Stres cieplny to problem, który będzie narastał!
Kłopoty w hodowli powodowane wysokimi temperaturami letnimi dotyczą prawie wszystkich hodowców bydła mlecznego, niezależnie od charakteru zabudowań gospodarskich czy wielkości utrzymywanego stada. Istnieje wiele sposobów, aby walczyć lub chociaż w pewnym stopniu zniwelować zagrożenie związane z przegrzewaniem się krów. Opinią na ten temat podzielił się z nami dr Dariusz Piątek, główny hodowca w Ośrodku Hodowli Zarodowej w Dębołęce.
tekst i zdjęcia: Mateusz Uciński
Od wielu lat prowadzi Pan hodowlę krów w Dębołęce, jest jednocześnie wykształconym teoretykiem, jak i aktywnym praktykiem. Jak ocenia Pan zjawisko stresu cieplnego w naszych warunkach klimatycznych?
Uważam, że jest to bardzo duży problem. W naszej hodowli nie mamy jeszcze do końca przystosowanych budynków czy infrastruktury, żeby ten stres zminimalizować. Robimy wszystko, co w naszej mocy, żeby – mówiąc kolokwialnie – ulżyć naszym krowom w okresie upałów. Przyjęło się uważać, że bydło zaczyna odczuwać dyskomfort powyżej 18°C , naturalnie biorąc pod uwagę wilgotność powietrza, która ma ogromne znaczenie. Temperatury w naszym kraju w okresie wiosenno-letnim bywają bardzo wysokie i wtedy robi się naprawdę nieciekawie. Niejednokrotnie zaobserwowaliśmy skutki stresu cieplnego także w naszym stadzie. Objawiało się to przede wszystkim dużymi spadkami wydajności mlecznej, sięgającymi niekiedy nawet 10% produkcji w okresie największych upałów.
Co jeszcze obserwujecie w takie gorące dni?
Radykalnie spada pobranie paszy, bo niestety krowy od razu mniej jedzą i szukają takich stref w swoim otoczeniu, gdzie będzie im chłodniej. O wiele więcej odpoczywają i widać, że ciężej oddychają. Człowiekowi też nic się nie chce robić, kiedy jest gorąco, podobnie podchodzą do tego utrzymywane przez nas zwierzęta. Warto podkreślić, że wspominany wcześniej spadek produkcji odbija się również na parametrach mleka, które uzyskujemy. Widzimy duże spadki tłuszczu, co – jak wiemy – jest powiązane z wieloma procesami zachodzącymi w żwaczu. Powoduje to wzrost zagrożenia kwasicą i jednocześnie potęguje zaburzony stosunek pobrania pasz.
Jakie środki przedsięwzięliście, żeby zminimalizować w Dębołęce skutki stresu cieplnego?
Cóż, żyjemy w czasach, kiedy obowiązkiem jest budowanie wysokich, przestronnych obór, ze świetlikiem umożliwiającym ruch powietrza, który jest odczuwalny i wpływa na poprawę komfortu krów. Tam, gdzie obory są niższe, tak jak w naszej hodowli, koniecznie trzeba stosować wentylatory, czyli nadmuch, który będzie powodował wyrzucanie nagromadzonego dwutlenku węgla do góry i napływ świeżego powietrza. Dzięki temu krowie będzie się funkcjonowało łatwiej, nie mówiąc już o schładzaniu ciała. Do tego trzeba zadbać o odpowiedni dostęp do wody. Ustawić duże poidła, żeby dostęp do nich miało jak najwięcej krów, i dbać o ich stan sanitarny. Muszą być one bardzo często myte, aby woda w nich zawsze była świeża i czysta. Poza tym w gorące dni staramy się modyfikować dawkę pokarmową, wprowadzając do niej odpowiednie ilości tłuszczów chronionych, odgrywających znaczącą rolę przy mniejszym pobraniu suchej masy przez krowę. Ogólnie nie ingerujemy w sam system karmienia, co najwyżej zwiększamy częstotliwość zadawania paszy. Optymalne jest, moim zdaniem, dwukrotne podanie zwierzętom pożywienia. I tutaj pragnę ostrzec przed jednokrotnym karmieniem w czasie upałów, gdyż nie dość, że krowy w tym czasie pobierają mniej suchej masy, to jeszcze ta pasza bardzo szybko się zagrzewa na stole paszowym.
Stres cieplny a rozród
Oczywiście ma to kolosalne powiązanie. Dobry rozród to generalnie zdrowa krowa, która pobiera dużo suchej masy, dostarcza organizmowi wszystkich niezbędnych mikroelementów, nie mówiąc już o prawidłowo zbilansowanej dawce pokarmowej i poprawnym funkcjonowaniu żwacza. Kiedy przychodzą cieplejsze dni – jak wspominałem wcześniej – to wszystko jest mocno zachwiane. Dlatego w czasie upałów mniej krów udaje się zacielić, musimy powtarzać zabiegi inseminacji, ale na szczęście nie występują u nas poronienia. Aczkolwiek ewidentnie krowy nie zachodzą w ciążę tak często, jak ma to miejsce w chłodniejszych okresach.
Czy myśleliście o tym, żeby ograniczyć pokrycia w trakcie upałów?
Owszem, były takie pomysły, ale nie możemy tego zrobić, bo spadnie wtedy liczba wycieleń wiosną następnego roku. Jest to bardzo istotne, gdyż to nie jest do końca tak, że w ciążę nie zachodzi żadna krowa, tylko w czasie upałów zachodzi ich stosunkowo mniejszy procent. A to zawsze jest strata dla hodowcy. Nie wyobrażam sobie, żeby stado nie było kryte podczas cieplejszych dni, bo skutkowałoby to utratą mleka w okresie przednówka, kiedy krowy dużo jedzą i produkcja jest o wiele większa.
Co mógłby Pan, opierając się na własnych doświadczeniach, doradzić hodowcom? Od czego powinni zacząć, żeby chociaż trochę zniwelować skutki stresu cieplnego?
Moim zdaniem niezwykle ważnym działaniem, które zastosowaliśmy także w Dębołęce, jest zamontowanie wentylatorów w poczekalni, gdzie krowy przygotowywane są do doju. Jest to ta chwila, kiedy mogą w komfortowych warunkach schłodzić się i oddać mleko. Do tego w tym miejscu zamontowaliśmy także zraszacze, z których woda rozpryskiwana jest pod wpływem wentylatorów na zwierzęta, co przynosi im dodatkową ulgę. Z mojej strony sugerowałbym hodowcom założenie wentylacji w budynkach, gdzie utrzymywane jest bydło, a także, kiedy mówimy o przyszłych inwestycjach, warto postawić na obory przestrzenne, w których nie buduje się nawet ścian bocznych, a montuje się kurtyny, podnoszone w okresie letnim, co zapewnia wymianę powietrza i odpowiednią wentylację. Dużym problemem są starsze obory, gdzie krowy są utrzymywane na uwięzi. W takiej sytuacji poradziłbym rolnikom, aby częściej karmili swoje krowy – naturalnie jeśli czas im na to pozwoli. Istotne są także wspomniane już niejednokrotnie wentylatory, aby gdzieś to powietrze wypchnąć. O otwartych na oścież drzwiach w takich obiektach nawet nie będę wspominał, bo to podstawa.
Spróbujmy wybiec trochę w przyszłość. Jakkolwiek by patrzeć, klimat się ociepla, lata są coraz cieplejsze… Czy Pana zdaniem za kilka lat stres cieplny u bydła może się stać o wiele większym problemem?
Uważam, że już dzisiaj powinno się przystosować fermy i obory do zmieniających się warunków klimatycznych, aby ten stres minimalizować, ponieważ faktycznie klimat się ociepla, chociaż lata bywają różne. Może się na przykład zdarzyć, że będziemy mieli trzy lata z rzędu z niższymi temperaturami, bez ciągłości upałów. Ale może się zdarzyć rok, gdzie przez cały miesiąc będzie dogrzewać niesamowicie i wtedy inwestycje poczynione w celu obniżenia temperatury na pewno będą procentować. Trzeba to powiedzieć jasno – stres cieplny w hodowli zwierząt jest problemem i będzie stale narastał. Chciałbym jeszcze przypomnieć, że dla krów najgorsze są właśnie ciągle wysokie temperatury, trwające nawet do dwóch tygodni, które niosą realne ryzyko pogorszenia się zarówno stanu zdrowotnego krów, jak i ich wydajności.
Czy są sztuki bardziej odporne na stres cieplny?
Tak, oczywiście. Każda krowa ma indywidualne predyspozycje, inaczej odczuwa temperatury i na nie reaguje.
Czy w takim razie jest możliwe, aby w przyszłości taka odporność na upały stała się cechą, na którą będziemy selekcjonować genetycznie bydło – tak jak obecnie robimy to w przypadku zdrowotności nóg czy łatwości wycieleń?
Biorąc pod uwagę, że u niektórych krów nie widać spadku mleczności – co jest obserwowane każdego roku, w różnych stadiach laktacji – to uważam, że można by się pokusić o takie badania. Przeanalizować, czy takie krowy rzeczywiście mają wspomnianą wcześniej odporność na wysokie temperatury i ewentualnie iść dalej, jeżeli chodzi o doskonalenie ich pod kątem genetycznym. Zaznaczam jednak, że ja dotychczas nie prowadziłem obserwacji, czy ta sama krowa ma wysoką odporność na stres cieplny co roku i w jakiej jest fazie laktacji, a to jest bardzo ważne.