Wydajność życiowa: ponad 49 tys. kg mleka
Krowy produkujące średnio w roku blisko 12 tys. kg mleka i użytkowane ponad 4 laktacje są godne uwagi – prezentujemy przykład z Wielkopolski.
tekst i zdjęcia: RYSZARD LESIAKOWSKI
Szymon Kaj, gospodarujący wraz z żoną Agnieszką w Lutogniewie w powiecie krotoszyńskim, utrzymuje stado liczące ok. 140 krów rasy PHF odmiany czarno-białej o przeciętnej rocznej wydajności ok. 11,5 tys. kg mleka. W ubiegłym roku hodowcy wybrakowali ze stada 30 krów, których średnia suma dni laktacyjnych wyniosła łącznie 4,2 roku, czyli można przyjąć, że użytkowano je ponad 4 laktacje. Przeciętny wiek wybrakowanej krowy w tym stadzie, liczony od rozpoczęcia użytkowania mlecznego, wynosił 6,42 roku (2343,3 dni). W tym czasie statystyczna mlecznica wybrakowana ze stada wyprodukowała średnio 49 345 kg mleka, co daje średnią roczną wydajność rzędu 11 748,8 kg (49 345/4,2). Łatwo obliczyć, że ubyłe krowy produkowały średnio dziennie ok. 21 kg mleka (49 345/2343,3). Aby ocenić, czy jest to dużo czy mało, warto te dane odnieść do przeciętnych wyników uzyskanych w ubiegłym roku w stadach rasy PHF odmiany czarno-białej objętych oceną użytkowości mlecznej. Z danych wynika, że w 2018 roku krowy tej rasy były brakowane w naszym kraju średnio w wieku 5,48 roku (2000 dni życia produkcyjnego), i w tym czasie wyprodukowały 24 121 kg mleka. Zatem ich dzienna produkcja mleka w ciągu całego okresu użytkowania wyniosła ok. 12 kg, tj. o ok. 9 kg mniej niż w stadzie Agnieszki i Szymona Kajów. Krowy tych hodowców uzyskiwały nie tylko wyższą dzienną wydajność, ale były także użytkowane co najmniej o jedną laktację dłużej. W efekcie przeciętna ubyła mlecznica ze stada w Lutogniewie w 2018 roku wyprodukowała w ciągu swojego życia produkcyjnego o 25 224 kg mleka więcej niż statystyczna krowa tej samej rasy objęta oceną użytkowości mlecznej. Aby zobrazować tę różnicę, można powiedzieć, że życiowa wydajność krów w tym stadzie jest dwa razy większa, niż wynosi średnia w populacji rasy PHF odmiany czarno-białej objętej oceną użytkowości w Polsce. Wpływ tej przewagi na ekonomikę produkcji mleka jest bezdyskusyjny i świadczy o bardzo dobrym zarządzaniu.
Trzecie pokolenie hodowców
Okazuje się, że Szymon Kaj jest trzecim pokoleniem zajmującym się w tym gospodarstwie hodowlą bydła mlecznego. Zootechnicy oceny przyjeżdżają tu na próbne udoje nieprzerwanie od 1948 roku, czyli od 71 lat. Systematyczna selekcja i umiejętny dobór par rodzicielskich, prowadzone przez dziesięciolecia, zaowocowały wysokowydajnymi krowami.
– Gospodarstwo przejęliśmy w 2011 roku od rodziców, którzy w tym czasie użytkowali 50 ha i utrzymywali w oborze uwięziowej 65 krów o średniej rocznej wydajności średnio ok. 11 tys. kg mleka – relacjonuje pani Agnieszka. Podkreśla, że wysoki potencjał produkcyjny krów to przede wszystkim efekt pracy hodowlanej rodziców. – W stadzie były matki buhajów, co ułatwiało w tzw. gospodarce planowej dostęp do nasienia od dobrych genetycznie buhajów. Dzisiaj nie ma problemu z zakupem nasienia rozpłodników z czołówki światowej – mówi Zygmunt Kaj, senior, który angażuje się w prace w gospodarstwie i działalność Rejonowego Koła Hodowców i Producentów Bydła w Krotoszynie, pełniąc w nim funkcję wiceprezesa.
– Obecnie krowy przebywają w oborze wolnostanowiskowej, którą zasiedliliśmy na przełomie 2013 i 2014 roku, 3 lata później stado liczyło 120 krów – wspomina Szymon Kaj. Informuje, że obecnej obsady ok. 140 krów nie może przekroczyć z uwagi na niewystarczającą bazę paszową. Hodowcy z Lutogniewa informują, że aktualnie użytkują 70 ha gruntów, z których plony nie wystarczają na pokrycie potrzeb pokarmowych stada. – Co roku kupujemy ok. 10 ha kukurydzy na pniu, z zakupu są też koncentraty paszowe. Ponadto gnojowicę wymieniamy na słomę, uprawiamy też poplony z przeznaczeniem na kiszonki – hodowcy wyjaśniają sposób uzupełniania niedoborów pasz. Informują, że w powiecie krotoszyńskim produkcja mleka jest bardzo popularna wśród rolników, efektem jest bardzo droga ziemia, za którą trzeba zapłacić ok. 100 tys. zł/ha.
Jakość kiszonek na pierwszym planie
– Za doskonaleniem genetycznym stada musi nadążać żywienie krów, podstawą są dobrej jakości kiszonki. Złą jakość kiszonek trzeba niwelować większym zużyciem pasz treściwych. W stadach o wysokiej wydajności mlecznej zwiększa to ryzyko występowania kwasicy żwacza. Szczególnie niebezpieczna jest postać podkliniczna tego schorzenia, ponieważ objawów nie widać, ale w organizmie krów zachodzą niekorzystne zmiany, przyspieszające brakowanie z przyczyn zdrowotnych – mówi Szymon Kaj. Podkreśla, że do troski o dobrą jakość kiszonek skłania go konieczność efektywnego wykorzystania niewielkiego areału do produkcji pasz. Krowy niechętnie pobierają pasze złej jakości. Hodowca do żywienia bydła przywiązuje dużą wagę, w tym zakresie współpracuje z dwoma doradcami z firm paszowych. Praktykuje żywienie wszystkich krów w okresie laktacji jedną mieszanką TMR, pokrywającą dzienną produkcję 30 kg mleka. W przeliczeniu na jedną mlecznicę dzienna dawka pokarmowa przedstawia się następująco: kiszonka z kukurydzy – ok. 27 kg, kiszonka lucerny z trawami – ok. 5 kg, młóto browarniane kiszone – ok. 6,5 kg, śruta zbożowa – ok. 2,5 kg, koncentrat białkowy (31% białka ogólnego) – ok. 4 kg, oraz dodatki mineralno-witaminowe w ilościach zalecanych przez producenta. Krowy o wyższej wydajności pobierają paszę treściwą z zakupu, podawaną w dwóch stacjach paszowych. – W stacjach paszowych krowy otrzymują paszę o wysokiej koncentracji energii, uzyskaną m.in. dzięki zawartości tłuszczu chronionego. Ponadto w stacjach tych podawana jest do paszy gliceryna, jako dodatek glukoplastyczny – informuje hodowca. Nadmienia, że skarmiane pasze z zakupu zawierają żywe kultury drożdży, które stabilizują funkcjonowanie żwacza. W opinii rozmówcy liczebność stada jest za mała, aby wydzielić w nim dwie grupy laktacyjne krów. – Trudno też ocenić, czy oszczędności na paszach treściwych i dodatkach paszowych zrekompensowałyby większy nakład pracy – rozważa Szymon Kaj.
Okres zasuszenia trwa osiem tygodni
Hodowcy z Lutogniewa zasuszają krowy na 8 tygodni przed spodziewanym terminem porodu, metodą stopniową. Polega ona na zamianie paszy i sukcesywnym zmniejszaniu częstości dojów w ciągu doby. W okresie zasuszenia właściwego, trwającym 5 tygodni, zwierzęta otrzymują TMR sporządzony na bazie kiszonki z traw podsuszonych, słomy, niewielkiego dodatku kiszonki z kukurydzy oraz specjalistycznej mieszanki mineralno-witaminowej. – Na 3 tygodnie przed spodziewanym porodem krowy otrzymują TMR laktacyjny – relacjonuje rozmówca. Informuje, że zwierzęta cielą się w kojcach porodowych ścielonych słomą, w których przebywają przez ok. tydzień, po czym włączane są do stada, tj. grupy krów w okresie laktacji. – Trudne porody zdarzają się sporadycznie – nadmienia hodowca.
Organizacja rozrodu
Nasi rozmówcy dużą wagę przywiązują do zarządzania rozrodem krów. Praktykują sztuczną inseminację, krycie naturalne oraz stosują programy hormonalne do synchronizacji rui. – Utrzymujemy w stadzie dwa buhaje hodowlane, które pochodzą z renomowanej hodowli wielkostadnej w Wielkopolsce. Podczas zakupu analizujemy nie tylko indeksy selekcyjne rozpłodników, ale także ich rodowody, aby nie doprowadzić do nadmiernego wzrostu inbredu. Dużą uwagę przywiązuję do pokroju samców, a zwłaszcza do poprawnej budowy kończyn – opowiada Szymon Kaj. Informuje, że jeden z buhajów przebywa z jałówkami, a drugi kryje krowy, które nie zacieliły się po pierwszej inseminacji po porodzie. Hodowca skończył kurs dla inseminatorów i sam wykonuje zabiegi inseminacyjne u krów w ok. 50. dniu po wycieleniu. Ciąża jest potwierdzana dwa razy, tj. po ok. 30 dniach po pokryciu, przez lekarza weterynarii z wykorzystaniem aparatu USG. Powtórne badanie cielności metodą rektalną wykonuje hodowca po ok. 60 dniach mijających od inseminacji. – W tym roku korzystam także z możliwości badania cielności na podstawie próbki mleka pobieranej podczas próbnego udoju. Dotychczas tą metodą sprawdziłem cielność u ok. 20 krów i otrzymane wyniki potwierdziły stan faktyczny – relacjonuje hodowca. Informuje, że kiedy sztuczna inseminacja okaże się nieskuteczna, to w kolejnej rui krowy kryte są naturalnie. Zdarza się, że zawiedzie także buhaj, a krowa jest cenna, wtedy taką samicą zajmuje się lekarz weterynarii i przeprowadza terapię hormonalną. Hodowca informuje, że przedstawiony schemat organizacji rozrodu jest uproszczony i w praktyce jest wiele odstępstw. – Celem jest możliwie jak najszybsze zacielenie krowy, bo tylko wtedy jest szansa na kolejną laktację. Szczególnej uwagi wymagają krowy niewykazujące objawów rui ok. 30. dnia po wycieleniu, co może być konsekwencją zaburzeń w funkcjonowaniu układu rozrodczego. Wtedy samica poddawana jest leczeniu z wykorzystaniem hormonów i następnie inseminowana – wyjaśnia Szymon Kaj.
Nasi rozmówcy duży nacisk kładą na wykrywanie rui. W ich oborze funkcjonuje elektroniczny system monitorowania rui na podstawie pomiaru aktywności ruchowej zwierząt. – Ponadto podczas pobytu w oborze sami obserwujemy krowy i w ten sposób wykrywamy wiele rui, co z reguły później potwierdza elektroniczny system – mówi Pani Agnieszka. Efektem praktykowanego sposobu zarządzania rozrodem w prezentowanym stadzie jest relatywnie krótki okres międzywycieleniowy, który w 2018 roku wyniósł 396 dni. Tymczasem średnia dla krów rasy PHF odmiany czarno-białej objętych oceną użytkowości mlecznej w ub.r. wyniosła 433 dni.
Remont stada – ok. 21%!
Dobre warunki utrzymania i umiejętne prowadzenie stada owocują wysoką wydajnością życiową krów oraz niskim brakowaniem. W ubiegłym roku hodowcy z Lutogniewa ze stada ok. 140 krów wybrakowali 30, zatem wskaźnik brakowania wynosi 21% (30/140). Pytamy o przyczyny eliminowania mlecznic. Okazuje się, że mimo wielu starań najczęstszym powodem jest jałowość. – Spośród 30 wybrakowanych krów w ubiegłym roku 10 sztuk nie udało się zacielić, około 5 sztuk zapadło na choroby metaboliczne, tyle samo miało wysoką zawartość komórek somatycznych w mleku. Ponadto 3–4 krowy w roku brakujemy z powodu kontuzji i urazów. Prowadzimy także selekcję hodowlaną, eliminujemy sztuki, które długo się doją czy uzyskują zbyt niską wydajność. Niekiedy powodem brakowania jest wiek samicy, dlatego nie dochowałem się jeszcze żadnej 100-tysięcznej krowy – relacjonuje hodowca. Korzyścią niskiego odsetka eliminowania krów ze stada jest możliwość sprzedaży jałówek hodowlanych. – W ubiegłym roku hodowcy kupili u nas 20 jałówek cielnych, ich sprzedaż poprawia ekonomikę produkcji mleka – informują rozmówcy.
Cechy funkcjonalne są priorytetem
– Aktualna mleczność krów satysfakcjonuje mnie, i wybierając buhaje na ojców następnego pokolenia, nie zwracam uwagi na cechy produkcyjne. Od kilku lat moim celem jest doskonalenie cech funkcjonalnych. Zależy mi na długowieczności, na którą składają się m.in. dobra płodność, łatwe porody, niska zawartość komórek – mówi Szymon Kaj. W jego opinii poprawny pokrój, a zwłaszcza poprawna budowa kończyn i wymion, także zwiększają szanse samic na długie użytkowanie. Hodowca duże nadzieje wiąże z wykorzystaniem selekcji genomowej w przyspieszeniu doskonalenia cech funkcjonalnych.
Przykład hodowców z Lutogniewa dowodzi, że jest możliwe użytkowanie wysokomlecznych krów przez 4 laktacje. Wymaga to jednak wielu starań, zwłaszcza w zakresie organizacji rozrodu. Jałowość nawet w bardzo dobrze zarządzanych stadach jest największym problemem.