Śmierć polskiej wołowiny?
Wart miliardy złotych polski rynek wołowiny wpakował się w nie lada kłopoty. Jedna ubojnia, kilku handlarzy i producentów, handlując „leżakami” i ubijając je, prawie go uśmiercili. Odzyskanie wiarygodności przez Polskę na arenie międzynarodowej w zakresie jakości produkowanej wołowiny będzie niezwykle kosztowne. Rzeźnia z powiatu ostrowskiego, w której dokonywano nielegalnego uboju, została zamknięta. Co z tego, skoro cierpią wszyscy.
tekst: Radosław Iwański
Afera wołowa, która wybuchła w Kalinowie, żyła kilka tygodni. Jak szybko rozgorzała, tak szybko przygasła. Jednak jej skutki będą raziły nasz rynek jeszcze długo. Zdecydowane działania ministra Ardanowskiego i jego jasny przekaz, że tej sprawy nikt nie zamiecie pod dywan, pozwoliły służbom weterynaryjnym szybko się z nią uporać. Minister podkreślał, że wszystkie osoby odpowiedzialne za aferę poniosą karę. „Podejmiemy zdecydowane działania w celu naprawienia wizerunku polskiej żywności: zero tolerancji dla przestępstw w rolnictwie, kary więzienia dla łamiących prawo, monitoring ubojni i samochodów transportujących zwierzęta oraz pośredników” – mówił.
Afera wypalona żelazem
W związku z prowadzeniem nielegalnego uboju krów w ubojni w Ostrowi Mazowieckiej zwolniony został powiatowy lekarz weterynarii, rozwiązano umowy z lekarzami nadzorującymi zakład. Za co? Za osiem sztuk bydła przewożonych do ubojni w złym stanie. Sztuki te pochodziły z ośmiu gospodarstw zlokalizowanych w województwach podlaskim, warmińsko-mazurskim i mazowieckim. W związku ze zgłoszeniem do prokuratury podejrzenia o popełnieniu przestępstwa toczy się postępowanie w tej sprawie. Prokuratura ściga wszystkich odpowiedzialnych za naruszenie przepisów. Służbom zostały przekazane materiały zebrane przez wojewódzkich lekarzy weterynarii odnośnie do skupu pourazowych zwierząt, które nie nadają się do uboju. Przekazano im również adresy portali, na których zamieszczane były ogłoszenia o sprzedaży lub zakupie takiego bydła.
Mięso nasze smaczne
Mięso z nielegalnego uboju trafiło do ponad 20 punktów w kraju. Piotr Niemczuk, Główny Lekarz Weterynarii, informował, że łącznie z nielegalnego uboju pochodziło ok. 9,5 tony mięsa, z czego 2,7 tony sprzedano za granicę. Rzeczniczka Komisji Europejskiej Anca Paduraru poinformowała z kolei, że mięso z nielegalnego uboju krów w rzeźni w Polsce trafiło do 14 krajów Unii Europejskiej: Czech, Estonii, Finlandii, Francji, Węgier, Litwy, Łotwy, Portugalii, Rumunii, Hiszpanii, Szwecji, Niemiec i Słowacji. Nasze mięso wołowe potęgą było i basta! Na przykład w Czechach, o czym informował tamtejszy minister rolnictwa, w jednej z restauracji w Pradze serwowano je jako argentyńskie steki. W Sztokholmie jadły go dzieci z przedszkoli. Nikt się nie zatruł – donosiły niechętnie światowe media. Za to chętnie wyliczano przewinienia, do jakich doprowadzono w ubojni w Kalinowie. Przekłamań w tych niby-faktach było wiele. Jedno z nich mówiło o tym, jakoby ubijano tam padłe krowy.
Komisja postraszyła
„Incydentalna sprawa związana z nielegalnym ubojem zwierząt została wyolbrzymiona do niewyobrażalnych rozmiarów i grozi wizerunkowi już nie tylko mięsa z Polski, ale polskiej żywności na świecie” – mówił Ardanowski i przekonywał, że „jesteśmy jednym z głównych graczy na światowych rynkach żywności i kwestionowanie wizerunku polskiej żywności, podkreślanie patologii, która została wskazana przez działającego – jak sądzę – w dobrej wierze dziennikarza, może zaszkodzić temu wizerunkowi”.
Wiary w zapewnienia ministra nie dała Komisja Europejska. Do Polski przylecieli inspektorzy, aby zbadać sprawę nielegalnego uboju krów. Wykonali głównie papierkową robotę, zbadali system IRZ i wrócili do Brukseli. Zapewne niebawem stawią się na kolejną, większą kontrolę. Ponoć nie machnęli nawet palcem w bucie, gdy afery takie jak nasza wybuchały w Niemczech i we Francji.
Amerykański wątek
„W tle afery wołowej pojawił się temat zwiększenia dostępu amerykańskiej wołowiny do rynku Unii Europejskiej” – informowała Iwona Dyba z portalu farmer.pl. Dziennikarka zwróciła się o wyjaśnienie tej sprawy do dr. Karola Krajewskiego, doradcy ministra rolnictwa.
„Aktywność promocyjna amerykańskiej Federacji Eksportu Mięsa USMEF już się rozpoczęła i uzasadnione wydaje się kojarzenie faktów aktywności medialnej stacji telewizyjnej oraz kreowanego przez nią niekorzystnego obrazu polskiej wołowiny z podejmowanymi działaniami negocjacyjnymi i promocyjnymi” – powiedział Krajewski.
„Amerykańska Federacja Eksportu Mięsa (USMEF) jest organizacją kilkudziesięciu instytucji i organizacji stanowych funkcjonujących w sektorze wołowiny wspierającą działania eksportowe tego sektora na świecie i podejmującą różnego rodzaju inicjatywy promocyjne, w tym z zakresu promocji ogólnej, na terenie całego świata. Aktywność promocyjna USMEF na rynku wołowiny w krajach Europy Wschodniej rozpoczęła się równolegle z prowadzonymi negocjacjami na szczeblu Komisji Europejskiej. Latem 2018 roku organizowano serię praktycznych sesji szkoleniowych Road Show dla profesjonalistów gastronomii i detalicznych nabywców na Łotwie i w Polsce. Sesja Road Show w Polsce odbyła się w Whirlpool Culinary Studio w Warszawie, a została zorganizowana przez amerykańskiego dystrybutora wołowiny Elkopol (co ciekawe, taką nazwę ma też spółka prowadząca nielegalny ubój krów w Kalinowie)” – czytamy na farmer.pl.
Branża za „zero tolerancji”
Minister Ardanowski od razu po wybuchu afery rozmawiał o tej sprawie z przedstawicielami branży. Zgodzili się między innymi co do zasady: zero tolerancji dla nieprawidłowości. W związku z tym chcą kar więzienia dla właścicieli zakładów zajmujących się nielegalnym ubojem i zakazu prowadzenia przez nich działalności gospodarczej. Postulują także o zakaz wykonywania zawodu dla lekarzy weterynarii, którzy dopuściliby się nieprawidłowości oraz o wprowadzenie monitoringu dla ubojni i rozszerzenie go na samochody, którymi transportowane są zwierzęta.
Stanowisko branży w tej sprawie jest dosyć jasne i czytelne, o czym mówił na powyższym spotkaniu Leszek Hądzlik, prezydent PFHBiPM. „Jesteśmy zbulwersowani tą sytuacją, tym, że w tej branży trafiła się czarna owca, która popsuła nasz wizerunek” – mówił.
Związki branżowe mówią jednym głosem. Ostrzegały od razu, że nie można mówić o tym, że na rynek trafiło mięso z chorych krów czy też z padliny. Zgodnie z definicją ustawy o zdrowiu zwierząt chore zwierzę to takie, u którego stwierdzono jednostki chorobowe chorób zakaźnych. Padlina to truchło zwierzęcia.
Te wypowiedzi uspokoiły konsumentów. Rada sektora wołowiny razem z Polską Federacją Hodowców Bydła i Producentów Mleka i Głównym Lekarzem Weterynarii przedstawili postulaty ministrowi rolnictwa, które mają na celu wyeliminowanie niezgodnych z prawem praktyk w uboju zwierząt. Są one procedowane.
Za aferę zapłacą wszyscy
Branża żąda radykalnych zmian w prawodawstwie, które dotyczy obrotu zwierzętami i jego uboju. Chce sankcji karnych i bezwarunkowej kary więzienia dla przedsiębiorców mięsnych łamiących prawo wraz z zakazem prowadzenia działalności w tym zakresie. Domaga się wprowadzenia zakazu wykonywania zawodu dla lekarzy weterynarii, którzy dopuścili się złamania prawa na okres sześciu lat. Jest za tym, by wprowadzić 24-godzinny monitoring w ubojniach od miejsca wyładunku zwierząt, przez hale ubojowe, aż do klasyfikacji półtusz. Dostęp do monitoringu miałyby mieć – przy udziale właścicieli zakładów – służby powiatowej inspekcji weterynaryjnej, jednostki odpowiedzialne za bezpieczeństwo żywności oraz organy ścigania. Uważają, że taki system powinien się znajdować w oddzielnym zaplombowanym pomieszczeniu; zerwanie plomb groziłoby sankcjami nie tylko karnymi, ale i finansowymi. „Dobrze wiemy, że jednym z argumentów może być taki, że nagrania mogą zniknąć, podwójny system dostarczania prądu do tych kamer powinien to wykluczyć” – uważa Jacek Zarzecki, prezes PZHBM.
O zmianach mówi on bardzo odważnie: „Idziemy o krok dalej, proponujemy montaż monitoringu na samochodach służących do przewozu zwierząt, co umożliwiłoby sprawdzenie, czy zwierzęta wchodziły do pojazdu samodzielnie”.
Kolejny punkt do realizacji zbiega się z kontrolą wszystkich pośredników w obrocie zwierząt, obejmuje stan techniczny pojazdów, wyposażenia, posiadanych uprawnień do przewozu zwierząt, a kontrole powinny być prowadzone przez inspekcję transportu drogowego, a także przez policję. W przypadku stwierdzenia rażącego naruszenia prawa, osoby winne otrzymywałyby zakaz wykonywania działalności na okres dwóch lat. Związki branżowe skupiające rolników zamierzają stworzyć aktywny wykaz rzeźni i podmiotów wykonujących ubój z konieczności, chcą ich publikacji na stronach internetowych, w siedzibach powiatowych inspekcji weterynaryjnych oraz w oddziałach terenowych ARiMR.
Zostaną także wprowadzone obowiązki dla producentów – właścicieli bydła. Będą oni prowadzili księgi leczenia zwierząt. Dokument taki, który byłby drukiem ścisłego zarachowania, gdzie będą rejestrowane wszystkie zabiegi weterynaryjne wykonane dla każdego zwierzęcia, ma być w każdym gospodarstwie utrzymującym stada bydła. Ich zdaniem powinien powstać centralny rejestr takich zdarzeń, co pozwoli na sprawdzenie historii leczenia każdego zwierzęcia. W związku z tym, że dla hodowców eutanazja zwierząt jest kosztem, który sięga kilkuset złotych, proponują dotacje z budżetu państwa. Mają one zmniejszyć liczbę zwierząt, które trafiały do ubojni. Czy rolnicy – czego także żądają – będą ubezpieczać zwierzęta?
Lekcja do odrobienia
Hodowcy potrzebują pełnej wiedzy o tym, w jakich okolicznościach prowadzony jest ubój z konieczności, kiedy może być robiony, kto może go przeprowadzić. Resort rolnictwa powinien przeprowadzić na ten temat kampanię informacyjną, która z jednej strony pomogłaby hodowcom bydła postępować w trudnych dla nich sytuacjach, a z drugiej strony pozwoliłaby zrozumieć konsumentom wprowadzane zmiany prawne i dała im szansę na ponowne zaufanie polskiej żywności. Nie ma na co czekać.