Między hodowcą a konsumentem
Już po raz trzeci w dniach 23–25 lutego w Bydgoskim Centrum Targowo-Wystawienniczym odbyły się Targi Ferma, impreza skierowana do hodowców bydła, świń i drobiu. Tegoroczna edycja zgromadziła blisko 150 wystawców z Polski i zagranicy i przyciągnęła ponad 12 tys. zwiedzających z całej Polski. Nie mogło na niej zabraknąć Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka, która dla odwiedzających targi przygotowała konferencję dotyczącą bieżącej sytuacji w hodowli krów mlecznych, a także relacji na linii hodowca–konsument.
Tekst i zdjęcia: Mateusz Uciński
Podczas tegorocznych targów dominowało przeświadczenie, że rodzimy sektor rolniczy jest w trudnym okresie i ważne jest utrzymanie produkcji polskiej żywności i rodzimych gospodarstw rolnych na poziomie zabezpieczającym nasz rynek wewnętrzny oraz coraz większy eksport. Wszyscy byli zgodni, że Polska musi rozwijać produkcję zwierzęcą, a rolnicy łączący produkcję roślinną z produkcją mleka czy mięsa zasługują na szczególne uznanie.
Nad tym, jak ma wyglądać przyszłość polskich hodowców bydła mlecznego, zastanawiali się także specjaliści z Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka, którzy przygotowali panel konferencyjno-dyskusyjny pt. „Branża mleczarska ludziom i środowisku”. Moderatorem był Martin Ziaja, znany hodowca, członek zarządu PFHBiPM i prezes Okręgowego Związku Hodowców Bydła w Opolu.
Prezes Ziaja rozpoczął konferencję wykładem, którego tematem było zagadnienie: czy zmiany zachodzące w gospodarstwach mlecznych są odpowiedzią na wymagania środowiska i konsumentów. W jego opinii rolnictwo jest poddawane ciągłym przemianom, procesom dostosowawczym, ulepszaniu, poprawianiu efektywności – a wszystko po to, by sprostać oczekiwaniom konsumentów w zakresie oferowanych produktów, a także wytwarzania żywności niezagrażającej środowisku. Jak powszechnie wiadomo, głównym celem rolnictwa jest wyżywienie ludzkości, jednak na przestrzeni lat zmieniła się drastycznie jego struktura, która ulega znacznemu uszczupleniu. Obecnie, dzięki uprzemysłowieniu oraz nowoczesnym technologiom, zaledwie parę procent społeczeństwa uprawia ziemię i hoduje zwierzęta. Taka sytuacja powoduje, że kilkadziesiąt procent społeczeństwa zatraciło bezpośredni kontakt ze źródłem żywności, jakim jest rolnictwo, stąd też coraz częściej mamy do czynienia z absolutnym brakiem zrozumienia działalności rolniczej i technologii wykorzystywanych w procesach produkcji, a zwłaszcza w hodowli zwierząt i produkcji mleka.
Z drugiej jednak strony paradoksalnie konsument oczekuje od rolników produktów wysokojakościowych i jednocześnie w niskiej cenie. A wszystko to przy nienaruszalności środowiska naturalnego, o którego degradację obwinia się właśnie hodowców bydła i producentów mleka, próbując udowadniać, że to metan pochodzący od ich przeżuwaczy w największym stopniu przyczynia się do ocieplenia klimatu. – W skrócie – podsumował Martin Ziaja – mamy produkować dobrą i tanią żywność i do tego nienaruszającą środowiska. Zdaniem prelegenta takie oczekiwanie wymusza na producentach podniesienie efektywności produkcji, co skutkuje ciągłym zwiększaniem jej skali oraz redukcją kosztów na każdym etapie procesu produkcji. To z kolei wymusza na rolnikach wykorzystywanie do maksimum zasobów ziemi i zwierząt, co ma też wpływ na coraz wyższą wydajność mleczną krów, która nie tylko zwiększa rentowność, ale także przyczynia się do redukcji emitowanego metanu na każdy wyprodukowany litr mleka. Mamy zatem do czynienia z pewnego rodzaju zamkniętym kręgiem. Do tego, mając na uwadze wymagania konsumentów odnośnie do wysokiej jakości, hodowcy muszą stale unowocześniać technologie w rolnictwie i przetwórstwie, co pociąga za sobą olbrzymie koszty.
Stawianie na jakość ma przy okazji negatywne skutki, mianowicie konsument jest bardzo wybiórczy, co przy niskich cenach żywności prowadzi do olbrzymiego jej marnotrawstwa. Pamiętać należy także o tym, że konsument jednocześnie stawia na dbałość o środowisko i dobrostan zwierząt w procesie wytwarzania żywności. Tym wszystkim wymaganiom nierzadko nie da się sprostać i produkować żywności jednocześnie taniej i neutralnej dla środowiska, a na dodatek bardzo wysokiej jakości. I to na masową skalę, tak by wyżywić 9 mld ludzi na coraz mniejszej powierzchni rolnej. Dlatego, zdaniem prezesa Ziai, potrzebujemy nowych rozwiązań, dialogu społecznego i nowego spojrzenia na problem wyżywienia ludzkości.
Do wspomnianych wymagań konsumenckich odniosła się także dr Agnieszka Nowosielska, dyrektor ds. hodowli PFHBiPM, która zauważyła, że odpowiedzią na nie może być, zyskujące coraz większą popularność, mleko A2. W swoim wykładzie podkreśliła, że mleko krowie i jego przetwory należą do kluczowych produktów polskiego przemysłu spożywczego i w większości krajów europejskich, również w Polsce, 45–70% wapnia w diecie pochodzi z mleka i jego przetworów. Zdaniem dietetyków i specjalistów ds. żywienia mleko – na każdym etapie życia człowieka – jest niezwykle cennym produktem, którego nie należy eliminować z codziennego jadłospisu. Jednak część osób wyklucza je z diety, m.in. z uwagi na dolegliwości trawienne po spożyciu. Dlatego trendem na rynku światowym jest rozwój linii produktów mlecznych lepiej przyswajalnych, przeznaczonych dla osób z nietolerancją mleka. Produktem takim jest właśnie mleko zawierające jedynie beta-kazeinę A2 (określane jako mleko A2, A2A2 lub A2 only). Można je nabyć w krajach Europy Zachodniej, Stanach Zjednoczonych czy Chinach. Funkcjonuje tam jako propozycja dla osób o specjalnych potrzebach, czyli tych, które nabiał lubią, ale rezygnują z niego z powodu nietolerancji pokarmowych.
Mleko A2 umożliwia utrzymanie właściwej podaży wapnia w diecie, ale bez kłopotów żołądkowych – cechuje je wyższa przyswajalność, wynikająca z genetyki. Pod względem genetycznym krowy mleczne można podzielić na te z genotypem A1A1, A2A2 oraz A1A2. Każda z nich daje mleko o identycznym smaku, zapachu oraz konsystencji, ale mleko zwierząt z grupy A2A2 ma zupełnie inne właściwości funkcjonalne. Kluczowa jest przyswajalność: obecna w mleku A2 beta-kazeina A2 jest lepiej przyswajalna niż beta-kazeina A1, choć obie różnią się zaledwie jednym z 209 aminokwasów w łańcuchu białek. Badania wykazują, że podczas rozkładu białka A1 w jelicie cienkim mogą powstawać peptydy – beta-kazomorfina-7 (BCM-7), które przenikają do krwi, powodując objawy podobne do nietolerancji laktozy. Z badań zrealizowanych w ramach projektu „A2A2 – nowa droga produktów mlecznych – zastosowanie selekcji genomowej w produkcji żywności o obniżonej alergenności – edycja 2023” wynika, że Polska ma znaczny potencjał do produkcji mleka A2. Okazało się, że ponad 51% badanych krów i jałówek posiada genotyp A2A2, u 41% stwierdzono genotyp A1A2, a genotyp A1A1 jedynie u 7,8% zbadanych zwierząt. Wyniki te stanowią ogromną szansę dla hodowców bydła i producentów mleka, ale również dla konsumentów. Pozwala to myśleć o rozwoju rodzimego rynku mleka A2A2, otwierając tym samym nowe perspektywy przed hodowcami bydła mlecznego w Polsce.
Produkty wytwarzane z mleka A2 pozwolą polskim przetwórcom dotrzeć do większej grupy konsumentów – głównie tych, którzy rezygnują z nabiału z powodu nietolerancji pokarmowych. Z badań przeprowadzonych przez niezależny dom badawczy SW Research wynika, że chociaż surowiec nie jest dostępny w sprzedaży na rodzimym rynku, to blisko 60% badanych zakupiłoby mleko lub produkty niepowodujące dolegliwości żołądkowych i trawiennych, gdyby były dostępne; co druga osoba (52%), która nie zmaga się z nietolerancją lub alergią na mleko, wybrałaby do spożycia takie mleko i wytworzone z niego produkty, gdyby miała taką możliwość; co trzecia osoba jest skłonna zapłacić za tego rodzaju produkty więcej. Jak podkreśliła dyrektor Nowosielska, wprowadzając na rynek mleko A2, wychodzimy naprzeciw tym konsumentom, którzy aktualnie pić mleka nie mogą, gdyż wywołuje ono u nich łagodne reakcje immunologiczne typu zapalnego. Trawienie tego mleka w przewodzie pokarmowym człowieka poprawia ogólny komfort trawienny, nie wywołując reakcji prozapalnych, które mogą mieć dalsze skutki fizjologiczne.
Czy genetyka może obniżyć emisję metanu? Odpowiedź na to pytanie przedstawił w swoim wystąpieniu dr hab. Marcin Pszczoła, zastępca dyrektora Centrum Genetycznego PFHBiPM. Na wstępie zwrócił uwagę, że hodowla jest jednym z głównych źródeł emisji metanu wytwarzanego przez człowieka, co – pomimo niewielkiego udziału w całościowym bilansie gazów – zwraca uwagę dużej części opinii społecznej. Z powodu coraz większych nacisków oraz pojawiających się lub planowanych regulacji związanych ze zmniejszeniem emisji z hodowli bydła poszukuje się sposobów jej ograniczania. W tym celu stosuje się odpowiednio zbilansowane dawki żywieniowe, dodatki paszowe mające na celu ograniczenie metanogenezy w żwaczu oraz preferuje się prowadzenie pracy hodowlanej mającej na celu ograniczenie emisji.
Głównym źródłem emisji metanu produkowanego przez krowy jest fermentacja żwaczowa, a ponad 90% wyprodukowanych gazów usuwanych jest z organizmu podczas odbijania. Dla pozyskania obserwacji konieczne jest zatem prowadzenie analizy składu powietrza wydychanego przez krowy. Jest na to wiele sposobów, należy jednak pamiętać, że nawet mniej dokładna metoda pomiarowa przy odpowiedniej liczbie powtórzonych pomiarów pozwala na uzyskanie wiarygodnych ocen, zwłaszcza jeśli dodatkowo stosuje się nowoczesne metody hodowlane, które wykorzystują technologię genomową. Wykorzystanie genomiki w doskonaleniu nowych cech ma kluczowe znaczenie, zwłaszcza w przypadku cech, dla których pozyskanie obserwacji jest kosztowne. W selekcji genomowej kluczowe jest zgromadzenie osobników, dla których pozyskano obserwacje fenotypowe (w tym przypadku są to krowy), i ich zgenotypowanie. Wiele krajów, takich jak Holandia, Nowa Zelandia, Dania, Szwecja, Finlandia, Wielka Brytania, Irlandia, Hiszpania czy Kanada, rozpoczęło już selekcję krów w kierunku obniżenia ich wpływu środowiskowego. W części przypadków zostały stworzone specjalne indeksy, składające się z cech związanych z wpływem środowiskowym. Do cech tych należą produkcja, długowieczność, zdrowie, płodność czy efektywność żywienia.
Doskonalenie tych cech powoduje ograniczenie emisji poprzez różne mechanizmy, np. zdrowsze krowy, które żyją dłużej w stadzie, przekładają się na mniejszą emisję w przeliczeniu na ilość mleka wyprodukowanego w ciągu życia zwierzęcia. Efektywność żywienia to odrębna cecha – wprost przekładająca się na opłacalność produkcji, a jednocześnie dość mocno związana z emisją metanu. Kanada i Hiszpania to dwa kraje, które obniżenie poziomu emisji metanu badają na drodze selekcji, bazując dodatkowo na bezpośrednich pomiarach produkcji gazów. Działania na szeroką skalę w tym zakresie prowadzą również Holendrzy. Bezpośrednia selekcja jest możliwa, ponieważ badania naukowe wykazały, że poziom emisji metanu mierzony w powietrzu wydychanym przez krowy jest odziedziczalny. Szacunki mówią o wartości znajdującej się w przedziale 10–25%. Badaczom udało się również zidentyfikować geny potencjalnie odpowiedzialne za podwyższony poziom emisji. Wyniki pokazują, że mniej emisyjne osobniki charakteryzują się lepszym wykorzystaniem paszy.
Podsumowując – praca hodowlana w kierunku ograniczania emisji gazów cieplarnianych jest możliwa i wydaje się nieunikniona ze względu na tendencje światowe, a bieżące działania hodowlane dążące do poprawy zdrowia krów, długowieczności czy poziomu produkcji już częściowo przyczyniają się do mniejszych emisji.
(Jeżeli zaciekawiło Państwa to zagadnienie, odsyłamy do opublikowanego w tym numerze artykułu dr. hab. Marcina Pszczoły pt. „Genetyką w metan”).
Ostatni wykład na konferencji poprowadził Paweł Maturski, ekspert ds. bydła z De Heus Polska, który zaprezentował kwestie niskoemisyjnego żywienia przeżuwaczy. Zwrócił uwagę, że do 2050 roku liczba ludności na świecie wzrośnie do 9,8 mld. Wyprodukowanie wystarczającej ilości bezpiecznej, zdrowej i niedrogiej żywności dla tej rosnącej populacji doprowadzi do 56-procentowego wzrostu światowego popytu na żywność i prawie 70-procentowego wzrostu na żywność pochodzenia zwierzęcego. W ciągu najbliższych 30 lat świat będzie musiał wyprodukować więcej żywności niż przez ostatnich 6000 lat. Ważne jest, aby tak dużą ilość żywności produkować w sposób zrównoważony i przy jak najmniejszym wpływie na środowisko. Oznacza to niską emisję metanu, niski ślad węglowy oraz wysoką wydajność azotu i fosforu. Zatem liczenie i obniżanie śladu węglowego nie jest chwilową modą, tylko realną potrzebą. Paradoksalnie może stanowić szansę dla atakowanej obecnie branży rolniczej, która może sięgnąć po niekonwencjonalne metody, by w dalszym ciągu zapewniać ludziom paliwa w postaci żywności, ale także wykorzystywać emisję do produkcji energii na własny użytek.
Konferencję zakończył panel dyskusyjny, w którym udział wzięli: Leszek Hądzlik, prezydent PFHBiPM; Friedemann Kraft, radca prawny ds. rolnictwa ambasady Niemiec, oraz Radosław Iwański, redaktor naczelny miesięcznika „Farmer”.
Prezydent Hądzlik w swojej wypowiedzi bardzo mocno zaakcentował, że nie ma odwrotu od liczenia się tylko ze zdaniem i oczekiwaniami konsumentów mleka i jego przetworów. Jednak należy w tym wszystkim uwzględnić także oczekiwania i możliwości samych hodowców i producentów mleka, ponieważ to, że dostarczają oni produkty doskonałej jakości, zapewniają zwierzętom najwyższy poziom dobrostanu, jest efektem wyłącznie ich ciężkiej pracy, a do tego poniesionych kosztów. Jednocześnie zapewnił, że Federacja zrobi wszystko, aby zagwarantować hodowcom jak najlepsze rozwiązania i narzędzia, które pomogą w osiągnięciu wszystkich zakładanych przez nich celów. Jako ogromną szansę dla całej branży Leszek Hądzlik wskazał produkcję mleka A2, mogącego totalnie zmienić podejście konsumentów do spożycia nabiału.
Radca Kraft opowiedział uczestnikom konferencji o sytuacji hodowców bydła mlecznego w Niemczech, która nie różni się znacznie od tej w Polsce. Podkreślił, że wielu konsumentów odwraca się od tradycyjnego nabiału, szukając jego alternatywnych zamienników, a ci, którzy pozostają przy mleku, bardzo dużą uwagę zwracają na dobrostan krów i na to, jak postępuje ze zwierzętami ich właściciel. Skutkuje to zaostrzeniem przepisów i wprowadzeniem nowych rozwiązań, takich jak znakowanie produktów odnoście do systemów utrzymywania zwierząt. Na przykład świeże mleko nie będzie już oferowane z obór uwięziowych, co – jak nietrudno się domyślić – dla rolników oznacza dodatkowe inwestycje, jeżeli chcą utrzymać się na rynku.
Redaktor Iwański zwrócił uwagę, że w związku ze zmianami, jakie niesie ze sobą obecna rzeczywistość rynkowa, wymogi Zielonego Ładu, a także oczekiwania konsumentów, hodowca czy rolnik są zmuszeni do angażowania się w coraz większe obszary działań, dotychczas im nieznane i od nich niewymagane, a do tego wymagające ciągłego inwestowania, aby sprostać wyzwaniom stawianym przez rynek i odbiorców produkowanego przez nich surowca. W tym wszystkim, co także zauważył redaktor, dodatkowo dochodzi potrzeba stałego edukowania konsumentów i uświadamiania im, jak wygląda rzeczywisty obraz hodowli bydła mlecznego, tak bardzo spaczony dziś przez środowiska pseudoekologiczne.
Konferencję zakończyły pytania od publiczności, na które odpowiadali zarówno uczestnicy debaty, jak i prelegenci.
Kończąc relację z tegorocznej Fermy, należy wspomnieć, że stoisko Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka odwiedził sekretarz stanu w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi Stefan Krajewski. Wspólnie z przedstawicielami Federacji poruszyli kluczowe tematy dla sektora branży mlecznej.