mleka. Są w Polsce spółdzielnie, które w ten sposób zarządzają ryzykiem, gromadząc część pieniędzy z zapłaty za zakupione mleko na wydzielonych rachunkach hodowców.
Spójrzmy na inne mechanizmy regulujące rynek. Czy te oferowane przez Komisję Europejską, czyli zakupy interwencyjne OMP i masła, są efektywne?
To jest trudna sprawa. Rynek mleka był w przeszłości bardzo silnie regulowany, głównie poprzez kwoty mleczne. Regulacja podaży mleka nie wpływała na wysokość cen skupu. Patrząc na wielkość zapasów interwencyjnych chudego mleka w proszku, a są one bardzo duże, można stwierdzić, że mechanizmy interwencyjne niewiele dają. Mleka w proszku jest bardzo dużo i nikt go nie chce kupić, a nie można go trzymać w magazynach w nieskończoność. Przecież nie rozwiążemy kłopotów na rynku globalnym stosując lokalne instrumenty. Kluczową sprawą dla hodowców i spółdzielni jest konkurencyjność.
Przejdźmy do spożycia mleka i jego produktów. Jak ono determinuje ceny skupu mleka?
Jest to ważny czynnik, patrząc na naszą skalę eksportu. Nie ma wątpliwości, że rosnąca konsumpcja będzie stymulatorem wzrostu cen skupu. Konsumpcja rośnie, to dobrze, ważne żebyśmy jedli więcej serów i masła.
Jakie perspektywy są przed branżą mleczarską? Jeżeli na świecie ciągle rośnie popyt na produkty mleczarskie, a zakłady nie nadążają z jego zaspokojeniem, to nie możemy mówić o złych perspektywach?
Według mnie perspektywy długoterminowe są dobre. Świat potrzebuje dużo mleka. Nie da się na świecie z dnia na dzień wyprodukować dużo więcej mleka, bo ta produkcja jest wysoko kapitałochłonna. Widzę także dobre perspektywy dla eksporterów, czyli dla takiego kraju, jak Polska.
Jaką lekcję powinni odrobić w najbliższym czasie hodowcy, żeby byli dobrze przygotowani do walki o swoją pozycję na rynku i swoich mleczarni? Czy kluczem do rozwoju jest ciągła koncentracja produkcji?
Musimy sobie odpowiedzieć na pytania: jak powinien wyglądać model naszego mleczarstwa? czy Polska powinna rozwijać się w kierunku dużego eksportera, bo nie wzrośnie już popyt na rynku wewnętrznym? Potrzebne są dalsze zmiany strukturalne w całej branży, zarówno na poziomie gospodarstw, jak i przetwórców. Zatrzymał się spadek pogłowia krów mlecznych, wobec tego może przyszedł czas na jego wzrost i na powiększenie produkcji mleka na gospodarstwo. Na pewno rewolucji nie będzie poprzez zwiększenie sprzedaży bezpośredniej przez producentów mleka bezpośrednio na rynek.
Dziękuję za rozmowę.