Dobrostan krów czy dobrobyt hodowców?

O dobrostanie zwierząt gospodarskich w ogóle, a bydła w szczególności, słyszy się ostatnimi czasy wiele. Opinie bywają skrajne, a wyrażający je ludzie często popadają w zacietrzewienie. Wielu hodowców, którzy o tym czytają, wyraża niepokój związany z wpływem wymagań dobrostanowych na ekonomikę chowu. O co zatem chodzi z tym dobrostanem i czy rzeczywiście mamy do wyboru albo dobrostan krów, albo dobrobyt ich właścicieli?

tekst: dr Krzysztof Słoniewski

Jeśli zajrzymy do słownika, to się okaże, że „dobrostan” znaczy dokładnie to, na co wygląda – „dobry stan”. Zarówno człowiek, jak i zwierzę są w dobrostanie, jeśli się dobrze czują, czyli mają dobre samopoczucie. Tu się pojawia pierwszy problem z dobrostanem zwierząt. Bo człowieka można po prostu zapytać, czy się dobrze czuje, a zwierzę nam na takie pytanie nie odpowie. W rezultacie każdy, kto chce w miarę sensownie mówić lub pisać o dobrostanie zwierząt, musi sobie zadać pytanie, jakie warunki powinny być spełnione, abyśmy my – ludzie – mogli przypuszczać, że zwierzę dobrze się czuje. Mniej lub bardziej sensownych odpowiedzi na tak postawione pytanie udzielano wiele. W tym artykule pozwolę sobie powołać się na tekst, który powstał w Zjednoczonym Królestwie. Tamtejszy rząd powołał Radę Dobrostanu Zwierząt Gospodarskich. Rada ta, po dojrzałym namyśle, sprecyzowała pięć podstawowych warunków, które muszą być spełnione, aby można było uznać, że dobrostan zwierzęcia jest zachowany. Nazywa się je „pięcioma wolnościami”. Mimo że od ich sformułowania minęły już blisko trzy dziesięciolecia, niemal każde opracowanie na temat dobrostanu zwierząt gospodarskich powołuje się na te zasady (patrz ramka).

Kłopoty z wolnościami

Jeśli spokojnie przyjrzymy się zawartości wspomnianej ramki, to przede wszystkim stwierdzimy, że w absolutnej większości są to „wolności od”. Ich twórcy nie określają, co zwierzęta „powinny móc robić”, tylko mówią, że opiekujący się nimi człowiek ma obowiązek stworzyć takie warunki, które uwolnią zwierzęta od bólu, strachu, głodu, pragnienia i chorób. Zwróćmy uwagę, że tak rozumiany dobrostan wcale nie jest sprzeczny z uzyskiwaniem wysokiej produkcyjności zwierząt. Przeciwnie – zapewnienie dobrostanu jest warunkiem uzyskiwania wysokiej produkcji! Trzymajmy się przykładu krów mlecznych, które są najbliższe czytelnikom HiChB. Każdy, kto chce uzyskać wysoką produkcję mleka, na pewno nie może swoich zwierząt głodzić ani ograniczać im dostępu do wody. Wysoką produkcję mogą przez długi czas dawać tylko zdrowe krowy. Większość hodowców lubi te zwierzęta i dlatego traktuje je łagodnie. Ból i stres wpływają negatywnie zarówno na wydajność krów, jak i na ich rozród. Zatem dobre traktowanie zwierząt ma też wymierny aspekt ekonomiczny.

Wolnością, która budzi najwięcej kontrowersji, jest wolność do wyrażania naturalnego zachowania. Pierwsze pytanie, jakie musimy sobie w tym przypadku zadać, dotyczy samej idei naturalnego zachowania w odniesieniu do zwierząt, które od tysięcy lat (a zatem od setek pokoleń) żyją nie w naturze, lecz w środowisku stworzonym im przez ludzi. Naturalnym zachowaniem bydła, obserwowanym i w naturze, i we współczesnych oborach, jest pielęgnowanie skóry przez czochranie się. Zapewnienie współczesnym krowom takiej możliwości wydaje się sensowne. Naturalnym zachowaniem bydła żyjącego na wolności jest też ucieczka przed drapieżnikami. Współczesne krowy mleczne nie mają okazji manifestować takiego zachowania, bo nikt o zdrowych zmysłach nie wystawia ich na kontakt z drapieżcami. A może powinien, żeby zapewnić im możliwość wyrażania tego naturalnego zachowania?

Drugie, również niełatwe pytanie, dotyczy związku między takim lub innym naturalnym zachowaniem zwierząt a ich dobrostanem. Większość „obrońców praw zwierząt” uważa za pewnik, że pobieranie trawy jest naturalnym zachowaniem krowy, a zatem możliwość korzystania z pastwiska ma wielkie znaczenie dla dobrostanu tych zwierząt. Ścisłe obserwacje krów, którym pozostawiono swobodny wybór między pozostawaniem w oborze (i pobieraniem tam paszy) a wychodzeniem na pastwisko, wykazały, że zwierzęta te nie żywią wcale bezwzględnego zapału do przebywania na pastwisku. Korzystają z niego, jeśli im zapewnia możliwość pobrania odpowiedniej ilości paszy, a warunki atmosferyczne są sprzyjające (nie jest ani za gorąco, ani za zimno i nie leje deszcz). Innymi słowy, krowy wydają się traktować pasienie się utylitarnie, jako sposób zdobywania pożywienia, a nie jako bezwzględną potrzebę. Nie jest zatem wcale pewne, że brak pastwiska sam w sobie powoduje jakieś negatywne przeżycia u tych zwierząt lub jest dla nich przyczyną stresu.

Trzecia kwestia, chyba najtrudniejsza, dotyczy sytuacji, w której wolność do wyrażania naturalnego zachowania wchodzi w konflikt z jedną lub więcej spośród pozostałych wolności. Weźmy najbardziej naturalne zachowania, związane z instynktem rozrodczym. Częścią naturalnego zachowania bydła są walki między buhajami o przywództwo, a w rezultacie o dostęp do samic. Nierzadko samce zadają sobie przy tym poważne obrażenia, a ponieważ muszą walczyć, natura premiuje buhaje agresywne. Pojawiające się regularnie informacje o poturbowaniu (a czasem zabiciu) człowieka przez buhaja wskazują jasno, że agresja jest naturalnym popędem u tych zwierząt. Czy z tego wynika, że powinniśmy stwarzać buhajom warunki do realizowania takich (zupełnie u nich naturalnych) agresywnych zachowań? A oto inny przykład sytuacji, w której naturalne zachowania rozrodcze wchodzą w konflikt z pozostałymi wolnościami. Buhaj kryje, zarówno w naturze, jak i w hodowli, wszystkie samice, które na to krycie pozwalają (wykazują tzw. odruch tolerancji). Krycie pozwala zatem naturalnie uzyskiwać cielęta. Gdzie tu problem? Buhaj kryje wiele samic, więc w rezultacie krycie naturalne jest też naturalnym sposobem przenoszenia wielu chorób. Mało kto już pamięta, że inseminację wprowadzono w stadach bydła mlecznego nie po to, aby przyśpieszyć postęp hodowlany, tylko po to, żeby wyeliminować niezwykle rozpowszechnione „choroby z krycia”. Oto mamy zatem (typowy dla realnego świata) konflikt dwóch wartości. Czy ważniejsze jest zapewnienie krowom naturalnego krycia buhajem, czy może ważniejsza jest ochrona zdrowia tych krów (i poczętych w ten sposób cieląt)?

Dlaczego miałbym się tym przejmować?

Niektóre postulaty mające (w zamiarze pomysłodawców) zapewnić dobrostan krów, cieląt lub jałówek bywają co najmniej dyskusyjne, a czasem zupełnie oderwane od rzeczywistości. W tej sytuacji naturalną reakcją części hodowców, którzy słyszą o dobrostanie zwierząt, bywa zniecierpliwienie. Co mi miastowi będą tłumaczyli, jak się mam zajmować bydłem, skoro wielu z nich nawet krowy z bliska nie widziało! I dlaczego niby miałbym się przejmować ich opiniami, skoro to są moje zwierzęta?

Krytyczne uwagi dotyczące praktyk stosowanych w chowie bydła oraz głosy domagające się poprawy dobrostanu warte są jednak bliższego zainteresowania hodowców. Powody są co najmniej dwa. Po pierwsze, jest to kwestia obrazu produkcji mleka w oczach konsumentów. Produkcja mleka ma ekonomiczny sens tylko wtedy, gdy dostatecznie wielu ludzi jest przekonanych, że warto pić mleko i spożywać produkty z niego wytworzone. Jeśli ludzie z miasta zostaną przekonani, że mleka pić nie należy, to go po prostu nie kupią. Głód im nie grozi. W gospodarce rynkowej zaraz pojawi się ktoś, kto zaoferuje im mleko sojowe, ser tofu i dziesiątki podobnych zamienników. Nie chodzi o to, że ludzie w ogóle przestaną spożywać mleko. Poważne perturbacje na rynku produktów mleczarskich, a w rezultacie spadek cen skupowanego mleka, mogą być wywołane już spadkiem spożycia o kilkanaście procent. Dlatego w dobrze rozumianym interesie hodowców bydła jest przekonanie konsumentów, że mleko pochodzi od „szczęśliwych krów”.

Druga kwestia to możliwość zaostrzenia regulacji prawnych, wskazujących dopuszczalne (i niedopuszczalne) metody i warunki produkcji. Prawo stanowią politycy. A ci są zainteresowani pozyskiwaniem głosów wyborców. Jeśli wprowadzając jakąś regulację, można zyskać głosy wielu wyborców, to się ją wprowadza. I tu się pojawia problem, bo hodowcy zwierząt stanowią małą i stale malejącą grupę wyborców. Trzeba zatem liczyć się z tym, że prawo regulujące produkcję zwierzęcą jest i będzie przede wszystkim odzwierciedleniem opinii ludzi, którzy z tą produkcją nie mają praktycznie w ogóle do czynienia. Co więcej, nie mają też często nawet elementarnej wiedzy o biologii krów i ich potrzebach! Dlatego hodowcy (a przede wszystkim ich organizacje) powinni pokazywać, że już obecnie dbają o dobrostan swoich zwierząt i że podejmują działania, żeby ten stan jeszcze polepszyć. Tam, gdzie trzeba, należy przekonywać zwykłych ludzi, że niektóre z proponowanych rozwiązań mających na celu poprawę dobrostanu w rzeczywistości mogą ten dobrostan tylko pogorszyć.

Dobrostan to nie diabeł rogaty

Dyskusje o dobrostanie zwierząt gospodarskich trwają i na pewno szybko się nie zakończą. Produkcja zwierzęca, w tym sektor produkcji mleka, jest obecnie obiektem krytyki w środkach masowego przekazu oraz w mediach społecznościowych. W wielu przypadkach krytyka ta przybiera postać międzynarodowych kampanii medialnych, skierowanych przeciw niektórym rodzajom produkcji (np. kampania „Białe kłamstwa”, koordynowana przez organizację Viva) lub niektórym praktykom stosowanym w produkcji zwierzęcej (np. kampania „Koniec epoki klatkowej”, koordynowana przez organizację Compassion in the World Farming).

Te kampanie nie pozostają bez wpływu na rzeczywistość. W czerwcu Parlament Europejski przyjął (miażdżącą większością głosów) rezolucję w sprawie europejskiej inicjatywy obywatelskiej „Skończmy z chowem klatkowym”. W praktyce wezwał Komisję Europejską do delegalizacji klatek dla zwierząt hodowlanych w UE do 2027 r. Podobne inicjatywy pojawiają się także na szczeblu poszczególnych państw. Dla przykładu, minister rolnictwa Danii zadeklarował wprowadzenie całkowitego zakazu utrzymywania krów na uwięzi od 2027 r. Rezolucja Parlamentu nie jest obowiązującym prawem. Jest praktycznie pewne, że w rezultacie negocjacji między Parlamentem Europejskim, Komisją Europejską i Radą Europy wprowadzane rozwiązania będą mniej radykalne i bardziej odsunięte w czasie. Ale kierunek zmian rysuje się jasno.


Pięć wolności

Warunki dobrostanu zwierząt gospodarskich

  • Wolność od głodu, pragnienia i niedożywienia poprzez zapewnienie dostępu do świeżej wody i pokarmu, który utrzyma zwierzęta w zdrowiu i sile.
  • Wolność od urazów psychicznych i bólu poprzez zapewnienie odpowiedniego schronienia i miejsca odpoczynku.
  • Wolność od bólu, ran i chorób dzięki zapobieganiu, szybkiej diagnozie i leczeniu.
  • Wolność do wyrażania naturalnego zachowania poprzez zapewnienie odpowiedniej przestrzeni, warunków i towarzystwa innych zwierząt tego samego gatunku.
  • Wolność od strachu i stresu poprzez zapewnienie opieki i traktowanie, które nie powoduje psychicznego cierpienia zwierząt.

Na poziomie Unii Europejskiej przegląd i ocena obowiązującego prawodawstwa w zakresie dobrostanu zwierząt są przewidziane na czarty kwartał 2023 r. Wynikiem tych działań będzie przypuszczalnie wprowadzenie kolejnych regulacji europejskich dotyczących dobrostanu zwierząt gospodarskich.

Nie chodzi mi tu o straszenie Europą. Nie tak dawno bardzo radykalne (i niezwykle szybkie) zmiany w dziedzinie dobrostanu zwierząt zaproponowano także w naszym kraju. Na szczęście zdecydowane protesty rolników powstrzymały tę nieprzemyślaną szarżę ułańską. Tym niemniej warto wskazać, że kwestie związane z dobrostanem zwierząt staną się wkrótce ważkim elementem w konkurencji między samymi wytwórcami mleka, zarówno na szczeblu krajowym, jak i międzynarodowym. Gospodarstwa lub kraje, które wcześniej spełnią podwyższone standardy dobrostanu, zyskają wyraźną przewagę nad konkurentami, którzy będą na spełnienie wspomnianych standardów potrzebowali więcej czasu i/lub większych nakładów finansowych. Wprowadzenie niektórych możliwych regulacji (np. obowiązku wypasania krów przez określoną część roku) mogłoby nawet trwale upośledzić gospodarstwa ulokowane w regionach, gdzie spełnienie takiego wymogu jest trudne lub zgoła niemożliwe.

Dobrostanu nie należy się bać, ale z pewnością trzeba się dobrze przygotować zarówno do dyskusji nad sensownością i tempem postulowanych zmian, jak i do wprowadzenia tych zmian w gospodarstwach, gdy będzie to konieczne.

Na kampanie medialne przeciwników produkcji zwierzęcej można i należy odpowiedzieć własnymi kampaniami. Niepełne, a czasem wręcz kłamliwe argumenty należy obalać przy pomocy własnych, prawdziwych. Obrazy zwierząt cierpiących powinny być zrównoważone obrazami ukazującymi troskę o zwierzęta i bliski związek hodowców z ich podopiecznymi.

Trzeba spokojnie rozważyć możliwość wprowadzenia do praktyki produkcyjnej zmian, które rzeczywiście poprawią dobrostan zwierząt. Bo poprawa dobrostanu to często także poprawa produkcyjności i ekonomiki chowu. Tam, gdzie wprowadzenie postulowanych zmian wymaga dużych nakładów finansowych, trzeba się domagać zapewnienia właściwej pomocy publicznej oraz odpowiednio długiego czasu na dostosowanie gospodarstw.

Co najważniejsze, trzeba nam wszystkim więcej wiedzy na temat dobrostanu zwierząt oraz wpływu warunków ich utrzymania i sposobu użytkowania na ten dobrostan. Wiedza umożliwia prostowanie fałszywych poglądów. Wiedza jest też warunkiem skutecznego poszukiwania właściwych rozwiązań. Dlatego warto czytać o dobrostanie i warto o nim rozmawiać. Nawet jeśli czasem w tej rozmowie trafimy na człowieka, który złą wolę łączy twórczo z brakiem wiedzy na temat, o którym mówi. Bo właściwa odpowiedź na tytułowe pytanie brzmi: trzeba starać się o dobrostan krów tak, żeby równocześnie zapewnić dobrobyt ich hodowcom. 

Nadchodzące wydarzenia