Krowa „non grata” w UE
Uciekające krowy nie są rzadkością. Mimo pozornej potulności te łagodne zwierzęta potrafią „bryknąć” i pokazać swój charakter. Pisaliśmy o tym nie raz. Niestety, takie ucieczki nie zawsze mają szczęśliwe zakończenie. Zwłaszcza gdy w grę wchodzą przepisy prawa międzynarodowego – jak to ma miejsce w przypadku bułgarskiej krowy Penki.
TEKST: Mateusz Uciński
Całkiem niedawno na łamach naszego czasopisma przedstawiliśmy historie ucieczek krów rasy limousine, z których jedna zbiegła do Puszczy Białowieskiej i przyłączyła się do stada żubrów, druga zaś wbiegła do jeziora Nyskiego, a następnie udała się na pobliską wyspę. Finał tej ucieczki okazał się tragiczny. Krnąbrne zwierzę wytropiono i schwytano. Miało pojechać do gospodarstwa, aby w spokoju dożyć w nim swoich dni. Niestety, podczas transportu padło. Powodem zgonu prawdopodobnie były silny stres oraz infekcja, której mogło nabawić się podczas roztopów. Jak się okazuje, z ucieczkami zwierząt mają problemy nie tylko polscy hodowcy. Przekonał się o tym gospodarz z Bułgarii, którego krowa Penka nie dość, że uciekła, to jeszcze przekroczyła unijną granicę.
Ucieczka z Unii
Bułgarska wieś Kopilovtsi leży bardzo blisko granicy z Serbią, która jednocześnie jest granicą Unii Europejskiej. Właśnie w tej miejscowości znajduje się hodowla krów Ivana Haralampieva, z której pochodzi sztuka o imieniu Penka i której wyczyn stał się powodem międzynarodowego zamieszania. Penka tej wiosny oddaliła się od swojego stada i udała się na wycieczkę, jak się okazało, nie uwzględniając granic. Zawędrowała aż do Serbii, gdzie przebywała około dwóch tygodni. Po tym czasie została zidentyfikowana na podstawie kolczyka, a następnie odprowadzona, już oficjalnie, przez przejście graniczne, do swojego właściciela. Ten bardzo się ucieszył z odzyskania zguby, zwłaszcza że uciekinierka była w zaawansowanej ciąży i niedługo miała rodzić. Wydawać by się mogło, że na tym historia się kończy, jednak w sprawę wmieszały się służby weterynaryjne i twarde unijne prawo.
Bułgarskie władze sanitarne uznały, że na mocy regulacji unijnych zwierzę, które opuściło granicę UE i znalazło się na niej ponownie bez odpowiedniej kontroli sanitarnej i dokumentów, powinno być uśmiercone. Orzeczenie to jest, jakby nie patrzeć, dosyć kuriozalne, zwłaszcza że Penka jest cielna i za trzy tygodnie ma rodzić. Tymczasem Ivan Haralampiev, właściciel krowy, przedstawił dokumenty wystawione przez weterynarza wskazujące, że zwierzę jest zdrowe. Analogiczne dokumenty po zwrocie krowy przekazały także serbskie władze. Tamtejsi weterynarze podpisali oświadczenie, że Penka jest w doskonałej kondycji fizycznej, jednak to nie było wystarczającym argumentem dla urzędników. Bułgarska Agencja ds. Bezpieczeństwa Żywności stała na stanowisku, że unijnych regulacji należy przestrzegać, w związku z tym krowa powinna zostać uśpiona. Jak nietrudno się domyślić, tak nieludzka postawa urzędników wzbudziła falę protestów, która przetoczyła się nie tylko przez Bułgarię, ale i całą Europę.
Na ratunek Pence!
Widmo śmierci wiszące nad Bogu ducha winną krową rozpaliło do czerwoności internautów, którzy solidaryzując się z jej właścicielem, domagali się odwołania drakońskiej decyzji. Sytuację nazywano biurokratycznym barbarzyństwem i unijną farsą. Bardzo celny okazał się jeden z komentarzy, napisany przez młodego Bułgara, który żałował, że na granicy Penka nie podała się za uchodźcę: bez badań i innych formalności żyłaby sobie spokojnie i dostatnio na koszt podatnika.
Zwierzę szybko stało się gwiazdą medialną, sprawą zainteresowały się zagraniczne media. Na hasztagach #savepenka oraz #prayforpenka można było przeczytać apele z różnych krajów Europy o ocalenie zwierzęcia, a z czasem sprawa nabrała bardzo politycznego charakteru, gdy w kampanię włączyły się także brytyjskie media, podkreślając absurdalność unijnych regulacji i niezdolność brukselskiej biurokracji do reagowania zgodnie z konkretną sytuacją. Brytyjski dziennik „Telegraph” zainicjował stworzenie petycji do Parlamentu Europejskiego, a brytyjscy posłowie konserwatywni zwrócili się osobiście do przewodniczącego PE Antonio Tajaniego. Sytuację skomentował w dosadny sposób znany bułgarski dziennikarz i były deputowany Luben Diłow, który w swoim blogu napisał: „Wczoraj Londyn, dzisiaj Penka, jutro Włochy. Nie można bezkarnie opuszczać Unii Europejskiej!”. O szybką interwencję w sprawie Penki apelował również brytyjski konserwatywny deputowany John Flack, tłumacząc, że w tym wypadku zdrowy rozsądek powinien wziąć górę nad sztywnymi przepisami. Dość nieoczekiwanym głosem w dyskusji był ten należący do eks-Beatlesa – Paula MC Cartneya, który na swoim profilu, na portalu Twitter, apelował o darowanie życia bułgarskiej krowie, mocno akcentując, że wspomniane zwierzę nic złego nie zrobiło!
Na szczęście wszystkie zabiegi przyniosły rezultat i w końcu bułgarska Agencja ds. Bezpieczeństwa Żywności ogłosiła, że Penka nie zostanie uśmiercona. Najpierw poddano ją kwarantannie, a następnie przeprowadzono dodatkowe badania, które potwierdziły, że zwierzę jest całkowicie zdrowe, w związku z czym zostanie niezwłocznie zwrócone właścicielowi.
Ivan Haralampiev nie krył swojego szczęścia: – Tak wielu ludzi zobaczyło naszą historię i wyraziło swoje poparcie – powiedział wzruszony hodowca. – Wierzyłem, że będzie miłosierdzie dla naszej Penki.
Krowa wędrowniczka wróciła już do swojego gospodarstwa, gdzie prawdopodobnie na dniach się wycieli. Uciekinierka zapewne nie jest świadoma, jak wielkie zamieszanie spowodowała jej eskapada poza granice Unii Europejskiej i na jak wysokich szczeblach walczono o jej życie. Sprawa, chociaż groteskowa i kuriozalna, uświadomiła, że niektóre mechanizmy unijne w zetknięciu z rzeczywistością i biurokracją mogą wyrządzić prawdziwą szkodę. Trudno nie zgodzić się z jednym z postulatów petycji opublikowanej w obronie bułgarskiej krowy: „Przypadek Penki odzwierciedla brak współczucia ze strony urzędników UE dla zwykłych ludzi, takich jak właściciel krowy, który jest zrozpaczony”. Miejmy nadzieję, że opisana sprawa ma charakter odosobniony, a unijni urzędnicy będą podchodzić do swojej pracy z większą elastycznością, i co najważniejsze – z sercem, którego dla zwierząt nie może zabraknąć!