Ramię w ramię
We współczesnej hodowli bydła mlecznego dokonał się w ostatnich kilkunastu latach ogromny postęp technologiczny. Nie byłby możliwy bez ciągłego postępu naukowego i hodowlanego. Skutkuje to wyższą z roku na rok wydajnością utrzymywanych zwierząt, ale także zobowiązuje do respektowania dodatkowych wymogów w kwestii żywienia naszych krów, systemów utrzymania czy szeroko pojętej profilaktyki. Spełnić należy wiele zapisów prawa dotyczących dobrostanu, regulacji weterynaryjnych czy jakości produkowanego surowca. Producenci mleka muszą sprostać rosnącym oczekiwaniom konsumentów produktów mlecznych. Przykładem może być, wymagane przez niektóre mleczarnie, żywienie krów bez użycia komponentów modyfikowanych genetycznie. W codziennej pracy hodowców bardzo często wspomagają doradcy żywieniowi oraz lekarze weterynarii. O przykładach dobrej współpracy między doradcą żywieniowym, hodowcą i lekarzem weterynarii oraz o tym, jakie narzędzia oferowane przez Polską Federację Hodowców Bydła i Producentów Mleka wykorzystują w swojej pracy ci ostatni, traktuje ten artykuł.
tekst i zdjęcia: Arkadiusz Kaźmierczak
Gospodarstwo państwa Aleksandry i Sebastiana Sulikowskich z Zalesia Wielkiego w powiecie krotoszyńskim utrzymuje ponad 40 sztuk krów mlecznych. Hodowcy mogą się pochwalić nie tylko wysoką wydajnością (ponad 12 tys. litrów), ale także dobrą jakością mleka (4,08% tłuszczu, 3,43% białka), w którym zawartość komórek somatycznych nie przekracza 200 tys. Stado cechują także dobre parametry rozrodu, średnia dni laktacji do 180 dni (określająca, na jakim etapie laktacji znajduje się stado) oraz okres międzywycieleniowy poniżej 400 dni. Hodowca całą produkcję polową przeznacza na potrzeby utrzymywanego stada. Uprawia przede wszystkim rośliny pastewne: kukurydzę, lucernę, trawy oraz buraki cukrowe, które są kolejnym źródłem paszy objętościowej – wysłodków buraczanych. Gospodarz do bieżącego zarządzania stadem regularnie wykorzystuje raporty wynikowe (RW-1,-2,-3,-8), korzysta także z informatycznego wsparcia systemu SOL.
Grunt to wsparcie
– Z usługi doradztwa żywieniowego PFHBiPM korzystam już ponad trzy lata – mówi pan Sulikowski. – Zaczęło się niejako przez przypadek: na zebraniu krotoszyńskiego Koła Hodowców wygrałem voucher na wizytę doradczą, i tak już zostało. Bardzo cenię sobie niezależność doradztwa Federacji, nie muszę się obawiać, że zostanę narażony na niepotrzebne koszty. Dostając do ręki wydruk z recepturą, dostaję pełną analizę kosztów prowadzonego przeze mnie żywienia, wraz z uzasadnieniem merytorycznym. Do tego podoba mi się paleta narzędzi diagnostycznych stosowanych przez mojego doradcę. Sita TMR, sita kałowe, rutynowe sprawdzanie pH kału, to wszystko sprawia, że jestem spokojniejszy o swoje stado. Co mi się podoba, to współpraca między Arkiem a moim lekarzem weterynarii Tomkiem Nowaczykiem; bardzo dobrze się dogadują i zawsze starają się znaleźć przyczynę ewentualnych problemów, nie ma podejścia spychologicznego czy zwalania winy, tylko solidarna praca.
– Nie potrafię sobie wyobrazić nowoczesnej produkcji mleka bez prowadzenia oceny – komentuje lek. wet. Tomasz Nowaczyk, prowadzący swoją praktykę na terenie powiatu krotoszyńskiego. – Dla mnie, jako lekarza weterynarii, praca z raportami jest też ważną częścią dbania o zdrowie moich stad. W kontekście mastitis analizuję przede wszystkim RW-8, gdzie szczególnie zwracam uwagę na rubrykę „Chronicznie chore” oraz „Nowe zachorowania”, poznanie historii danego zwierzęcia jest ważne w kontekście wyboru odpowiedniej procedury leczenia. Do tego, oczywiście, dochodzi diagnostyka mikrobiologiczna. Raport RW-8 wspomaga mnie także w podejmowaniu decyzji o selektywnym zasuszaniu krów pod osłoną antybiotyku. Wchodzące niedługo w życie regulacje dość mocno ograniczają nas w tym zakresie, dlatego warto mówić o tym już teraz. Jeśli jest możliwość, proszę swoich klientów o przesyłanie mi raportów wynikowych elektronicznie, dzięki czemu zawsze mam je pod ręką podczas pracy w oborze – wylicza specjalista.
– Duży nacisk kładę na diagnostykę w swoich stadach, BVD, IBR to realny problem, z którym, na szczęście, coraz więcej hodowców decyduje się walczyć. To są podstawy, do tego prawidłowy dobrostan i rzecz najważniejsza, żywienie, zwłaszcza w okresie okołoporodowym. Jeśli wszystkie warunki spełnimy, to stado odwdzięczy się takimi wynikami, jak u pana Sebastiana – podsumowuje.
Myślę, że praca w takim zespole, jaki tworzymy w gospodarstwie w Zalesiu, jest bardzo łatwa. Wymiana poglądów i informacji ma charakter ciągły, rozpatrujemy stado bardzo kompleksowo. Moja diagnostyka, obserwacje hodowcy, prewencyjne podejście do zdrowia stada, jakie proponuje pan Tomasz, do tego regularne badanie pasz objętościowych w laboratorium PFHBiPM, wszystko to sprawia, że dysponujemy bardzo dużą ilością informacji. To najważniejsze, to baza, dzięki której każdy z naszej trójki może dobrze wykonywać swoją pracę.
Wymiana informacji to podstawa
– Kiedy w stadzie zaczynają się problemy, oczywiście sięgamy po raporty wynikowe. Prócz standardowych procedur, jakie stosujemy przy konkretnych jednostkach chorobowych, staramy się poznać historię danej sztuki czy stada – mówi lekarz weterynarii Oskar Pietrasina, prowadzący lecznicę obsługującą hodowców bydła z okolic Krotoszyna. – Prowadzenie oceny jest absolutnie kluczową sprawą, zwłaszcza w kontekście utrzymania się na trudnym ostatnio rynku. Z moich klientów praktycznie 95% korzysta z usługi PFHBiPM. Bardzo często hodowcy wysyłają nam raporty, byśmy mieli na bieżąco wgląd w funkcjonowanie ich stad. Stąd pomysł przeprowadzenia szkolenia dla naszej przychodni przez doradcę żywieniowego z interpretacji informacji przedstawianych przez PFHBiPM. Po to, by jeszcze lepiej niż dotychczas zwracać klientom uwagę na niektóre przyczyny schorzeń w stadach.
– Najczęściej sprawdzamy sztuki, u których występuje problem z rozrodem bądź nagły spadek wydajności mlecznej – opowiada Oskar Pietrasina. – Bardzo często cofając się, przeglądając parametry mleka od danej sztuki, można odnaleźć genezę problemów w rozrodzie. Zwykle jest to niewłaściwe żywienie mineralne w okresie zasuszenia, zła organizacja pracy ze zwierzęciem zasuszonym czy świeżo wycielonym bądź problemy z deficytem energetycznym na starcie laktacji – wskazuje na najczęstsze przyczyny schorzeń z rozrodem. – Mówimy o sytuacji, kiedy znamy status stada pod względem chorób mogących nam w rozrodzie bardzo zaszkodzić, czyli BVD, IBR – podkreśla. – Ważną sprawą także, o której zawsze warto mówić, jest szeroko pojęty dobrostan zwierząt, ponieważ od warunków utrzymania zależy, na ile zwierzęta ujawnią swój potencjał genetyczny.
– Najczęściej, kiedy podejrzewamy, że niska skuteczność naszej pracy w reprodukcji wynika z przyczyn związanych z żywieniem, staramy się przekonać hodowcę do kontaktu z doradcą żywieniowym, który to stado do tej pory obsługiwał. Bardzo często przyczyną niekoniecznie jest źle zbilansowana dawka, ale np. sposób jej pobierania przez zwierzęta. Wierzymy, że specjaliści do spraw żywienia starają się dobrze wykonywać swoją pracę. Staram się też sugerować, żeby hodowca skontaktował się z doradcą niezależnym, aby zweryfikować informacje i posiadaną wiedzę. Uważam, że naszą wspólną misją powinno być podnoszenie świadomości i wypracowywanie standardów organizacyjnych, ułatwiających eliminowanie błędów na farmach – wyjaśnia swój punkt widzenia lekarz.
Pracuję z kilkunastoma hodowcami, obsługiwanymi przez Lecznicę Oskara Pietrasiny. Niektórzy zgłaszali się do mnie właśnie dzięki bezpośrednim sugestiom lekarza weterynarii. Za zgodą naszych hodowców prowadzimy ciągłą wymianę informacji, żeby odpowiednio szybko reagować na potrzeby naszych wspólnych klientów. Szczególnie skupiamy się na okresie zasuszenia i prawidłowym wprowadzeniu krowy w szczyt laktacji, ponieważ właśnie w tym momencie występuje, bądź ma swoją genezę, 75% jednostek chorobowych. Walczymy wtedy nie tylko o przyzwoitą produkcję, ale także o skuteczne zapłodnienie samicy.
Przedstawiłem tylko dwa przykłady, jak powinna wyglądać współpraca między hodowcą, lekarzem weterynarii i doradcą żywieniowym. To, że narzędzia oferowane przez PFHBiPM oraz niezależność doradców prócz hodowców doceniają także lekarze weterynarii, napawa optymizmem. Pokazuje, że tylko współpraca ma sens, jeśli oczekujemy wymiernych efektów produkcyjnych naszych stad.