Nowoczesna ferma dla 300 krów w Gorzupi
Polscy hodowcy bydła mlecznego coraz odważniej sięgają po najnowocześniejsze technologie utrzymania krów i systematycznie zwiększają liczebność swoich stad – prezentujemy przykład z Wielkopolski w powiecie krotoszyńskim.
tekst i zdjęcia: RYSZARD LESIAKOWSKI
Od maja br. użytkujemy nowy obiekt przeznaczony dla 300 krów. Obecnie utrzymujemy w nim 250 krów o średniej rocznej wydajności rzędu 10 tys. kg mleka – relacjonuje Jacek Kalak, prowadzący wraz z żoną Magdaleną niespełna 200-hektarowe gospodarstwo w Gorzupi. Jak informuje, budowa nowej obory pociągnęła za sobą przebudowę gospodarstwa, powstało także kilka inwestycji towarzyszących, w tym m.in. magazyny, waga samochodowa, utwardzono drogi dojazdowe i place manewrowe o łącznej powierzchni ok. 1 ha. Trzeba przyznać, że tempo rozwoju tego gospodarstwa jest zadziwiające zarówno pod względem skali produkcji, jak i zastosowanych technologii utrzymania bydła mlecznego. – Gospodarstwo przejąłem od rodziców w 2002 roku, w tym czasie użytkowaliśmy 17 ha, a stado liczyło 25 krów o średniej rocznej wydajności ok. 9 tys. kg mleka, które były utrzymywane w oborze wolnostanowiskowej na głębokiej ściółce. Obora ta powstała w 1996 roku z przebudowy stodoły. Krowy były dojone w hali udojowej typu „tandem” wyposażonej w cztery stanowiska udojowe. Decyzję o bezuwięziowym chowie krów mlecznych podjął tato; była to pierwsza w Polsce obora wolnostanowiskowa u rolnika indywidualnego – opowiada Jacek Kalak. Jak informuje, rok po przejęciu gospodarstwa, tj. w 2003 roku, wzniósł wolnostanowiskową oborę na głębokiej ściółce dla 65 krów, które były dojone we wspomnianej czterostanowiskowej dojarni typu „tandem”. W tym czasie hala udojowa została zmodernizowana. Zastosowano stanowiska udojowe MP-400 firmy DeLaval, wyposażone m.in. w miernik udojonego mleka i ściągacz kubków udojowych. – W 2006 roku dojarnię rozbudowałem do ośmiu stanowisk udojowych. W tym samym roku wybudowałem bukaciarnię dla 50 opasów – nadmienia rozmówca.
– Kolejną istotną inwestycją był zakup w 2012 roku całego stada krów, liczącego 100 mlecznic, które umieściliśmy w bukaciarni i przyległych zabudowaniach. Stado liczyło wtedy ok. 180 krów, które doiliśmy w ośmiostanowiskowej dojarni typu „tandem”. Produkcja mleka w tych warunkach była dość uciążliwa, ponieważ zwierzęta utrzymywaliśmy w kilku budynkach, a wydajność dojarni była nieadekwatna do wielkości stada. Dlatego już w 2012 roku zrodził się pomysł budowy nowej obory i w 2013 roku zaczęliśmy kompletować dokumenty potrzebne do wzniesienia nowego obiektu – relacjonuje małżeństwo z Gorzupi. Jak informują, pozwolenie na budowę uzyskali po siedmiu latach starań, a kiedy mogli przystąpić do realizacji inwestycji, wybuchła pandemia koronawirusa. Ostatecznie budowa ruszyła w marcu 2021 roku i trwała około jednego roku.
Komfort dla krów i wydajna praca
– W nowej oborze zależało nam na zapewnieniu zwierzętom możliwie jak najlepszego dobrostanu oraz stworzeniu warunków do wydajnej pracy przy obsłudze krów. Chcieliśmy uniknąć mankamentów występujących w dotychczas użytkowanych oborach oraz interesowały nas rozwiązania energooszczędne i oferujące duży stopień automatyzacji prac. W tym celu zwiedziliśmy wiele obór w kraju i Europie oraz rozmawialiśmy z ich użytkownikami – relacjonują hodowcy z Gorzupi. Trzeba przyznać, że wzniesiony obiekt jest jedną z najnowocześniejszych w Polsce ferm dla krów mlecznych. Składają się na nią dwa budynki, połączone tzw. łącznikiem komunikacyjnym. Jeden budynek stanowi obora dla krów w okresie laktacji, a w drugim mieszczą się: dojarnia karuzelowa, poczekalnia, kojec zabiegowy oraz kojce porodowe i dla krów zasuszonych (patrz schemat). Istotnymi elementami fermy są także: zewnętrzny zbiornik na mleko, naziemny zbiornik do przechowywania gnojowicy oraz linia do jej separacji (do oddzielania części stałych od płynnych).
Obora dla krów dojnych
Budynek dla krów dojnych oferuje zwierzętom dużo przestrzeni. Posiada stalową konstrukcję nośną. Słupy nośne rozstawiane są co 4,8 m, ich lokalizacja nie zmniejsza walorów użytkowych budynku. Pokrycie dachowe wykonano z falistych płyt włóknisto-cementowych (tzw. eurofala). Podłużne ściany zewnętrzne są otwarte – do wysokości 0,60 m wykonano je z betonu, a nad nimi znajduje się niezabudowana przestrzeń o wysokości 3,7 m, która jest zasłaniania kurtynami w wietrzne dni. Kurtynami steruje automatycznie stacja pogodowa. Świeże powietrze napływa do wnętrza obory nie tylko przez otwory w ścianach podłużnych, ale także przez niezabudowane ściany szczytowe. – W ścianach szczytowych, nad bramami wjazdowymi, zamontowana jest jedynie sitka, chroniąca przed ptakami – wyjaśnia hodowca. W oborze funkcjonuje grawitacyjna wentylacja kalenicowa. Konstrukcja szczeliny kalenicowej jest nietypowa. Otwór wywiewny o szerokości 1,2 m wykonano wzdłuż kalenicy z jednej strony połaci dachowej. Powstałą szczelinę wywiewną zakrywa przedłużona poza kalenicę druga połać dachu, co w znacznym stopniu chroni przed dostawaniem się opadów atmosferycznych do wnętrza budynku. Dostęp naturalnego światła do obory umożliwiają świetlik o szerokości 2 m, wykonany wzdłuż połaci dachowej, oraz wspomniane otwarte ściany zewnętrzne.
Duża kubatura budynku o wymiarach 65,3 m na 36 m i wysokości w kalenicy 12 m wraz ze sprawną wentylacją kalenicową zapewniają dobry mikroklimat. – W okresie upałów przed przegrzaniem chroni krowy dziesięć poziomych mieszaczy powietrza o rozpiętości skrzydeł 6 m oraz system schładzania krów, zamontowany wzdłuż stołu paszowego. System ten składa się z instalacji wodnej, zraszającej sierść krów tzw. grubą kroplą przez 30 sekund. Po czym na 5 minut włączają się pionowe wentylatory, zamontowane nad krowami pobierającymi TMR ze stołu paszowego. System uruchamia się automatycznie przy temperaturze 26°C, natomiast mieszacze powietrza załączają się, gdy temperatura osiągnie wartość 15°C. Parametry te można dowolnie programować – relacjonuje Jacek Kalak. Jak informuje, krowy schładzane są także w poczekalni, a w dojarni i porodówce zamontowane są również mieszacze powietrza.
We wnętrzu obory, wzdłuż podłużnej osi budynku, przebiega przejazdowy stół paszowy o szerokości 5,5 m, na którym paszę podgarnia robot DeLaval OptiDuo. Z każdej strony stołu paszowego znajduje się podwójny rząd legowisk o długości 5 m oraz jeden rząd legowisk przyściennych o długości 2,7 m. Wszystkie legowiska mają szerokość 1,25 m. Krowy wypoczywają w głębokich boksach legowiskowych wypełnionych separatem, który stanowią części stałe gnojowicy. – Głębokie boksy legowiskowe ze ściółką oferują krowom najlepszy komfort wypoczynku. Jednak ściółka ze słomy jest coraz trudniej dostępna i jej cena systematycznie rośnie. W moim przekonaniu zastosowanie separatu z gnojowicy jako ściółki jest dobrym kompromisem – uzasadnia swój wybór hodowca. Przekonuje, że wygodne legowiska dla krów w znacznym stopniu wpływają na zdrowotność racic.
Drabinę paszową stanowi rura karkowa, przymocowana do poziomych wsporników. Na wysokości tzw. łącznika stół paszowy jest wyposażony w tzw. most zwodzony, usprawniający przemieszczanie się krów do hali udojowej znajdującej się w innym budynku. Uniesione na czas doju skrzydła mostu wyznaczają drogę przejścia zwierząt w poprzek stołu paszowego i wtedy staje się on nieprzejezdny. Po wydojeniu krów i powrocie zwierząt do części legowiskowej skrzydła mostu zwodzonego są opuszczone i tym samym funkcjonalność stołu paszowego zostaje przywrócona.
Wśród krów w okresie laktacji hodowcy z Gorzupi wyodrębnili cztery niżej wymienione grupy żywieniowe:
- krowy świeżo wycielone – do 30. dnia laktacji,
- grupę 1. – krowy produkujące pow. 40 kg mleka/dzień,
- grupę 2. – krowy o wydajności dziennej 35–40 kg mleka,
- grupę 3. – sztuki produkujące dziennie mniej niż 35 kg mleka.
Każda grupa technologiczna ma w oborze przydzielony sektor, wyposażony w dwa poidła wannowe i, zależnie od liczebności grupy, w jedno lub dwa mechaniczne czochradła (w oborze jest w sumie sześć takich urządzeń). W okresie jesienno-zimowym produkcja mleka jest stymulowana dzięki wydłużeniu dnia świetlnego za pomocą rozwieszonych energooszczędnych lamp ledowych, sterowanych automatycznie za pomocą programu świetlnego.
Gospodarka odchodami
Czyszczenie korytarzy spacerowych w oborze, na których wykonano pełną posadzkę betonową o ryflowanej powierzchni, przeznaczonych dla krów dojnych przebiega automatycznie. – Co dwie godziny uruchamiają się zgarniaki łańcuchowe typu Delta. Nieczystości zgarniane są do środka obory, do poprzecznego kanału zrzutowego o szerokości 5,2 m i głębokości 1,5 m. W kanale zamontowane jest mieszadło, które automatycznie załącza się dwa razy na dobę na ok. 20 minut. Zemulgowana gnojowica może być pompowana do separatora lub do naziemnego zbiornika na gnojowicę o pojemności 3,5 tys. m³. Jak informuje hodowca, zastosowany system gospodarki gnojowicą jest bezobsługowy, działa w pełni automatycznie. Ręcznie należy uruchomić separator, co ma miejsce raz lub dwa razy w tygodniu. – Nie zdecydowałem się na system przepłukiwania kanałów na gnojowicę, ponieważ jest on dość skomplikowany i wymaga dużo uwagi podczas obsługi. Na naszej fermie, poza włączeniem separatora, nie musimy obsługiwać systemu gospodarki gnojowicą – mówi Jacek Kalak. Jak wyjaśnia, na podobnej zasadzie funkcjonuje zagospodarowanie gnojowicy w drugim budynku, mieszczącym m.in. poczekalnię i kojec zabiegowy, gdzie pod posadzką ażurową nieczystości są zbierane w kanałach. Tworzą one drugi obieg gnojowicy, niezależny od funkcjonującego w oborze dla krów dojnych. – Jedyną różnicą jest to, że gnojowica z poczekalni i kojca zabiegowego jest bezpośrednio przepompowywana do zbiornika zewnętrznego. Na fermie funkcjonują dwa niezależne obiegi gnojowicy, każdy jest wyposażony w mieszadło i pompę. Łączy je wspólny naziemny zbiornik na gnojowicę – wyjaśnia hodowca. Informuje, że obornik z kojców porodowych i dla krów zasuszonych jest usuwany co dwa tygodnie na zadaszoną płytę obornikową.
Krowy na karuzeli
Krowy, zanim trafią do hali udojowej, muszą przejść przez tzw. łącznik, skąd wchodzą do poczekalni. Tutaj podczas upałów funkcjonuje wspomniany system schładzania krów, składający się z instalacji wodnej i pionowych wentylatorów. Wchodzenie zwierząt z poczekalni na stanowiska udojowe usprawnia poganiacz, wyposażony w elastyczną taśmę, tzw. płetwę, która po zakończonym doju w drodze powrotnej czyści ażurową posadzę.
Krowy w nowej oborze dojone są w zewnętrznej dojarni karuzelowej firmy DeLaval w wersji modelowej E-300. Na obrotowej platformie mieści się 40 stanowisk udojowych. Dój jest w znacznym stopniu zautomatyzowany. Praca dojarza sprowadza się do wykonania dezynfekcji przedudojowej, oczyszczenia strzyków oraz nałożenia na nie kubków udojowych. Podciśnienie włącza się automatycznie, wystarczy uniesienie aparatu udojowego. Stanowiskowy system doju M200 nadzoruje dój i zapobiega pustodojowi. Po nałożeniu kubków udojowych na strzyki czujniki rozpoznają, czy krowa „przypuściła” mleko. Jeśli nie, to automatycznie obniża się podciśnienie. Po zakończonym doju aparaty udojowe są automatycznie zdejmowane i następnie płukane oraz dezynfekowane. Zapobiega to rozprzestrzenianiu się patogenów między krowami. Przed zejściem krów z karuzeli robot TRS automatycznie wykonuje poudojowy dipping strzyków. – Ponadto system monitoruje zdrowotność wymion za pomocą czujników mierzących przewodność elektryczną mleka. Wykrywana jest także krew w mleku, co jest sygnalizowane wizualnie i dźwiękowo – mówi hodowca. Informuje, że dane z doju wysyłane są do komputera bezprzewodowo, za pomocą fal radiowych (bluetooth). Analizuje je i przetwarza program do zarządzania stadem DeLaval DelPro, hodowca otrzymuje gotowe raporty z alarmami o zagrożeniach i nieprawidłowościach. Jak informują rozmówcy, obecnie dojenie 210 krów zajmuje dwóm osobom ok. 1,5 godziny, co przy dwukrotnym doju trwa dziennie ok. 3 godzin. – W starej dojarni typu „tandem” (2 × 4) 190 krów doiliśmy w ciągu ok. 5,5 godziny, a dziennie zajmowało to ok. 11 godzin – wspominają rozmówcy. Jak informują, obecnie przeciętna zawartość komórek somatycznych w mililitrze udojonego surowca oscyluje wokół 250 tys.
Wydojone krowy przechodzą przez wagę, co umożliwia monitorowanie ich kondycji. System DelPro wykrywa sztuki nadmiernie tracące masę ciała i zatuczające się. Zwierzęta mogą być także skierowane do przepędu, wyposażonego w dwie automatyczne wanny do kąpieli racic, ustawione jedna za drugą. Ich napełnianie, spłukiwanie i dozowanie środka dezynfekującego przebiega bez udziału człowieka.
– W zarządzaniu stadem bardzo pomocne są bramki selekcyjne. W naszej oborze funkcjonują dwa takie urządzenia. Jedno służy do wydzielania ze stada określonych sztuk do kojca zabiegowego, np. w celu badania cielności. Druga bramka selekcyjna kieruje wydojone krowy do poszczególnych sektorów obory, przypisanych dla grup technologicznych, których mamy cztery. Segregacja krów przebiega w stu procentach automatycznie. Wcześniej należy zaprogramować bramki selekcyjne, czyli wpisać do programu numery krów, które mają być skierowane do kojca zabiegowego, czy też które zwierzęta mają zmienić grupę technologiczną – mówi Magdalena Kalak. Jak informuje, do kojca zabiegowego mogą być skierowane mlecznice jednocześnie ze wszystkich grup technologicznych i wracając do obory, zostaną skierowane do właściwych sektorów. – Skuteczność tej segregacji wynosi ok. 95%. Jeżeli z jakiegoś powodu krowa zostanie skierowana do niewłaściwej grupy technologicznej, to po kolejnym doju zwierzę będzie skierowane do właściwego sektora – nadmienia hodowca.
Trzeba przyznać, że hodowcy dużą wagę pr zywiązują do sprawnego zarządzania stadem. Monitorowanie właściwej kondycji krów, oprócz ich ważenia po każdym doju, wspiera także kamera DeLaval BCS, zamontowana nad bramką selekcyjną segregującą krowy do poszczególnych grup technologicznych. Trójwymiarowy obraz umożliwia precyzyjną ocenę kondycji krów w pięciopunktowej skali BCS i służy bieżącemu monitorowaniu poprawności żywienia. W opinii hodowców z Gorzupi jest to bardzo dobre narzędzie do zarządzania przemieszczeniami krów między grupami technologicznymi, aby utrzymać je we właściwej kondycji.
Wstępne schładzanie mleka i oszczędzanie wody
Rozmówcy, podejmując decyzje inwestycyjne, kierowali się także aspektami ochrony środowiska naturalnego. W nowej oborze funkcjonuje wydajny i energooszczędny system wstępnego schładzania mleka i podgrzewania wody w poidłach dla krów. Udojone mleko, zanim trafi do zewnętrznej chłodni wieżowej firmy DeLaval o pojemności 25 tys. l, przepływa najpierw przez płytowy wymiennik ciepła, w którym płynie także zimna woda wodociągowa. – W wymienniku woda ogrzewa się do temperatury ok. 15°C i jest gromadzona w zbiorniku o pojemności 5 tys. l, a następnie dociera do poideł w oborze. Jednocześnie mleko z temperatury ok. 38°C schładza się do temperatury ok. 15°C i wpływa do schładzalnika wieżowego, w którym uzyskuje temperaturę ok. 4°C – opowiada Jacek Kalak. Jak informuje, w dojarni funkcjonuje także system oszczędzania wody zużywanej do mycia urządzeń udojowych. W trakcie mycia instalacji udojowej woda z pierwszego płukania jest kierowana do szamba, a z dwóch kolejnych płukań – magazynowana w zbiorniku o pojemności 1 tys. l. Służy ona do mycia urządzeń udojowych od zewnątrz oraz spłukiwania posadzki dojarni. – Dzięki powtórnemu wykorzystaniu wody z drugiego i trzeciego płukania urządzeń udojowych oszczędzamy dziennie ok. 1,5 tys. l – mówi rozmówca.
Nowoczesność kosztuje
Pytamy rozmówców o koszt nowoczesnej fermy dla 300 krów o dużym stopniu automatyzacji prac. – Cała inwestycja pochłonęła ok. 12 mln zł. Na ten koszt złożyły się wydatki na: wzniesienie budynków, ich wyposażenie, wieżowy schładzalnik mleka, naziemny zbiornik na gnojowicę, linię do separacji gnojowicy, wagę samochodową, zadaszoną płytę obornikową o powierzchni 675 m², utwardzenie terenu na powierzchni ok. 1 ha. Szukając oszczędności, z niektórych wydatków można byłoby zrezygnować, przykładowo: utwardzenie terenu pochłonęło ok. 2 mln zł. Wtedy koszt jednego stanowiska dla krowy wyniósłby nie 40 tys. zł (12 mln zł/300) a ok. 33 tys. zł (10mln zł/300) – odpowiada hodowca. Jak przekonuje, dojarnia z powodzeniem obsłuży 600 krów, co wymagałoby budowy bliźniaczej obory na 300 krów. Wtedy koszt inwestycji w przeliczeniu na krowę byłby niższy, ponieważ nakłady na dojarnię rozłożą się nie na 300, lecz na 600 mlecznic. – Właśnie możliwość podwojenia skali produkcji mleka bez dodatkowych wydatków na system udojowy zaważyła na tym, że nie zdecydowaliśmy się na zakup robotów udojowych. Ich koszt dla stada liczącego ok. 300 krów jest zbliżony do wydatków na naszą dojarnię karuzelową – mówią hodowcy z Gorzupi. Jak podkreślają, obecnie koncentrują się na maksymalnym wykorzystaniu potencjału nowo wybudowanej obory do efektywnej produkcji mleka. Rezerw upatrują we wzroście wydajności mlecznej i poprawie zdrowotności oraz wydłużeniu czasu użytkowania krów.