Funkcjonalna obora z dojarnią „bok w bok”
Dzięki inwestycjom hodowców bydła mlecznego w swoje warsztaty pracy polskie mleczarstwo przyjmuje nowoczesne oblicze. Prezentujemy przykład z woj. kujawsko-pomorskiego.
tekst i zdjęcia: RYSZARD LESIAKOWSKI; zdjęcia: ŁUKASZ SZABLEWSKI
Od września ubiegłego roku użytkujemy nowo wybudowaną oborę dla 184 krów mlecznych z halą udojową „bok w bok” (2 × 12) – relacjonuje Piotr Szablewski prowadzący wraz z żoną Anną 94-hektarowe gospodarstwo w Kruszynach-Rumunkach w powiecie brodnickim. Jak podkreśla, jest to typowe rodzinne gospodarstwo, zarządzane wspólnie z córką Aleksandrą oraz synem Marcinem i jego żoną Karoliną. Obecnie stado liczy 320 szt. bydła, w tym 144 krowy o średniej rocznej wydajności rzędu 11,4 tys. kg mleka.
– Wzniesiony w ubiegłym roku obiekt jest drugą wolnostanowiskową oborą w naszym gospodarstwie. Pierwsza powstała w 2005 r. i była dużą sensacją wśród okolicznych rolników. Mieściła 63 stanowiska płytko ścielone słomą, krowy były dojone w hali udojowej typu „rybia ość” (2 × 4). Osiem lat później oborę tę rozbudowaliśmy o trzy kojce grupowe na głębokiej ściółce dla krów zasuszonych i pięć boksów legowiskowych. Stado systematycznie powiększaliśmy. W 2020 r. utrzymywaliśmy 95 krów o średniej rocznej wydajności ok. 12 tys. kg mleka – opowiadają hodowcy. Jak informują, nadmierna obsada skutkowała wzrostem liczby komórek somatycznych. Ponadto legowiska były za małe nawet dla pierwiastek, w efekcie zwierzęta kładły się na korytarzach spacerowych. – W 2005 r. krowa miała średnio 650 kg masy ciała, w 2020 r. przeciętna mlecznica ważyła ok. 800 kg – wyjaśniają rozmówcy. Jak informują, ciasnota oraz za mała dojarnia mobilizowały do inwestycji w nową oborę.
– Ponadto zamierzamy nadal rozwijać produkcję mleka w naszym gospodarstwie. Z siostrą Aleksandrą ukończyliśmy studia zootechniczne, jesteśmy czwartym pokoleniem zajmującym się krowami mlecznymi – nadmienia Marcin Szablewski.
Konstrukcja słupowa
Nowa obora, przeznaczona tylko dla krów w okresie laktacji, posiada stalową konstrukcję. Słupy nośne, wspierające konstrukcję pokrycia dachowego, rozstawione są co 6 m, ich usytuowanie we wnętrzu nie zmniejsza walorów użytkowych budynku. Podpory ustawione są wzdłuż osi podłużnej podwójnych boksów legowiskowych oraz wzdłuż jednej z krawędzi stołu paszowego. Stół paszowy o szerokości 5,6 m nie jest umiejscowiony centralnie wzdłuż osi podłużnej budynku (schemat obory). W obiekcie mieszczą się dwa rzędy legowisk przyściennych i rząd legowisk podwójnych oraz dwa kojce grupowe głęboko ścielone słomą. Jeden jest przeznaczony dla świeżo wycielonych krów, drugi dla sztuk z zaburzeniami zdrowotnymi. Hala udojowa wraz ze zlewnią mleka i pomieszczeniami socjalnymi mieści się poza obrysem obory, w budynku dostawionym do ściany szczytowej.
– Staraliśmy się zapewnić krowom możliwie jak najlepsze warunki. Na etapie projektowania wspierał nas w tym brat Łukasz, który jako inżynier budowlany bardzo interesuje się budownictwem inwentarskim – mówi Marcin Szablewski. Przykładem troski o komfort krów jest m.in. szerokość korytarzy paszowych wynosząca 4 m, co umożliwia zwierzętom spokojne pobieranie paszy. Natomiast spacerowy korytarz między legowiskami ma szerokość 3,2 m. – Pewne stąpanie zapewnia krowom ryflowana powierzchnia betonu na posadzkach korytarzy – nadmienia hodowca. Jak informuje, krowy zasuszone i cielące się utrzymywane są w starej oborze, w grupowych kojcach ścielonych słomą.
Sprawna wentylacja
W budynku panuje bardzo dobry mikroklimat, nie wyczuwa się zapachu amoniaku, co jest przede wszystkim zasługą sprawnie działającej wentylacji grawitacyjnej. Szczelina wywiewna w kalenicy dachu o szerokości 3,5 m wyprowadza z wnętrza obory zużyte powietrze przez otwory o wysokości 30 cm, których światło można optymalizować za pomocą ręcznie sterowanych przepustnic. Dzięki temu intensywność wymiany powietrza w budynku można regulować zależnie od warunków atmosferycznych.
Świeże powietrze napływa do wnętrza przez otwory nawiewne w podłużnych ścianach budynku o wysokości 4 m, które do wysokości 2,2 m wykonano z betonowych elementów prefabrykowanych o grubości 20 cm z 6-centymetrową warstwą styropianu. Powyżej betonowej ściany jest niezabudowana przestrzeń o wysokości 1,8 m, którą można zasłaniać za pomocą kurtyn wykonanych z przezroczystych płyt poliwęglanowych. Kurtyny poruszają się po aluminiowych prowadnicach, mają napęd ręczny. – Kurtyny z płyt poliwęglanowych są trwalsze i lepiej chronią wnętrze budynku przed chłodem podczas wietrznych dni niż rolowane plandeki – uzasadnia wybór Piotr Szablewski.
Hodowcy zadbali także o zapewnienie zwierzętom komfortu podczas upałów. Pokrycie dachowe obory stanowi płyta warstwowa z 6-centymetrowym ociepleniem. – Izolacja termiczna pokrycia dachowego zapobiega nagrzewaniu się powietrza we wnętrzu budynku od rozgrzanej blachy – wyjaśniają hodowcy. Szablewscy zadbali także o minimalizowanie skutków stresu cieplnego podczas pobytu krów w poczekalni. Zainstalowali w niej system zraszaczy, który wraz z wentylatorami będzie schładzał krowy w upalne dni.
Program świetlny
Wnętrze budynku jest jasne. Dostęp naturalnego światła zapewniają nie tylko podłużne otwory w ścianach podłużnych, ale także świetlik zakrywający szczelinę kalenicową, wykonany z przezroczystych płyt poliwęglanowych. Aby wykorzystać w pełni możliwości genetyczne krów do produkcji mleka, hodowcy zdecydowali się na przedłużanie dnia świetlnego w okresie jesienno-zimowym dzięki zamontowaniu siedmiu lamp ledowych. Włączają i wyłączają się one automatycznie, zgodnie z zadanym programem świetlnym. – Światło nocne tworzy w oborze półmrok, dzięki temu krowy mogą pobierać paszę – mówią rozmówcy.
Wygodne legowiska
Krowy w nowej oborze mają do dyspozycji boksy legowiskowe o długości 2,5 m i szerokości 1,2 m. Legowiska przyścienne są dłuższe (2,7 m), co umożliwia zwierzętom wygodne kładzenie się i wstawanie. Czynności te ułatwiają także zamontowane przegrody międzylegowiskowe.
Hodowcy zadbali o komfort wypoczynku krów. Boksy legowiskowe wyłożone są materacami piankowymi o łącznej grubości 4 cm. – Warstwa elastyczna ma grubość 3,2 cm, a wierzchnia – 0,8 cm. Górna warstwa jest antypoślizgowa i łatwa w utrzymaniu czystości – mówi Marcin Szablewski. Jak informuje, powierzchnia materacy jest codziennie posypywana preparatem ze zmielonej skały wapiennej, co zapobiega powstawaniu odleżyn oraz zapewnia higienę.
W nowej oborze dla krów świeżo wycielonych oraz wymagających szczególnej troski przewidziano dwa oddzielne kojce z głęboką ściółką. – Aby ułatwić przeprowadzanie zabiegów zootechniczno-weterynaryjnych, zainstalowaliśmy w nich zatrzaskowe drabiny paszowe. W kojcu dla krów świeżo wycielonych krowy doimy za pomocą dojarki bańkowej – mówi Aleksandra Szablewska.
Technologia usuwania odchodów
Dobry mikroklimat w oborze to także po części efekt dobrze funkcjonującego systemu usuwania nieczystości. Z korytarzy spacerowych odchody spychane są, za pomocą łańcuchowych zgarniaków typu Delta, do kanału zrzutowego mieszczącego się wzdłuż szczytowej ściany budynku. Następnie spływają do studni zbiorczej (przepompowni) o pojemności 100 m³ z zamontowaną pompą, która pełni kilka funkcji. – Najważniejszą funkcją jest przepompowywanie gnojowicy ze studni zbiorczej do zewnętrznego zbiornika głównego o pojemności 2500 m³. Pompę można także wykorzystać do mieszania gnojowicy w przepompowni. Może być też użyta do płukania kanału zrzutowego lub do napełniania wozu asenizacyjnego – wyjaśnia Marcin Szablewski. Jak informuje, zgarniacze Delta czyszczące korytarze spacerowe uruchamiają się automatycznie co dwie godziny.
W poczekalni o powierzchni 90 m², mieszczącej ok. 50 krów, znajduje się posadzka ażurowa, pod którą jest zbiornik na gnojowicę o pojemności 250 m³, połączony ze zbiornikiem pośrednim za pomocą rury kanalizacyjnej o średnicy 20 cm, ułożonej ze spadkiem 1%. – Gdy zbiornik pod poczekalnią jest pełny, otwieramy zasuwę i gnojowica grawitacyjnie spływa do zbiornika pośredniego, skąd jest pompowana do głównego – wyjaśniają hodowcy, i uzupełniają: Ścieki z hali udojowej i pomieszczeń socjalnych mają oddzielną instalację kanalizacyjną.
Wygodny dój
W nowym obiekcie krowy dojone są w dojarni typu „bok w bok” (2 × 12) firmy DeLaval. Pytamy rozmówców o uzasadnienie tego wyboru.
– Codzienny dwukrotny dój krów w hali udojowej stwarza dogodne warunki, aby przyjrzeć się dokładnie każdej sztuce. Wtedy jest szansa na wykrycie zaburzeń zdrowotnych na wczesnym etapie ich rozwoju, co zwiększa skuteczność podejmowanych terapii. W porównaniu do doju automatycznego jest istotna zaleta. W dojarni „bok w bok” kanał udojowy jest znacznie krótszy niż w dojarniach typu „rybia ość”. W efekcie praca dojarza jest bardziej wydajna i mniej męcząca, ponieważ odległości między zwierzętami są krótsze – uzasadnia wybór Piotr Szablewski.
– Zaletą dojarni „bok w bok” jest to, że wszystkie krowy dojone są od tyłu, co jest bezpieczne dla dojarzy, zwłaszcza podczas doju pierwiastek, które często są bardzo niespokojne. Ponadto po zakończonym doju wszystkie krowy opuszczają stanowiska jednocześnie i trwa to krócej niż w dojarniach „rybia ość”. W naszej dojarni dój przebiega płynnie. Krowy mogą wchodzić na stanowiska udojowe tuż o opuszczeniu ramion przednich, kiedy jeszcze poprzednia grupa nie wyszła z dojarni – mówi Marcin Szablewski.
Dojarnia w nowej oborze wyposażona jest w system zarządzania stadem DelPro, ułatwiający m.in. wykrywanie rui. Rozmówcy zadowoleni są z aparatów udojowych Evanza, wskazują na niską masę, szybki przepływ mleka i dobre trzymanie się strzyków oraz dwukrotnie dłużą żywotność wkładek w porównaniu do dobrej jakości silikonowych gum strzykowych. – Wkładki wymienia się znacznie wygodniej niż gumy strzykowe – nadmienia junior Szablewski. Jak informuje, dojarnia posiada funkcję Comfort Start, która automatycznie włącza podciśnienie po uniesieniu aparatu udojowego przez dojarza. Po zakończonym doju aparaty są automatycznie zdejmowane ze strzyków.
– Teraz trzy osoby doją 133 krowy w ciągu niespełna półtorej godziny, a dziennie zajmuje to dwie godziny i czterdzieści minut. W starej oborze dwukrotny dój 90 krów trwał dziennie pięć godzin. To nie tylko duża oszczędność czasu, ale także znacznie większy komfort dla krów – relacjonują hodowcy z Kruszyn‑Rumunek. Podkreślają, że w nowej oborze poprawiła się jakość mleka, które obecnie zawiera w mililitrze ok. 200 tys. komórek somatycznych.
Na uwagę zasługuje w tej oborze ten sam poziom posadzek między poczekalnią a wejściem na stanowiska udojowe. – Próg w tym miejscu stresuje zwierzęta, a zwłaszcza pierwiastki – podkreśla hodowca.
Troska o jakość kiszonek
Wraz z oborą powstały w tym gospodarstwie dwa silosy przejazdowe, każdy o pojemności ok. 1,5 tys. m³. Jak podkreślają rozmówcy, wysoka jakość kiszonek warunkuje rentowność produkcji mleka.
– Aby optymalnie pokryć zapotrzebowanie krów mlecznych na składniki pokarmowe, wyróżniliśmy dwie grupy laktacyjne, tj. do 100 dni laktacji i powyżej 100 dni laktacji – mówi Marcin Szablewski. Jak informuje, mlecznice żywione są wyłącznie TMR-em, nie są dokarmiane w stacji paszowej. TMR dla pierwszej grupy pokrywa zapotrzebowanie na produkcję ok. 45 kg mleka, a dla drugiej grupy – 35 kg.
– Do większego pobierania TMR-u zachęca krowy robot OptiDuo firmy DeLaval, służący do podgarniania paszy na stole paszowym. Pasza jest nie tylko podgarniana, ale także odświeżana i wymieszana przez ślimak. Krowy, słysząc pracujące urządzenie, podchodzą do stołu paszowego i pobierają TMR – opowiada junior Szablewski. Informuje, że podczas pobytu krów w pierwszej grupie żywieniowej celem jest zacielenie możliwie jak największej ich liczby. Strategia ta jest realizowana dość skutecznie, na co wskazuje okres międzywycieleniowy wynoszący 397 dni, co przy uzyskiwanej średniorocznej wydajności mlecznej rzędu 11,4 tys. kg/krowy jest dobrym wynikiem. Nadmienić trzeba, że w tym stadzie nie są rutynowo stosowane procedury hormonalne sterujące rozrodem krów.
Stanowisko dla krowy za 23,4 tys. zł netto
Jak informują Szablewscy, nowy obiekt dla krów mlecznych kosztował łącznie ok. 4,3 mln zł netto. Koszt ten obejmuje: wzniesienie budynków (obory i dojarni) i ich wyposażenie, utwardzenie terenu o powierzchni ok. 1400 m², budowę głównego zbiornika na gnojowicę o pojemności 2500 m³ i dwóch silosów przejazdowych. Obora jest przeznaczona dla 184 krów dojnych, zatem koszt jednego stanowiska wynosi ok. 23,4 tys. zł netto (4,3/184).
– Koszt ten były większy o ok. 350 tys. zł, ponieważ utwardzenie terenu, silosy na kiszonki oraz duży zbiornik na gnojowicę wykonaliśmy metodą gospodarczą – nadmienia Marcin Szablewski.
– Teraz naszym celem jest możliwie jak najszybsze pełne zasiedlenie obory, aby w przyszłym roku osiągnąć produkcję ok. 2 mln kg mleka, a w tym będzie ok. 1,5 mln kg. Mamy dużo młodzieży z własnego chowu, ponieważ wszystkie jałówki i najlepsze krowy kryjemy nasieniem seksowanym. Nasieniem tym próbujemy inseminować jałówki dwukrotnie, po czym stosujemy nasienie konwencjonalne. W przypadku krów wszystkie powtórki wykonujemy z wykorzystaniem nasienia konwencjonalnego – relacjonują hodowcy. Informują, że w pracy hodowlanej dążą do poprawienia cech produkcyjnych, zwłaszcza składu mleka, oraz do wydłużenia okresu użytkowania krów. W stadzie jest ku temu potencjał. Wskazuje na to krowa, której dotychczasowa wydajność życiowa przekroczyła 120 tys. kg mleka i obecnie jest cielna. Gratulujemy długowiecznej krowy i życzymy, aby było ich w tym stadzie jak najwięcej.