Gołębin stara ferma, nowa jakość!
Grupa Top Farms to jedna z najsolidniejszych marek na rolniczej mapie naszego kraju, wiodący producent wysokiej jakości żywności oraz surowców i produktów dla przetwórstwa rolno-spożywczego. Jest liderem w produkcji materiału siewnego zbóż, przoduje również w hodowli bydła mlecznego. Postanowiliśmy zobaczyć na własne oczy, jak wygląda ta „krowia” część działalności, w tym celu odwiedziliśmy farmę w Gołębinie należącą do Top Farms Wielkopolska. O pracy ze stadem rozmawialiśmy z panami Lucjanem Grzegorczykiem, dyrektorem działu produkcji zwierzęcej spółek zlokalizowanych w Grupie TF w Wielkopolsce, oraz z Przemysławem Bronieckim, jednym z trzech zootechników tego gospodarstwa.
tekst: Mateusz Uciński
Spółka Top Farms Wielkopolska, jak sama nazwa wskazuje, gospodaruje na gruntach rolnych zlokalizowanych na terenie województwa wielkopolskiego. Jej uprawy rozmieszczone są w gminach: Czempiń, Kościan, Kamieniec, Gostyń, Poniec, Piaski, Stęszew i Krzywiń. Firma koncentruje się na produkcji zbóż, rzepaku, buraków cukrowych i ziemniaków. Produkuje również znaczne ilości kwalifikowanego materiału siewnego, głównie zbóż, ale także roślin wysokobiałkowych oraz drobnonasiennych. Zaznaczyć trzeba, że Top Farms Wielkopolska jest także znaczącym w kraju producentem mleka. Posiada w Wielkopolsce stado liczące blisko 1,8 tys. sztuk krów mlecznych i 1,8 tys. sztuk młodzieży żeńskiej w czterech lokalizacjach. Dzięki czemu sprzedaje rocznie ok. 19 mln litrów najwyższej jakości mleka.
PGR po poważnym liftingu
– Ferma w Gołębinie powstała już w 1980 r. – opowiada pan Grzegorczyk – Najpierw było to Państwowe Gospodarstwo Rolne, potem zostało zmienione na Korporację Rolną Skarbu Państwa, a w 2001 r. właścicielem została Grupa Top Farms. Nastąpiły wtedy duże zmiany. Wcześniej krowy, a było ich 550 sztuk, utrzymywane były w systemie uwięziowym. Dzisiaj utrzymywanych jest ok. 700 zwierząt, z czego ponad 600 dojnych, i wszystkie bytują już w systemie wolnostanowiskowym. Pierwsze zmiany w budynkach nastąpiły w 2003 r., kiedy zmieniono system utrzymania, zmodernizowano budynki i wybudowano nową halę udojową typu „rybia ość”, 2 × 11 stanowisk. W 2011 r. stoły paszowe zostały wyprowadzone na zewnątrz budynków, przestrzeń nad nimi została zadaszona i wyburzono boczne ściany, aby zapewnić zwierzętom jak lepszą wentylację. Jeden z jałowników został zamieniony na miejsce dla krów zasuszonych. Oprócz tego zmieniono system ścielenia legowisk, ze słomy na wytwarzany w gospodarstwie separat, zdecydowanie wydajniejszy i tańszy w eksploatacji.
Bazę paszową stanowią uprawy kukurydzy i lucerny, uzupełniane wysłodkami. Średnia wydajność utrzymywanego stada plasuje się w okolicach 11 tys. kg mleka, co jest bardzo satysfakcjonujące. Świadczy to o tym, że mimo zabudowań starszego typu poziom dobrostanu w hodowli jest naprawdę wysoki.
Dobry rozród to podstawa
Nikomu nie trzeba tłumaczyć, że o powodzeniu hodowli, a także o jej rentowności, stanowi prawidłowo prowadzony rozród w stadzie. A w tej kwestii zarządzający fermą w Gołębinie mają się czym pochwalić, bo okres międzywycieleniowy ich krów wynosi ok. 380 dni, co przy średnim parametrze dla naszego kraju na poziomie 437 dni jest nie lada osiągnięciem. Przybliża to do sytuacji, kiedy od krowy można uzyskać jedno cielę w ciągu każdego roku. Z kolei wskaźnik Pregnancy Rate, wyznaczający procent krów cielnych pochodzących z każdego 21-dniowego cyklu rujowego następującego po okresie wyczekiwania, dla gołębińskiego stada wynosi 21–22, co również jest bardzo dobrym wynikiem. Kiedy dodamy, że w stadzie nie zaobserwowano większych problemów zdrowotnych, a liczba komórek somatycznych plasuje się w granicach 280 tys., jawi się nam obraz bardzo dobrze prowadzonej i wszechstronnie zadbanej hodowli, z której nadwyżki jałówek są odsprzedawane na zewnątrz, zwłaszcza że pierwsze dwa zabiegi inseminacyjne przeprowadzane są nasieniem seksowanym, co gwarantuje uzyskanie żeńskiego materiału hodowlanego.
W Gołębinie inseminacją zajmuje się pan Piotr Hirowski, który dobiera buhaje do kojarzeń, zwracając uwagę głównie na cechy szczególnie ważne dla tej hodowli, takie jak: dobre wykorzystanie paszy, odpowiedni pokrój, budowa wymienia, kondycja nóg (aby zminimalizować ryzyko kulawizny), a także ilość suchej masy w mleku. Duża uwagę zwraca się tu na poziom kappa- i beta-kazeiny, w planach jest również genomowanie stada.
Testy cielności PAG
– nieoceniona pomoc
Jak podkreślają zgodnie panowie Grzegorczyk i Broniecki, we wspomnianych sukcesach w rozrodzie niebagatelne znaczenie mają testy cielności z próbek mleka, za pomocą których oznaczane są glikoproteiny PAG.
– Testy cielności PAG bardzo nam pomagają w naszej pracy – podkreśla pan Przemysław Broniecki. – Pierwszego potwierdzenia ciąży dokonuje u nas lekarz weterynarii, a po trzech miesiącach od zacielenia stosujemy właśnie te testy, aby jeszcze potwierdzić, czy wszystko u danej sztuki jest w porządku. Jeżeli uzyskujemy wynik negatywny, to możemy jeszcze podjąć decyzję, co dalej robimy z tą sztuką. Zaznaczyć trzeba, że od kiedy stosujemy tzw. PAG-i, takich niecielnych krów przed zasuszeniem jest zdecydowanie mniej.
– Testy PAG stosowane są także na wszystkich innych fermach będących własnością Grupy Top Farms w Wielkopolsce – informuje dyrektor Grzegorczyk. – U nas, jak wspomniano wcześniej, badanie cielności tą metodą odbywa się jednokrotnie, w okolicy 90. dnia po inseminacji, ale w sąsiednim gospodarstwie w Mchach pod Śremem kolega Błażej, zootechnik, przeprowadza testy już w okolicy 30. dnia, aby potwierdzić zacielenie. Jeżeli wynik jest niejednoznaczny, wtedy upewnia się u lekarza weterynarii, ale przy pozytywnym opiera się całkowicie na PAG-ach. Testy te stanowią bardzo duże ułatwienie dla obsługi i kadry zootechnicznej, gdyż takich potwierdzonych sztuk nie trzeba łapać przy okazji wizyty weterynarza i dodatkowo stresować. Do tego dochodzi też kwestia kosztów. W dużych hodowlach, podobnych do naszej, cena konsultacji weterynaryjnej i wykonania testu cielności z mleka jest bardzo zbliżona.
– W korzystaniu z testów PAG bardzo ważna jest dokładność – podkreśla pan Broniecki. – Czyli to, jak próbkę pobierze zootechnik oceny podczas próbnego doju, tak jak u nas. Czy niczego nie pomyli, czy jest skrupulatny i dokładny. My trafiliśmy na odpowiedniego człowieka i nie możemy narzekać, ale gdzie indziej może zdarzyć się sytuacja, że w rezultacie jakiejś pomyłki analizy mogą być zafałszowane. Zdajemy sobie sprawę, że są sytuacje, kiedy wynik badania należy powtórzyć, ale z tego, co wiem, to najczęściej zdarza się wtedy, gdy badanie zostało przeprowadzone u krowy tuż po poronieniu. Co zresztą potwierdza powtórzenie badania, które na ogół wskazuje niecielność.
– Nie ukrywajmy, dzięki testom cielności z mleka i szybkiemu wykryciu sztuk niezacielonych, a następnie ponownemu ich zainseminowaniu można bardzo podreperować rozród w stadzie – konstatuje pan Grzegorczyk. – Ten 90. dzień, przy którym sprawdzamy nimi nasze zwierzęta, to tak naprawdę granica opłacalności ekonomicznej, żeby dokonać weryfikacji ciąży i ewentualnego ponownego pokrycia.
Na farmie w Gołębinie bardzo dobrze sprawdza się także system wykrywania rui u krów oparty na pedometrii, którego sprawdzalność oscyluje w granicach 80–90%. Przy stadzie 700 krów to bardzo dobry wynik, zważywszy że w gospodarstwie zatrudnionych jest ok. 20 pracowników, których ogromne zaangażowanie, co zgodnie podkreślają nasi rozmówcy, jest kluczowe dla osiąganych przez gospodarstwo sukcesów.
Spółka Top Farms Wielkopolska nie zamierza spocząć na laurach. W gołębińskim gospodarstwie nie planuje się na razie żadnych większych inwestycji, ale jeszcze w tym roku na jednej z firmowych farm w Szczodrzykowie przewiduje się uruchomienie w najbliższych dwóch latach 9 robotów udojowych, co niewątpliwie poprawi i tak bardzo dobrą kondycję całego rolniczego przedsiębiorstwa.