500+ na krowę
Kontrowersje wokół zasadności naliczania dopłat bezpośrednich do chowu bydła w Polsce pojawiły się z chwilą ich ogłoszenia. Czy dopłaty poprawią konkurencyjność produkcji mleka? A może sposób ich kalkulowania podkreśla bezsensowność wielu biurokratycznych rozwiązań?
tekst: dr hab. Andrzej Parzonko, prof. SGGW, Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego
Chów bydła mlecznego należy do grupy najbardziej pracochłonnych (uciążliwych) i kapitałochłonnych działalności rolniczych. Codzienny dój krów, bez względu na różnego rodzaju okoliczności (niedziele, święta, uroczystości rodzinne), sprawia, że w dobie poszukiwania łatwego i „fajnego” sposobu na życie coraz mniej młodych osób skłonnych jest do podejmowania tego typu działalności. Wprawdzie postęp techniczny proponuje szereg rozwiązań w formie urządzeń (robotów) i maszyn ułatwiających, a nawet zastępujących pracę człowieka, ale aby praktycznie pozwolić sobie na ich wdrożenie w gospodarstwie rolniczym, potrzebny jest kapitał.
Jest to bardzo ważny czynnik produkcji w gospodarce rynkowej, dlatego przedsiębiorcom (rolnikom) ciągle towarzyszy pytanie: Skąd możemy pozyskać kapitał niezbędny do modernizacji przedsiębiorstw (gospodarstw rolniczych), aby ułatwić sobie pracę i podnieść jej efektywność (wydajność)? Odpowiedź na tak postawione pytanie z teoretycznego punktu widzenia jest dość prosta. Zasadniczo mamy trzy główne możliwości zwiększenia kapitału: 1) wygospodarowany dochód (zysk) z prowadzonej działalności, 2) pożyczki z innych instytucji (np. kredyty bankowe), 3) bezzwrotna pomoc finansowa (dotacje, subwencje). Spośród wymienionych najlepsza (najuczciwszy) jest ta, która pozwala nam na „wykrojenie” z wygospodarowanego dochodu pewnej puli środków pieniężnych na inwestycje, które umożliwią szeroko rozumiany rozwój (podnoszenie wydajności pracy). W związku z tym, zastanawiając się nad zasadnością dopłat do chowu bydła, nasuwa się pierwsze pytanie: Jak kształtują się dochody gospodarstw ukierunkowanych na produkcję mleka w Polsce?
Dochody gospodarstw ukierunkowanych na produkcję mleka w Polsce – porównanie w latach 2010, 2015, 2017
Porównywanie wyników finansowych gospodarstw rolniczych jest dość trudne ze względu na ich różnorodność. Wpływ na poziom osiąganych dochodów przez poszczególne gospodarstwa rolnicze, w tym prowadzące chów krów mlecznych, mają m.in. takie czynniki, jak: potencjał ekonomiczny gospodarstw rolniczych (wyposażenie w budynki i maszyny, skala i organizacja produkcji, wiek i umiejętności rolnika), uwarunkowania przyrodnicze (jakość gleb, warunki pogodowe) oraz uwarunkowania rynkowe (ceny produktów i środki do produkcji). Niemniej jednak zagadnienie dochodowości jest bardzo ważne w opisie rzeczywistości gospodarczej, w związku z tym, może w sposób niedoskonały, ale warto się nim zająć. Pewnym źródłem informacji o wynikach ekonomicznych gospodarstw rolniczych są dane z tzw. Systemu Zbierania Danych Rachunkowych dla celów kreowania Wspólnej Polityki Rolnej UE (FADN). W ramach tego systemu pozyskiwane są dane produkcyjno-ekonomiczne z reprezentatywnych gospodarstw rolniczych dla określonego regionu (kraju) w UE, które pozwalają na określenie i ocenę wyników finansowych gospodarstw rolniczych. Pozyskiwane są m.in. dane z gospodarstw ukierunkowanych na produkcję mleka. Mając świadomość, że bardzo ważnym czynnikiem wpływającym na poziom dochodów jest skala produkcji (w tym skala produkcji mleka), wskazane jest prowadzenie porównań w grupach gospodarstw o podobnym poziomie produkcji. Na podstawie udostępnianych w ramach systemu FADN danych można wyodrębnić gospodarstwa z określonego typu produkcyjnego (prowadzące określony kierunek produkcji rolniczej) zróżnicowane wielkością ekonomiczną, która określana jest poziomem rocznej standardowej produkcji. W tabeli 1 wyodrębniono cztery grupy gospodarstw ukierunkowanych na produkcję mleka, w których roczna standardowa wartość produkcji mieści się w granicach: grupa 1 – od 8 do 25 tys. euro, grupa 2 – od 25 do 50 tys. euro, grupa 3 – od 50 do 100 tys. euro, grupa 4 – od 100 do 500 tys. euro, i zaprezentowano średnie wyniki dla każdej z grup. Porównania przeprowadzono w latach 2010, 2015, 2017.
Z przeprowadzonych zestawień można wyciągnąć dwa podstawowe wnioski: 1) w analizowanych latach występowała duża zmienność w dochodowości gospodarstw mlecznych, 2) wraz ze zwiększeniem skali produkcji mleka rośnie dochodowość gospodarstw mlecznych (tab. 1). Duża zmienność, w stosunkowo krótkim czasie, w poziomie generowanych dochodów z gospodarstw rolniczych wynika ze zmienności cen na gotowe produkty mleczne, co się wiąże ze zmiennością cen na dostarczane przez rolników mleko (surowiec). Przyczyną tej sytuacji jest sukcesywna zmiana polityki rolnej UE po 2007 roku w kierunku głębszej liberalizacji rynku mleka. Przejawia się to m.in.: likwidacją dopłat do eksportu produktów mlecznych poza UE, zmniejszeniem ceł na granicach UE na produkty mleczne, likwidacją kwotowania produkcji mleka. Sytuacja ta zwiększa ryzyko ekonomiczne prowadzenia chowu krów mlecznych. Drugi wniosek o rosnących efektach skali produkcji jest oczywisty. W sytuacji wytwarzania surowca o charakterze masowym, niebędącym współcześnie ostatecznym produktem żywnościowym dla konsumentów, zasadniczo nie ma innego sposobu na poprawę sytuacji ekonomicznej gospodarstw rolniczych, jak zwiększanie skali produkcji surowca.
Oceniając dochodowość gospodarstw ukierunkowanych na produkcję mleka, warto zwrócić uwagę na dwa dodatkowe wskaźniki (tab. 1): dochodowość pracy własnej rolnika i jego rodziny oraz udział dopłat w dochodach z gospodarstwa rolniczego. Dochodowość pracy własnej rolnika i jego rodziny została policzona jako iloraz dochodu z gospodarstwa rolniczego (łącznie z dopłatami) pomniejszonego o koszty kapitału własnego, zaangażowanego w zgromadzonym majątku, w relacji do nakładów nieopłaconej pracy własnej rolnika i jego rodziny. Wskaźnik ten mówi o opłacie, jaką otrzymuje rolnik za pracę własną, można go porównać z wynagrodzeniem za pracę z działalności pozarolniczej. Z przeprowadzonych obliczeń (tab. 1) wynika, że dochodowość pracy własnej była determinowana skalą produkcji. Zasadniczo rolnicy prowadzący gospodarstwa należące do pierwszej i drugiej grupy, czyli o rocznej standardowej produkcji do 50 tys. euro i utrzymujący przeciętnie do 18 krów mlecznych, nie uzyskiwali za pracę minimalnego wynagrodzenia występującego w gospodarce. W przypadku gospodarstw mlecznych większych pod względem skali produkcji dochodowość pracy własnej była uzależniona od sytuacji rynkowej. W 2015 roku, w którym ceny mleka należały do stosunkowo niskich, rolnicy prowadzący gospodarstwa zaliczone do trzeciej grupy (utrzymujący przeciętnie ok. 30 krów) uzyskiwali płacę za pracę własną niższą niż wynosiło minimalne wynagrodzenie za pracę w gospodarce. Dane te pokazują dość trudną sytuację ekonomiczną, zwłaszcza mniejszych gospodarstw mlecznych.
Drugim wskaźnikiem dodatkowym, zaprezentowanym w tabeli 1, jest udział dopłat bezpośrednich w dochodach gospodarstw ukierunkowanych na produkcję mleka w Polsce w analizowanym okresie. Można stwierdzić, że był on znaczący w analizowanych latach – wahał się od 19% w gospodarstwach największych pod względem skali produkcji do nawet 81% w gospodarstwach z pierwszej wyodrębnionej grupy (utrzymujących przeciętnie ok. 8 krów). Można więc stwierdzić, że dopłaty bezpośrednie w uwarunkowaniach makroekonomicznych analizowanych lat stanowiły bardzo ważne źródło dochodów gospodarstw ukierunkowanych na produkcję mleka w Polsce.
Co z dopłatami do chowu bydła w Polsce?
Podczas ogólnopolskiego strajku nauczycieli, odbywającego się od 8 do 27 kwietnia 2019 roku, pojawiło się w przestrzeni medialnej prześmiewanie dopłat do chowu krów, jakoby były one ważniejsze niż podwyżki pensji dla nauczycieli. Sytuacja taka wynika z kompletnej ignorancji lub braku elementarnej wiedzy osób wysuwających tego typu porównania. Określając siebie jako tzw. inteligencję, trzeba wiedzieć, że od czasu powstania UE rolnictwo potraktowano jak szczególny dział gospodarki i wprowadzono tzw. Wspólną Politykę Rolną (WPR), w której przy pomocy szeregu instrumentów próbuje się oddziaływać na rolnictwo i obszary wiejskie. Między innymi w ramach WPR UE funkcjonują dopłaty bezpośrednie, które w historii UE były bardzo różnie konstruowane. Współczesne podejście promuje wsparcie dochodów gospodarstw rolniczych, a nie produkcji. Niemniej jednak, zgodnie z zasadami wprowadzonymi w 2014 roku, 15% środków przeznaczonych na dopłaty bezpośrednie w danym kraju członkowskim UE może być wykorzystane do wsparcia określonej produkcji. Mało tego, o tym, jaka produkcja będzie wspierana dopłatami bezpośrednimi, decyduje się na poziomie danego kraju członkowskiego UE. W Polsce już w 2015 roku wprowadzono dopłaty do bydła (krów i pozostałych zwierząt z tego gatunku). Uważam, że jest to bardzo dobre posunięcie (m.in. ze względu na wcześniej opisywane przyczyny, tylko że problemy tkwią w szczegółach. Zgodnie z obowiązującym stanem prawnym dopłaty bezpośrednie do krów w Polsce przysługują rolnikowi, który utrzymuje minimum trzy sztuki, a maksymalna liczba objętych dopłatami krów nie może być większa niż 20. Można tu postawić pytanie: Czy wsparcie dopłatami gospodarstw, w których utrzymywanych jest 3–10 krów, przyczyni się do poprawy ich efektywności ekonomicznej i będzie stymulować do zwiększania skali produkcji mleka? Niestety, ja takich możliwości nie dostrzegam. Uważam, że dopłaty poprodukcyjne powinny stymulować rozwój gospodarstw, nie powinny stanowić wsparcia czysto socjalnego. Oczywiście szanuję rolników, którzy z jakiś powodów zostali mocno z tyłu, ale ograniczone środki publiczne muszą być wykorzystane racjonalnie (zwłaszcza z tej mocno ograniczonej puli). Kolejną sprawą w funkcjonującym systemie wsparcia są dopłaty do pozostałego bydła (poza krowami). Funkcjonują tu podobne granice wsparcia – od 3 do 20 sztuk. Nasuwa się pytanie: Czy nie wystarczyłyby dopłaty tylko do krów? (oczywiście mogą być wyższe stawki lub zmienione granice wsparcia). Sprawą oczywistą jest, że stymulowanie zwiększenia pogłowia krów będzie przyczyniało się do zwiększenia pogłowia cieląt i zwierząt z pozostałych grup technologicznych. Likwidacja dopłat do pozostałego bydła (poza krowami) przyczyniłaby się do uproszczeń administracyjnych. Uważam, że współcześnie jednym z powodów dość powolnych zmian w polskich gospodarstwach rolniczych jest przerost wymagań biurokratycznych. Niejasne przepisy prawne, niestety często różnie interpretowane, podnoszą ryzyko działania i zabijają przedsiębiorczość rolników.
W 2018 roku w Polsce liczba rolników wnioskujących o dopłaty do krów wynosiła 151 847, co stanowiło zaledwie 11,5% wszystkich gospodarstw wnioskujących o dopłaty bezpośrednie (tab. 2). Gospodarstw wnioskujących o dopłaty do stad liczących od 3 do 10 krów było aż 54 005 (49,96%). Podkreślenia wymaga fakt, że ich liczba zmniejszyła się w stosunku do 2015 o 14 833. Dane wskazują, że proces koncentracji produkcji mleka postępuje, jednak tempo jest stosunkowe wolne. Między innymi sposób naliczania dopłat mocno hamuje zmiany, które mogłyby przyczyniać się do poprawy efektywności ekonomicznej gospodarstw ukierunkowanych na produkcję mleka.
Zapowiedziane przez koalicję rządzącą, w kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego, dodatkowe dopłaty do chowu krów nie są jeszcze jednoznacznie określone. Prawdopodobnie mogłyby się pojawić dopiero w 2021 (optymiści mówią o 2020 roku) i byłyby wypłacane z II filara WPR (część środków z innych działań mogłaby być przesunięta). Mogą być związane z podwyższeniem standardów tzw. dobrostanu zwierząt, który jest jednym z nowych „kultów” współczesnej UE. W związku z tym, że dobrostan zwierząt staje się powoli w UE nową „religią”, są duże szanse na uzyskanie unijnej zgody na tego typu wsparcie. Oczywiście nasuwa się pytanie: Co należy zrobić, aby podwyższyć dobrostan krów i otrzymać dopłaty? Sprawa jest dość skomplikowana, jeżeli dobrostan zwierząt zdefiniujemy jako warunki środowiskowe, w których zwierzęta są szczęśliwe (w wielu definicjach w ten sposób podchodzi się do dobrostanu). W takim rozumieniu – trochę sarkastycznie – można postawić pytanie: Co należałoby jeszcze zrobić (jakie przepisy prawne wdrożyć), żeby zwierzęta były jeszcze szczęśliwsze? Obecnie zauważa się, że krowy będą szczęśliwsze, gdy będą wychodziły na pastwisko, jednak ten sposób żywienia przyczynia się do zmniejszenia produkcyjności zwierząt, w związku z tym rolnik stosujący pastwiskowy system chowu powinien otrzymać dodatkowe dopłaty. Innym działaniem jest zwiększenie o 20% minimalnej powierzchni w oborach dla krów, określonej w standardach tzw. dobrostanu. Tego typu kombinacje dla trzeźwo myślących rolników są, delikatnie określając, dziwne. Niemniej jednak są oni przyzwyczaili do różnego rodzaju dziwacznych przepisów, niezgodnych z prawem naturalnym i logicznym rozumowaniem, w związku z tym to również zaakceptują. Skoro będzie można dostać dopłatę do krowy w wysokości maksymalnie 600 zł, to teoretycznie będą podwyższać dobrostan, który jest już podwyższony w większości polskich gospodarstw. Wskazane dopłaty poprawią konkurencyjność ekonomiczną chowu bydła i należy uznać ich wprowadzenie za pozytywne działanie, ale sam sposób ich kalkulowania podkreśla bezsensowność wielu biurokratycznych rozwiązań. Biurokratyczne ogłupianie rolników może w przyszłości negatywnie procentować, i trzeba o tym pamiętać, proponując określone rozwiązania administracyjne.