Razem orzą chleb
„Czerwone woły, choć nie największe, były najwytrwalsze. Pracowały od świtu do zmierzchu, nie rwały się, szły równo – jakby ziemia była ich domem” – tak o rasie polskiej czerwonej pisał Oskar Kolberg w obszernym kompendium polskiej kultury ludowej „Lud”.
tekst: Patrycja Victorini
Krowy od wieków były źródłem artystycznego natchnienia. Nie wszyscy zdają sobie sprawę, że obrazy, na których zostały uwiecznione, są podziwiane na wystawach i ekspozycjach największych muzeów w Polsce i na świecie. Dzięki sztuce, w tym literaturze i muzyce, zachował się bogaty obraz polskiej wsi – jej mieszkańców i towarzyszących im zwierząt. Zapraszamy na naukowo-badawczą podróż, podczas której zaprezentujemy znakomite dzieła polskiego i europejskiego malarstwa, a także opowiemy o obecności bydła w sztuce.
Oracz z parą wołów
Jednym z najwybitniejszych twórców polskiego malarstwa realistycznego, który utrwalił bydło na swoich mistrzowskich dziełach, był Józef Chełmoński, który żył w latach 1849–1914. Ten znakomity artysta z niezwykłą przenikliwością i wrażliwością malował wieś i jej mieszkańców, w tym chłopów, których przedstawiał z należną im godnością. Malarz pokazywał prawdę, tj. hodowców ze zwierzętami w ich codzienności. Znakomitym przykładem jest obraz „Orka”. Dzieło powstało w 1896 r., gdy artysta mieszkał w mazowieckiej wsi Kuklówka. Przedstawia oracza, który idzie za parą wołów, prowadząc pług. Środek obrazu rozświetla słońce, otoczone różową poświatą, w oddali widać zarys wiejskich chałup, w polu stoi krzyż. Para czerwonych, masywnych wołów jest skupiona na pracy; widzimy ich ciała napinające się od wysiłku, z pysków skapuje ślina, a z nozdrzy bucha para, ruch zwierząt wydaje się powolny, „czuć” ciężar odwalonych przez pług skib mokrej gleby. Konkluzja jest oczywista – woły chcą ze wszech miar pomóc człowiekowi. Zauważmy jednak, że w tej scenie człowiek nie dominuje nad zwierzętami. Jest nie tyle bohaterem pierwszoplanowym, co bardziej równorzędnym – oznacza to ich wzajemną, cichą współzależność. Chełmoński tym obrazem oddaje szacunek ciężkiej pracy na roli, gdzie człowiek i zwierzę razem wytrwale ,,orzą chleb”. Podobne spostrzeżenia można by poczynić, sięgając do literatury, wspomnień chłopskich czy dworskich, źródeł etnograficznych, w których można przeczytać, że bez wołów nie ma życia na wsi, tj. z wołem idziesz w pole, z wołem wracasz. Nie było to tylko zwierzę, lecz towarzysz.
Czempionka Malina!
Nie każda rasa bydła nadawała się do ciężkiej pracy w polu, zwłaszcza orki, która wymagała siły, wytrzymałości i odpowiedniego charakteru. Wielce cenione były woły rasy polskiej czerwonej – za odporność, siłę, cierpliwość i posłuszeństwo. Wykazywały się szczególnym przywiązaniem do właściciela, dobrze traktowany wół reagował na każde słowo swojego gospodarza. Te cechy obserwujemy do dzisiaj.
Podczas ubiegłorocznej wystawy hodowlanej w Bratoszewicach oprowadzana przez młodego mężczyznę krowa Malina (rasy polskiej czerwonej) z gospodarstwa państwa Anny i Krzysztofa Zagatów za nic w świecie nie chciała współpracować i trudno było się spodziewać, że dobrze zaprezentuje się sędziemu. Przyjazd z Nowego Targu i przygotowania, które wymagały sporego wysiłku, mogły spełznąć na niczym przez niezrozumiały bunt zwierzęcia. Całą sytuację obserwowała zasmucona i zdenerwowana właścicielka krowy. Nagle weszła na ring, pogłaskała swoją podopieczną po głowie, łagodnie szepnęła jej coś do ucha. Zwierzę zareagowało, natychmiast się uspokoiło i w pełnym zaufaniu podążyło wraz z opiekunką, pięknie prezentując się sędziemu. W ten sposób Malina wygrała stawkę, zdobywając tytuł czempiona.
Biorąc to pod uwagę, od czasów Chełmońskiego niewiele się zmieniło. Uwiecznione na obrazach i w literaturze bydło rasy polskiej czerwonej przetrwało do dziś i jest uznawane za nasze dobro narodowe. Stanowi praktyczny i ekonomicznie uzasadniony wybór wielu rodzimych gospodarzy, którzy cenią te zwierzęta za wszechstronność, odporność, długowieczność, gotowość do współpracy i doskonałej jakości mleko.