Kluczowa jest systematyczność
Dermatitis digitalis jest schorzeniem, które bardzo często diagnozują podczas swojej pracy korektorzy racic. Z jednym z takich specjalistów, panem Karolem Jarochem z województwa kujawsko-pomorskiego, rozmawialiśmy o tym, jak ograniczyć kulawizny powodowane przez tę mocno zjadliwą chorobę.
rozmawiał: Mateusz Uciński
Panie Karolu, czy chorobę dermatitis digitalis możemy nazwać jedną z plag hodowli bydła mlecznego?
Biorąc pod uwagę ilość krów, które mają bądź miały problem z DD, z całą pewnością możemy powiedzieć, że zapalenie skóry palca (DD, truskawka) jest plagą w polskiej hodowli. Oczywiście, nie jest tak, że tylko my mamy z nią problem. Cały świat próbuje opanować sytuację, z lepszym lub gorszym skutkiem.
Bardzo dużo mówi się o chorobach takich jak IBR/IBV czy mastitis, a o dermatitis digitalis jest cicho w środowisku hodowlanym.
To, czego zdecydowanie brakuje w Polsce, to na pewno pojawienia się tematu DD na szeroko pojętym forum, choćby w połowie tak często, jak mastitis czy problemy związane z rozrodem. Są to oczywiście zagadnienia, które w ogromnej części decydują o opłacalności produkcji, jednak należy zdać sobie sprawę, o ile łatwiej zarządza się rozrodem, gdy nasze krowy mają zdrowe nogi.
Występowanie tej choroby ma podłoże bakteryjne i zależy od kilku czynników predysponujących. Jakich?
O tym, że jest to choroba o podłożu bakteryjnym, wie coraz więcej osób. Niestety wiedza o różnych fazach rozwoju Mortellaro jest już dość egzotyczna. A to właśnie fakt, że choroba potrafi przejść w stan uśpienia, czyni ją tak niebezpieczną. Innymi słowy, obecnie jest prawie niemożliwe wyeliminowanie DD ze stada, w którym zostało zauważone, zdecydowanie jednak można je kontrolować.
Co zatem powinien zrobić hodowca, aby ustrzec się choroby Mortellaro?
Trzy podstawowe zasady, którymi powinien kierować się hodowca, chcąc ograniczyć kulawizny spowodowane przez Mortellaro, to:
- kontrola lokomocji stada przynajmniej raz w miesiącu,
- współpraca z dobrym korektorem,
- regularne kąpiele racic.
Kontrola lokomocji ma za zadanie dostarczyć informacji, jak stado radzi sobie ze zmiennymi warunkami np. w okresie upałów, który ma wpływ nie tylko na produkcję mleczną, rozród itd., ale również na racice. Z tą różnicą, że problemy z nogami zaczniemy zauważać dopiero po kilku tygodniach od wystąpienia podwyższonych temperatur.
Korektor wykonujący korekcję w stadzie jest w stanie ocenić, jak kształtuje się liczba zapaleń skóry. Porównując stan z dzisiaj z wynikami z poprzednich wizyt, jesteśmy w stanie określić skuteczność naszych działań. Najprostszym sposobem na zdobycie takich danych jest współpraca z korektorem racic należącym do projektu „CGen korekcja”. Mamy tam dostęp do archiwalnych danych dotyczących chorób racic naszego stada.
Kluczowym zachowaniem w naszych działaniach jest systematyczność, nie inaczej jest w przypadku kąpieli racic. Układając zasady skutecznych kąpieli od najważniejszej, należy zacząć właśnie od systematyczności. Kolejną zasadą jest częstotliwość, którą najlepiej ustalić na podstawie rozmowy z korektorem racic oraz lekarzem weterynarii. Taki zespół jest w stanie precyzyjnie określić, jak często należy w danym stadzie wykonywać zabieg kąpieli racic. Oczywiście stężenie i rodzaj środka są również ważne, należy jednak podchodzić do tego tematu na zasadzie testu. Nie ma jednego złotego środka. Każde stado jest trochę inne i pomimo że w jednej oborze sprawdza się siarczan miedzi, w innej może nie osiągać zadowalającej skuteczności.
Jak wyglądają straty w przypadku wystąpienia dermatitis digitalis w stadzie?
Choroba Mortellaro jest bardzo kosztowna, szacunki na ten temat się różnią, i to znacznie. Szacunkowe kwoty zaczynają się od ok. 70 zł/krowę/miesiąc do 1200 zł/krowę/miesiąc. To wszystko zależy od wielkości produkcji mleka, wielkości stada, kosztów produkcji itd.
Jakie rady dałby Pan hodowcom, aby mogli ustrzec się dermatitis digitalis w swoich stadach?
Dermatitis digitalis jest chorobą zaraźliwą i oczywiście dbanie o bioasekurację jest kluczowe nie tylko dla tej choroby. Rozmawiając jednak z hodowcami na temat właśnie DD, bardzo często powiela się ten sam schemat: w stadzie nigdy nie było z tym problemu, nic nie zmieniłem, obsługuje mnie ten sam lekarz weterynarii, ten sam inseminator itd. Jednak na pytanie, kiedy ostatnio kupił/a pan/pani jałówki czy pierwiastki do stada, odpowiedź jest zawsze podobna: kilka, kilkanaście miesięcy temu. To te zwierzęta zazwyczaj są pierwszymi nosicielami. Oczywiście nie oznacza to, że mamy nie kupować zwierząt z zewnątrz. Musimy tylko, poza zwracaniem uwagi na wydajność matki i na to, na którym miejscu w rankingu jest ojciec, zwrócić również uwagę na racice i zmiany, które mogą pojawić się w ich obrębie. Jeżeli nie jesteśmy pewni swoich umiejętności, możemy poprosić swojego korektora, żeby pomógł nam wybrać konkretne sztuki. Nawet to nie da nam stuprocentowej pewności, ale zdecydowanie zwiększy nasze szanse na wybranie zdrowych zwierząt.
Podsumowując, choroba Mortellaro to ogromny problem nie tylko polskiej hodowli. Istnieją rozwiązania, które pomagają w kontroli tej choroby. Im szerzej będzie się o nich mówić, tym więcej hodowców będzie w stanie sobie z nią poradzić. Należy pamiętać, że każde stado jest inne, aby rozwiązać problem w danym miejscu, należy podejść do niego indywidualnie.