Do krów trzeba podchodzić z sercem!
Gospodarstwo państwa Moniki i Tomasza Cieślików z podlaskiego Pokaniewa znane jest wielu z serialu telewizyjnego „Rolnicy. Podlasie”, który niewątpliwie przyniósł im medialną sławę. Nas zainteresowała godna pochwały hodowla krów mlecznych, którą razem prowadzą od ponad dziesięciu lat. Wyznacznikiem doskonale wykonywanej pracy jest pojawienie się w stadzie pierwszej krowy stutysięcznicy o wdzięcznym imieniu Pinky 1. Odwiedziliśmy zatem ich gospodarstwo, aby zobaczyć tę wysokowydajną sztukę, a przy okazji trafiliśmy na nagranie kolejnego odcinka serialu.
tekst i zdjęcia: Mateusz Uciński
Tomasz Cieślik gospodarstwo prowadzi od 2006 r., kiedy przejął je od rodziców. W 2011 r. dołączyła żona Monika i od tego czasu wspólnie rozwijają rodzinną hodowlę krów mlecznych. Początkowo w budynkach starego typu, których stan wymagał konkretnych decyzji – nowych inwestycji albo rezygnacji z krów – utrzymywanych było ok. 50 sztuk dojnych.
– Postanowiliśmy budować! – wspomina pan Tomasz. – Pierwsza obora, ta dojna, powstała w 2008 r., a w 2015 dobudowano jałownik i cielętnik. Stosujemy system doju typu „bok w bok” 2 × 8. Do naszej hodowli staramy się podchodzić jak najbardziej kompleksowo. Koncentrujemy się na wielu rzeczach, takich jak zdrowie, mocne nogi, bo były z tym problemy. Na cielętniku już sobie z tym poradziliśmy, stosując kraty przy stole paszowym i głęboką ściółkę zamiast legowisk. Interesują nas ogólnie pojęta zdrowotność, długowieczność, sucha masa czy szeroko rozumiany dobrostan. Jedyne, na co nie stawiamy, to produkcja mleka, bo te krowy i tak są genetycznie przygotowane, by dawać po 13, 16 czy nawet 20 kg, więc nie ma sensu ich żyłować. Bardziej ciekawi nas na przykład mleko A2A2. Badamy beta-kazeinę, wysyłamy testy, korzystamy z federacyjnego Laboratorium Genetyki Bydła. Nasza mleczarnia nie dopłaca nam za te parametry mleka, ale wydaje mi się, że za parę lat może się to stać standardem, tak jak się stało z mlekiem od krów karmionych bez pasz GMO. Dlatego my już idziemy naprzeciw zmianom, frontem do konsumenta (śmiech), zwłaszcza że tego się nie da zrobić przez rok, jest to praca na kilka lat.
Hodowla przemyślana w każdym calu
Obecnie w gospodarstwie państwa Cieślików utrzymywanych jest 185 krów, z czego 170 dojnych. Średnia produkcja stada za maj 2021 r. wyniosła 10 439 kg mleka. Pokaniewskie zwierzęta należą do 20% stad w kraju, które osiągają najwyższą średnią dzienną wydajność mleka o najwyższej średniej zawartości białka.
Hodowane w gospodarstwie jałówki kryte są nasieniem seksowanym, u wybitnych sztuk stosowany jest embriotransfer. Były próby zacieleń in vitro, ale hodowcy postawili na, ich zdaniem, pewniejsze przenoszenie zarodków. Podczas doboru do kojarzeń głównym wyznacznikiem jest beta-kazeina A2, a dopiero potem brane są pod uwagę parametry tłuszczu, białka i suchej masy. Pan Tomasz podkreśla, że w dokonywaniu wyboru bardzo pomaga mu wprowadzony niedawno Indeks Ekonomiczny, który uważa za przyszłość hodowli.
– Proszę spojrzeć, jak to wygląda na Zachodzie! – podkreśla hodowca. – Amerykanie wszystko przekładają na dolary. Wiedzą, ile kosztuje pominięta inseminacja czy przeoczona ruja. Bardzo wiele potrafią obliczyć, i to daje im wyznacznik opłacalności hodowli. Dlatego my przy doborze buhajów staramy się zwracać uwagę na jak najwięcej informacji, które są dostępne.
– Bardzo ważny jest też pokrój – dodaje pani Monika. – Kiedy zwierzę ma odpowiednią ramę, to nie ma problemów z nogami, a wymię utrzymuje się tak, jak trzeba, co ma olbrzymie znaczenie podczas dojenia. Poza tym jeździmy na wystawy, więc musimy zwracać uwagę na wygląd naszych sztuk. Trzeba zauważyć, że amerykańskie buhaje, z których nasienia korzystamy, są wysoko wyrostowe, więc czasem zdarza się, że naszym krowom bywa ciasnawo w hali udojowej. Kiedyś mieliśmy tak wysoką sztukę, że kiedy ją prowadziłam na wystawie, żartowano, że to krzyżówka z koniem.
Stado w kwestii rozrodu jest pod stałą opieką specjalisty, który raz na dwa tygodnie przeprowadza badania cielności, a także pomaga w podawaniu hormonów i w inseminacji. W przypadku problemów z zacieleniem stosowane jest krycie haremowe. Zaznaczyć trzeba, że wiele buhajów z Pokaniewa, po przygotowaniu odpowiedniej dokumentacji, jest odsprzedawanych innym hodowcom. Jałówki z kolei zostawiane są w gospodarstwie na potrzeby remontu stada. Koniecznie trzeba podkreślić, że państwo Cieślikowie w 2020 r. przeprowadzili własną aukcję krów, udało się to m.in. dzięki profesjonalnej stronie internetowej.
– Tego właśnie w Polsce bardzo brakuje – podkreśla pan Cieślik. – Na Zachodzie jest to bardzo popularna forma obrotu materiałem hodowlanym, a w naszym kraju, niestety, to kuleje. Wiem, że były próby rozkręcenia tego typu imprez, ale na razie nie zyskały popularności. Naszą aukcją pokazaliśmy, że jednak można, bo zadbaliśmy o wszystko: od strzyżenia po oprowadzanie. A Podlasie, gdzie są tysiące krów, ma w tej kwestii ogromny potencjał.
Krowy w gospodarstwie żywione są paszami TMR, stosuje się tu podział na trzy grupy żywieniowe. Wcześniej były karmione tylko w jednej grupie, w oborze dojnej, i dodatkowo premiowane granulkami. Teraz wyłączono stacje paszowe i hodowcy starają się ograniczyć karmienie bydła do takich składników, które można samodzielnie uzyskać w gospodarstwie. Bazę paszową stanowi 370 ha gruntów (165 własnych, a resztę dzierżawy). Na ponad 100 ha uprawiana jest kukurydza, 110 ha stanowią łąki, resztę obsiano zbożami.
Zwierzęta od niedawna są wypasane. Państwo Cieślikowie planują wszystkie jałówki przeznaczone do zacielenia i zacielone wyprowadzić na łąki, gdzie zostanie postawiony dla nich specjalny namiot, zapewniający schronienie przed warunkami atmosferycznymi. W razie potrzeby będą tam również dokarmiane.
Krowa jak marzenie
Krowa, która przekracza 100 tys. l udojonego mleka, nie zdarza się w każdym gospodarstwie i – jak wspomnieliśmy na wstępie – takie zwierzę jest dowodem na to, jak duża jest dbałość o dobrostan utrzymywanych w stadzie krów. Państwu Cieślikom ta sztuka się udała, a Pinky 1 – krowa w dziewiątej laktacji, jest niewątpliwie ozdobą ich hodowli. Zapytaliśmy, co trzeba zrobić, aby dochować się takiego fantastycznego zwierzęcia.
– Nie ma jakiegoś uniwersalnego sposobu, żeby utrzymać krowę tyle lat – śmieje się pani Monika. – Wiadomo, żeby oddać tak dużą ilość mleka, musi ona długo żyć, z kolei za to odpowiada zapewnienie jej jak najlepszych warunków do bytowania i produkcji mleka. Trzeba podchodzić z sercem, dobrze karmić i mieć nadzieję, że kiedyś się wydarzy… U nas w stadzie nie ma tak, że jakąś krowę się traktuje specjalnie. Wszystkie są na równych prawach, do wszystkich przyjeżdża ten sam weterynarz i nie ma czegoś takiego, że w któreś zwierzę inwestujemy w szczególny sposób.
– Przyznać trzeba, że z tą krową nie było nigdy większych problemów – uzupełnia wypowiedź żony pan Tomasz. – Tej sztuki jakoś bardziej się nie kojarzyło w stadzie, bo na ogół w pamięć zapadają takie zwierzęta, które sygnalizują, że coś im nie odpowiada. A jak to mówi przysłowie: takie krowy, które dużo ryczą, mało mleka dają.
Sztuki takie jak krowa Pinky 1 z hodowli w Pokaniewie obalają bardzo niebezpieczny mit o tym, że hodowcy źle traktują swoje zwierzęta i „żyłują” je do granic możliwości, aby zapewnić dużą wydajność mleczną. W stadzie prowadzonym przez państwa Cieślików na każdym kroku widać dbałość o dobrostan na naprawdę wysokim poziomie: posłania przygotowane są z miękkiego separatu, który doskonale wchłania wilgoć i jest w 100% jałowy, w gospodarstwie pracują roboty do podgarniania paszy oraz oczyszczania krat, stosowany jest system wolnostanowiskowy, czochradła oraz wentylatory na ciepłe dni, funkcjonuje również biogazownia…
– Moim zdaniem dobrostan odgrywa kluczową rolę w prowadzeniu stada bydła mlecznego – podkreśla pan Cieślik. – To on tworzy możliwości dla krów, aby mogły w spokoju produkować mleko, które będzie zdrowe, i w takich ilościach, jakich oczekujemy. Naturalnie, można trzymać zwierzęta na łące, w upale, uwiązane do słupka, a potem się dziwić, że dają kilka litrów mleka. Aby zapewnić naszym krowom odpowiednie warunki do bytowania, w ciągu ostatnich 16 lat poczyniliśmy wiele inwestycji, a każda z nich była przeprowadzona właśnie z myślą o dobrostanie.
– Wydaje mi się, że inwestowanie i dobrostan zazębiają się ze sobą – zauważa pani Monika. – Inwestując w hodowlę, jednocześnie uczymy się tego, czym jest dobrostan i jak go można poprawiać. W pierwszej wybudowanej oborze mamy okna, ale kiedy postawiliśmy jałownik, zamontowaliśmy w nim kurtyny, aby poprawić wentylację. W oborze musieliśmy ten błąd poprawić, instalując wentylatory.
Państwo Cieślikowie nie zamierzają zaprzestawać tych starań. Planują wybudować zadaszenie zapewniające cień dla cieląt w budkach, a także skoncentrować się na wspomnianym wcześniej wypasie jałówek. Po wizycie w ich gospodarstwie jesteśmy pewni, że wszystkie zamierzenia uda się zrealizować bez przeszkód i w Pokaniewie odchowana zostanie jeszcze niejedna stutysięcznica!
PS Nasza redakcyjna wizyta była filmowana przez ekipę programu „Rolnicy. Podlasie” i zapewne za jakiś czas czytelnicy „Hodowli i Chowu Bydła” będą mogli zobaczyć nas przy pracy, do czego serdecznie zapraszamy, a państwu Cieślikom dziękujemy za bardzo miły dzień.