Przyszłość mleka pełna obaw

„Zielony Ład wobec wysokich kosztów produkcji” – taki tytuł miała debata, która odbyła się 27 października w ramach konferencji „Narodowe Wyzwania w Rolnictwie”, zorganizowanej przez redakcję czasopisma „Farmer” w Jachrance. Uczestnicy debaty rozmawiali o tym, jak racjonalizować nakłady wobec rosnących kosztów produkcji, jakie są praktyczne aspekty wykorzystywania technik genomowych w związku z oczekiwaniami konsumentów, a także czym jest zarządzanie hodowlą i produkcją mleka w warunkowości produkcji.

tekst i zdjęcia: Mateusz Uciński

We wspomnianej dyskusji udział wzięli: prezydent Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka Leszek Hądzlik, dyrektor Centrum Genetycznego PFHBiPM dr Sebastian Mucha oraz hodowca, prezes Okręgowego Związku Hodowców Bydła w Opolu i członek zarządu Federacji Martin Ziaja. Moderatorem i prowadzącym debatę był Łukasz Chmielewski.

Pierwsze pytanie zostało skierowane do prezydenta PFHBiPM i dotyczyło oceny warunków dla rozwoju rodzimych gospodarstw w obliczu nadchodzących rewolucyjnych zmian.

– Rolą rolnictwa jest bezpieczeństwo żywnościowe dla całej polskiej społeczności – odpowiedział Leszek Hądzlik. – Nie będę ukrywał, że mamy wiele obaw. Z jednej strony cieszymy się z zaakceptowania warunków Krajowego Planu Strategicznego, zwłaszcza że w naszym kraju od dawna hodowcy mocno inwestują w poprawę dobrostanu, cały czas coś poprawiają i stale inwestują. Z drugiej strony mamy kilka uwag, zwłaszcza że porównując wymagania, na przykład do warunków amerykańskich, niektóre kwestie wydają się problematyczne, na przykład wydzielenie 20% stanowisk, co na pewno odbije się na ekonomice produkcji. Zagrożone mogą zostać nadwyżki produkcyjne, stanowiące sedno eksportu krajowych produktów mleczarskich za granicę. Na razie podmioty przetwórcze, będące w 75% spółdzielniami, zareagowały na te zmiany pozytywnie, jednak mam obawy, czy takie restrykcyjne podejście znajdzie zrozumienie w środowisku mleczarskim. Mam nadzieję, że – jak powiedział pan premier RP – będzie jeszcze możliwość jakichś krajowych konsultacji, podczas których niektóre aspekty będzie można poprawić. Jako Federacja będziemy mieli propozycję, żeby bydło mleczne, które jest pod zadaszeniami i na wybiegach, zostało uwzględnione w tych zmianach. Problemem mogą być, w tych nowych planach, obory uwięziowe, których właściciele tak od razu się nie przestawią na hodowlę wolnostanowiskową, zwłaszcza bez dodatkowego wsparcia. Dlatego należy się zastanowić, jak takim hodowlom pomóc. Na pewno nie należy już budować nowych obór w takim systemie. Kolejną, może moją prywatną uwagą, jest to, że zalecenia, aby odsadzanie cielaka odbywało się w piątym dniu po urodzeniu, nie jest zbyt trafne. Taka sytuacja powoduje u niego większy stres niż po godzinie czy dwóch od porodu. Do tego dłuższy okres odsadzenia nie zapewnia odpowiedniego zaopatrzenia młodego zwierzęcia w siarę, ponieważ trudno to skontrolować. Reasumując, wiele rzeczy jest jeszcze do poprawienia w tych zapisach, ale pojawiają się też szanse. Zwłaszcza że zainteresowanie hodowców – szczególnie młodych – innowacjami, genetyką jest bardzo duże. Cieszy mnie jeszcze jedna rzecz, mianowicie, że nie wydzielono areału pod tzw. odłogi. Było to bezsensowne, bo wiadomo, że każdy wykorzystuje ze swoich gruntów tyle, ile potrzebuje.

Kolejnym rozmówcą był Martin Ziaja, który wypowiedział się na temat tego, czy hodowcy orientują się, jakie zmiany mają nastąpić.

– Niestety, rolnicy nie do końca wiedzą, jakie zmiany nas czekają – zapewnił prezes OZHB. – Między innymi dlatego, że w tych zmianach jest cały czas wiele kolejnych zmian i informacje, które do nas, hodowców, docierają, po chwili są nieaktualne. Jednocześnie jestem gotów zmniejszyć obsadę w swojej oborze tylko o tyle, o ile jest to uzasadnione dla poprawy dobrostanu, co z kolei zaowocuje większą wydajnością utrzymywanych krów. Widzimy jednocześnie, że większość tych dopłat, ekoschematów jest ukierunkowana na utrwalanie w Polsce drobnego rolnictwa, i jest w tym pewien paradoks. Często słyszymy opinie, porównując nasze gospodarstwa z rolnictwem hiszpańskim, francuskim czy niemieckim, że trudno konfrontować się z silnymi, dużymi hodowlami. Z drugiej strony jednak w Polsce robimy wszystko, by promować właśnie takie małe gospodarstwa, które wiecznie będą liczyły na dotacje i nigdy nie będą samodzielne, zamiast iść w kierunku hodowli mogących śmiało funkcjonować bez żadnych dopłat. Trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, czy chcemy rolnictwa zdrowego, samowystarczalnego i ekonomicznego, czy raczej gospodarstw, które wiecznie będą miały problemy z utrzymaniem się na rynku mleczarskim.

Czy zmniejszenie obsady zwierząt, warunkujące skorzystanie z ekoschematu, nie wywołuje presji na zwiększenie produkcji mleka, aby ubytki w stadzie zrekompensować wydajnością? Czyli czy nie zmienią się priorytety w pracy hodowlanej? – Łukasz Chmielewski swoje pytanie skierował do dr. Sebastiana Muchy.

– Najgorszą decyzją jest oparcie wszystkiego na jednej cesze i rezygnacja z indeksów selekcyjnych – podsumował dyrektor Centrum Genetycznego PFHBiPM. – Jeżeli w ekoschemacie stawia się tylko na wydajności mleka, to rezultaty będą opłakane. Zapominamy w ten sposób o płodności, długowieczności, a – co gorsza – stawiając na wydajność, można się spodziewać, że kaliber takich zwierząt też wzrośnie. To z kolei będzie skutkować większym spożyciem, które nie będzie wiązało się ze wzrostem wydajności, lecz ze spadkiem efektywności wykorzystania pasz. Czyli nie staniemy się bardziej ekologiczni i zrównoważeni, a wręcz przeciwnie. A trzeba pamiętać, że cały czas jeszcze nie wykorzystaliśmy pełnego potencjału genetycznego naszych krów, ale i tak widać efekty tej pracy – polskie stada ukazały się w czołówce zestawienia w czasopiśmie „Holstein International”, co jest dużym wyróżnieniem dla rodzimej pracy hodowlanej.

Do kwestii, czy obecnie zaproponowane wsparcie jest wystarczające, ustosunkował się prezydent Hądzlik. Zwrócił uwagę, że trudno mówić o wsparciu, którego nie ma – bo jeżeli powyżej 20 krów nie ma dopłat, to jakiego wsparcia możemy oczekiwać? Podkreślił jednocześnie, że PFHBiPM cały czas stara się o jak największe dofinansowanie dla rodzimych hodowców bydła mlecznego.

– My, jako Federacja, będziemy oczywiście występować o takie działania, i są dobre prognozy w rozmowach z ministrem Kowalczykiem odnośnie do zwalczania chorób IBR IBV – zaakcentował prezydent. – Jest także duża szansa, że będziemy genotypować większą ilość zwierząt. Ogromne zainteresowanie tym tematem jest wśród związków rasowych i potrzebne by było dofinansowanie w tym kierunku, aby wiedzieć, jaki jest potencjał utrzymywanych krów. Jeszcze jedna pozytywna wiadomość – mamy zgenotypowanych i zmonitorowanych ponad 20 tys. sztuk w kierunku mleka A2A2 dla alergików i okazało się, że holsztyno-fryzy mają tego genu ponad 50%! To jest ogromna szansa. Będziemy dążyć do tego, żeby postęp hodowlany w tym kierunku szedł cały czas do przodu.

W kwestii wsparcia i obszarów, w których polska hodowla potrzebuje dzisiaj największej pomocy, wypowiedział się dr Sebastian Mucha. Zwrócił uwagę, że branża hodowlana potrzebuje dziś przede wszystkim zasobów na transfer wiedzy. Kwestią kluczową jest bowiem, aby hodowców uświadamiać, a skutecznym narzędziem do realizacji tego celu jest m.in. organizacja spotkań i konferencji. Gdy będą mieli wiedzę, zainteresują się nowymi technologiami, genotypowaniem, oceną wartości użytkowej i będą podejmować decyzje na podstawie danych i twardych faktów, a nie opierając się na przeczuciu. Poza tym konieczne jest rozwijanie rodzimych indeksów selekcyjnych o takie cechy, jak chociażby efektywność pobrania paszy czy cechy związane ze zdrowiem.

Prezes Martin Ziaja podkreślił, że znając kierunek zmian w polityce rolnej i uwzględniając priorytety w produkcji zwierzęcej, hodowcom obecnie najbardziej zależy na długowieczności i zdrowotności utrzymywanych krów oraz na wspomnianym efektywnym wykorzystaniu paszy. Nie należy zapominać, jak ważne jest w kontekście zaleceń Zielonego Ładu ograniczenie emisji metanu, której źródłem są stada hodowlane, i na ten cel trzeba przeznaczyć więcej środków – na badania, na zmiany w postrzeganiu nowoczesnej hodowli, która wbrew powszechnej opinii jest bardzo przyjazna środowisku.

Prowadzący debatę zapytał także, czy w kontekście coraz wyższych wymogów stawianych przez konsumentów Federacja będzie zabiegać o szczególne wsparcie dla producentów mleka.
– Nie ma co ukrywać, że konsumenci najbardziej są zainteresowani ceną przetworzonego produktu – odpowiedział prezydent Leszek Hądzlik. – Polska Federacja Hodowców Bydła i Producentów Mleka jest członkiem Porozumienia dla Mleczarstwa i z ramienia tej organizacji cały czas prężnie działa na rzecz całego mleczarskiego środowiska. Obserwujemy ogromny wzrost kosztów produkcji wynikający z podwyżek gazu i energii elektrycznej. I to w ogromnym stopniu rzutuje na ostateczną cenę takiego produktu. W tej sytuacji bardzo ważne jest, aby w jak największym stopniu promować towar. Obecnie bardzo nas cieszy większe spożycie masła, co jest wynikiem właśnie dobrej promocji.

Do tej wypowiedzi odniósł się dr Sebastian Mucha, który zwrócił uwagę, że odpowiedzią na pytanie, jak na poziomie genetycznym możemy reagować na potrzeby przetwórców i konsumentów, jest między innymi projekt mleka A2A2. Cieszy się ono ogromną popularnością i dzięki niemu dużo łatwiej przekonać hodowców do genotypowania, właśnie ze względu na konkretne cechy, które w przyszłości mogą przynieść wymierne zyski. Oprócz tego ważne jest stosowanie indeksów hodowlanych, aby podwyższać w produkowanym mleku suchą masę, albo płynne mleko, w zależności od priorytetów danego hodowcy.

Uczestnicy debaty, zapytani o największe wyzwania dla rodzimych producentów mleka na najbliższych pięć lat, wskazali, że mimo obaw mają nadzieję, że wprowadzenie nowych mechanizmów wesprze produkcję mleka, podobnie jak konsekwencja w pracy hodowlanej i realizacja obranych celów. Życzyli sobie, żeby polityka nie przeszkadzała w produkcji mleka, a konsument miał pieniądze, aby kupować coraz lepsze i ciekawsze produkty mleczarskie.  

Nadchodzące wydarzenia