O cudownym rozmnożeniu
– czyli federacyjni mesjasze
Pomimo że jeże wybudzają się ze snu zimowego, gdy temperatura na zewnątrz przekroczy na stałe 15 stopni ciepła, mnie pod koniec stycznia wyrwało ze snu ciepło pochodzące ze znanego fizyce zjawiska tarcia. Upał był straszny, więc wychyliwszy tylko nosek, zacząłem szukać źródła tego ciepła. Dosłownie po chwili znalazłem, i oczywiście były to tarcia w Federacji. No tak, ziewnąłem, rok wyborczy – ciekawe, co tym razem tzw. opozycja wymyśliła. Ostatnim razem, przed wyborami w 2019 roku, był to donos do prokuratury, że w Federacji pod przewodnictwem prezydenta działa zorganizowana grupa przestępcza. Co też wymyślą tym razem??? Szukałem, szukałem i znalazłem.
tekst: Jerzy Jeżyk
Tym razem okazało się, że problemem są kłopoty z dokładnym czytaniem. O co chodzi? – zapyta Szanowny Czytelnik. Spieszę z wyjaśnieniem. Wszyscy w swoim życiu czerpiemy inspiracje z literatury i filmu. W dzieciństwie chłopcy chcieli być strażakami, a dziewczynki księżniczkami. Potem młodzieńcy razem ze Stasiem Tarkowskim bronili malej Nel, a dziewczyny przeżywały rozterki razem z Anią z Zielonego Wzgórza. I tak później w życiu dorosłym powtarzamy ten schemat.
W opisywanej sytuacji inspiracją do działania były zapisy Księgi, którą znamy wszyscy, a konkretnie jej fragmenty opisujące cudowne rozmnożenia czy przeobrażenia. Zmiana wody w wino, nakarmienie tłumu wiernych pięcioma chlebami i dwoma rybami, siedem chlebów, które wystarczyły dla czterech tysięcy mężczyzn, nie licząc kobiet i dzieci – to pobudziło wyobraźnię Kolegów z Mazowieckiego Związku, którzy postanowili cudownie rozmnożyć… liczbę jego członków. W ciągu czasu, liczonego w dniach, a nawet godzinach, przybyło im prawie 5 tys. nowych osób. Ten sprytny zabieg miał niemal potroić liczbę delegatów z Mazowsza i być pierwszym krokiem do obalenia władz Federacji. Piszę obalenia, bo z demokratyczną zmianą nie ma to nic wspólnego, skoro ktoś dopuszcza fałszerstwo wyborcze.
Zachowanie to poirytowało lepiej oczytanych członków Zarządu Polskiej Federacji, którzy tłumaczyli, że przytoczone cuda zawsze dotyczą pokarmów, a nigdy ludzi. Jeżeli chodzi o ludzi, to owszem, wskrzeszenie, uleczenie z trądu i to, co niesie największą nadzieję – uzdrowienie opętanych, ale nie masowe rozmnożenie. Dotychczasowi piewcy transparentności i przejrzystości w działaniu nie przyjęli tych argumentów i jeszcze się oburzyli, gdy grzecznie zostali poproszeni o wskazanie deklaracji nowo przyjętych członków. Stanowczo odmówili, mając zapewne na myśli słowa „błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli”, ale zdaje się, znowu nie doczytali, że nie są mesjaszami. W końcu transparentność i przejrzystość jest wtedy, kiedy oni żądają dokumentów i danych, a nie wtedy, kiedy zostają o nie poproszeni. Znowu kłania się literatura (zły uczynek – jak ktoś Kalemu ukraść krowę, dobry – kiedy Kali ukradnie). Na dodatek niewierni Tomasze z Zarządu Federacji szybko przypomnieli, że trudno przez okres mijającej kadencji znaleźć chociażby jedną wypowiedź, jedno pismo, w którym Koledzy z Mazowsza poruszyliby jakikolwiek problem merytoryczny z zakresu hodowli bydła czy produkcji mleka. Oni brnęli jednak dalej i ustami najmłodszego przedstawiciela tłumaczyli, że mają pojemny Związek – nie trzeba być rolnikiem, hodowcą czy mieć krów, można być sympatykiem. Oni wciągają na listę członków Związku… – uwaga, tu cytat – „żony i sąsiadki”. Dodatkowo nowo przyjęty nie opłaca składki członkowskiej. Słuchałem i w duchu dziękowałem Opatrzności, że ten młody człowiek zapewne nie uważał na lekcjach historii, bo mógłby się dowiedzieć, że w Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego możliwe było pośmiertne wykluczenie lub przywrócenie do partii. O, to byłoby pole do popisu. Już widzę w dzień zaduszny, jak rachmistrze z Mazowieckiego Związku przechadzają się po alejkach i decydują, kogo łaskawie przyjąć, a kogo wykreślić ze Związku.
Tu skończę nieco ironiczny ton, bo sytuacja jest bardzo poważna i uderza w podwaliny funkcjonowania Federacji. Tym fundamentem nie są pieniądze, prawo do oceny, biegłość wynajętych mecenasów czy prowadzenia ksiąg hodowlanych. Fundamentem jest wzajemny szacunek, zaufanie, autentyczna troska o hodowlę i poczucie, że robi się rzeczy ważne dla innych. Jeżeli ktoś chce to zniszczyć, plecie głupoty, a raczej to, co mu ślina na język przyniesie, realizuje podstępny plan to skierować warto następujące przypomnienie: „Strzeżcie się fałszywych proroków, którzy przychodzą do was w owczej skórze, ale wewnątrz są drapieżnymi wilkami. Po ich owocach poznacie ich… Każde drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, zostaje wycięte i wrzucone w ogień”.