Niekonsekwencja
to błąd kardynalny!
Szczepienie bydła mlecznego, profilaktyka chorób zakaźnych wśród zwierząt oraz diagnostyka laboratoryjna to niekiedy bardzo złożone zagadnienia. Ogromną rolę odgrywa tu zarówno wiedza lekarza weterynarii, jak i świadomość samego hodowcy. Rozmawialiśmy o tym z dr. n. wet. Romanem Jędryczko, właścicielem laboratoriów weterynaryjnych VetLabGroup Jędryczko.
tekst: Mateusz Uciński, zdjęcia: Zbigniew Wróblewski
Jak Pan ocenia stan zdrowotny stad bydła mlecznego w Polsce, jeżeli chodzi o występowanie w nim chorób zakaźnych?
Schorzenia zakaźne obecne są w każdym stadzie bydła. Jeżeli mamy mówić o ich występowaniu (jak rozumiem powszechności), to jest istotne, aby ocenić ich znaczenie polityczne (tak, tak – chodzi o choroby zwalczane z urzędu), gospodarcze, wpływ na obraz kliniczny, straty etc. I tak obecność nawet jednego osobnika z brucelozą czy białaczką w zasadzie wiąże się z kasacją stada. Z drugiej strony do ujawnienia klinicznego, np. parainfluenzy, może w ogóle nie dojść, ale ten wirus może też spowodować niemałe straty – zwłaszcza przy jednoczesnym zakażeniu innym patogenem.
Polska na tle Europy wyróżnia się przede wszystkim podejściem do IBR oraz BVD. W większości państw Unii Europejskiej jednostki te są metodycznie zwalczane i coraz więcej państw szczyci się, że są od nich wolne. A w Polsce? Niestety, chociaż są to jednostki zwalczane z urzędu (dobrowolnie, czyli na koszt hodowcy), to w praktyce urzędowy status wolnych od IBR czy BVD osiągnęło może kilkanaście ferm! Nie brzmi to dobrze w kontekście naszego eksportu. W pewnym momencie państwa EU po prostu zakażą sprowadzania produktów mlecznych z Polski (do czasu uwolnienia). Zaznaczyć trzeba, że uwolnienie stada (nie kraju) od BVD może potrwać 12–15 miesięcy – jeśli ma się na ten temat odpowiednią wiedzę. Uwolnienie stada od IBR może potrwać nawet 5–7 lat. Także jeżeli wie się jak to przeprowadzić.
A sytuacja w Polsce? Trzeba liczyć, że IBR dotkniętych jest ponad 70% wszystkich stad! W przypadku BVD kontakt z chorobą oceniam także na około 70%. Stad z czynną chorobą jest mniej – może co trzecie stado.
Jakie choroby zakaźne bydła obserwuje Pan w swojej praktyce najczęściej? Pokusiłby się Pan o swoisty ranking?
Gorączka Q – nie jest tak powszechna (całe szczęście), jak IBR czy BVD, ale jest to choroba odzwierzęca, mogąca wywołać poważne schorzenia u ludzi (ronienia, rodzenie się dzieci z wadami wrodzonymi, zapalenia płuc etc.). Z tego względu plasuje się w czołówce.
IBR, BVD – przez ekspertów oceniane jako powodujące najwięcej strat ekonomicznych spośród schorzeń zakaźnych. Dlatego są to schorzenia zwalczane z urzędu. Problemem jest to, że hodowca nie widzi objawów choroby. Stado wygląda na zdrowe, ale częściej pojawiają się w nim inne choroby, często trudne do leczenia, w zasadzie niekojarzone z IBR czy BVD.
Neosporoza – obecnie jeden z poważniejszych czynników ronień i niepłodności. Brakuje leków i szczepionek. Niemniej przy rozpoznaniu laboratoryjnym choroba jest dość łatwa do ujarzmienia. I znowu – trzeba wiedzieć, jak to robić.
Paratuberkuloza – biegunki bydła dorosłego, opasów. Brakuje skutecznego leczenia i szczepionek. Choroba powoduje charłaczenie. Jest to jedna z najtrudniejszych chorób do kontrolowania. Potrzeba dużo wiedzy i sporo badań, aby w odpowiedni sposób minimalizować straty.
Trudno tu wymieniać wszystkie choroby czy chociażby ich większość. W układzie oddechowym zwierząt występuje co najmniej kilka różnego rodzaju wirusów i bakterii powodujących groźne schorzenia. Ostatnio zaczyna być widoczna Mycoplasma (brak leków i szczepionek). Trudno też umniejszać rolę wirusa BRSV, który może powodować śmierć bydła dorosłego. W przypadku biegunek, (to nie choroba, lecz objaw!) istnieje kilkanaście czynników odpowiedzialnych za ich występowanie (wirusy, bakterie, pasożyty).
W obecnych czasach w zasadzie rzadko spotyka się schorzenie wywołane przez tylko jeden czynnik zakaźny. Mówimy tu o syndromach mogących być wynikiem zakażenia nawet kilkoma z nich jednocześnie. Dlatego tak trudno o właściwe postępowanie lekarskie bez pomocy laboratorium.
A zapalenia wymion? Złożoność pojawiania się tego problemu jest zdumiewająca. Musimy zdawać sobie sprawę z bioasekuracji, higieny, technologii, żywienia i wreszcie z czynników zakaźnych. Czytając tzw. dobre rady na forach internetowych, zastanawiam się, czy jest to wynik bardzo uproszczonego myślenia, czy też próba wkręcenia innych w kłopoty. A wystarczy przecież zapytać fachowca, czyli w slangu internetowym – „weta”.
Co jest największym zagrożeniem dla hodowli bydła mlecznego zmagających się z chorobami zakaźnymi?
Niekonsekwencja. Rozpoznanie choroby to początek rozwiązywania problemu. Zwykle po tym następuje słomiany zapał i po 2–3 miesiącach – „przecież się poprawiło” – zaniechanie dalszych czynności, np. szczepień.
W naszej hodowli brakuje także określenia hierarchii zadań, celów, a następnie konsekwentnej ich realizacji. Słyszy się: w porządku, zrobię to i to. Ale to nie jest cel, to są tylko marzenia. Cel musi zawierać termin oraz sposób realizacji, musi być tzw. checklista – harmonogram, w którym każdy etap jest odznaczany aż do ostatniego punktu.
Nasi hodowcy jeszcze tego nie czują. Prawda. Musi ktoś stworzyć taką checklistę. Hodowca tego nie zrobi z prostej przyczyny – brak mu dostatecznej wiedzy weterynaryjnej. Ja nie zrobię checklisty na uprawę roli, bo nie mam wiedzy na ten temat.
Rozwiązaniem tego problemu na pewno są profilaktyczne szczepienia – mimo to nie we wszystkich stadach stosowane. Jakie są powody?
Po pierwsze, szczepienia same w sobie nie rozwiązują problemu. Szczepienia powinny być poprzedzone rozpoznaniem laboratoryjnym. Przykład: biegunki cieląt – to może zastosować szczepionkę na BVD (w końcu to wirusowa biegunka bydła)? A jeżeli w stadzie nie ma BVD? To w takim razie może szczepionkę na beztlenowce? Ok, w każdym stadzie istnieje problem beztlenowców. Podajemy zatem szczepionkę – i… nic? A może nie wzięto pod uwagę, że oprócz beztlenowców w tym stadzie jest rotawirus, a może także kokcydia, a może jeszcze Salmonella? Czemu nie. A może warto byłoby zdiagnozować (laboratoryjnie) biegunki? Nakład pracy nieduży, a satysfakcja wielka.
Po drugie, szczepienia mają dwa strategiczne cele: minimalizację strat i eliminację (eradykacja) problemu. Każdy z tych systemów wymaga innego podejścia do tematu. Innej techniki, innych założeń, terminów, grup wiekowych etc.
Spojrzenie hodowcy na temat szczepień wydaje się jasne: koszt szczepionki nie może być wyższy niż zyski z tego wynikające. Konia z rzędem temu, kto potrafi wytłumaczyć, że szczepionka, mimo że nie przynosi wyraźnych efektów teraz, jest korzystna. A jednak tak w większości przypadków jest. I to nie tylko w przypadku jednostek, o których wspominałem (IBR, BVD czy gorączka Q) – tu efekt jest pośredni, a efekt ekonomiczny ujawni się niekiedy po kilku latach. „Nieskuteczność” szczepionek jest doprawdy złożona i wymaga indywidualnej oceny i wyjaśnienia hodowcy, jakie jest jej priorytetowe zadanie.
Oprócz szczepień ogromną rolę w walce z chorobami zakaźnymi odgrywa diagnostyka laboratoryjna. Jakie jest jej znaczenie w procesie uwalniania stada od danego schorzenia?
Jak już uprzednio wspominałem, przy uwalnianiu nie ma mowy o skutecznym działaniu bez badań laboratoryjnych, i to na każdym etapie procesu. Wbrew pozorom koszty laboratoryjne nie są zbyt wysokie w skali całego przedsięwzięcia. Powiem więcej – bez badań koszt przedsięwzięcia będzie wyższy, efekt działania wątpliwy, a czas uwalniania bardzo się wydłuży.
Jak wygląda kwestia programów szczepień przeciw chorobom zakaźnym w Polsce?
Generalnie brakuje oficjalnych programów. W rozporządzeniu można doszukiwać się wskazówek (IBR, BVD). Jednak program szczepień uwalniających to wiedza lekarsko‑weterynaryjna, wspomagana bioasekuracją, ale przede wszystkim immunologią i epizootiologią. To trudne terminy, ale znaczą tyle, co wiedza o szerzeniu się schorzenia, strategii wirusa (sic!), jego oporności z drugiej strony – wiedza o nabywaniu odporności osobniczej, a także odporności stadnej. Dlatego też strategia szczepień może być (a nawet powinna być) różna w każdym stadzie.
W jaki sposób wspomaga Pan w swoim laboratorium walkę z chorobami zakaźnymi bydła?
To nie tylko szerzenie wiedzy. To rozmowy z hodowcami – w ramach spotkań organizowanych przez zakłady mleczarskie, federację czy zrzeszenia. Tu jestem gotów na każde zaproszenie. To także współpraca z lekarzami. Wymiana z nimi informacji i tworzenie jednolitych i spójnych strategii zwalczania. Każda jednostka to inna strategia. Każda obora to też inna strategia.
Dodatkowo od lat w naszej ofercie można znaleźć specjalne upusty – w przypadku zwalczania schorzenia. Na przykład badanie w technikach PCR – BVD to koszt co najmniej 150 zł. W zwalczaniu (więcej niż 40 prób) to już tylko <50 zł.
Dlaczego tak ważna jest profilaktyka w przypadku chorób zakaźnych?
Po prostu nie ma alternatywnych metod. Profilaktyka w prostej linii jest kojarzona ze szczepieniami. O tym wspominałem powyżej i nie ma potrzeby powtarzać. Profilaktyka to jednak nie tylko szczepienia. To także bioasekuracja, higiena, żywienie, a nawet genetyka. Każdy z tych tematów wymaga zwykle podbudowy laboratoryjnej. Trudno wprowadzać system poprawy higieny, jeżeli nie mamy możliwości kontroli skuteczności programu. Trudno wprowadzać wydajne żywienie bez kontroli metabolicznej stada etc.
Badania laboratoryjne nabierają coraz większego znaczenia. Stają się nieodzowne. Bez nich praca ze zwierzętami jest loterią, w której jednak zawsze wygrywa patogen. Kupowanie zwierząt nie tylko z różnych obszarów Polski, ale także z Europy, to jednocześnie importowanie nowych (innych) patogenów, na które bydło z naszych stad jest w pełni wrażliwe. Zaniechanie badań (wydatek 100 zł może 500 zł) może doprowadzić do bardzo poważnych strat, a nawet do konieczności likwidacji stada. Czy część rezygnacji z hodowli bydła nie wynika z tego zaniechania? Mniejsza wydajność, produkcyjność wynika z braku wiedzy – dlaczego tak się dzieje? Jeżeli nie znamy powodu, to trudno znaleźć sposób poprawy. Jeżeli złodziej z naszej okolicy jest nam znany, to potrafimy się przed nim ustrzec, ale jeżeli go nie znamy…, to on znajdzie na nas sposób.