Piętnaste urodziny Jasiołki 18 krowy rasy jersey z Iwna
Należę do pokolenia, które przechowuje w pamięci fakty i wspomnienia z czasów określanych jako „słusznie minione”, a ich przywoływanie jest swego rodzaju przywilejem albo całkiem przydatną cechą. Takim właśnie faktem, zachowanym w zakamarkach mojej pamięci, jest kojarzenie Stadniny Koni w Iwnie jako miejsca, gdzie nakręcono sporą część serialu o młodej lekarce – absolwentce weterynarii, która podjęła po studiach pracę w stadninie i pomagała tam wielu zwierzętom, a jednym z jej podopiecznych był piękny ogier Karino. Gdy ten serial powstał w 1974 roku, chodziłam jeszcze do liceum i pamiętam, że z zapartym tchem oglądałam każdy odcinek, nie opuściłam żadnego. I to nie tylko ze względu na plejadę grających w tym serialu aktorów, ale frapującą fabułę i losy konia Karino.
tekst i zdjęcia: Anna Siekierska
Konie są ważne dla Iwna od dawna, patrząc na historię tego miejsca. Aby nie cofać się w przeszłość zbyt głęboko, bo wieś od czasów średniowiecza przechodziła z rąk do rąk kolejnych właścicieli, warto wspomnieć ostatnich – rodzinę Mielżyńskich, z której hrabia Ignacy Mielżyński najbardziej zasłużył się dla rozwoju majątku i dóbr iwieńskich, gdy trafiły do rąk tego rodu w połowie XIX wieku. Na początku XX wieku było tu dobrze prosperujące gospodarstwo, specjalizujące się m.in. w hodowli koni pełnej krwi angielskiej, którego bazę stanowiło kilkanaście klaczy sprowadzonych z Belgii. Jak podają źródła – aż do wybuchu II wojny światowej pałac w Iwnie tętnił życiem, odwiedzany był przez znane postaci z życia publicznego, artystów i poetów, a nawet późniejszą królową Holandii. Po wojnie dawne dobra Mielżyńskich rozparcelowano i upaństwowiono. W Iwnie utworzono PGR, którego specjalnością już wówczas była stadnina i hodowla koni. Ostatecznie, po przekształceniach politycznych i własnościowych, w 1995 roku powstała tu Stadnina Koni „Iwno” sp. z o.o. Do dziś położony w parku krajobrazowym neorenesansowy pałac rodu Mielżyńskich służy jako siedziba Stadniny Koni, a w sąsiadującej z nim oficynie znajduje się hotel (pensjonat) „Karino”, którego nazwa jest oczywista, co wynika ze wstępu. Stadnina Koni „Iwno” jest najbardziej znana z hodowli folblutów, ale… nie tylko.
Drugim kierunkiem produkcji zwierzęcej, dziś bardziej opłacalnym niż konie, jest w Iwnie hodowla bydła mlecznego. Początkowo krowy rasy czarno-białej utrzymywane były w oborach w Iwnie, Wiktorowie i Siedlcu. Jednak w miarę postępowania procesu holsztynizacji rodzimego bydła czarno-białego krowy przekrzyżowane z HF-em przestawały się mieścić na stanowiskach w tradycyjnych budynkach uwięziowych. Tak było właśnie w oborze w Siedlcu, gdzie w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku warunki utrzymania krów czarno-białych nowego typu stały się nie do zaakceptowania. Stadnina Koni poszukiwała więc racjonalnego wyjścia z tej sytuacji, aby nadal wykorzystywać budynek obory w Siedlcu do produkcji mleka. I tym rozwiązaniem stało się wprowadzenie do Iwna zupełnie nowej rasy bydła, spełniającej podstawowy wymóg, tj. mniejszy kaliber krów, a mającej dodatkowe atuty, jak choćby rewelacyjny skład mleka (zwłaszcza zawartość tłuszczu i białka). W 1985 roku zapadła decyzja o zaimportowaniu z Danii do Siedlca pierwszych 100 jałówek cielnych rasy jersey. Dwa lata później kolejnych 60 jałowic tej rasy trafiło z Danii do Wiktorowa. Od tego czasu Stadnina Koni w Iwnie stała się znanym i największym w Polsce ośrodkiem hodowli bydła rasy jersey.
W ciągu następnych trzydziestu lat jerseye znajdowały w Polsce kolejnych zwolenników, jednak populacja krów tej rasy w ocenie użytkowości nigdy nie była zbyt liczna, rzadko przekraczała 1000 krów czysto rasowych. Drugie znaczące stado, obecnie złożone z ok. 130 krów rasy jersey, jest utrzymywane w Stadninie Koni Michałów sp. z o.o. (woj. świętokrzyskie), a w Wielkopolsce jeszcze w spółce „Bovinas” znajduje się obora w Dzierzbicach licząca ok. 90 krów tej rasy. Pozostałych ok. 500 krów rasy jersey jest rozproszonych po całym kraju w ponad 300 oborach. Często stanowią uzupełnienie dla hodowli bydła PHF, głównie ze względu na korzystny skład mleka, i poprawiają parametry surowca sprzedawanego do mleczarń. Struktura tej populacji w Polsce była przeszkodą we wprowadzeniu oceny wartości hodowlanej dla buhajów i krów, bo trudno byłoby wytestować buhaje przeznaczane do inseminacji. Przez lata więc prowadzony był program oceny i selekcji buhajów rasy jersey, w którym matkami były krowy legitymujące się najwyższymi wydajnościami i atrakcyjnym rodowodem, ojcami były wybrane buhaje z importu, a przychodzące na świat buhajki kandydujące na ojców następnego pokolenia samic tej rasy wpisywano do księgi po spełnieniu warunków pokrojowych i po ocenie zdolności rozpłodowej, zanim trafiły do stacji unasieniania. Aż do 2010 roku polscy hodowcy krów rasy jersey mogli skorzystać z krajowego nasienia buhajów nieposiadających oceny wartości hodowlanych. Uniemożliwiła to wprowadzona w 2007 roku ustawa o hodowli i rozrodzie zwierząt gospodarskich, której zapisy zabraniały stosowania buhajów bez oszacowanej wartości hodowlanej. Od lipca 2010 roku w inseminacji samic rasy jersey stosowane jest wyłącznie nasienie buhajów z importu, ze znaną wartością hodowlaną.
Wróćmy jednak do Iwna, a właściwie do zakładu rolnego w Siedlcu, bo tam właśnie w niewielkim budynku, niedaleko obory dla krów, odchowywane były buhajki, które urodziły się z kojarzenia MB z zatwierdzonym ojcem buhajów. Jednym z nich był Tornado PL005085640851, którego na początku listopada 2004 roku urodziła jedna z krów z obory w Siedlcu o nazwie Jedlina 21. Warto o niej powiedzieć kilka słów, bo wiąże się to z bohaterką tego artykułu. Jedlina 21 żyła w oborze w Siedlcu przez 12,5 roku, podczas jedenastu laktacji wyprodukowała prawie 70 tys. kg mleka, przy czym jej maksymalną laktacją była ósma laktacja, gdy udoiła 8164 kg mleka o zawartości 5,25% tłuszczu i 3,82% białka. Po drugim wycieleniu, w marcu 2003 roku, Jedlina 21 została wpisana do księgi, a podczas licencji dostała bardzo dobrą ocenę pokroju – 86 punktów. Oprócz buhaja hodowlanego Tornado urodziła pięć jałówek, które jako krowy zasiliły siedleckie stado podstawowe, oraz cztery byczki, które trafiły do bukaciarni. Ojcem Tornada był amerykański Trophy ET US663701, wybrany wówczas na ojca buhajów w rasie jersey. Tornado, po zakwalifikowaniu, pojechał do wychowalni buhajów w Gostyniu, gdzie w styczniu 2006 roku akurat mnie przypadła możliwość przeprowadzenia jego selekcji i na jej podstawie został wpisany do księgi, uzyskując status buhaja inseminacyjnego. Przewieziony do Tulec, zaczął produkować nasienie. I tak było przez następne cztery lata. Tornado miał bardzo dobre parametry nasienia, skuteczność zabiegów inseminacji również była wysoka, tak więc hodowcy samic rasy jersey chętnie go kupowali. Dość powiedzieć, że to właśnie on był w WCHiRZ jednym z dwóch ostatnich rozpłodników bez oceny wartości hodowlanej, który zakończył erę programu oceny i selekcji buhajów rasy jersey (drugim był Ratan).
W ten sposób poznaliśmy historię ojca i babki ze strony ojca krowy Jasiołki 18 PL00514349674 – urodzonej 16 sierpnia 2007 roku, naszej bohaterki, która w tym roku miała piętnaste urodziny. Pora na drugą część jej rodowodu – matczyną, także osadzoną w iwieńskich realiach. Matka Jasiołki 18 – Jasiołka 7 – urodziła się w Siedlcu w 1997 roku jako córka buhaja Frej PL000607002427 wywodzącego się z obory w Wiktorowie, którego babką była jałówka zaimportowana z Danii. Jasiołka 7 żyła 12 lat, ubyła w jedenastej laktacji, a jej życiowa produkcja wynosi nieco ponad 46 tys. kg mleka o fenomenalnym składzie, nawet jak na jerseya: 6,5% tłuszczu i 4,22% białka. Gdyby ten wynik sprowadzić do parametrów mleka przeciętnej krowy czarno-białej, dałoby to prawie 75 tys. kg mleka – a to już robi wrażenie. Matka Jasiołki 18 ma w swoim dorobku rodzinnym pięć córek, a opisywana dziś solenizantka PL00514349674, urodzona w 2007 roku, jest jej czwartą z kolei córką.
Jasiołka 18 dorastała w Siedlcu, a jako cielna jałowica została przerzucona na fermę do Wiktorowa, gdzie 6 lutego 2010 roku wycieliła się pierwszy raz. W dwurzędowej oborze uwięziowej stało wówczas 60 krów. Ale wkrótce powstały plany budowy w Wiktorowie nowoczesnej obory wolnostanowiskowej i skoncentrowania produkcji mleka od krów rasy jersey w tym jednym obiekcie, co nastąpiło w 2014 roku. Nowa obora (zdjęcie nr 2) mieści ok. 200 krów, a pozostałe zwierzęta, w tym zasuszone, przebywają w mniejszych grupach w starym budynku i mają możliwość korzystania z otaczających go wybiegów. Gdy pracująca w Wiktorowie załoga wspomina moment przejścia krów do obiektu, w którym zastosowano całkiem nową technologię utrzymania, pracownicy podkreślają, że zwierzęta przywiezione z Siedlca i te uwolnione z łańcuchów w Wiktorowie bardzo łatwo się przystosowały do nowego systemu, co można przypisać temu, że w Siedlcu też korzystały z wybiegu (zdjęcie nr 1), a ponadto jerseye są z natury ruchliwe i bardzo ciekawskie.
Jasiołka 18 pozytywnie zareagowała także na zmianę warunków utrzymania, co skutkowało wzrostem jej wydajności po uruchomieniu nowej obory, czyli od piątej laktacji. Dla Jasiołki 18 maksymalną laktacją jest dotychczas szósta, z wynikiem 9090 kg mleka o zawartości 5,17% tłuszczu i 4,17% białka. Obecnie krowa ta jest po dwunastym wycieleniu i biorąc pod uwagę szybkość, z jaką kręci się licznik wskazujący jej wydajność życiową, już we wrześniu, gdy czytelnicy dostaną do rąk dziewiąty numer czasopisma, zasili ona szacowne grono krów ze stutonową produkcją mleka. I będzie to w tym gronie pierwsza krowa rasy jersey w Polsce!
Historia tej krowy wskazuje na silne genetyczne uwarunkowanie długowieczności. Jednakże ze względu na niską jej odziedziczalność doskonalenie długowieczności drogą selekcji jest bardzo powolne i nie zawsze przynosi spodziewane rezultaty. Najprostszym i dającym efekty w krótkim czasie sposobem wydłużenia okresu przebywania krów w stadzie jest poprawa warunków środowiskowych. Ważne jest też poznawanie i zrozumienie ich potrzeb. Opiekunowie Jasiołki 18 postanowili ją pokryć kolejny raz, bo zauważyli, że lepiej funkcjonuje jako zacielona. Tak jakby rozwijające się w niej nowe życie mobilizowało cały organizm do sprawnego działania.
Z czystej ciekawości podsumowałam osiągnięcia w dziedzinie produkcji mleka części rodziny, tj. matki Jasiołki 18, jej czterech półsióstr, trzech córek oraz jej samej – to 294 tys. kg mleka! Mleko z Wiktorowa trafia do mleczarni „Jana” w Środzie Wlkp., gdzie produkowane jest w półitrowych kartonikach „wyjątkowe mleko od wyjątkowych krów, do którego nic nie dodano i od którego nic nie odjęto od etapu doju” – jak głosi informacja na opakowaniu (zdjęcie nr 4). To mleko można kupić w sklepach firmowych mleczarni „Jana” oraz w niektórych centrach handlowych na terenie Wielkopolski. I nie jest to tylko produkt spożywczy, jest to też promocja i popularyzacja krów rasy jersey, które na kartoniku są opisane jako spokojne, towarzyskie i pogodnie usposobione. Te niezwykłej urody krowy dają mleko o lekko kremowej barwie i wyjątkowych cechach smakowych. W mleczarni jest ono poddawane wyłącznie pasteryzacji i homogenizacji. Ja, gdy tylko mam okazję, zawsze je kupuję, z wielkiej sympatii, jaką mam dla krów rasy jersey, zwłaszcza że mam wśród nich całkiem dobre znajome.
PS Krowy rasy PHF w Stadninie Koni „Iwno” sp. z o.o. także otrzymały nowy obiekt – oborę wolnostanowiskową w Libartowie, gdzie przebywa 450 krów. Dawny budynek zajmowany przez krowy w Siedlcu przystosowano do odchowu jałówek.