Czy długowieczność i wydajność idą w parze
Tytułowe pytanie od dawna spędza sen z oczu zarówno teoretykom, jak i praktykom hodowli. Aby sprawdzić, jak to wygląda w praktyce, udaliśmy się do mazowieckiego Kożuchowa, gdzie rodzina Mazurków prowadzi swoje gospodarstwo. Jednocześnie mogliśmy się przekonać, jak parametr MDŻ, czyli „mleko na dzień życia”, sprawdzi się w przypadku obory uwięziowej, bo właśnie w takim obiekcie utrzymywane są krowy w tym gospodarstwie. Efekty wizyty były dla nas zaskakujące – naturalnie, w pozytywnym znaczeniu tego słowa.
tekst i zdjęcia: Mateusz Uciński
Państwo Barbara i Wojciech Mazurkowie prowadzą swoje gospodarstwo od 2012 roku, kiedy przejęli je od rodziców pana Wojciecha i systematycznie razem rozwijali. Praktycznie od samego początku postawili na hodowlę bydła mlecznego rasy holsztyńsko-fryzyjskiej i kiedy rozpoczynali wspólną pracę, dysponowali już około 28 sztukami krów, utrzymywanymi w oborze uwięziowej pochodzącej z lat 80. ubiegłego stulecia. Budynek uległ wkrótce modyfikacjom. Najpierw w 2006 roku dobudowano prawą – dodatkową część, a następnie w 2014 uzupełniono obiekt o kolejną – lewą, znacznie powiększając przestrzeń dla zwierząt. Umożliwiło to podniesienie potencjału produkcyjnego gospodarstwa i dokupienie kolejnych jałówek do stada, które obecnie liczy ponad 50 sztuk. Trzeba zaznaczyć, że – wbrew obiegowym opiniom – taki typ obory nie wpływa negatywnie na wydajność mleczną zwierząt utrzymywanych w gospodarstwie. Wręcz przeciwnie – średnia wydajność od sztuki wynosi 13 000 kg mleka, co uplasowało hodowlę państwa Mazurków na piątym miejscu w województwie mazowieckim. Gospodarze z Kożuchowa obecnie uprawiają, wraz z dzierżawami, 38 ha ziemi, na której zasiali trawę (9 ha), zboża (6 ha) i kukurydzę, która stanowi resztę upraw i podstawę bazy paszowej dla utrzymywanego stada.
„Uwięziówka” nie taka straszna
Państwo Mazurkowie stawiają przede wszystkim na wydajność i zdrowotność. Szczególną uwagę przykładają do stanu nóg swoich podopiecznych, gdyż – zdaniem hodowców – jest to kluczowa sprawa w tego typu hodowli, podobnie jak kwestie płodności, stanowiące najczęstszy powód do brakowania sztuk w stadzie. Jak podkreślają, trudno im jest ocenić wskaźnik ubycia, ponieważ niektóre sztuki opuszczają oborę już po pierwszej laktacji, a za to inne pozostają w Kożuchowie nawet po kilkanaście lat. Zwierzęta są użytkowane średnio przez 3 laktacje, a ich średnia żywotność w gospodarstwie wynosi 5,43 roku. Średnia wydajność życiowa w stadzie to 36 124 kg mleka. W związku z takimi wynikami hodowla może się pochwalić własnymi „stutysięcznicami”. Jedna z nich przekroczyła tę magiczną barierę wydajnościową już w 5. laktacji, co nie zdarza się często.
– Faktycznie, to nie jest zbyt powszechne – podkreśla pan Wojciech, wspominając. – Ale ta sztuka już pierwszą laktację miała dość nietypową, bo doiła się przez ponad 600 dni, oddając przez ten okres ponad 30 000 kg mleka. Ale muszę zaznaczyć, że ogólnie nie możemy narzekać na produkcję.
W stadzie państwa Mazurków nie ma większych problemów z rozrodem. Owszem, zdarzają się sztuki, które mimo doskonałych rokowań mają problemy z zajściem w ciążę, ale stanowią one znikomy procent, a – jak zaznacza pani Barbara – nie istnieje pod tym względem stado idealne. Jałówki zacielane są nasieniem seksowanym, a pozostałe sztuki zwykłym. Zwierzęta, które się urodzą, na ogół zostają w gospodarstwie, zarówno w celach remontowych, jak i po to, żeby zwiększyć liczbę posiadanych krów. Okres międzywycieleniowy w kożuchowskiej hodowli wynosi 375 dni, a wiek pierwszego wycielenia oscyluje w granicach 720 dni. Hodowcy bardzo chętnie korzystają z oferowanych przez Federację testów cielności i są zadowoleni z efektów tej metody.
Podstawą żywienia krów w gospodarstwie są pasze TMR i podawany ręcznie granulat, serwowane zwierzętom trzy razy dziennie.
– To nie jest stado 100 krów, żeby nie wiedzieć, ile dana krowa daje mleka – śmieje się pani Barbara. – Znając ich możliwości, możemy odpowiednio porcjować i karmić w zależności od wydajności. Jest to wygodne i łatwe do skorygowania, gdy odpowiednio obserwuje się swoje zwierzęta.
Jak wspominaliśmy wcześniej, dla państwa Mazurków kluczowe znaczenie w hodowli ma zdrowie użytkowanych przez nich zwierząt, a w następnej kolejności – wydajność i rozród. Szczególną uwagę przykładają do odchowu cieląt, które – jak podkreśla pani Mazurek – są otoczone szczególną uwagą, a nawet – jak to określa żartobliwie – wygłaskane i wypieszczone.
– Cielę to jest takie troszkę zaradniejsze dziecko, bo samo wstanie i zje czy się napije. Ale i tak trzeba o nie bardzo dbać – opowiada pani Barbara. – W naszej hodowli stosujemy preparaty mlekozastępcze i staramy się nimi poić już od trzeciej doby po urodzeniu. W naszym wypadku to się sprawdza, nie występują biegunki, z płucami od dawna nie mieliśmy problemów. Spokojnie mogę powiedzieć, że nie mamy śmiertelności związanej z chorobami cieląt, co zawsze podkreśla obsługujący nasze stado lekarz weterynarii.
Obalmy kilka mitów
Podczas naszej redakcyjnej wizyty zapytaliśmy gospodarzy, czy zgadzają się z opinią, że wysoka wydajność nie idzie w parze z długowiecznością.
– Wydaje mi się, że zdecydowanie tak nie jest – neguje pani Barbara. – Oczywiście, że jest to możliwe, tylko nie we wszystkich przypadkach. Czasami jest to determinowane przez zwyczajne przypadki losowe, kiedy na przykład nastawiamy się, że trafiliśmy na doskonałą sztukę, a zdarza się coś, co przekreśla tę szansę. Mieliśmy wysokowydajną krowę, która ubyła ze stada z powodów zdrowotnych. Jestem pewna, że gdyby nie to, mielibyśmy naprawdę bardzo dobrą sztukę w stadzie. Ale na coś takiego trudno zaradzić. Poza tym krowa, która daje mniej mleka, a nie łapie zapaleń i nie ma problemów z nogami, kłopotów powycieleniowych i odwapnienia, jest zdecydowanie bardziej opłacalna. I im dłużej będziemy mieli takie zwierzę w oborze, im dłużej będzie ono dojne, tym lepiej dla nas!
Drugim, powszechnie spotykanym poglądem w świecie hodowlanym jest stwierdzenie, że krowa, która zostaje w gospodarstwie wyżyłowana, nie żyje w nim zbyt długo. Państwo Mazurkowie nie skłaniają się jednak ku tej opinii.
– To nie do końca tak jest – zaznacza pan Wojciech. – Tak naprawdę trudno mówić o „żyłowaniu krów”. Pamiętajmy, że genetycznie mają one bardzo duże możliwości w zakresie produkcji mleka. Jeżeli krowa daje dużo mleka, to znaczy, że czegoś potrzebuje. Trzeba o nią wtedy szczególnie zadbać. W naszym gospodarstwie zawsze mamy przygotowane namoczone wysłodki czy siano, właśnie na sytuację, kiedy krowa słabiej je, a wydajności są na tym samym poziomie. Bo wiemy, że kiedy wróci jej apetyt, to już jej potem nic nie ruszy. Kiedy taka sztuka się „przytnie” na etapie pierwszych dwóch tygodni po rozpoczęciu laktacji, czyli w najważniejszym okresie, kiedy zwierzę ma burzę hormonów, to można się spodziewać, że coś chorobowego może się przyplątać. Dlatego jesteśmy na to gotowi i obserwujemy, co takiej sztuce najlepiej smakuje. Zwierzę jest jak człowiek, ma okresy, kiedy potrzebuje więcej – zarówno pożywienia, jak i zwykłej uwagi.
Dzienne wydajności
Trzeba przyznać, że wspomnianej uwagi państwo Mazurkowie poświęcają swoim łaciatym podopiecznym bardzo dużo. Mimo że – jak wspominaliśmy – krowy utrzymywane są w oborze uwięziowej, to pomieszczenia, w których bytują, są bardzo czyste i zadbane. Krowy mają głęboko podścielone, a miejsce zadawania pasz jest czyste i dokładnie zamiecione. W oborze jest wystarczająco dużo światła i absolutnie nie ma problemów z wentylacją. Z takim podejściem i dbałością przestają dziwić wyniki otrzymywane w gospodarstwie. Zwłaszcza że w tym stadzie pierwsze zacielenia następują w wieku 14 miesięcy, czyli nie ma opóźnień związanych z wejściem zwierząt w cykl produkcyjny.
Jak zatem w przypadku tego gospodarstwa ma się parametr „mleko na dzień życia” (MDŻ), będący głównym tematem sierpniowego numeru naszej gazety? Przypomnijmy, że wylicza się go w następujący sposób: ilość mleka wyprodukowaną dotychczas przez krowę (od początku jej życia) dzielimy przez jej wiek, wyrażony w dniach, dzięki czemu uzyskujemy aktualną wartość MDŻ dla tej sztuki. Pokusiliśmy się o takie wyliczenia, i trzeba przyznać, że hodowla państwa Barbary i Wojciecha Mazurków z Kożuchowa wypada bardzo, ale to bardzo dobrze.
Z naszych rachunków wynika, że parametr „mleko na dzień życia” dla stada w Kożuchowie wynosi 18 kg na sztukę, co przy średniej tego parametru wyliczonej dla naszego kraju, wynoszącej ok. 12 kg na krowę, daje bardzo dobry wynik. Przypominamy, że w wyliczaniu wskaźnika kluczowe znaczenie mają wydajność i długowieczność w stadzie. Przy średniej wydajności krów państwa Mazurków, oscylującej w granicach 13 000 kg, gdyby ich krowy żyły w gospodarstwie krócej niż obecnie, sama ich hodowla byłaby zdecydowanie bardziej kosztowna. Mniejsze zyski osiągano by także, gdyby wydajność od krów była mniejsza. Wynika z tego, że nawet nieznaczne podniesienie długowieczności w stadzie w znaczący sposób wpływa na statystyczną produkcję mleka w gospodarstwie.
Trzeba podkreślić, że wspomniana długowieczność jest tą cechą, której państwo Mazurkowie zamierzają poświęcić w przyszłości szczególną uwagę. Jest to dla nich jeden z kluczowych elementów rozwoju hodowli, ponieważ aby ten rozwój nastąpił, niezbędna jest ziemia, a z tym w miejscu, gdzie mieszkają nasi gospodarze, jest spory problem. Trzeba zatem szukać innych rozwiązań. Jednym z nich może być właśnie wydłużenie życia krów w utrzymywanym stadzie. Jednak deficyt ziemi nie oznacza, że hodowcy nie mają własnych planów, których realizacja stopniowo postępuje.
– Zdecydowanie mamy za mało ziemi i trudno ją tu kupić, jednak mimo tych problemów poczyniliśmy pewne inwestycje – konkluduje pan Wojciech. – Kupiliśmy jedno siedlisko, gdzie postawiliśmy silosy na kiszonkę, teraz kupiliśmy drugie, gdzie będziemy przerabiali budynek, tak aby umieścić w nim młodzież hodowlaną. Tam, gdzie stoi ona obecnie, chcemy przygotować kolejne stanowiska dla krów. Teraz sztuki zasuszone, aby nie blokować miejsc, idą na przysłowiowy „luz”.
Biorąc pod uwagę, jak państwo Barbara i Wojciech Mazurkowie, wspierani przez synów Jakuba i Piotra, radzą sobie z prowadzeniem hodowli i jakie osiągają wyniki, jesteśmy pewni, że może być tylko lepiej. Szczerze tego życzymy!